przysiegla sobie w duchu, ze nastepnym razem wezmie wiekszy zamach.

Odwrocila sie i zaczela rozpinac rzemienie w nadziei, ze jesli bedzie konsekwentnie ignorowac Summersa, to sie go w koncu pozbedzie. Ale w chwili, gdy zdjela siodlo, Chase pojawil sie natychmiast tuz przy niej i z latwoscia przerzucil je za zapore boksu. Jessie nie podziekowala mu jednak za pomoc ani nawet na niego nie spojrzala. Zajela sie oporzadzaniem i karmieniem konia.

Gdy skonczyla, nadal nie wypowiadajac ani slowa, minela Chase'a, zgasila lampe i ruszyla w strone domu. Summers nie odstepowal jej jednak ani na krok.

– Niczego mi nie chce pani ulatwic, prawda? – spytal cicho i westchnal, jako ze znow napotkal bariere milczenia. – Panno Blair, nasza znajomosc nie zaczela sie najlepiej, ale po co to ciagnac? Chcialbym pania przeprosic.

Jessie nie zatrzymala sie, ale po krotkiej chwili postanowila mimo wszystko przemowic.

– Za co mnie pan przeprasza?

– Za… wszystko.

– Naprawde jest panu przykro czy tez Rachel Ewing pana przyslala?

Slyszac chlod, z jakim Jessie wypowiedziala nazwisko matki, Chase skrzywil sie. Rachel nie przesadzala. Corka naprawde jej nienawidzi. Summers bardzo pragnal poznac przyczyny takiego stanu rzeczy, ale nie nadeszla jeszcze na to pora. Udalo mu sie w koncu nawiazac jakis kontakt z dziewczyna, totez wolal zachowac ostroznosc.

– Nieczesto zdarza mi sie przepraszac. Na pewno bym tego nie uczynil, gdybym nie odczuwal takiej potrzeby.

– A wiec chce pan wyjechac?

Chase stanal jak wryty i spojrzal ze zdziwieniem na dziewczyne.

– Nie moze pani po prostu przyjac moich przeprosin?

– Oczywiscie, ze moge – odparla lekko, nie przerywajac marszu. – Ale nie odpowiedzial pan na pytanie.

Jessie najwyrazniej nie zamierzala czekac. Korzystajac z tylnych drzwi, szybko weszla do kuchni i dolala nafty do lampy pozostawionej przez Rachel na stole.

Chase wkroczyl do kuchni w chwili, gdy dziewczyna -stojac do niego tylem – otwierala puszke z fasolka. Widzac, ze Jessie zaczyna jesc zimna potrawe, wykrzywil z niesmakiem usta.

– Brakowalo nam pani przy kolacji – powiedzial, zamykajac za soba drzwi. – Chyba cos zostalo w piecyku, prosze sobie wziac, jesli jest pani glodna.

Odwrocila sie z plonacymi oczyma. Pojal natychmiast, ze dotknal drazliwego tematu. Jessie nie zasiadla bowiem do zadnego ze wspanialych posilkow przyrzadzonych przez Kate, odkad na ranczo przybyla Rachel z Billym. Pragnela w ten sposob zademonstrowac, ze nieproszeni goscie zmuszaja ja do opuszczania wlasnego domu. W rzeczywistosci sama dokonala takiego wyboru, lecz to w niczym nie zmienialo istoty rzeczy.

– Dzis jednak kolacja byla gorsza niz zwykle – sklamal Chase, by ulagodzic dziewczyne. Udalo mu sie to zreszta znakomicie – Jessie przestala na niego lypac i zabrala sie znowu do swojej zimnej fasoli.

Zanim spotkala Chase'a, wlasciwie nie planowala posilku, gdyz tak naprawde pragnela tylko udac sie wreszcie na spoczynek. Z jakiegos niezrozumialego powodu przestala jednak odczuwac zmeczenie.

– Znowu wykreca sie pan sianem i nie podejmuje tematu – stwierdzila obojetnie.

– Nie przypominam sobie, zeby w ogole chciala pani ze mna rozmawiac – odparl z usmiechem, starajac sie nadac rozmowie zartobliwy charakter.

– Mimo to odpowiedzialam na jedyne pytanie, jakie mial prawo pan zadac. Wyjasnilam, dlaczego pana oklamalam. Poruszylam ponadto kwestie, ktora nadzwyczaj mnie interesuje. Bylabym bardzo wdzieczna, gdyby pan odpowiedzial wprost.

– Ale co wlasciwie chciala pani wiedziec? Jessie odstawila puszke z fasola.

– Pan mnie celowo prowokuje?

– Zawsze jest pani taka powazna? Nigdy pani nie zartuje? Prosze zaczekac! – zawolal, chwytajac ja za ramie, gdy zrobila kilka krokow w strone drzwi.

Nie popatrzyla mu w twarz, utkwila wymowne spojrzenie w jego rece. Chase zdjal natychmiast dlon z ramienia dziewczyny.

– Wiec…? – spytala natarczywie.

– Nie wiem, co rzec. Pani sobie nie zyczy, abym tu byl, a Rachel z kolei poprosila mnie o pomoc i nie bardzo moge jej odmowic.

– Dlaczego?

– Bo ona moze liczyc wylacznie na mnie. Pani z pewnoscia jej nie pomaga.

– Czyzby tego ode mnie oczekiwano? – warknela Jessie. – Nie prosilam, zeby tu przyjezdzala.

– Nie, ale zrobil to pani ojciec.

– Chce pan wiedziec dlaczego? – spytala cicho, choc w jej turkusowych oczach nadal szalala burza. – Slyszalam wasza rozmowe tamtej nocy i podam panu lepszy powod niz ten, ktory ona sobie wykoncypowala. Ojciec nienawidzil Rachel tak bardzo, ze chcial sie na niej mscic jeszcze po smierci. Chcial, zeby zobaczyla, co ze mna zrobil. Pragnal, by na widok tego pieknego domu zaczela zalowac, iz posiadlosc nie nalezy do niej.

– Rachel to bardzo zamozna kobieta – odparl cicho Chase. – Przeciez jej rezydencja w Chicago jest cztery razy wieksza.

– Ojciec nie mial o tym pojecia. Pragnal jedynie zetknac nas ze soba, tak by posypaly sie iskry. Wiedzial, ze musza sie posypac. Zdawal sobie sprawe, ze jej nienawidze. Sam sie zreszta o to postaral.

– Skad taka nienawisc do matki, Jessie?

– Niech pana cholera, Summers! – syknela, zaciskajac usta. Prosze przestac weszyc. A poza tym wcale nie pozwolilam nazywac sie Jessie.

– Rzeczywiscie, przepraszam.

– I jeszcze jedno. Slyszalam, o co ona pana prosila, kiedy rozmawialiscie na moj temat, czego zreszta nie mial pan prawa robic. Problem polega na tym, ze doskonale wiem, jakim czlowiekiem jest Laton Bowdre. I nie sadze, ze on chce mnie oszukac, ja to po prostu wiem. Jestem na to przygotowana. Tak wiec bedzie pan tracil tylko czas. Ale pan czesto traci czas, prawda?

Chase w lot pojal aluzje. Oczy mu pociemnialy.

– Ciekawe dlaczego? Czyzby z tej przyczyny, ze pewna panienka, ktora oboje znamy, jeszcze nie calkiem dorosla?

– Chce pan oberwac jeszcze jedna fange?

– Probuje jedynie powiedziec, ze klamstwa i ucieczki nie swiadcza o dojrzalosci.

– Za to wtykanie nosa w cudze sprawy na pewno swiadczy o glupocie.

Osiagnawszy remis, mierzyli sie przez chwile spojrzeniem. Jessie powtarzala sobie w duchu, ze powinna odejsc, ale cos nakazywalo jej zostac. Slowny pojedynek dzialal na nia podniecajaco.

I – jak zwykle zreszta – Chase wprawil ja w zdumienie.

– Oczywiscie, ma pani racje – powiedzial cicho. – Wtykalem nos w cudze sprawy, wiec nalezy mi sie reprymenda.

– A poza tym gleboko sie pan myli. Nie uciekalam.

– Dlaczego w takim razie przebywala pani poza domem przez caly tydzien?

– Tyle czasu zabiera podroz tam i z powrotem.

– Podroz dokad? – spytal Chase z westchnieniem.

– Dlaczego pan pyta? Przeciez Jeb wszystko juz panu powiedzial.

– Nie – odparl Chase. – Jeb wymyslil bajeczke o Indianach. Ale ja zdazylem sie przekonac, ze nie pojechala pani do rezerwatu Wind River.

– Trafil pan az tam?

– Oczywiscie – odparl kwasno. – Ale ja pytam, dokad pani trafila…

Jessie pokrecila glowa.

– Naprawde powinien pan najpierw zasiegnac informacji o jakims terenie, a dopiero pozniej wyruszac w droge. Pewnie nigdy nie byl pan na polnocy, bo w przeciwnym wypadku na pewno by pan wiedzial, ze

Вы читаете Dziki wiatr
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату