– A laboratorium naukowe wymagalo przebudowy?
Parshall sprawial wrazenie zasmuconego.
– Westerfield pochodzi ze znakomitej rodziny. Ma bardzo wysoki iloraz inteligencji.
– W porzadku – odrzeklam. – Wracajmy do przykrej rzeczywistosci. Co sie dzialo, kiedy taki chlopak trafil do tego szacownego przybytku?
– Wlasnie wtedy zaczalem tu uczyc, wiec moge sluzyc relacja z pierwszej reki. Bylo tak zle, jak tylko mozna sobie wyobrazic – powiedzial Parshall szczerze. – Przypuszczam, ze zna pani definicje socjopaty? – Zamachal rekami w gescie zniecierpliwienia. – Przepraszam. Jak nieustannie przypomina mi zona, moje belferskie nawyki bywaja irytujace. Mowie o socjopacie jako o kims, kto urodzil sie bez sumienia, kto gardzi zasadami wspolzycia lub jest w konflikcie z kodeksem spolecznym tak jak go rozumiemy pani i ja. Robson Westerfield byl wzorcowym przykladem tego rodzaju osobowosci.
– A zatem mieliscie z nim problemy od samego poczatku?
– Jak wielu jemu podobnych, jest przystojny i inteligentny. Jest rowniez jedynym mlodym przedstawicielem znakomitej rodziny. Jego dziadek i ojciec byli naszymi uczniami. Mielismy nadzieje, ze zdolamy rozwinac te dobre cechy, ktore w nim drzemaly.
– Ludzie nie mowia wiele o jego ojcu, Vincencie Westerfieldzie. Jakim byl uczniem?
– Sprawdzilem. Zaledwie przecietnym. Nie to co dziadek, jak sadze. Pearson Westerfield byl senatorem.
– Dlaczego Rob Westerfield opuscil szkole w polowie drugiej klasy?
– Doszlo do powaznego incydentu spowodowanego tym, ze nie dostal sie do szkolnej druzyny pilki noznej. Zaatakowal innego ucznia. Rodzine poszkodowanego udalo sie przekonac, by nie wnosila skargi, a Westerfieldowie zaplacili wszystkie rachunki. Moze nawet wiecej – chociaz nie moge przysiac.
Uswiadomilam sobie, ze Craig Parshall jest niebywale szczery. Powiedzialam mu to.
– Nie lubie, kiedy ktos mi grozi, panno Cavanaugh.
– Grozi?
– Dzis rano, tuz przed pani przyjazdem, odebralem telefon od niejakiego pana Hamiltona, prawnika, ktory reprezentuje rodzine Westerfieldow. Ostrzegl mnie, ze nie wolno udzielac zadnych negatywnych informacji na temat Robsona Westerfielda.
Dzialaja bardzo szybko, pomyslalam.
– Moge spytac, jakiego rodzaju informacji na temat Westerfielda, udzielil pan Jake’owi Bernowi?
– O osiagnieciach sportowych Westerfielda, niemalych zreszta. Robson byl poteznie zbudowanym mlodym czlowiekiem; nawet w wieku trzynastu lat mial prawie metr osiemdziesiat wzrostu. Gral w squasha, w tenisa i w pilke nozna, nalezal tez do kolka teatralnego. Powiedzialem temu dziennikarzowi, ze byl naprawde uzdolnionym aktorem. Tego rodzaju informacji szukal. Wyciagnal ze mnie kilka cytatow, ktore w ksiazce beda wygladaly bardzo korzystnie.
Moglam sobie wyobrazic, jak Bern napisze rozdzial o Robie w Arbinger. Zrobi z niego wszechstronnie uzdolnionego ucznia w szkole sredniej, do ktorej chodzili tez jego ojciec i dziadek.
– Ale jak wyjasni jego odejscie z Arbinger?
– Zaliczyl drugi semestr drugiej klasy za granica, a potem postanowil zmienic szkole.
– Zdaje sobie sprawe, ze minelo prawie trzydziesci lat, lecz czy moze mi pan dac liste jego dawnych kolegow?
– Nie dostala jej pani ode mnie, oczywiscie.
– To zrozumiale.
Kiedy wyjezdzalam z Arbinger godzine pozniej, mialam liste uczniow, ktorzy chodzili do klasy z Robem Westerfieldem. Porownawszy ja z lista utrzymujacych kontakt ze szkola wychowankow, Parshall znalazl dziesieciu, mieszkajacych na obszarze od Massachusetts do Manhattanu. Jednym z nich byl Christopher Cassidy, pilkarz, ktorego Rob Westerfield ciezko pobil. Mial teraz wlasna firme i mieszkal w okolicy Bostonu.
– Chris dostawal stypendium – wyjasnil Parshall. – A poniewaz jest wdzieczny, ze mogl chodzic do tej szkoly, stal sie jednym z naszych najhojniejszych sponsorow. Nie ma nic przeciwko temu, zeby do niego zadzwonic. Chris nigdy nie ukrywal swojego stosunku do Westerfielda. Ale znow, jesli pania z nim umowie, bedzie to musialo byc poufne.
– Oczywiscie.
Parshall odprowadzil mnie do drzwi. Zaczela sie wlasnie przerwa pomiedzy lekcjami i kiedy przebrzmial cichy dzwiek dzwonka, korytarz wypelnil sie malymi grupkami uczniow wychodzacych z roznych klas. Obecna generacja wychowankow Arbinger, pomyslalam, przygladajac sie twarzom chlopcow. Przeznaczeniem wielu z nich byly w przyszlosci kierownicze stanowiska, lecz ja zastanawialam sie, czy w tych dostojnych murach nie wyrasta przypadkiem kolejny socjopata w typie Robsona Westerfielda.
Opuscilam teren szkoly i pojechalam glowna ulica, ktora zaczynala sie za brama. Z mapy zorientowalam sie, ze prowadzi prosto z Arbinger na poludniowym krancu miasta do Akademii Jenny Calish dla dziewczat na krancu polnocnym. New Cotswold to jedno z tych uroczych miasteczek w Nowej Anglii, ktore wybudowano wokol szkol. Jest tam duza ksiegarnia, kino, biblioteka, wiele sklepow odziezowych i kilka malych restauracji. Porzucilam zamiar wloczenia sie po okolicy, w nadziei ze dowiem sie czegos od uczniow. Craig Parshall udzielil mi informacji, ktorych potrzebowalam, i wiedzialam, ze lepiej zrobie, odwiedzajac dawnych kolegow Roba Westerfielda, niz spedzajac wiecej czasu wokol Arbinger.
Ale bylo juz prawie poludnie, a ja uswiadomilam sobie, iz zaczyna mnie bolec glowa, po czesci z glodu, a po czesci dlatego, ze poprzedniej nocy niewiele spalam.
Jakies trzy przecznice od szkoly minelam restauracje pod nazwa Biblioteka. Oryginalny, recznie malowany szyld przyciagnal moj wzrok i pomyslalam, ze to moze byc miejsce, gdzie podaja obiady domowe. Postanowilam sprobowac i wjechalam na pobliski parking.
Poniewaz pora lunchu jeszcze nie nadeszla, bylam pierwszym gosciem i wlascicielka, wesola, energiczna dama po czterdziestce, nie tylko pozwolila mi wybrac najlepszy sposrod tuzina lub cos kolo tego malych stolikow, lecz takze opowiedziala mi historie restauracji.
– Nalezy do naszej rodziny od piecdziesieciu lat – poinformowala mnie. – Otworzyla ja moja matka, Antoinette Duval. Zawsze doskonale gotowala, a moj ojciec, zeby zrobic jej przyjemnosc, namowil ja do tego. Szlo jej tak dobrze, ze w koncu rzucil prace i zajal sie prowadzeniem rachunkow tutaj. Oboje sa juz na emeryturze, a moje siostry i ja przejelysmy lokal. Ale mama wciaz przychodzi kilka razy w tygodniu, aby przyrzadzac niektore swoje specjaly. Teraz jest w kuchni i jesli lubi pani zupe cebulowa, to wlasnie ja ugotowala.
Zamowilam zupe cebulowa i rzeczywiscie byla tak dobra, jak sie spodziewalam. Wlascicielka przyszla, zeby poznac moja opinie, a na zapewnienie, ze zupa jest wyborna, cala sie rozpromienila. Potem, poniewaz zjawilo sie tylko kilku innych gosci, stanela przy moim stoliku i spytala, czy mam zamiar sie tu zatrzymac, czy jestem tylko przejazdem. Postanowilam byc zupelnie szczera.
– Jestem dziennikarka i zamierzam napisac artykul o Robie Westerfieldzie, ktory wlasnie zostal zwolniony z Sing Sing. Slyszala pani o nim?
Wyraz jej twarzy zmienil sie natychmiast z przyjaznego na surowy i nieprzystepny. Odwrocila sie raptownie i odeszla. O rany, pomyslalam. Dobrze, ze prawie skonczylam zupe. Wlascicielka lokalu wygladala tak, jakby chciala mnie wyrzucic.
Kilka chwil pozniej wrocila, tym razem w towarzystwie pulchnej, siwowlosej kobiety, ktora miala na sobie kucharski fartuch i kiedy podchodzila do stolika, wycierala rece w biala pole.
– Mamo – odezwala sie wlascicielka – ta pani zamierza pisac o Robie Westerfieldzie. Moze chcialabys jej cos opowiedziec.
– Rob Westerfield. – Starsza pani Duval prawie splunela tym nazwiskiem. – To zly czlowiek. Dlaczego wypuszczaja go z wiezienia?
Nie potrzebowala zachety, by zaczac mowic.
– Przyszedl tu z matka i ojcem w ktorys weekend. Ile mogl miec lat? Moze pietnascie. Klocil sie z ojcem. Nie wiem, o co, w pewnej chwili jednak poderwal sie, zeby wyjsc. Za nim przechodzila kelnerka i uderzyl w tace. Cale jedzenie wywalilo sie na niego. Powiadam pani, nigdy czegos podobnego nie widzialam. Zlapal te dziewczyne za reke i wykrecal ja, poki biedaczka nie zaczela krzyczec. To zwierze!
– Wezwala pani policje?
– Mialam zamiar, ale jego matka poprosila mnie, zebym sie z tym wstrzymala. Wtedy ojciec otworzyl portfel i