bezwietrznej ladowni, a podawane przez zaloge gruboziarnisty chleb i zastala woda tylko go oslabialy zamiast wzmacniac. Rache musiala patrzec, jak jej maly chlopiec umiera.

Keffria dostrzegla w oczach matki prawdziwe cierpienie.

– Spytalam ja, dlaczego nie prosila marynarzy, aby pozwolili im wyjsc z ladowni, pooddychac swiezym powietrzem i dali troche jedzenia, ktore organizm jej syna przyjalby. Odparla mi, ze prosila. Malo tego, blagala i przedstawiala wszystkie argumenty za kazdym razem, kiedy tylko podchodzil do niej czlonek zalogi, ktory rozdawal jedzenie albo odbieral puste kubly. Podobno marynarze zachowywali sie jak glusi. Jak gdyby jej nie slyszeli. Zreszta nie byla tylko jedyna osoba na pokladzie, ktora prosila o milosierdzie. Przykuci obok niej dorosli mezczyzni i mlode kobiety umierali rownie szybko jak jej synek. Kiedy wreszcie marynarze przyszli, by zabrac zwloki jednego z mezczyzn i jej martwe dziecko, wlekli ich jak tobolek z jedzeniem. Rache wiedziala, ze rzuca oba ciala plynacym za statkiem wezom i ta mysl przyprawiala ja o szalenstwo.

– Co dziwne – podjela Ronica po chwili – Rache ocalilo jej szalenstwo. Zaczela krzyczec. Przywolywala weze, by przedarly sie przez kadlub statku i ja takze pochlonely. Blagala Sa o zeslanie wiatru i fal, ktore roztrzaskaja statek o skaly. Popatrz, coz za ironia losu. Jej wymowki nie poruszyly serca marynarzy, a jej patetyczna tyrada ich wzruszyla. Nagle okazalo sie, ze nie chca, by ta kobieta, o ktora tak niewiele dbali, sprowadzila smierc na wszystkich pasazerow. Bili ja, lecz nie umilkla, wiec kiedy statek na krotko zacumowal w Miescie Wolnego Handlu, odstawili ja na brzeg, poniewaz uznali, ze przywolala sztorm, ktorego doswiadczyl niedawno statek, i ze nie poplyna, jesli Rache zostanie na pokladzie. Davad musial ja zabrac, stanowila przeciez czesc jego ladunku. W naszym miescie niewolnictwo jest zabronione, traktowal ja wiec jak zwyczajna sluzaca. Kiedy jednak uswiadomil sobie, ze kobieta patrzy na niego z nienawiscia, poniewaz obwinia go o smierc swego syna, przyslal ja tu, by nam uslugiwala. Wiec widzisz, ze gdy przezywalysmy trudne chwile, otrzymalysmy od Davada podarek ze strachu, nie zas jalmuzne. Obawiam sie, ze tak wlasnie ostatnio postrzegam naszego kuzyna – rzadzi nim lek, nie milosierdzie.

Umilkla i zamyslila sie.

– Davad stal sie tez chciwy. Nie uwazalam go dotad za czlowieka, ktory bylby zdolny wysluchac opowiesci Rache, a potem kontynuowac handel niewolnikami. A jednak… Radzi sobie calkiem niezle i przekonuje wszystkich wokol, aby glosowali za uprawomocnieniem tego procederu w Miescie Wolnego Handlu. – Ronica intensywnie wpatrzyla sie w oczy corki. – Teraz, gdy odziedziczylas posiadlosci ojca, przejelas rowniez jego glos w Radzie. Bez watpienia Davad zacznie zabiegac o twoje poparcie. I jesli Kyle rowniez zacznie sie zajmowac tego rodzaju handlem… Jak sadzisz, co on kaze ci zrobic?

Keffria byla jak sparalizowana. Nie osmielila sie udzielic odpowiedzi. Chciala powiedziec, ze jej maz nie aprobuje niewolnictwa w Miescie Wolnego Handlu, wiedziala wszak, ze to nieprawda. Gdyby niewolnictwo zostalo zalegalizowane, mogliby niezle zarobic. W ich posiadlosciach pracowaliby niewolnicy. Na polach zbozowych. W kopalni cyny. Przedsiebiorstwa stalyby sie dochodowe. A poza tym Kyle nie musialby zawozic swojego ladunku az do Chalced, moglby go z zyskiem sprzedac tu, w Miescie Wolnego Handlu. Dzieki krotszemu rejsowi dowiozlby wiecej zywego ladunku. I w dobrej kondycji…

Wzruszywszy ramionami Keffria rozwazyla ponownie wlasne mysli. “Dowiozlby wiecej zywego ladunku”… Tak pomyslala. Zatem od razu zaakceptowala nieunikniona smierc niektorych niewolnikow w transporcie Kyle'a. A powod smierci? Starosc lub choroba? Nie, jej maz jest czlowiekiem rozwaznym i na pewno nie kupi ludzi, ktorzy mogliby niedlugo umrzec. Najwyrazniej Keffria uznala, ze przyczyna ich smierci beda trudy podrozy. I pogodzila sie z tym faktem. Ale dlaczego? Ilekroc sama plynela statkiem, nigdy nie obawiala sie o wlasne zycie czy zdrowie. Zatem jedynie zle traktowanie niechetnych pasazerow moze spowodowac ich smierc. A przeciez Kyle moze wyznaczyc Wintrowa do “opieki” nad niewolnikami. Czy jej syn nauczy sie ignorowac krzyki mlodych kobiet, blagajacych o litosc dla swoich dzieci? Czy pomoze rzucac trupy wezom?

Matka chyba czytala w jej myslach, gdyz powiedziala cicho:

– Pamietaj, to jest twoj glos. Jesli chcesz, mozesz go odstapic swojemu mezowi. Wiele zon Kupcow z naszego miasta z pewnoscia by tak na twoim miejscu postapilo, chociaz prawo Miasta Wolnego Handlu tego nie nakazuje. Pamietaj jednak, ze rodzina Vestritow ma jeden i tylko jeden glos w Radzie Kupieckiej. I jesli raz scedujesz glos na Kyle'a, nie bedziesz juz mogla cofnac swej decyzji. A na czas swojej nieobecnosci twoj maz moze wyznaczyc kazda osobe, by przekazywala jego opinie.

Keffria poczula nagle dziwny chlod i samotnosc. Niezaleznie od tego, co postanowi, bedzie z powodu swojej decyzji cierpiala. Nie watpila, ze Kyle zechce glosowac za uprawomocnieniem niewolnictwa. Potrafila sobie wyobrazic jego logiczne, racjonalne argumenty. Powie, ze trzeba zalegalizowac stan niewolniczy w Miescie Wolnego Handlu chocby dla samych niewolnikow, ktorzy beda tu traktowani na pewno lepiej niz w Chalced. Przekona ja takimi stwierdzeniami. I kiedy mu sie uda, jej matka straci dla niej resztki szacunku.

– To tylko jeden glos w Radzie Kupcow – uslyszala wlasne niesmiale slowa. – Jeden glos z piecdziesieciu szesciu.

– Pozostalo piecdziesiat szesc rodzin Pierwszych Kupcow – przyznala Ronica, nastepnie zaczerpnela powietrza i kontynuowala: – A wiesz, ilu nowych przybyszow zgromadzilo juz wystarczajaco duzo lefrow ziemi, by zadac miejsca w Radzie? Dwudziestu siedmiu. Wygladasz na zaszokowana. No coz, tez bylam wstrzasnieta, gdy mi o tym powiedziano. Na poludniu Miasta Wolnego Handlu po cichu osiedlilo sie sporo osob. Obejmuja ziemie przyznane im przez nowego Satrape, a potem przychodza do naszego miasta i domagaja sie miejsca w Radzie Miejskiej. W swoim czasie stworzylismy druga Rade – gwoli sprawiedliwosci, aby Imigranci z Trzech Statkow takze mieli swoj udzial w rzadach i mogli rozwiazywac wlasne problemy – i teraz fakt ten obraca sie przeciwko nam.

– Zreszta – dodala po chwili – naciski plyna takze z zewnatrz. Mieszkancy Chalced zachlannie patrza na nasze bogactwa. Nie raz, nie dwa zapuszczali sie nad nasza polnocna granice, a glupi mlody Satrapa Cosgo nie skarcil ich nawet slowem. Wszystko z powodu darow, ktore mu sla: kobiet, bizuterii i ziol rozkoszy. Nie opowie sie po stronie Miasta Wolnego Handlu, poniewaz stanalby wowczas przeciwko Chalced. Nie dotrzyma danych nam przez Satrape Esclepiusa obietnic. Plotka glosi, ze ten nowy wladca – poniewaz sporo wydaje na rozrywki – znacznie juz uszczuplil skarbiec Jamaillii i teraz stara sie zdobyc nowe fundusze, miedzy innymi sprzedajac koncesje gruntowe kazdemu, kto zdobedzie sobie jego przychylnosc podarkami badz obietnicami podarkow. Rozdaje nasza ziemie nie tylko jamaillskim lordom, lecz takze swoim pochlebcom z Chalced. Musisz wiec ponownie przemyslec swoje slowa, Keffrio. Coz, pewnie jeden glos nie zdola odroczyc zmian, ktore powoli docieraja do Miasta Wolnego Handlu.

Ronica podniosla sie z miejsca przy stole. Nie tknela jedzenia, nawet nie napila sie herbaty. Idac ku drzwiom, westchnela.

– Zapewne przyjdzie taki moment, kiedy nawet wszystkie piecdziesiat szesc kupieckich glosow nie wystarczy, by przeciwstawic sie woli nowych przybyszow. A jesli Cosgo tak latwo lamie jedna obietnice Satrapy Esclepiusa, czy dotrzyma innych swietych praw? Ile czasu minie, zanim rozsprzeda wokol takze przyznane nam niegdys monopole? Wole nie myslec, co tu sie moze zdarzyc. Nie chodzi tylko o to, ze fakt ten oznacza koniec naszego stylu zycia. Co bedzie, jesli ci nieostrozni i chciwi ludzie zapuszcza sie w gore Rzeki Deszczowej? Nie chce nawet myslec o skutkach takiej nierozwagi.

Przez jedna przerazajaca chwile Keffria przypomniala sobie narodziny swojego trzeciego dziecka. Albo raczej dzien, gdy trzeci raz lezala w pologu; podobno zadne dziecko nie urodzilo sie z tak dlugiej ciazy i bolesnego porodu. Z jej lona wyszlo tylko jakies straszliwe stworzenie, ktorego matka nawet nie pozwolila jej zobaczyc ani dotknac, ktore warczalo, pomrukiwalo i walczylo dziko, gdy Ronica wynosila je z pokoju. Kyle byl wtedy na morzu, natomiast jej ojciec przebywal w domu i na niego spadl nieprzyjemny obowiazek pozbycia sie potworka. Nie jej jednej zreszta urodzilo sie cos takiego. Nikt nigdy nie wspominal o tej sprawie. Nawet Kyle, kiedy wrocil do domu z rejsu, nie spytal o nadal pusta kolyske, tylko przytulil zone i przez caly pobyt traktowal ja z wielka czuloscia. Teraz przypomniala sobie, ze pewnego dnia uzyl okreslenia “porod martwego plodu”. Keffria zastanawiala sie, czy naprawde w to wierzyl. Kyle nie urodzil sie w rodzinie Pierwszych Kupcow; moze nie wiedzial o cenie, ktora ciagle jeszcze musieli placic za pobyt tutaj.

Moze nie do konca rozumial, co oznacza wejscie do kupieckiej rodziny. Moze jeszcze nie pojal, ze Pierwsi Kupcy z respektem traktuja wszystko to, co plynie wodami Rzeki Deszczowej.

Na krotka chwile Keffria pomyslala o swoim mezu jak o obcym czlowieku, jak o… zagrozeniu. Wlasciwie nie byl jej wrogiem, lecz stanowil cos w rodzaju burzy albo ogromnej fali, ktora – bezduszna – pedzi, niszczac wszystko na swej drodze.

– Kyle to dobry czlowiek – zapewnila matke, ale Roniki nie bylo juz w pokoju, totez slowa Keffrii nie przekonaly nawet jej samej.

Вы читаете Czarodziejski Statek
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату