szczycie Hart Fell. Nie miala watpliwosci, ktora wersja jej bardziej odpowiada, i nie sadzila, by wynikalo to jedynie z zawodowej zawisci. Pomyslala, ze przy okazji dowiedziala sie tez paru rzeczy o Gill Templer. Ona sie po prostu wystraszyla, a lek przed odpowiedzialnoscia zwiazana z jej nowym stanowiskiem powodowal, ze probowala przerzucac ja na swych podwladnych. Starala sie otaczac ludzmi chetnymi i pewnymi siebie, moze dlatego, ze jej samej tej pewnosci brakowalo. Siobhan miala nadzieje, ze to tylko sprawa przejsciowa. Modlila sie, by tak bylo.

Miala tez nadzieje, ze gdy nadejdzie wskazowka do Rygorow, Grant znajdzie w swym pelnym zajec dniu minutke dla swej dawnej partnerki, i to niezaleznie od tego, czy jego nowej mentorce to sie spodoba, czy nie.

Grant Hood cale przedpoludnie spedzil na uzeraniu sie z prasa, na pisaniu nowej wersji komunikatu prasowego na dzisiejsze popoludnie – w nadziei, ze tym razem znajdzie uznanie w oczach komisarz Templer i zastepcy komendanta Carswella – i na opedzaniu sie od telefonow od ojca ofiary, niezadowolonego, ze media elektroniczne nie poswiecaja wiecej czasu na apele do spoleczenstwa o pomoc w zbieraniu informacji.

– A co z Crimewatch [program telewizji BBC typu Ktokolwiek widzial, ktokolwiek wie… ] – zapytal kilkakrotnie Balfour.

W glebi duszy Grant uznal, ze Crimewatch to swietny pomysl, zadzwonil wiec do BBC w Edynburgu, gdzie podano mu numer do biura w Glasgow. Z Glasgow odeslano go do Londynu, gdzie centrala polaczyla go z redakcja programow publicystycznych, a tam redaktor dyzurny poinformowal go – tonem, z ktorego niezbicie wynikalo, ze rzecznik prasowy majacy choc odrobine oleju w glowie powinien sam o tym wiedziec – ze program Crimewatch zostal czasowo zdjety z anteny i nie wroci na nia wczesniej niz za kilka miesiecy.

– Ach, no tak, oczywiscie, dziekuje – powiedzial Grant i odlozyl sluchawke.

Nie mial czasu na lunch, a sniadanie skladalo sie tylko z bulki z bekonem z miejscowego bufetu i zostalo skonsumowane cale szesc godzin temu. Mial swiadomosc, ze tkwi w samym srodku scierajacych sie interesow – wewnetrznej polityki roznych frakcji w komendzie policji. Carswell i Templer mogli sie ze soba zgadzac w niektorych sprawach, ale na pewno nie we wszystkich, on zas tkwil pomiedzy nimi, starajac sie, by zbyt mocno nie podpasc zadnemu z nich. Carswell reprezentowal soba prawdziwa wladze, ale Templer byla jego bezposrednia przelozona i jednym ruchem mogla go znow zeslac na margines. Jego zadaniem bylo, nie dac jej ku temu ani powodu, ani okazji.

Wiedzial, ze jak dotad radzi sobie niezle, ale odbywalo sie to w duzej mierze kosztem rezygnacji z jedzenia, snu i wolnego czasu. Po stronie plusow nalezalo natomiast zapisac to, ze sprawa zaczynaly sie interesowac media spoza Edynburga, i to nie tylko w Londynie, ale i duzo dalej: w Nowym Jorku, Sydney, Singapurze i Toronto. Miedzynarodowe agencje prasowe zwracaly sie do niego z prosba o komentarz do posiadanych informacji. Zaczeto przebakiwac o przyslaniu do Edynburga wlasnych ekip i upewniano sie, ze Hood bedzie osiagalny w celu przeprowadzenia z nim krotkiego wywiadu do kamery.

Za kazdym razem Grant odpowiadal twierdzaco. Pamietal tez, by za kazdym razem notowac sobie dane rozmowcow, ich telefony kontaktowe, a nawet istniejaca roznice czasu.

– Nie ma przeciez sensu, zeby wysylac faksy w srodku nocy – wyjasnil jednemu z dziennikarzy dzwoniacemu z Nowej Zelandii.

– Ja i tak, koles, wole e-maile – odparl dziennikarz.

Te uwage Grant tez sobie zanotowal. Przyszlo mu do glowy, ze bedzie musial odebrac swojego laptopa od Siobhan. Albo to, albo zainwestowac w cos nowszego. Wlasciwie przydaloby sie dla tej sprawy zalozyc oddzielna witryne. Trzeba bedzie wyslac notatke sluzbowa do Carswella, z kopia do Templer, i zlozyc taka propozycje.

Jesli tylko czas mu na to pozwoli…

Siobhan i jego laptop: od kilku dni nawet o niej nie pomyslal. Jego zauroczenie nia dlugo nie potrwalo. Cale szczescie, ze do niczego wiecej miedzy nimi nie doszlo. Jego nowe stanowisko musialoby sie wbic miedzy nich klinem. A jesli chodzi o ten pocalunek, to wiedzial, ze stopniowo beda o nim zapominac, az wreszcie bedzie mozna uznac, ze to sie wcale nie wydarzylo. Jedynym naocznym swiadkiem byl Rebus, ale jesli oboje beda konsekwentnie zaprzeczali i twierdzili, ze klamie, to on tez zacznie w koncu o tym zapominac.

Dwie rzeczy byly teraz dla Granta najwazniejsze: chcial zostac w biurze prasowym na stale i wiedzial, ze w tym, co robi, jest dobry.

Postanowil wypic szosta tego dnia kawe i wracajac z nia korytarzem, kiwal przyjaznie glowa zupelnie obcym sobie ludziom. Wszyscy wokol zdawali sie wiedziec, kim jest, i sprawiac wrazenie, ze zalezy im, by i on wiedzial, kim sa. Kiedy wrocil do swego pokoju, telefon na biurku znow dzwonil. Pokoj byl malenki – w niektorych komisariatach bywaly tej wielkosci szafy – i pozbawiony swiatla dziennego. Mimo wszystko, bylo to jego krolestwo. Usiadl na krzesle, podniosl sluchawke i odchylil sie do tylu.

– Posterunkowy Hood.

– Ma pan zadowolony z zycia glos.

– Kto mowi?

– Steve Holly. Pamieta mnie pan?

– Jasne, Steve, czym moge sluzyc? – Jego ton stal sie natychmiast bardziej oficjalny.

– No coz… Grant – powiedzial Holly z nie ukrywanym szyderstwem w glosie. – Chodzi mi o oficjalna wypowiedz, ktora chcialbym zacytowac w moim nowym materiale.

– Tak, slucham – odparl Grant, pochylajac sie lekko do przodu. Poczul, ze pewnosc siebie nieco go opuszcza.

– W calej Szkocji gina kobiety… za kazdym razem znajduja sie laleczki… odbywaja sie jakies tajemnicze gry internetowe… zwloki studentow na gorskich zboczach… Czy moze cos ci to mowi?

Grant chetnie zdusilby sluchawke w dloni. Biurko, sciany wokol – wszystko spowila nagle lekka mgielka. Zamknal oczy i staral sie otrzasnac.

– W takich sprawach jak ta – odpowiedzial w koncu, starajac sie, by jego ton brzmial lekko i obojetnie – do reporterow docieraja rozne dziwaczne historie.

– Slyszalem, ze niektore z zagadek internetowych rozwiazales osobiscie. Wiec jak myslisz? Musza byc jakos powiazane z tym morderstwem, prawda?

– W tej sprawie nie mam zadnego komentarza, redaktorze Holly. Prosze posluchac, niezaleznie od tego, co sie czlowiekowi wydaje, ze wie, trzeba pamietac, iz takie historie – wszystko jedno, prawdziwe czy falszywe – moga wyrzadzic sledztwu niepowetowane straty, szczegolnie w tak newralgicznym momencie.

– To znaczy, ze sledztwo w sprawie Balfour jest w newralgicznym momencie? Nikt mi tego przedtem nie powiedzial…

– Ja tylko staram sie wytlumaczyc, ze…

– Sluchaj, Grant, przyznaj sie, ze spierdoliliscie sprawe – przepraszam za dwuznacznik. Wiec najlepiej bedzie, jak mi teraz powiesz, co jest grane.

– Nie sadze.

– Na pewno? Bo masz tam teraz fajna, ciepla posadke… wiec nie chcialbym widziec, jak wylatujesz z niej na zbity pysk.

– Cos mi sie zdaje, Holly, ze nic nie sprawiloby ci wiekszej przyjemnosci.

Sluchawka przy uchu Granta wybuchla rechotem.

– Najpierw Steve, potem redaktor Holly, a teraz po prostu Holly, co?… Jeszcze chwila i pewnie zaczniesz rzucac wyzwiskami.

– Kto ci powiedzial?

– Tak glosnej sprawy nigdy nie daje sie utrzymac w pelnej tajemnicy.

– Wiec kto uchylil jej rabka?

– Ktos cos szepnal tu, ktos inny tam… wiesz, jak to jest. – Holly przerwal. – Chociaz nie, wlasciwie to ty nie wiesz, jak to jest. Wciaz zapominam, ze siedzisz na tym stolku dopiero od pieciu zasranych minut, a juz ci sie zdaje, ze mozesz wykolowac kogos takiego jak ja.

– Nie mam pojecia, o czym…

– Te twoje indywidualne spotkania, tylko ty i twoje ulubione pieski. Daj spokoj, Grant. To z takimi jak ja powinienes sie zadawac. I mozesz to rozumiec, jak ci sie zywnie podoba.

– Dzieki, tak wlasnie zrobie. O ktorej wysylacie materialy do druku?

– A co, chcesz mi zaserwowac zetesa? – Grant sie nie odezwal i Holly znow wybuchnal smiechem. – Kurwa, ty

Вы читаете Kaskady
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату