Opuscil glowe. Potem podniosl ja.

– Zaraz przyjedzie pan inspektor Parker. – Alex polozyl mu reke na ramieniu. – Zamordowali go…

– Zamordowali go – stary czlowiek spojrzal na niego. Alex zobaczyl, ze w swietle ksiezyca oczy jego blyszcza srebrnymi lzami, ktore sciekaly po nieruchomych pomarszczonych policzkach.

IX. „Szanowny panie profe…”

Noc trwala jeszcze, ale juz wkrotce musial nadejsc wczesny letni swit, a z nim slonce i jasna zielen drzew za oknem.

Inspektor Ben Parker stal w rogu pokoju pod oknem i patrzyl.

– Moj Boze… powiedzial cicho.

Wszystko trwalo nadal nie zmienione. Blysnal flesz fotografa. Alex przymknal oczy. Ostatnie zdjecie profesora Iana Drummonda, zasluzonego badacza brytyjskiego. Potem dwaj sanitariusze uniesli ostroznie cialo i zlozyli na noszach.

– Na razie moge powiedziec tylko tyle – mruknal niski, lysy doktor Berkeley, ktory zatrzymal sie w drzwiach nim ruszyl ze zwlokami – ze smierc nastapila natychmiast. Kilka uderzen tym lancetem…

– Kilka? – powiedzial Alex i nagle odetchnal gleboko. – Trzy?

– Tak… – Doktor spojrzal na niego ze zdumieniem. – Czy policzyl pan ciecia na koszuli? Byla tak przesiaknieta krwia, ze…

– Nie… Nic. – Joe potrzasnal glowa.

– Niech pan jak najszybciej przedzwoni mi wyniki, doktorze – powiedzial Parker.

– Oczywiscie. – Doktor wyszedl.

Parker ruszyl za nim do drzwi. – Jones! – zawolal polglosem do stojacego w sieni mlodego, pyzatego czlowieka w cywilu.

– Tak, szefie.

– Czy daktyloskop wzial juz odciski wszystkich?

– Piec minut temu, szefie.

– Dobrze.

Fotograf skladal swoje przyrzady i na palcach wysunal sie z pokoju.

– Beda za trzy godziny! – powiedzial wychodzac.

– Tak. – Parker zrobil krok naprzod. – Powiekszenia stolu, tej plamy na podlodze i cala reszta.

– Oczywiscie.

Zostali sami. Joe patrzyl na puste miejsce za stolem. Plama krwi na podlodze zdazyla juz pociemniec.

– Jones! – zawolal Parker.

– Tak, szefie?

– Czy wszyscy sa w swoich pokojach?

– Tak.

– Uprzedz, ze niedlugo bede prosil obecnych o kilka slow. Wszyscy sa juz ubrani, prawda?

– Zdaje sie, ze tak. – Wyszedl.

– Kiedy wszedlem do niej, pani Drummond byla juz ubrana – powiedzial Parker. – Co miales na mysli mowiac o tych trzech uderzeniach?

– Nic, to znaczy, mysle, ze to nonsens. Sara Drummond wczoraj recytowala fragment sztuki, gdzie to bylo…

– To moze zaczekac. – Parker podszedl do niego. – Joe, wiem, jak sie czujesz. Wierz mi, ze ja mysle i czuje to samo co ty. Ale Iana nic juz nie wskrzesi. Jedno, co nam pozostalo, to znalezc morderce. Jestes mi bardzo potrzebny w tej chwili. Byles tu wczoraj przez caly dzien. Odnalazles go. Mozesz bardzo pomoc. Umiesz myslec przeciez. Mysl razem ze mna.

Usiadl na krzesle przy malym stoliku stojacym pod oknem. Reka wskazal mu drugie krzeslo. Wyciagnal notes.

– Zbierzmy pierwsze fakty – powiedzial. – Ten pokoj: Ian siedzial trzymajac w rece pioro. Przed soba mial zaczety list… – Wstal i podszedl do stolu. Nie dotykajac niczego pochylil – sie nad kartka. – „Szanowny panie profe…” – odczytal. – Potem jest ostra linia w dol i kleks. To znaczy, ze zostal ugodzony w chwili, kiedy pisal. To jest pewne. Pioro mial zacisniete w rece. Morderca musial dzialac szybko. Nie moglby sobie pozwolic na ukladanie reki. Kazdej chwili mogl go tu ktos zaskoczyc. Zreszta widac, ze pioro zsunelo sie w trakcie pisania. Dwa: Ian zabity zostal nozem lekarskim, jezeli oczywiscie sekcja nie powie nic innego. Ale chyba nie. Mowisz, ze widziales wczoraj ten noz albo bardzo podobny. Ze nalezal do Lucji Sparrow. Zaraz sprawdzimy. – Podszedl do drzwi: – Jones!

– Tak, szefie!

– Gdzie byl ten noz? – zapytal Alexa.

– Powinien byc w malej walizeczce skorzanej w garderobie laczacej pokoje pani Drummond i pani Sparrow. Zreszta ona sama powie to najlepiej.

– Przynies go – powiedzial Parker. – Zapytaj pani Sparrow, czy wszystko w jej walizce jest w porzadku? Albo czekaj. Nie idz.

Zamknal drzwi i zawrocil.

– Joe – powiedzial – stracilismy pol godziny na uspokajanie domownikow, ogledziny lekarza i ceregiele daktyloskopow. Rozejrzyjmy sie jeszcze. Podejdz tu. Patrzmy razem. Byles tu wczoraj wieczorem. Wszedles potem. Patrz, mysl! Moze zobaczysz cos? Ten lancet jeszcze nic nie mowi. Wszedzie sa odciski palcow. Nawet na nim. Potem dowiemy sie czegos o nich. Na razie myslmy.

Joe wstal. Razem zblizyli sie do stolu. Parker pochylil sie nad dywanem.

– Ta plama krwi… – powiedzial. – Widzisz?

– Widze. – Joe nachylil sie. Obezwladnienie psychiczne mijalo. Zaczynal myslec coraz jasniej. – Jak gdyby ktos wdepnal samym koniuszkiem buta. O tu… dalej… jeszcze jeden odcisk na dywanie. Widocznie cofnal sie… – Wyprostowal sie. – Ktos wdepnal w kaluze krwi… i potem cofnal sie…

– Pokaz swoje pantofle – Parker pochylil sie do jego nog. – Moze to ty, kiedy go znalazles?

Alex uniosl lewa stope, potem prawa.

– Nie. – Parker pokiwal glowa. – U ciebie nie ma sladu. To sam czubek buta. Oby morderca nie zauwazyl tego…

Ale Joe nie sluchal go. Wpatrywal sie w plame krwi i bez slowa wyciagnal przed siebie dlon.

– Tam cos jest… – powiedzial. – Zobacz.

Parker uklakl na dywanie. Pod zakrzepla, sliska, ciemnoczerwona powierzchnia plamy widac bylo nieregularny zarys jakiegos drobnego, zawalanego krwia przedmiotu.

– Jones!

– Tak szefie!

– Naczynie z woda!

– Tak jest.

Parker nie ruszal sie z kleczek. Joe patrzyl jak urzeczony. Zdawalo mu sie, ze dostrzega zarys cienkiego lancuszka. Mala, pelna wody miednica znalazla sie w pol minuty. Alex spojrzal na Parkera. Zanurzajac dwa palce w czerwonej plamie inspektor przymknal oczy, ale potem otworzyl je szeroko i upuscil maly przedmiot do miednicy. Woda zabarwila sie na czerwono. Parker poruszyl nieznacznie przedmiotem, a potem potarl go chustka. Joe wstrzymal oddech.

Na dloni Parkera lsnil czerwony jak krew rubinowy wisiorek wraz z krotkim zlotym lancuszkiem.

– Czy znasz to? – zapytal inspektor.

– Tak. – Alex kiwnal glowa. – Ten wisiorek w ciagu wczorajszego dnia miala na szyi Lucja Sparrow.

Parker ostroznie rozlozyl chustke na stoliku pod oknem i ulozyl na niej wisiorek. – Lucja Sparrow… – mruknal. – Dobrze. Rozejrzyjmy sie jeszcze. – Podszedl do otwartej kasy ogniotrwalej. Byly w niej poukladane rowno papiery w roznobarwnych teczkach. W gornej przegrodce stala mala szkatulka. Parker wyjal z kieszeni druga chustke i ostroznie uchylil wieczko. – Bizuteria – powiedzial. – Prawdopodobnie wlasnosc Sary Drummond. A moze jakies pamiatki rodzinne? – Spojrzal na stol. – Czy jestes pewien, ze tych pieniedzy nie bylo tam, kiedy odwiedziles Iana po dziesiatej wieczorem?

Вы читаете Powiem wam, jak zginal
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату