Wprowadzil ja w szczegoly w czasie jazdy samochodem. O nic nie pytala i zdawala sie bardziej interesowac przechodniami na chodnikach niz jego opowiescia. Rebus postawil saaba na parkingu hotelowym i ruszyl do hotelu. Wylie szla kilka krokow za nim.

Hotel Caledonian – ogromna budowla z czerwonej cegly na zachodnim krancu Princess Street, przez edynburczykow zwana pieszczotliwie Caley – stanowil prawdziwa instytucje w zyciu miasta. Rebus nie mial pojecia, ile kosztuje wynajecie pokoju. Raz zdarzylo mu sie jesc w tutejszej restauracji, jeszcze z zona i para jej przyjaciol, ktorzy spedzali w Edynburgu miesiac miodowy. Przyjaciele uparli sie, ze rachunek za kolacje dopisza do swego rachunku hotelowego, tak ze nie mial okazji poznac ostatecznej kwoty. Przez caly tamten wieczor wiercil sie niespokojnie, bedac akurat w trakcie kolejnej sprawy i chcac jak najpredzej do niej powrocic. Rhona zdawala sobie z tego sprawe i praktycznie wylaczyla go z rozmow przy stole, ktore obracaly sie wokol wspomnien jej i przyjaciol. Mlodzi malzonkowie trzymali sie za rece w przerwach miedzy daniami, a chwilami nawet podczas jedzenia. A obok nich Rhona i Rebus niemal sobie obcy, malzenstwo w stanie ostatecznego rozkladu…

– Teraz widzisz, jak zyje ta druga polowa – powiedzial Rebus do Wylie, czekajac, az recepcjonistka zaanonsuje ich panstwu Costello. Rebus zadzwonil wczesniej do mieszkania Davida Costello, ale nikt sie nie odezwal. Popytal wtedy w biurze i dowiedzial sie, ze panstwo Costello przylecieli do Edynburga w niedziele wieczorem i ich syn spedza z nimi caly dzien.

– Chyba nigdy tu w srodku nie bylam – odparla Wylie. – Ale w koncu to tylko hotel.

– Nie byliby zachwyceni, gdyby to uslyszeli.

– Ale to przeciez prawda, nie?

Rebus odnosil wrazenie, ze Wylie myslami jest zupelnie gdzie indziej, a slowami jedynie wypelnia pustke. Recepcjonistka usmiechnela sie do nich.

– Pan Costello panstwa oczekuje.

Podala im numer pokoju i wskazala droge do wind. Zjawil sie portier w liberii, ale jeden rzut oka na Rebusa powiedzial mu, ze nie ma tu czego szukac. Kiedy winda zaczela bezszelestnie sunac do gory, Rebusowi przypomniala sie piosenka Bell-Boy, pelna warczenia i jekow Keitha Moona.

– Co pogwizdujesz? – spytala Wylie.

– Mozarta – sklamal Rebus, a ona kiwnela glowa, jakby rozpoznawala utwor.

Pokoj nie byl pokojem, tylko apartamentem z wewnetrznymi drzwiami laczacymi go z apartamentem sasiednim. Nim pan Costello zdazyl je zamknac, Rebusowi mignela za nimi sylwetka Theresy Costello. Salonik byl niewielki: kanapa, dwa fotele, niski stolik, telewizor… Z saloniku prowadzily drzwi do sypialni, a z korytarzyka bylo wejscie do lazienki. Rebus czul w powietrzu zapach mydla i szamponu mieszajacy sie z wonia obecna czasami w nie przewietrzanych pomieszczeniach hotelowych. Na stoliku stal kosz z owocami i siedzacy obok David Costello zajety byl wlasnie jedzeniem jablka. Zdazyl sie ogolic, ale wlosy mial brudne, przetluszczone i posklejane w straki. Mial na sobie wygladajacy na nowy szary T-shirt i nowe czarne dzinsy. Nie wiadomo, czy przez zapomnienie, czy celowo, sznurowadla obu trampek na jego stopach byly rozwiazane.

Thomas Costello byl nizszy, niz go sobie Rebus wyobrazal, a chodzac, krecil ramionami jak bokser. Mial na sobie fiolkowa koszule rozpieta pod szyja i ciemne spodnie podtrzymywane jasnorozowymi szelkami.

– Prosimy, prosimy – powiedzial. – Siadajcie panstwo. – Wskazal reka kanape. Mimo to Rebus wybral fotel, a Wylie zostala na stojaco. Costello nie pozostalo nic innego jak samemu zasiasc na kanapie, co tez uczynil, rozkladajac ramiona na jej oparciu. Nie na dlugo, bo sekunde pozniej zlozyl je razem i wydajac jedno glosne klasniecie, wykrzyknal, ze trzeba sie czegos napic.

– My dziekujemy, panie Costello – oswiadczyl Rebus.

– Na pewno? – Costello spojrzal pytajaco na Ellen, ktora z wysilkiem wolno pokrecila glowa.

– No to skoro tak… – Costello senior ponownie szeroko rozlozyl rece na oparciu kanapy. – To czym mozemy panstwu dzisiaj sluzyc?

– Przykro nam, ze musimy panu zawracac glowe w takim momencie – powiedzial Rebus i rzucil okiem na Davida, ktory co do okazywanej obojetnosci mogl walczyc o palme pierwszenstwa z Ellen Wylie.

– Doskonale to rozumiemy, panie inspektorze. Ma pan swoje obowiazki, a my wszyscy chcemy pomoc w zlapaniu tego bydlaka, ktory zrobil cos takiego Philippie. – Mowiac to, Costello zacisnal piesci na dowod, ze jest gotow osobiscie policzyc sie z tym zbirem. Twarz mial niemal szersza niz dluzsza, a wlosy na glowie byly przyciete krotko i zaczesane gladko do tylu. Mowiac, lekko mruzyl oczy i Rebus pomyslal, ze pewnie uzywa soczewek kontaktowych i wciaz pilnuje, by mu nie powypadaly.

– Mamy tylko kilka pytan uzupelniajacych do syna, panie Costello…

– Macie cos przeciwko temu, ze sie bede przysluchiwal?

– Zupelnie nie. Moze nawet bedzie pan nam mogl w czyms pomoc.

– No to zaczynajmy. – Odwrocil gwaltownie glowe. – Davey! Sluchasz?

David Costello w milczeniu kiwnal glowa i ugryzl kolejny kes jablka.

– A wiec scena nalezy do pana, inspektorze.

– No coz, w takim razie zaczne od kilku pytan do Davida. – Rebus urzadzil cale przedstawienie z wyciaganiem i wertowaniem notesu, choc pytania mial gotowe w glowie i nie sadzil, by trzeba bylo notowac odpowiedzi. Wiedzial jednak takze, ze widok wyciagnietego notesu czasami czyni cuda, swiadkowie maja bowiem zwykle sklonnosc do wierzenia w slowo pisane: jezeli cos zostalo zapisane w notesie to znaczy, ze zostalo to zapewne wczesniej sprawdzone. A ponadto, kiedy widza, ze ich odpowiedzi sa notowane, bardziej sie skupiaja lub przeciwnie, daja sie poniesc i zaczynaja wszystko z siebie wyrzucac.

– Na pewno nie chce pani usiasc? – spytal raz jeszcze Costello, zwracajac sie do Wylie i klepiac dlonia kanape obok siebie.

– Tu mi dobrze – odparla chlodno, jednak ta krotka wymiana zdan spowodowala, ze efekt zostal zaprzepaszczony. David Costello wygladal na zupelnie nie przejetego widokiem notesu.

– Niech pan strzela – rzucil w kierunku Rebusa.

Rebus nie dal sie prosic, wycelowal i wypalil.

– David, pytalismy cie juz o te gre internetowa, w ktora naszym zdaniem Flipa grala…

– Tak.

– I powiedziales wtedy, ze nic ci o niej nie wiadomo i ze ty sam nie jestes milosnikiem gier komputerowych.

– Tak.

– Ale teraz dowiadujemy sie, ze za czasow szkolnych byles prawdziwym specem od Dungeons amp; Dragons

– Pamietam – wtracil Thomas Costello. – Ty i twoi koledzy cale dnie i noce spedzaliscie w twoim pokoju. – Uniosl wzrok na Rebusa. – Nie uwierzy pan, panie inspektorze, doslownie cale noce.

– Slyszalem, ze takie nocne sesje zdarzaja sie nawet doroslym mezczyznom – powiedzial Rebus. – Wystarczy talia kart do pokera i odpowiednio duza pula…

Costello skwitowal to porozumiewawczym usmiechem: „My hazardzisci to rozumiemy”.

– Kto panu powiedzial, ze bylem „specem”?

– Wyszlo w rozmowach z innymi – odparl Rebus, wzruszajac ramionami.

– No wiec nie bylem. Cale to szalenstwo z D amp;D trwalo moze miesiac.

– W czasach szkolnych Flipa tez w to grywala. Wiedziales o tym?

– Chyba nie.

– Przeciez cos by ci powiedziala, prawda? Skoro oboje sie tym zajmowaliscie.

– Kiedy sie poznalismy, to juz nie. Chyba nigdy o tym nie rozmawialismy.

Rebus spojrzal Davidowi prosto w oczy. Byly przekrwione i mocno podkrazone.

– Wobec tego, jakim cudem mogla o tym wiedziec przyjaciolka Flipy, Claire?

Mlodzieniec parsknal pogardliwie.

– To ona panu powiedziala? Ta cholerna krowa Claire?

Thomas Costello uspokajajaco cmoknal na syna.

– Kiedy to prawda. Zawsze probowala nas sklocic, udajac „przyjaciolke”.

– Nie lubila cie?

David przez chwile sie zastanawial.

– Mysle, ze to bardziej polegalo na tym, ze nie mogla scierpiec widoku szczesliwej Flipy. Ale kiedy to Flipie

Вы читаете Kaskady
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату