– Swietnie. Niech mnie pozywaja. Nie moge sie doczekac, zeby zeznawac przeciwko nim.
– Ellie, nie zawsze mozna dowiesc, ze ma sie racje, i nie zawsze jest to skuteczna linia obrony. Prawo bywa bardzo pokretne. Szkic, bedacy twoim zdaniem dowodem udzialu Roba w spisku na zycie babki, zostal dostarczony przez brata czlowieka, ktory do niej strzelal. I on sam przyznaje, ze stal wtedy na czatach i prowadzil samochod. Trudno go uznac za wiarygodnego swiadka. Ile mu zaplacilas za te informacje?
– Tysiac dolarow.
– Zdajesz sobie sprawe, jak to bedzie wygladalo w sadzie? Jesli nie, pozwol, ze ci wyjasnie. Stoisz z transparentem przed wiezieniem. Zamieszczasz ogloszenie na stronie internetowej, a jego sens sprowadza sie do zdania: „Kazdy, kto wie cos o zbrodni, ktora popelnil Rob Westerfield, moze szybko zarobic”. Ten facet mogl byc skonczonym lgarzem.
– Myslisz, ze jest?
– To, co ja mysle, nie ma zadnego znaczenia.
– Alez ma znaczenie, Marcus. Czy uwazasz, ze Rob Westerfield zaplanowal te zbrodnie?
– Tak, uwazam, zawsze tak myslalem. To nie ma nic wspolnego z wielomilionowym odszkodowaniem, ktore byc moze bedziesz musiala zaplacic.
– Niech mnie pozywaja. Zywie nadzieje, ze to zrobia. Mam kilka tysiecy dolarow w banku i unieruchomiony piaskiem w baku samochod, ktory prawdopodobnie wymaga wymiany silnika, i moze dostane jakies przyzwoite pieniadze za ksiazke. Niech sprobuja mi to odebrac!
– To twoje pieniadze, Ellie.
– Dwie sprawy, Marcus. Wyprowadzam sie stad dzisiaj i zamierzam sie zatrzymac w mieszkaniu przyjaciela.
– Nigdzie w poblizu, mam nadzieje.
– Nie, na Manhattanie.
– To dla mnie wielka ulga. Czy twoj ojciec o tym wie?
Jesli nie, zaloze sie, ze mu powiesz, pomyslalam. Zastanawialam sie, ilu moich przyjaciol w Oldham kontaktuje sie z moim ojcem.
– Nie jestem pewna – odrzeklam szczerze. Z tego, co wiedzialam, Pete mogl zadzwonic do niego wczoraj wieczorem, kiedy sie rozstalismy.
Chcialam spytac Marcusa, czy udalo mu sie odnalezc ofiare zabojstwa o imieniu Phil, ale uprzedzil moje pytanie.
– Jak dotad zero, proznia, nic, co mogloby wskazywac na udzial Westerfielda w innej zbrodni – powiedzial. – Ale nie zakonczylem jeszcze poszukiwan. Podazamy tez tropem tego nazwiska, ktorym Rob lubil poslugiwac sie w szkole.
– Jim Wilding?
– Tak.
Obiecalismy sobie, ze pozostaniemy w kontakcie.
Nie rozmawialam z pania Stroebel od sobotniego popoludnia. Zatelefonowalam do szpitala, majac nadzieje uslyszec, ze Paulie zostal wypisany, ale nadal tam byl.
Pani Stroebel przy nim siedziala.
– Paulie czuje sie duzo lepiej. Wstepuje tu codziennie o tej porze, potem ide do sklepu i wracam okolo poludnia. Dzieki Bogu, ze mam Grete. Poznalas ja tego dnia, kiedy zabrano Pauliego. Jest taka dobra. Zajmuje sie wszystkim.
– Kiedy Paulie bedzie mogl wrocic do domu?
– Chyba jutro, Ellie, ale chce z toba porozmawiac. Probuje przypomniec sobie cos, co mu powiedzialas i co sie nie zgadza. Chcialby to wyjasnic, lecz nie pamieta, co to bylo. Rozumiesz, bierze tyle lekow.
Serce we mnie zamarlo. Cos, co ja powiedzialam? Dobry Boze, czy Paulie znowu majaczy, czy zamierza wycofac sie z czegos, co mi powiedzial? Ucieszylam sie, ze nie zamiescilam jeszcze w Internecie jego relacji laczacej Roba z lancuszkiem.
– Moge przyjechac i porozmawiac z nim – zaproponowalam.
– Moze przyjedziesz okolo pierwszej? Bede tam wtedy i mysle, ze moja obecnosc doda mu otuchy.
Doda mu otuchy, pomyslalam, czy tez chciala tam byc, zeby sie upewnic, ze syn nie powie nic, co by go obciazylo? Nie, nie wierzylam w to.
– Przyjade, pani Stroebel – powiedzialam. – Jesli zjawie sie wczesniej, zaczekam na pania, nim wejde do Pauliego.
– Dziekuje ci, Ellie.
W jej glosie brzmiala prawdziwa wdziecznosc i zrobilo mi sie wstyd, iz moglam pomyslec, ze bedzie probowala nie dopuscic, by Paulie rozmawial ze mna szczerze. To ona mnie zaprosila, a musiala dzielic swoj czas pomiedzy prowadzenie delikatesow a wizyty u chorego syna. Bog ucisza burze dla prostaczka. Robi to najlepiej, kiedy zsyla komus takiemu jak Paulie matke taka jak Anja Stroebel.
Udalo mi sie popracowac dwie godziny, a potem sprawdzilam strone internetowa Roba Westerfielda. Nadal bylo tam zdjecie, na ktorym leze przywiazana pasami do lozka, i nowe nazwiska w Komitecie na rzecz Sprawiedliwosci dla Roba Westerfielda. Nie zamieszczono jednak nic, co mogloby zdementowac moja relacje o jego udziale w zamachu na zycie babki.
Uznalam to za przejaw konsternacji w szeregach nieprzyjaciela. Nadal zastanawiali sie, co zrobic.
O jedenastej zadzwonil telefon. To byla Joan.
– Co powiesz na szybki lunch okolo pierwszej? – spytala. – Mam kilka spraw do zalatwienia i wlasnie sobie uswiadomilam, ze bede przejezdzac obok twoich drzwi.
– Nie moge. Obiecalam odwiedzic Pauliego w szpitalu o pierwszej – odrzeklam, lecz potem sie zawahalam. – Ale Joan…
– Co, Ellie? Dobrze sie czujesz?
– Tak, swietnie. Joan, mowilas mi, ze masz kopie nekrologu, ktory moj ojciec zamiescil w gazecie po smierci mojej matki.
– Tak, mam. Proponowalam, ze ci go pokaze.
– Czy mozesz go szybko znalezc?
– Moge.
– Wiec skoro bedziesz przejezdzac kolo gospody, czy nie podrzucilabys go do recepcji? Naprawde chce go zobaczyc.
– Zalatwione.
Kiedy dotarlam do szpitala, w korytarzu panowalo spore zamieszanie. Dostrzeglam grupe dziennikarzy i fotoreporterow stloczonych pod sciana i szybko odwrocilam sie do nich plecami.
Kobieta stojaca za mna w kolejce po przepustke dla gosci wyjasnila mi, co sie stalo. Pani Dorothy Westerfield, babka Roba, miala atak serca i przywieziono ja na oddzial intensywnej opieki medycznej.
Jej prawnik wydal oswiadczenie dla prasy, ze poprzedniego wieczoru, dla uczczenia pamieci zmarlego meza, senatora Stanow Zjednoczonych Pearsona Westerfielda, pani Westerfield zmienila testament i zapisala swoj majatek fundacji dobroczynnej, ktora ma go rozdysponowac w calosci w ciagu dziesieciu lat.
Poza tym w testamencie znajdowaly sie niewielkie zapisy na rzecz syna, kilku przyjaciol i dlugoletnich pracownikow. Jej wnuk otrzymal jednego dolara.
– Wie pani, sprytnie to rozegrala – dodala na koniec kobieta. – Slyszalam, co mowili dziennikarze. Oprocz prawnikow wezwala pastora, zaprzyjaznionego sedziego i psychiatre, aby poswiadczyli, ze jest zdrowa na umysle i swiadoma tego, co robi.
Moja rozmowczyni z pewnoscia nie miala pojecia, ze to prawdopodobnie moja strona internetowa spowodowala zarowno zmiane testamentu, jak i atak serca. Bylo to dla mnie gorzkie zwyciestwo. Pamietalam te uprzejma, dystyngowana dame skladajaca nam kondolencje z powodu smierci Andrei w dniu pogrzebu.
Na szczescie udalo mi sie uciec do windy, zanim dziennikarze zdazyli mnie rozpoznac i powiazac moja osobe z sensacyjnym wydarzeniem.