kryjowce. Matka powiedziala mi pozniej, ze ona i ojciec potrzebowali dziesieciu lub pietnastu minut, zeby mnie uspokoic, tak abym mogla opowiedziec im w miare skladnie, gdzie znalazlam cialo Andrei. Wystarczajaco duzo czasu, by Rob zdazyl uciec. I zabrac ze soba lancuszek.
Zeznajac na procesie, twierdzil, ze w tym czasie biegal i nie byl w poblizu garazu. Mimo to potraktowal wybielaczem i upral dres, ktory mial na sobie tego ranka, podobnie jak zakrwawione rzeczy z poprzedniego wieczoru.
Raz jeszcze zdumialo mnie ogromne ryzyko, jakie podjal, wracajac do garazu. Dlaczego chcial odzyskac lancuszek? Czy bal sie, ze ten drobiazg moze stanowic wystarczajacy dowod, iz Andrea nie byla tylko narzucajaca nastolatka, zakochana w nim do szalenstwa? Kiedy myslalam o tym poranku i ochryplym dyszeniu i nerwowym chichocie, ktory wydawal morderca, ukryty po drugiej stronie furgonetki, dlonie zwilgotnialy mi na klawiaturze.
Przypuscmy, ze nie przedzieralabym sie przez las sama, lecz przyprowadzila ze soba ojca? Rob zostalby przylapany w garazu. Czy tylko strach przywiodl go z powrotem? Czy to mozliwe, by chcial potwierdzic sam przed soba, ze to, co zrobil, nie bylo tylko sennym koszmarem? Lub, co najgorsze, wrocil, aby sprawdzic, czy Andrea na pewno nie zyje?
O siodmej wlaczylam piekarnik i wlozylam do niego samotny ziemniak; potem wrocilam do pracy. Niebawem zadzwonil telefon; to byl Pete Lawlor.
– Czesc, Ellie.
Uslyszalam w jego glosie cos, co natychmiast kazalo mi wziac sie w garsc.
– O co chodzi, Pete?
– Nie tracisz czasu na pogawedki, prawda?
– Nigdy tego nie robimy. Taka byla umowa.
– Chyba tak. Ellie, gazeta zostala sprzedana. To juz nieodwolalne. Ogloszenie ukaze sie w poniedzialek. Caly personel zostanie zweryfikowany.
– Co z toba?
– Nowi wlasciciele zaproponowali mi prace. Odmowilem.
– Wspominales, ze masz zamiar to zrobic.
– Pytalem o ciebie, ale powiedzieli mi w zaufaniu, ze nie przewiduja rubryki kryminalnej.
Oczekiwalam tej wiadomosci, lecz nagle uswiadomilam sobie, jakim uczuciem pustki mnie napelnila.
– Czy juz zdecydowales, dokad pojedziesz, Pete?
– Jeszcze nie jestem pewien, pogadam chyba z kilkoma osobami w Nowym Jorku, zanim podejme decyzje. A potem moze wynajme samochod i przyjade zobaczyc sie z toba lub ty spotkasz sie ze mna na miescie.
– Z przyjemnoscia. Spodziewalam sie raczej, ze dostane pocztowke z Houston lub Los Angeles.
– Nigdy nie wysylam pocztowek. Ellie, przegladalem twoja strone internetowa.
– Wiele tam jeszcze nie ma. To raczej cos w rodzaju ogloszenia, tak jak na sklepie, ktory wynajales i zamierzasz poprowadzic. Wiesz, co mam na mysli: „Poczekaj na wielkie otwarcie”. Znalazlam jednak sporo ciekawych informacji na temat Westerfielda. Jesli Jake Bern przedstawi go jako wzor amerykanskiego nastolatka, jego ksiazka bedzie musiala zostac opublikowana jako beletrystyka.
– Ellie, nie lezy w mojej naturze…
Przerwalam mu.
– Och, daj spokoj, Pete. Zamierzasz mnie ostrzec, abym uwazala, prawda? Ostrzegli mnie juz moja sasiadka, psycholog i gliniarz. I to tylko dzisiaj.
– Zatem pozwol mi dolaczyc do choru.
– Zmienmy temat. Straciles juz te zbedne piec kilogramow?
– Zrobilem cos lepszego. Uznalem, ze teraz wygladam dobrze. Dobra, zadzwonie do ciebie, jak juz bede wiedzial, kiedy przyjezdzam. Albo ty mozesz w kazdej chwili zadzwonic do mnie. Noca polaczenia miedzymiastowe sa bardzo tanie.
Rozlaczyl sie, zanim zdazylam sie pozegnac.
Nacisnelam guzik „nie” na moim telefonie komorkowym i polozylam aparat obok komputera. Kiedy robilam salatke, zaczelam sobie uswiadamiac konsekwencje utraty pracy. Zaliczka za ksiazke pozwoli mi przezyc jakis czas, lecz co bede robic, gdy ja skoncze i obale nowy wizerunek Roba Westerfielda?
Wroce do Atlanty? Wtedy moi przyjaciele z redakcji beda rozproszeni. Kolejny problem do rozwazenia: ostatnio nie jest latwo dostac prace w gazecie. Zbyt wiele czasopism zostalo wchlonietych lub zlikwidowanych. A kiedy skoncze ksiazke i to wszystko bedzie juz poza mna, gdzie chcialabym zamieszkac? Zastanawialam sie nad ta kwestia podczas kolacji, nawet gdy probowalam skupic sie na tygodniku informacyjnym, ktory kupilam w supermarkecie.
Telefon komorkowy zadzwonil ponownie, gdy sprzatalam ze stolu.
– Czy to pani stala wczoraj z transparentem przed wiezieniem? – spytal ochryply meski glos.
– Tak, to ja. – Skrzyzowalam w myslach palce. Numer rozmowcy wyswietlil sie jako „niedostepny”.
– Moge pani cos powiedziec na temat Westerfielda. Ile pani chce zaplacic?
– Przypuszczam, ze to bedzie zalezalo od informacji.
– Najpierw pani placi, a potem sie dowie.
– Ile?
– Piec tysiecy dolarow.
– Nie mam az tyle pieniedzy.
– Wiec prosze o tym zapomniec. Ale to, co moge powiedziec, wystarczy, by postac Westerfielda do Sing Sing na reszte zycia.
Bluffowal? Nie bylam tego pewna, nie chcialam jednak ryzykowac, ze strace okazje. Pomyslalam o zaliczce.
– Spodziewam sie jakichs pieniedzy za tydzien lub dwa. Tylko prosze mi chociaz powiedziec, za co mam placic.
– Kiedy Westerfield odplynal po kokainie w zeszlym roku, powiedzial mi, ze zabil jakiegos faceta, majac osiemnascie lat. Co pani na to? Czy nazwisko tego faceta jest warte piec tysiecy dolarow? Niech sie pani zastanowi. Zadzwonie w przyszlym tygodniu.
Polaczenie zostalo przerwane.
Margaret Fisher powiedziala mi dzis po poludniu, ze wedlug niej jako psychologa Rob Westerfield popelnil inne przestepstwa, zanim zamordowal Andree. Pomyslalam o incydentach, o ktorych slyszalam wczesniej, jak ten w szkole i w restauracji. Lecz jesli naprawde kogos zabil…
Nagle wszystko nabralo nowego wymiaru. Jezeli facet, ktory wlasnie do mnie zadzwonil, mowil prawde i mogl podac nazwisko ofiary morderstwa, ktore zdolam zweryfikowac, to wystarczy, by ustalic okolicznosci sprawy. Oczywiscie moglo byc tez tak, ze jakis cwaniak probowal zarobic w latwy sposob piec tysiecy dolarow. Uznalam jednak, iz warto podjac to ryzyko.
Stalam przy komputerze, patrzac na otwarty plik. Gdy czytalam opis Andrei w tych ostatnich chwilach, ktore z nia spedzilam, wiedzialam, ze poslanie Roba Westerfielda z powrotem do wiezienia jest warte wszystkich pieniedzy, jakie w zyciu zarobie.
Obok komputera stala szklanka wody. Podnioslam ja, jakbym wznosila toast za moja siostre i za perspektywe poslania Westerfielda z powrotem za kratki.
Posprzatalam w kuchni i wlaczylam telewizor, by obejrzec lokalne wiadomosci. Komentator sportowy pokazywal urywki meczu koszykowki. Decydujacego kosza zdobyl Teddy Cavanaugh i kiedy spojrzalam w ekran, zobaczylam twarz przyrodniego brata, ktorego nigdy nie poznalam.
Wygladal prawie jak moje lustrzane odbicie. Byl oczywiscie mlodszy, mial chlopiece rysy, ale nasze oczy, nosy i usta wydawaly sie takie same. Patrzyl prosto w kamere i czulam sie tak, jakbysmy sie sobie przygladali.
Potem, zanim zdazylam zmienic kanal, jakby na ironie, kibice zaczeli skandowac jego nazwisko.
22
Pani Hilmer powiedziala mi, ze Joan Lashiey St. Martin mieszka kawalek drogi za Graymoor, klasztorem i