owadow, a poprzez korony widac bylo migotanie gwiazd. Wkrotce zabrzmi gong na skraju pola. Mysl ta napelnila ja lekiem. Nie, nie lekiem, strachem. Slowo “strach” bardziej pasowalo do nocnego goscia, ktorego sie spodziewala.
Dala sluzacym wolna noc, a potem niedwuznacznie oswiadczyla Rache, ze chce byc sama. Niewolnica byla jej ostatnio tak bardzo wdzieczna, ze Ronice nie udawalo sie jej pozbyc. Wszedzie widziala te smutne oczy. Keffria polecila sluzacej, by uczyla Malte tancow, sposobu trzymania wachlarza i konwersacji z mezczyznami. Ronike zrazu przerazilo, ze corka powierzyla nauke jej wnuczki osobie obcej, wiedziala wszakze, ze Keffria i Malta nie sa ostatnio w najlepszych stosunkach. Nie znala szczegolow ich wszystkich klotni i nie chcialaby ich poznac. Miala dosc wlasnych problemow, rzeczywistych i naprawde powaznych. Zreszta dobrze, ze Malta zajmie czyms Rache i zadna z nich nie bedzie sie krecila pod nogami.
Davad juz dwukrotnie im napomykal, ze powinny mu oddac wypozyczona niewolnice. Za kazdym razem Keffria dziekowala mu wylewnie za pomoc Rache i ciagle go pytala, jak da sobie rade bez niej. Slyszac te slowa, ich kuzyn po prostu nie przedstawial im swej prosby wprost. Ronica zastanawiala sie, jak dlugo ta taktyka bedzie sie sprawdzala i co sie stanie pozniej. Kupic mloda kobiete? Wtedy sama sie stanie wlascicielka niewolnicy? Nie podobala jej sie ta mysl. Z drugiej strony bylo cos nieskonczenie denerwujacego w fakcie, ze Rache tak bardzo sie do niej przywiazala. Niemal o kazdej porze, gdy tylko nie byla zajeta praca, czaila sie za drzwiami pokoju, w ktorym przebywala jej pani. Stale szukala sposobnosci, by jej sluzyc.
Ronica szczerze zyczyla Rache, by znalazla sobie miejsce na ziemi, by odzyskala zycie, ktore “ukradl” jej okres niewolnictwa.
W oddali zadzwonil gong. Dzwiek byl subtelny jak bicie kurantu.
Ronica podniosla sie nerwowo i zaczela chodzic po kuchni, po czym wrocila do stolika, ktory juz wczesniej sama przygotowala i zastawila. Dla uhonorowania goscia postawila na nim dwie wysokie, biale swiece z najladniejszego wosku. Na stole przykrytym serweta z ciezkiej koronki w kolorze kremowym stala najlepsza porcelana i najwspanialsze srebra. Tace z wykwintnymi ciastami wspolzawodniczyly z talerzami pelnymi delikatnych wedzonych ostryg i swiezych ziol w ostrym sosie. Obok czekala butelka doskonalego starego wina. Imponujace jedzenie sugerowalo szacunek gospodyni wobec goscia, natomiast dyskrecja i miejsce spotkania (kuchnia) przypominaly o dawnych umowach, w ktorych obie rodziny zapewnialy sie o dozgonnym wsparciu i ochronie.
Ze zdenerwowania Ronica wyrownala srebrne lyzeczki, przesuwajac je o kilka milimetrow. Skarcila sie za niemadre zachowanie. Przeciez nie po raz pierwszy przyjmowala delegata Kupcow z Deszczowych Ostepow. Odkad wyszla za Ephrona, ktos stamtad przychodzil do jej domu dwa razy do roku. Jednakze mialo to byc pierwsze spotkanie od dnia jego smierci. A poza tym… po raz pierwszy nie zdolala zgromadzic pelnej raty, ktora Vestritowie byli dluzni tamtej rodzinie.
W malej, lecz ciezkiej szkatulce brakowalo dwoch miarek zlota. Dwoch miarek! Ronica zamierzala przyznac sie do tego od razu, zanim ze strony goscia zaczna padac klopotliwe pytania. Przyzna sie i zaproponuje splate (wraz z odsetkami) w ramach nastepnej raty. Coz innego mogla w koncu zrobic? Przedstawiciel rodziny znad Rzeki rowniez nie mial innego wyjscia, jak tylko przyjac propozycje. Czesc raty to wiecej niz nic, a lud z Deszczowych Ostepow wolal jej zloto od innych rzeczy, ktore mogla oferowac. Taka przynajmniej miala nadzieje.
Mimo iz oczekiwala goscia, lekkie stukanie do drzwi zaskoczylo ja.
– Chwileczke! – krzyknela nie ruszajac sie z miejsca. Szybko zdmuchnela niemal wszystkie oswietlajace pomieszczenie zwyczajne swieczki, pozostawiwszy tylko jedna, od ktorej odpalila dwie specjalnie przygotowane cienkie, wysokie swiece woskowe. Gdy nakryla je ostroznie dekoracyjnymi kapturkami z bitego mosiadzu, w ktorych wycieto ozdobne otwory, na scianach kuchni pojawily sie swietliste liscie. Ronica pokiwala glowa, zadowolona z efektu, a nastepnie wstala, szybko podeszla do drzwi i otworzyla je.
– Witam cie w moim domu. Wejdz i czuj sie jak u siebie. – Byla to stara formulka, lecz Ronica wypowiedziala ja cieplo, szczerze i z uczuciem.
– Dziekuje ci – odpowiedziala kobieta z Deszczowych Ostepow. Weszla, rozejrzala sie po kuchni i ruchem glowy pochwalila gospodynie za wybor zacisznego pomieszczenia i polmrok. Zdjela skorzane rekawiczki i podala je Ronice, potem odrzucila kaptur, ktory oslanial jej twarz i wlosy. Gospodyni nie pokazala po sobie strachu. Kobiety wymienily spojrzenia. Ronica zachowala kamienna twarz.
– Przygotowalam dla ciebie poczestunek po dlugiej podrozy. Usiadziesz przy stoliku?
– Bardzo chetnie – odparla jej towarzyszka. Kobiety uklonily sie sobie.
– Ja, Ronica Vestrit, z Rodziny Vestritow nalezacej do Pierwszych Kupcow Miasta Wolnego Handlu zapraszam cie do mojego stolu i mojego domu. Pamietam wszystkie najdawniejsze zobowiazania mojego miasta wobec Deszczowych Ostepow oraz nasza sekretna umowe dotyczaca zywostatku “Vivacia”, produktu obu naszych rodzin.
– Ja, Caolwn Festrew, z nalezacej do Kupcow Deszczowych Ostepow Rodziny Festrewow akceptuje goscinnosc twojego domu i stolu. Pamietam wszystkie najdawniejsze zobowiazania mojej krainy wobec Miasta Wolnego Handlu, a takze nasza sekretna umowe dotyczaca zywostatku “Vivacia”, produktu obu naszych rodzin.
Obie kobiety wyprostowaly sie. Caolwn westchnela z ulga, ze zakonczyly oficjalna czesc. Ronica w glebi serca cieszyla sie z istnienia formulek, ktore pozwalaly jej sie uspokoic przed wlasciwa rozmowa.
– Uroczo zastawilas stol, Roniko. Jak pamietam, zawsze tak bylo, od naszego pierwszego spotkania.
– Dziekuje ci, Caolwn. – Ronica zawahala sie, ale nie poprosila o wyjasnienie niedomowienia. – Oczekiwalam, ze przyjdziesz w tym roku z Nelyn.
– Mojej corki nie ma juz wsrod nas. – Caolwn wypowiedziala te slowa bardzo cicho.
– Przykro mi to slyszec. – Wspolczucie Roniki bylo szczere.
– Deszczowe Ostepy to kraina trudna dla kobiet. Zreszta dla mezczyzn rowniez.
– Strasznie jest… przezyc swoje dziecko.
– Tak. Na szczescie przed smiercia Nelyn zdazyla nas obdarowac trojka dzieci. Dlugo bedziemy ja za to pamietac i powazac.
Ronica powoli pokiwala glowa. Nelyn byla jedynaczka. Wiekszosc kobiet z Deszczowych Ostepow cieszyla sie, jesli urodzilo im sie i przezylo jedno dziecko. Urodzenie trojki bylo rzeczywiscie niezwykle.
– Przygotowalam dla niej wino – szepnela Ronica. – Ty, jak sobie przypominam, wolisz herbate. Nastawie zatem wode, a wino, prosze, wez ze soba jako podarunek.
– To bardzo uprzejmie z twojej strony.
– Drobiazg. Wypij je, swietujac pamiec swej corki. Tam, gdzie jest teraz, na pewno rowniez kosztuje wspaniale trunki.
Caolwn pochylila nagle glowe. Obwisle narosla, w ktore obfitowala jej twarz, poruszyly sie, Ronica jednak nie patrzyla na nie, lecz na lzy w fiolkowych oczach. Caolwn potrzasnela glowa, potem ciezko westchnela.
– Dla tak wielu osob, droga Roniko, to tylko formulki. Przyjecia sa wymuszone, goscinnosc wrecz nieprzyjemna. A ty, odkad weszlas do rodziny Vestritow i przyjelas na siebie obowiazek organizowania naszych spotkan, zawsze wspaniale nas przyjmowalas. Jak moge ci za to podziekowac?
Ronike kusilo, by wykorzystac moment i powiedziec Caolwn juz teraz o brakujacym zlocie. Moze kobieta z Deszczowych Ostepow nie wierzyla w nienaruszalnosc dawnych obietnic i paktow. Ronica wierzyla w nie calym sercem.
– Nie musisz mi dziekowac. Nie daje ci wiecej niz jestem ci dluzna – odparla, poniewaz jednak jej slowa zabrzmialy chlodno, dodala: – Lecz… ceremonie ceremoniami, pakty paktami, a ja sadze, ze zostalysmy przyjaciolkami, my dwie.
– Ja rowniez jestem o tym przekonana.
– Coz, w takim razie pozwol, ze nastawie wode na herbate. – Ronica wstala. Wykonujac te prozaiczna czynnosc, natychmiast sie lepiej poczula. Kiedy nalala wode do kociolka i rozniecila zar w palenisku, rzucila: – Powiedz mi, co sadzisz o tych wedzonych ostrygach? Dostalam je jak zawsze od Sieka, ale w tym roku powierzyl wedzarnie swojemu synowi. Jest wobec chlopca dosc krytyczny, mnie chyba jednak te bardziej smakuja.
Caolwn sprobowala ostryg i przyznala gospodyni racje. Ronica zrobila herbate, po czym przyniosla na stol kociolek i dwie filizanki. Kobiety usiadly przy stole. Jadly, pily i rozmawialy o sprawach ogolnych: prostych, takich jak ich ogrody i pogoda, trudnych i osobistych, takich jak smierc Ephrona i Nelyn, a takze o sprawach, ktore wrozyly zle dla wszystkich, takich jak obecne rozpasanie Satrapy i paczkujacy handel niewolnikami, ktory mogl – choc nie musial – wiazac sie z podniesieniem podatku od sprzedazy niewolnikow. Dlugo i czule rozmawialy o swoich rodzinach oraz o “Vivacii” i o jej ozywieniu, jak gdyby statek byl ich wspolnym wnukiem. Spokojnie omowily problem