— Czy to jest twoja corka, Fisher?

Oczy Marleny rozszerzyly sie. Fisher! To byl jej ojciec! Fisher nie spojrzal na pytajacego. Powiedzial krotko:

— Tak.

Glos tego drugiego stal sie bardziej miekki.

— Pierwsze rozdanie, Fisher! Przybyles tu po tylu latach i pierwsza osoba, jaka spotykasz, jest twoja corka!

Fisher z wysilkiem odwrocil oczy, a raczej chcial odwrocic i nie mogl.

— Chyba masz racje, Wu. Marlena… twoje nazwisko brzmi Fisher, czy tak? Twoja matka jest Eugenia Insygna. Nie myle sie? Ja nazywam sie Krile Fisher i jestem twoim ojcem.

Wyciagnal obydwie rece.

Marlena doskonale zdawala sobie sprawe z wyrazu pragnienia na jego twarzy. Pozniej dostrzegla jeszcze udreke, gdy ponownie cofnela sie o krok.

— Skad sie tu wziales?

— Przybylem z Ziemi, by cie odnalezc. Odnalezc ciebie. Po tylu latach…

— Po co chciales mnie odnalezc? Zostawiles mnie, gdy bylam malym dzieckiem.

— Musialem wtedy… ale zawsze chcialem do ciebie wrocic. I nagle uslyszala inny glos… ostry jak stal… i w koncu lamiacy sie:

— Wrociles po Marlene? I po nic… innego?

Stanela przed nimi Eugenia Insygna. Blada, z bezbarwnymi ustami, z trzesacymi sie rekoma. Za nia stal Siever Genarr, zupelnie zaskoczony, lecz trzymajacy sie z tylu. Zadne z nich nie mialo na sobie skafandra ochronnego.

Insygna zaczela mowic pospiesznie, niemal histerycznie:

— Myslalam, ze beda tu ludzie z jakiegos innego Osiedla, ludzie z Ukladu Slonecznego. Myslalam takze o jakichs obcych. Bylam przygotowana na kazda ewentualnosc, kiedy powiedziano mi, ze laduje obcy statek. I nigdy, nawet przez chwile nie przyszlo mi do glowy, ze spotkam Krile Fishera, ktory wrocil… po Marlene!

— Przybylem z innymi… w waznej misji. To jest Chao-Li Wu, moj towarzysz. I… i….

— I spotkalismy sie. Czy myslales kiedykolwiek, ze mnie spotkasz? A moze myslales tylko o Martenie? Co to za wazna misja? Odszukanie Marleny?

— Nie. Mamy inne zadania. Martena… to moja sprawa.

— A ja?

Fisher spuscil wzrok.

— Przybylem po Marlene.

— Przybyles po nia? Chcesz ja zabrac?

— Myslalem… — zaczal Fisher i nie mogl dokonczyc. Wu przygladal mu sie ze zdziwieniem. Genarr niemal kipial z oburzenia.

Insygna podeszla do corki.

— Marleno, czy chcesz towarzyszyc temu czlowiekowi?

— Nie mam zamiaru towarzyszyc nikomu gdziekolwiek, mamo — powiedziala cicho Martena.

— Oto jej odpowiedz, Krile — powiedziala Insygna. — Zostawiles mnie z rocznym dzieckiem, a teraz wracasz po pietnastu latach i mowisz: „Aha, przypomnialo mi sie, zabieram ja ze soba”. I nawet nie pomyslales o mnie. Ona jest twoja corka — biologicznie, i nic wiecej. Nalezy do mnie, dzieki pietnastu latom milosci i opieki.

— Nie ma co klocic sie o mnie, mamo — powiedziala Martena. Chao-Li Wu postapil krok do przodu.

— Prosze mi wybaczyc, zostalem przedstawiony panstwu, lecz nie wiem, z kim mam do czynienia. Pani jest…?

— Eugenia Insygna Fisher — wskazala reka na Fishera. — Jego zona… kiedys.

— A to jest pani corka?

— Tak. To jest Martena Fisher. Wu sklonil sie.

— A ten dzentelmen?

— Nazywam sie Siever Genarr. Jestem dowodca Kopuly, ktora widzi pan na horyzoncie.

— Ach, tak. Dowodco, chcialbym z panem porozmawiac. Zaluje, ze zawarlismy znajomosc podczas sprzeczki rodzinnej, ktora nie ma nic wspolnego z nasza misja.

— A na czym polega wasza misja? — odezwal sie jeszcze jeden, nowy glos. Zblizala sie do nich plowowlosa postac z grymasem na twarzy. W rece mezczyzny dostrzegli cos, co przypominalo bron.

— Witam, Siever — powiedzial nowo przybyly mijajac Genarra. Genarr wygladal na zaskoczonego.

— Saltade? Skad ty sie tu wziales?

— Reprezentuje komisarza Janusa Pitta z Rotora. Powtarzani moje pytanie, moj panie: na czym polega wasza misja? I jak sie pan nazywa?

— Ja rowniez powtarzam swoje nazwisko: doktor Chao-Li Wu. Panska godnosc?

— Saltade Leverett.

— Witam. Przybywamy w pokoju — powiedzial Wu patrzac na bron.

— Mam nadzieje — odrzekl ponuro Leverett. — Mam ze soba szesc statkow, ktore wziety na cel wasz statek.

— Niemozliwe! — powiedzial Wu. — Ta mala kopula posiada flote!

— Ta mala kopula jest jedynie naszym przyczolkiem — odpowiedzial Leverett. — Ja posiadam flotylle i na pana miejscu nie liczylbym na to, ze blefuje.

— Wierze panu na slowo — powiedzial Wu. — Nasz maly statek pochodzi z Ziemi. Przybylismy tu odbywajac lot superluminamy. Wiecie, o czym mowie? Lot szybszy od swiatla.

— Wiem, co to znaczy. Nagle wtracil sie Genarr:

— Czy doktor Wu mowi prawde, Marleno?

— Tak, wujku Sieverze — odpowiedziala dziewczyna.

— To ciekawe — zamruczal Genarr. Wu zachowal spokoj.

— Ciesze sie niezmiernie, ze owa mloda dama potwierdza moje slowa. Wnosze, ze jest czolowym ekspertem Rotora w dziedzinie lotow superiuminalnych?

— Nie musi pan nic wnosic — przerwal mu niecierpliwie Leverett. — Po co tu przybyliscie? Nikt was nie zapraszal.

— Rzeczywiscie. Nie zdawalismy sobie sprawy, ze ten teren jest zamieszkany. Chcialbym jednak zaznaczyc, ze okazana nam wrogosc moze doprowadzic do natychmiastowego odlotu naszego statku w hiperprzestrzen.

— Nie jest tego pewny — powiedziala szybko Martena. Wu oburzyl sie.

— Jestem wystarczajaco pewny. A jesli nawet uda wam sie zniszczyc nasz statek, baza na Ziemi wie, gdzie jestesmy. Otrzymuje od nas raporty. Jesli cos nam sie stanie, wkrotce przybedzie tu ekspedycja piecdziesieciu krazownikow superiuminalnych. Radzilbym panu nie ryzykowac.

— Niezupelnie tak — powiedziala Marlena.

— Co jest „niezupelnie tak'. Marleno? — zapytal Genarr.

— Gdy mowil, ze baza na Ziemi wie, gdzie sa, nie byl tego pewny i wiedzial o tym.

— To mi wystarczy — powiedzial Genarr. — Ci ludzie, Saltade, nie maja hiperkomunikacji.

Wyraz twarzy Wu nie zmienil sie.

— Wierzy pan dywagacjom nastolatki?

— To nie sa dywagacje. Wyjasnie ci pozniej, Saltade. Na razie uwierz mi na slowo.

Marlena zwrocila sie nagle do Wu:

— Zapytaj mojego ojca. On ci powie — nie bardzo rozumiala, w jaki sposob ojciec moze wiedziec cokolwiek o jej darze — gdy odszedl od nich byla przeciez jeszcze niemowleciem — a jednak wiedzial, bylo to dla niej oczywiste.

— Nie musisz klamac, Wu. Ona widzi nas na wylot. Spokoj Wu po raz pierwszy poddany zostal probie. Wzruszyl ramionami i zapytal ironicznie:

— Skad mozesz wiedziec cokolwiek o tej dziewczynie, nawet jesli jest twoja corka? Nie widziales jej od czternastu lat…

— Mialem kiedys mlodsza siostre…. — powiedzial cicho Fisher. Genarr doznal nagle olsnienia:

— To jest rodzinne! Ciekawe! Widzi pan, doktorze Wu, ze mamy tutaj narzedzie, ktore wyklucza jakikolwiek

Вы читаете Nemezis
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×