i powitanie przeplywajacej przez drewniane belki anmy jej wlasciciela. “Vivacia” tesknila za swym odwaznym kapitanem, lecz rownoczesnie z radoscia oczekiwala wlasnego przebudzenia. Smierc dziadka Althei zblizala dzien powtornych narodzin statku.

Dzien ow mial nadejsc w chwili smierci ojca dziewczyny. Jak zawsze, gdy sie zastanawiala nad ta kwestia, poczula natlok sprzecznych uczuc. Mysl o umierajacym ojcu budzila w niej przerazenie; bylaby zdruzgotana wiadomoscia o jego smierci. A jesli umrze, zanim jego mlodsza corka osiagnie pelnoletnosc i opieka nad nia przejdzie na matke i na Kyle'a… Althea szybko odsunela od siebie te mysli i przesadnie odpukala klykciami w drewno “Vivacii”; nie powinna rozwazac takich nieprzyjemnych kwestii.

Jednak nie mogla zaprzeczyc, ze z niecierpliwoscia czeka na przebudzenie zywostatku. Ilez godzin spedzila wyciagnieta na bukszprycie, tuz przy galionie i patrzyla na rzezbione drewniane powieki, ktore zakrywaly oczy prujacej fale “Vivacii'? Figura dziobowa “Vivacii” nie byla zwykla drewniana, pomalowana farbami rzezba jak galiony zwyklych zaglowcow; ja wykonano z czarodrzewu! Na razie rzeczywiscie byla malowana, lecz w momencie, gdy na jej pokladzie umrze Ephron Vestrit, farba odpadnie. Wowczas loki nie beda juz pozlacane, lecz zlote i naturalnie faliste, a z wydatnych kosci policzkowych i policzkow zniknie rozowy barwnik i pojawi sie na nich naturalny rumieniec. “Vivacia” miala zielone oczy. Althea swietnie o tym wiedziala. Mowiono, ze mozna sie tylko domyslac koloru oczu zywostatku, az do chwili, gdy otworzy je smierc trzech kapitanskich pokolen. Ale Althea wiedziala, ze “Vivacia” ma oczy zielone jak morska salata. Wyobrazajac sobie, jak sie otwieraja, zawsze sie usmiechala. Nawet teraz.

Usmiech jednak zbladl, gdy przypomniala sobie slowa Kyle'a. Dobrze rozumiala, co jej szwagier zamierza zrobic. Usunac ja ze statku i wprowadzic na poklad jednego ze swoich synow. A kiedy ojciec Althei umrze, Kyle postara sie zachowac stanowisko kapitana “Vivacii”; zatrzyma tez na pokladzie chlopca, przedstawiciela Vestritow, by uszczesliwic statek. W pierwszej chwili dziewczyna uznala te pogrozke za czcza, wszak zaden z synow Kyle'a nie wydawal sie odpowiedni: jeden byl zbyt mlody, drugi mial zostac kaplanem. Althea nie miala nic przeciwko swoim siostrzencom, ale Selden – nawet gdyby wiek pozwalal mu zamieszkac na pokladzie statku – mial przeciez dusze farmera. A co do Wintrowa – Keffria oddala go przed laty kaplanom. Chlopaka nie obchodzila “Vivacia” i nie mial pojecia o statkach; jego matka postarala sie o to, od poczatku przeznaczajac go do stanu kaplanskiego. Kyle nigdy nie byl zbytnio tym faktem zachwycony, jednak ostatnim razem, gdy Althea widziala chlopca, uswiadomila sobie, ze bedzie z niego dobry duchowny. Maly i slabowity, stale zapatrzony w dal, z nieuchwytnym usmieszkiem na ustach; tak, umysl Wintrowa calkowicie wypelnial Sa.

Kyle'a z pewnoscia nie obchodzily mysli starszego syna, nie obchodzila go rowniez religia. Swoje dzieci traktowal prawdopodobnie niemal jak narzedzia; po prostu osoby potrzebne mu do kontroli nad zywostatkiem. No coz, tym razem chyba przesadzil. Kiedy wroca do Miasta Wolnego Handlu, juz ona dopilnuje, zeby ojciec dokladnie sie dowiedzial, co planuje Kyle i jak niewlasciwie potraktowal ja, Althee. Moze wtedy Ephron Vestrit przemysli jeszcze raz swoja decyzje i zastanowi sie, czy mlodsza corka rzeczywiscie jest zbyt mloda na kapitana jego statku. Niech sobie Kyle znajdzie zwyczajny zaglowiec i obejmie dowodztwo, a “Vivacie” odda jej, bo ona potrafi zapewnic bezpieczenstwo swemu zywostatkowi i uszanowac go.

Althei wydalo sie, ze w dloniach czuje odpowiedz statku. “Vivacia” nalezala do niej, niezaleznie od intryg Kyle'a. Maz Keffrii nigdy nie zdobedzie serca zywostatku.

Dziewczyna wiercila sie w koi. Wyrosla juz z niej. Powinna zawolac ciesle pokladowego i kazac mu przerobic kajute. Gdyby przesunela koje pod iluminator, zyskalaby dodatkowa powierzchnie. Niewiele, ale zawsze cos. Biurko mozna by przestawic pod te sciane… Nagle Althea zmarszczyla brwi, przypominajac sobie, jak ciesla ja zdradzil. No coz, nigdy nie lubila tego mezczyzny, a on od poczatku nie darzyl jej szacunkiem. Powinna byla domyslic sie, ze moze jej zaszkodzic.

No i nie nalezalo podejrzewac Brashena; on nie byl z tych, ktorzy lubia obmawiac innych. Nie, Brashen powiedzial jej prosto w oczy, nie bawiac sie w uprzejmosci, zeby trzymala sie od niego z dala, bo uwaza ja za dziecinna mala intrygantke. Im dluzej zastanawiala sie nad owa noca w tawernie, tym wiecej szczegolow jej sie przypominalo i tym wiecej rozumiala. Brashen potraktowal ja jak glupiego zoltodzioba, pouczajac, ze nie mozna krytykowac decyzji kapitana w obecnosci jego zalogi ani omawiac publicznie spraw rodzinnych. Althea przypomniala sobie, co mu na to odpowiedziala: “Nie kazdy wstydzi sie mowic o swojej rodzinie, Brashenie Trellu”. To wystarczylo. Potem wstala od stolu i odeszla chwiejnym krokiem.

Niech sobie siedzi i dlawi to w sobie, pomyslala. Swietnie znala historie Brashena i szla o zaklad, ze zna ja rowniez polowa czlonkow zalogi, choc nie osmielali sie mowic mu o tym wprost. Ojciec Althei uratowal Brashena, kiedy grozilo mu wiezienie za dlugi, z ktorego mogl trafic na przymusowe terminowanie. Rodzina wyparla sie mlodzienca i gdyby nie Ephron Vestrit, Brashen prawdopodobnie skonczylby na targu w Chalced z twarza pokreslona niewolniczymi tatuazami. I taki czlowiek osmielal sie pouczac Althee! Najwyrazniej ma o sobie zbyt wysokie mniemanie. Zreszta, podobnie jak wiekszosc Trellow. Na ubieglorocznym Dozynkowym Balu Kupcow jego mlodszy brat odwazyl sie dwukrotnie poprosic ja do tanca. Nawet jesli maly Cerwin jest teraz spadkobierca fortuny Trellow, nie powinien sobie poczynac tak zuchwale. Althea niemal sie usmiechnela, gdy przypomniala sobie jego mine, po tym, jak mu chlodno odmowila. Chlopiec uprzejmie i zgodnie z etykieta przyjal jej slowa, ale nie udalo mu sie powstrzymac rumienca. Cerwin mial lepsze maniery niz Brashen, lecz byl wiotki i slabo umiesniony, ale na pewno mial wiecej rozumu i z pewnoscia nigdy by nie zrezygnowal z nazwiska i majatku. A jego starszy brat wszystko porzucil w jednej chwili.

Althea chciala przestac myslec o Brashenie, ale nie potrafila. Poczula uklucie bolu, kiedy sobie przypomniala, ze Kyle zamierza sie go pozbyc po tym rejsie. Wiedziala, ze ona nie bedzie sie smucila z tego powodu, ale wyobrazala sobie, co bedzie czul jej ojciec. Ephron Vestrit zawsze traktowal Brashena jako swojego ulubienca, Przynajmniej podczas pobytow na ladzie. Wiekszosc kupieckich rodzin przestala go przyjmowac u siebie, odkad Trellowie go wydziedziczyli, natomiast ojciec Althei wzruszyl tylko ramionami i powiedzial: “Dziedzic czy nie, to dobry marynarz. Kazdy czlonek mojej zalogi moze przyjsc do mnie do domu”. Nie znaczylo to, ze Brashen czesto bywal w rezydencji Vestritow albo siadywal z nimi przy stole. Zreszta, na statku kontakty ojca Althei i mlodego Trella nigdy nie wykraczaly poza uklad kapitan-marynarz. Prawdopodobnie tylko swej corce opowiadal z podziwem, jak dobrze mlodzieniec sie zapowiada i jak szybko uczy. Dziewczyna nie wspomniala o tym Kyle'owi. Usuwajac ze statku Brashena jej szwagier popelni kolejny blad, o ktorym bedzie mogla powiedziec ojcu. Uswiadomi mu, jak wielu zmian na “Vivacii” dokonuje Kyle, kiedy dac mu wolna reke.

Althee bardzo kusilo, by wyjsc na poklad. Pragnela ot tak, po prostu zakwestionowac rozkaz znienawidzonego kapitana. Co moze jej zrobic? Rozkaze jakiemus marynarzowi, by sila odprowadzil ja do kajuty? Nie bylo na tym statku czlonka zalogi, ktory osmielilby sie jej dotknac i to nie tylko dlatego, ze nazywala sie Vestrit. Wiekszosc z nich lubila ja i powazala. Dziewczyna zdobyla sobie ich szacunek sama, nie ze wzgledu na nazwisko. Wbrew temu, co twierdzil Kyle, znala ten statek lepiej niz ktorykolwiek z nich. Znala go tak, jak moze go znac dziecko, ktore dorastalo na jego pokladzie. Znala miejsca w ladowniach, gdzie nie moglby sie wcisnac zaden dorosly czlowiek. Wspinala sie na maszty i hustala na takielunku, tak jak inne dzieci wspinaja sie na drzewa. Nawet jesli nie pelnila regularnych wacht, znala zadania kazdego pokladowego marynarza i potrafilaby je wykonac. Nie umiala splatac koncow liny rownie szybko jak najlepszy fachowiec na “Vivacii”, lecz potrafila wykonac staranne, mocne sploty i jak nikt ciela oraz szyla plotno zaglowe. Od poczatku zgadywala, ze takie bylo zamierzenie jej ojca, gdy wprowadzil ja na poklad – aby poznala zaglowiec i prace wszystkich czlonkow zalogi. Niech sobie Kyle nia gardzi i traktuje jak zwykla dziewczyne! Althea wiedziala, ze ojciec ceni ja nie mniej niz swoich trzech synow, ktorzy zmarli podczas krwawej zarazy. Nie byla namiastka syna; byla nastepczynia Ephrona Vestrita.

Mogla wiec bez obawy przeciwstawic sie poleceniu Kyle'a; rownoczesnie wiedziala jednak, ze jej szwagier za odmowe wykonania rozkazu ukaralby marynarzy, a do tego nie chciala dopuscic. To ona poklocila sie z kapitanem; sama rozpoczela ow spor. Postanowila zatem cierpiec w milczeniu, zwlaszcza ze wbrew opinii Kyle'a dbala takze o innych, nie tylko o siebie. “Vivacia” zaslugiwala na dobra zaloge, a – oprocz Havena – jej ojciec swietnie dobral sobie ludzi. placil im zreszta niezle, wiecej niz wynosila aktualna stawka, pragnal bowiem zatrzymac przy sobie najzdolniejszych i najbardziej pracowitych. Althea nie chciala dac Kyle'owi pretekstu do zwolnienia ktoregos z nich. Znowu poczula wyrzuty sumienia, ze nie wstawila sie za Brashenem.

Probowala o nim nie myslec, lecz obraz mlodzienca ciagle sie pojawial – mlody Treli stal ze skrzyzowanymi na piersiach ramionami i jak zwykle patrzyl na nia z gory. Zacisniete usta wyrazaly dezaprobate, brazowe oczy zwezily sie w szparki, krotki zarost na brodzie zdradzal zmartwienia. Moze Brashen byl dobrym marynarzem pokladowym i obiecujacym oficerem, jednakze wydawal sie jej straszliwie napuszony. Porzucil wprawdzie rodowe nazwisko, lecz nie arystokratyczne maniery. Althea szanowala go za ambicje i ciagle pragnienie doskonalenia sie – doszedl przeciez do pozycji oficera – natomiast irytowal ja sposob bycia Brashena. Zachowywal sie on i odzywal w taki

Вы читаете Czarodziejski Statek
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату