– O, tak. Probowal zaciagnac mnie do lozka, ale az tak nie potrzebuje faceta.
Pia byla ladna i Austin nie dziwil sie Jepsenowi. Jednak nie po to przejechal taki kawal drogi, zeby zajmowac sie miejscowymi romansami.
– Slyszalem, ze jest tu jakas hodowla ryb.
– Tak, zobaczy ja pan z klifow. Brzydki budynek z betonu i stali. W porcie jest pelno ich klatek z rybami. Hoduja je tutaj i wywoza. Miejscowi rybacy nie sa zachwyceni. Polowy wokol starego portu zmalaly. Firma nie zatrudnia nikogo z tutejszych. Nawet Gunnar juz tam nie pracuje.
– A pracowal?
– Na poczatku. Przy budowie. Zarobil, kupil domy i zyje z wynajmu.
– Macie tu duzo gosci? – zapytal Austin, spogladajac na smukly, niebieski jacht, ktory wchodzil do portu.
– Obserwatorow ptakow i wedkarzy. – Pia spojrzala w tym samym kierunku, co Austin. – Jak tamci z tego pieknego statku. Slyszalam, ze to jacys bogaci Hiszpanie. Podobno przyplyneli tu na ryby. Taki kawal drogi.
Austin odwrocil sie do niej.
– Mowi pani bardzo dobrze po angielsku.
– Uczymy sie go w szkole razem z dunskim. I spedzilismy z mezem troche czasu w Anglii zaraz po slubie. Ale rzadko mamy okazje, zeby porozmawiac po angielsku. Moze zjedlibysmy razem kolacje u mnie w domu? Pocwiczylabym angielski.
– Nie bede sprawial klopotu?
– Alez nie. Niech pan przyjdzie po spacerze. Mieszkam w domu za kosciolem.
Umowili sie na spotkanie za kilka godzin i Austin podjechal tam, gdzie zaczynal sie pieszy szlak. Zwirowa sciezka wiodla przez pagorkowate wrzosowiska z polnymi kwiatami, omijajac male, niemal idealnie okragle jezioro, ktore wygladalo jak zrobione z krysztalu. Mniej wiecej poltora kilometra od jeziora Austin dotarl do ruin starej farmy i cmentarza sprzed wiekow.
Sciezka stala sie bardziej stroma i mniej widoczna. Tak, jak radzila Pia, Austin trzymal sie starannie ulozonych stosow kamieni, ktore wskazywaly droge. Na horyzoncie widzial stada owiec. Z daleka wygladaly jak klaczki welny. W oddali wznosily sie gory z wodospadami.
Szlak doprowadzil Austina do klifow. W gorze krazyly setki morskich ptakow, szybujacych na pradach powietrznych. Z zatoki wyrastaly wysokie kominy skalne, ktorych plaskie szczyty tonely we mgle. Zujac energetyczny baton, pomyslal, ze Wyspy Owcze sa chyba najbardziej niesamowitym miejscem na swiecie.
Szedl tak, dopoki nie stanal na szczycie wzgorza z rozleglym widokiem na poszarpane wybrzeze. Zaokraglony cypel oddzielal Skaalshavn od mniejszej zatoki. Wzdluz starego portu staly rownym szeregiem budynki. Kiedy Austin patrzyl w dol, poczul na policzku krople deszczu. Od strony gor nadciagaly ciemne chmury. Zaczal schodzic stroma sciezka, co wcale nie bylo latwe. Musial poruszac sie wolno, dopoki znow nie znalazl sie na plaskim terenie. Zaczelo lac. Kierujac sie na swiatla miasteczka, Austin doszedl do samochodu.
Pia spojrzala na przemoczona postac stojaca w drzwiach domu i pokrecila glowa.
– Wyglada pan jak po kapieli w morzu. – Kazala Austinowi isc do lazienki i rozebrac sie. Nie mial sily protestowac. Kiedy sie rozbieral, Pia uchylila drzwi, rzucila mu recznik i suche ubranie.
– Rzeczy mojego meza doskonale na pana pasuja – powiedziala z aprobata, gdy wlozyl koszule i spodnie. – Byl taki wysoki, jak pan.
Kiedy nakrywala do stolu, Austin rozlozyl swoje ubranie przy piecu opalanym drewnem, rozkoszujac sie cieplem, dopoki Pia nie oznajmila, ze kolacja gotowa.
Swiezy smazony dorsz rozplywal sie w ustach. Popijali kolacje lekkim bialym winem domowej roboty. Na deser byl slodki pudding rodzynkowy. Przy jedzeniu Pia mowila o zyciu na Wyspach Owczych, a Austin opowiedzial jej troche o swojej pracy w NUMA. Byla zafascynowana jego eskapadami do egzotycznych miejsc.
– Zapomnialam zapytac – powiedziala Pia, kiedy sprzatala ze stolu – czy spacer sie udal mimo deszczu?
– Wszedlem na szczyt klifu. Widok jest niesamowity. Widzialem hodowle ryb, o ktorej pani wspominala. Wpuszczaja tam gosci?
Pia pokrecila glowa.
– O, nie. Nikt tam nie ma prawa wstepu. Jak juz mowilam, nie zatrudniaja nikogo z miejscowych. Wzdluz wybrzeza biegnie droga, z ktorej korzystali podczas budowy, ale potem przegrodzili ja wysokim parkanem. Wszystko przywoza i wywoza morzem. To jakby oddzielne miasto.
– Ciekawe. Szkoda, ze nie mozna tam wejsc.
Pia dolala Austinowi wina i spojrzala na niego chytrze.
– Gdybym chciala, moglabym tam wejsc w kazdej chwili. Przez Wrota Syreny.
– Wrota Syreny?
– Tak moj ojciec nazywal grote na skraju starego portu. Czasem zabieral mnie tam lodzia. Ale nigdy nie wplynelismy razem do srodka. To niebezpieczne miejsce z silnymi pradami i skalami. Ci, ktory probowali sie tam dostac, utoneli, wiec rybacy trzymaja sie z daleka od tej groty. Mowia, ze nawiedzaja ja duchy zmarlych. Jakoby slychac ich zawodzenie, ale to tylko wycie wiatru.
– Wynika z tego, ze pani ojciec nie bal sie duchow.
– On sie niczego nie bal.
– A co te groty maja wspolnego z tutejsza hodowla ryb?
– Mozna tamtedy wejsc na jej teren. Jedna grota laczy sie z innymi, ktore prowadza do starego portu. Moj ojciec opowiadal, ze na scianach sa rysunki. Pokaze panu.
Pia podeszla do biblioteczki i wyjela stary album rodzinny. Miedzy zdjeciami znajdowala sie kartka. Pia rozlozyla ja na stole. Austin ujrzal skopiowane ze scian grot bizony i jelenie. Najbardziej jednak zainteresowaly go dlugie, smukle statki zaglowo-wioslowe.
– To bardzo stare rysunki – powiedzial. – Czy pani ojciec pokazywal je komus?
– Tylko rodzinie. Chcial zachowac w tajemnicy istnienie grot, bo obawial sie, ze ludzie je zniszcza, jesli sie o nich dowiedza.
– Wiec do grot nie ma wejscia z ladu?
– Bylo, ale zostalo zablokowane glazami. Ojciec mowil, ze latwo je usunac. Chcial sprowadzic tu naukowcow z uniwersytetu, zeby zrobili to fachowo, ale zginal w czasie sztormu.
– Bardzo pani wspolczuje.
Pia usmiechnela sie.
– Jak powiedzialam, niczego sie nie bal. W kazdym razie po jego smierci matka postanowila, ze musimy zmienic miejsce zamieszkania. Wrocilam tutaj z mezem. Bylam zbyt zajeta wychowywaniem dzieci, zeby zajmowac sie grotami. Potem ta firma rybna kupila tu ziemie i dawna stacje wielorybnicza. Teraz nikt tam nie ma prawa wstepu.
– Ma pani wiecej takich rysunkow?
Pia pokrecila glowa.
– Ojciec zrobil mape grot, ale nie wiem, co sie z nia stalo. Mowil, ze ci dawni ludzie uzywali obrazkow ryb i ptakow jako drogowskazow. Dopoki idzie sie sladem wlasciwej ryby, nie mozna sie zgubic. Niektore z tych grot prowadza w slepe zaulki.
Rozmawiali do poznej nocy. W koncu Austin spojrzal na zegarek i powiedzial, ze musi isc. Pia nie wypuscila go, dopoki nie obiecal, ze nastepnego wieczoru znow przyjdzie na kolacje. Jechal pusta droga w polmroku bialej, polarnej nocy.
W wiekszym domu palilo sie swiatlo, ale nie zauwazyl Jepsena. Domyslil sie, ze gospodarz polozyl sie spac. Deszcz ustal. Austin wyszedl na ganek i przez chwile patrzyl na ciche miasteczko i port. Potem wszedl z powrotem do domku i przygotowal sie do snu. Choc okolica wydawala sie spokojna, nie mogl sie pozbyc nieprzyjemnego uczucia, ze Skaalshavn to miejsce mrocznych tajemnic. Zanim polozyl sie spac, sprawdzil, czy drzwi i okna sa dobrze zamkniete.
11
Paul Trout lawirowal szerokim humvee w gestym waszyngtonskim ruchu niczym futbolista pedzacy do celu w finale Super Bowl. Chociaz Paul i Gamay czesto wyjezdzali na rodzinne wyprawy w wiejskie okolice Wirginii, gdzie