rodzin w miescie. Nie poprawiala jej humoru swiadomosc, ze inne stare rodziny rowniez pozbywaja sie swych dobr, a kupiec byl tylko jeden – pazerni mlodzi handlarze, ktorzy osiedlali sie w okolicy, skupowali stare posiadlosci i zyli zupelnie inaczej. Wprowadzili na przyklad do rodzinnego miasta Roniki handel niewolnikami. Pierwotnie zatrzymywali sie z nimi jedynie na krotko w drodze do Panstwa Chalced, ostatnio jednak wszedzie mozna bylo spotkac tych szczegolnych wiezniow. Pracowali na polach i w sadach, a wlasciciele tych ziem nazywali ich terminujacymi sluzacymi, tyle ze jesli okazali sie leniwi, rutynowo wyslano ich dalej, do Chalced, gdzie sprzedawani byli na targu niewolnikow. Wiekszosc nosila na twarzach tatuaze – symbol statusu niewolnika. Byl to jeszcze jeden chalcedzki zwyczaj, ktory przyjal sie w Jamaillii, a teraz najwyrazniej zyskiwal na popularnosci takze w Miescie Wolnego Handlu. Tak wlasnie postepuja Nowi Kupcy, pomyslala Ronica z gorycza. Podobno przybywali tu z Jamaillia City, lecz ich zachowanie przywodzilo raczej na mysl Chalced.

Z pozoru tutejsze prawo zakazywalo posiadania niewolnikow – jedynie jako towar do dalszego zbycia – ale Nowi Kupcy wyraznie sie nim nie przejmowali. Wystarczylo wreczyc kilka lapowek odpowiednim osobom w Dokach Podatkowych, a wowczas skarbowi agenci Satrapy stawali sie niezwykle naiwni i “szczerze” wierzyli, ze karawany skutych lancuchami ludzi z wytatuowanymi twarzami to grupka terminujacych sluzacych. Niewolnicy nie odzywali sie, poniewaz nie liczyli juz na polepszenie swej sytuacji. Pierwsi Kupcy daremnie narzekali podczas obrad Rady. Zreszta, w ostatnim czasie rowniez przedstawiciele kilku starych rodzin zaczeli lamac antyniewolnicze prawo. Tacy Kupcy jak Davad Restart, pomyslala Ronica ze zloscia. Przypuszczala, ze Davad nie ma innego wyjscia, jesli w tych trudnych czasach chce sie utrzymac w interesie. Co takiego powiedzial jej w ubieglym miesiacu, gdy glosno sie martwila o pszeniczne pola? Niemalze jej zaproponowal, by zmniejszyla koszty, zatrudniajac do prac polowych darmowych pracownikow. Sugerowal niejasno, ze moglby ich dla niej zdobyc za malenki procent od zyskow. Ronica nie przyznawala sie do tego przed soba, lecz bardzo ja kusilo, by przyjac jego propozycje.

Wprowadzala wlasnie z posepna mina ostatni zapis do ksiegi rachunkowej, kiedy jej uwage przyciagnal szelest spodnic Rache. Podniosla oczy na sluzaca. Byla juz znuzona ta mieszanina gniewu i smutku, jaka stale dostrzegala na jej twarzy. Rache zachowywala sie dziwnie, jak gdyby sie spodziewala, ze jej pani w jakis sposob znaczaco polepszy jej zycie. Nie potrafila dostrzec, ze Ronica ma wlasne problemy: umierajacego meza i klopoty finansowe? Wiedziala, ze Davad chcial dobrze, nalegajac, by przyjela Rache do pomocy, czasami jednak miala wielka ochote odprawic niemila sluzaca. Nie istnial niestety milosierny sposob pozbycia sie jej, a niezaleznie od irytacji, Ronica nie umiala sie zmusic do odeslania kobiety Davadowi. Wprawdzie w glebi duszy uwazala, ze wiekszosc niewolnikow sama sciaga na siebie klopoty, jednak Ephron zawsze potepial niewolnictwo, a ona nie chciala lekcewazyc jego opinii, zwlaszcza ze umieral. Zreszta Rache opiekowala sie nim, nawet jesli nie okazywala mu pelnego poswiecenia.

– No, o co chodzi? – spytala cierpko stojaca przed nia sluzaca.

– Davad przyszedl sie z pania zobaczyc – wymamrotala Rache.

– Mowisz o Kupcu Restarcie? – upomniala ja.

Na potwierdzenie kobieta milczaco pokiwala glowa. Ronica zacisnela zeby i przelknela gniew.

– Zobacze sie z nim w salonie – rzucila, a potem podazyla za ponurym wzrokiem dziewczyny. Davad stal juz w progu.

Widac bylo, ze dlugo sie przygotowywal do tej wizyty, lecz jak zawsze, nie wygladal najlepiej. Jego spodnie wydymaly sie lekko na kolanach, a haftowany kubrak byl za mocno zasznurowany, totez sciagniety w nim niewielki brzuch Davada przypominal kipiacy rondelek. Spora czesc natluszczonych ciemnych wlosow przewaznie zwisala z czola w postaci tlustych lokow, natomiast pozostale pukle tworzyly fryzure bardziej odpowiednia dla znacznie mlodszego mezczyzny.

Ronica nakazala sobie spokoj, odpowiedziala slabym usmiechem na jego usmiech, potem odlozyla pioro i zamknela ksiege rachunkowa. Miala nadzieje, ze atrament juz wysechl. Chciala wstac, lecz Davad dal jej znak reka, by pozostala. Kolejnym nieznacznym gestem odprawil Rache, a nastepnie podszedl do lozka Ephrona.

– Jak sie ma? – spytal najciszej jak potrafil swym tubalnym glosem.

– Jak widzisz – odparla spokojnie Ronica. Starala sie nie okazac irytacji, chociaz nie byla zachwycona, ze musi przyjmowac Davada w pokoju chorego meza. Nie okazala tez zaklopotania, mimo iz mezczyzna widzial ja nad ksiega podatkowa z reka ubrudzona atramentem, zmarszczonym czolem i oczyma wpatrzonymi w starannie wpisywane cyfry. Byla pewna, ze Davad nie pomysli sobie nic zlego, ale nie miala pojecia, jak ktos z tak kiepskimi manierami mogl sie stac jednym z najwiekszych Kupcow w Miescie Wolnego Handlu. Teraz, nieproszony, wzial sobie krzeslo, aby usiasc po drugiej stronie lozka Ephrona. Ronica skrzywila sie, kiedy ciagnal mebel po podlodze, lecz jej chory maz nawet sie nie poruszyl. Korpulentny mezczyzna usadowil sie, potem wskazal gestem na ksiegi.

– Jak tam rachunki? – spytal poufale.

– Ani lepiej, ani gorzej niz innych kupcow, jestem co do tego przekonana. – Zakryla ksiegi reka. – Wojna, rdza zbozowa i piraci przeszkadzaja nam wszystkim. Jedyne, co mozemy zrobic, to wytrwac i poczekac na lepsze czasy. A jak ty sie dzis miewasz, Davadzie? – Probowala mu przypomniec o manierach.

Znaczacym ruchem Restart polozyl na brzuchu krotkopalczaste rece.

– Mogloby byc lepiej. Wlasnie jadlem u Fullerjona. Jego kucharz nie potrafi odpowiednio przyprawiac, a Fullerjonowi brakuje odwagi, by mu to wygarnac. – Odchylil sie na krzesle i westchnal z udreka. – Ale trzeba byc uprzejmym i jesc, co daja.

Ronica zdlawila rozdraznienie i wskazala gestem drzwi.

– Moze podejmiemy nasza rozmowe na tarasie. Kubeczek maslanki pomoglby twojej niestrawnosci. – Chciala wstac, lecz Davad ani drgnal.

– Nie, nie, dziekuje ci, szkoda fatygi. Przyszedlem na chwile. Chociaz chetnie wypilbym szklaneczke wina. Ty i Ephron zawsze mieliscie najlepsze piwnice w miescie.

– Boje sie, ze obudzimy chorego – powiedziala otwarcie.

– Och, postaram sie mowic cicho. Chociaz, szczerze mowiac, wolalbym przedlozyc te propozycje jemu niz jego zonie. Sadzisz, ze sie wkrotce obudzi?

– Nie. – Ronica slyszala uraze we wlasnym glosie i zakaszlala lekko, sugerujac, ze jej ton spowodowalo uczucie suchosci w gardle. – Jesli jednak chcesz mi podac warunki jakiejs oferty, przedstawie ja Ephronowi, jak tylko sie obudzi. – Udawala, ze zapomniala o winie. Nauczyla sie czerpac satysfakcje z malych nieuprzejmosci wobec tego czlowieka.

– Na pewno, na pewno. Cale Miasto Wolnego Handlu wie, ze zarzadzasz domowymi funduszami. I majatkiem Ephrona, oczywiscie. – Jowialnie pokiwal glowa, jak gdyby powiedzial jej ogromny komplement.

– Co to za oferta? – ponaglila go Ronica.

– Wyszla, rzecz jasna, od Fullerjona. Sadze, ze tylko z tego powodu zaprosil mnie dzisiaj na obiad. Ten maly parweniusz mysli chyba, ze nie mam nic lepszego do roboty niz odgrywac role posrednika miedzy co lepszymi rodzinami w miescie. Gdybym nie przypuszczal, ze ty i Ephron mozecie wlasnie teraz skorzystac na jego propozycji, powiedzialbym mu do sluchu. Sama rozumiesz, nie chcialem go zrazac. To tylko chciwy, maly handlarzyna, ale… – Wymownie wzruszyl ramionami. – Bez takich jak on ledwie mozna prowadzic w Miescie Wolnego Handlu interesy.

– No wiec co to za oferta? – podsunela Ronica.

– Ach, tak. Chodzi o twoje najnizsze grunty. Fullerjon chce je kupic. – Przy lozku Ephrona dostrzegl tace z sucharkami i owocami. Bez pytania poczestowal sie sucharem.

Jego slowa zaszokowaly Ronike.

– Alez one stanowia czesc ziem pierwotnie przyznanych rodzinie Vestritow. Satrapa Esclepius sam nam przydzielil ten obszar.

– No coz, ty i ja znamy waznosc takich spraw, lecz nowo przybyli, tacy jak Fullerjon… – zaczal pojednawczo Davad.

– Takze je rozumieja. Dzieki tym ziemiom Vestritowie stali sie rodzina kupiecka. Przyznanie gruntow to czesc umowy Satrapy z Kupcami. “Dwiescie lefrow dobrej ziemi kazdej rodzinie, ktora zechce poplynac na polnoc i osiedlic sie na Przekletych Brzegach, nie zwazajac na zagrozenia spowodowane zyciem blisko Rzeki Deszczowej”. W tamtych czasach nie bylo zbyt wielu chetnych. Wszyscy wiedza, ze wodami rzeki plynie zlowroga magia. Najnizej polozone ziemie oraz udzialy w monopolu na handel towarami znad Rzeki Deszczowej czynia Vestritow rodzina kupiecka. Znasz Pierwszych Kupcow, ktorzy wyprzedaja przyznane im grunta? – mowila gniewnym tonem.

– Nie musisz mi udzielac lekcji historii, Roniko Vestrit – zganil ja lagodnie Davad i wzial sobie nastepnego suchara. – Czy musze ci przypominac, ze moja rodzina przybyla tutaj w tej samej ekspedycji co twoja?

Вы читаете Czarodziejski Statek
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату