– Ach tak, yir… – przypomnial sobie mag. – To nic strasznego. Uprzedzony – uzbrojony. Latwo sobie z nim poradze.

– A kto to jest yir? – westchnela Van.

– Tez demon. Cos jakby zywy piorun. Troy kiedys mial z nimi do czynienia.

– Panie, a moze to on naslal tu tego Guya? – podsunal Hubaksis.

– Calkiem mozliwe… Widzicie, gad, nie moze sie uspokoic! A myslalem, ze bedzie mi brak naszej wojny…

– Znowu ten wasz Troy? – Vanessa zacisnela wargi. – Alez on cie musi nienawidzic… Co mu zrobiles?

– Daj spokoj, uczennico! Prosze! – zakrzyknal Kreol z desperacja.

– No dobrze – zmilowala sie Vanessa. – Ale tylko dlatego, ze w koncu nauczyles sie chociaz jednego, uprzejmego slowa!

Rozdzial 9

Wiedzac, ze czas go nie goni, Kreol uspokoil sie i poszedl spac. Jednak juz o siodmej rano wstal i zaczal szykowac obrone. Mag nie bal sie kilera z innego swiata, ale zawsze wolal zabezpieczyc sie dodatkowo. Zreszta, temu wlasnie zawdzieczal dlugie zycie – w poprzednim zyciu nie brakowalo mu wrogow.

Kreol nigdy nie studiowal specjalnie gatunku yirow, ale co nieco o nich wiedzial. Przede wszystkim to, ze najskuteczniejszym srodkiem przeciwko nim jest najzwyklejsza woda.

Dokladniej, woda nie dzialala na wszystkie yiry, a tylko przeciwko takim jak Guy – odzianym w organiczne cialo. Nie szkodzi im w niewielkich ilosciach, maly deszczyk nie jest problemem, ale jesli taki gagatek wpadnie na przyklad do basenu… wtedy jest z nim kiepsko.

Wlasciwie zasada jest prosta. Yir to ozywiona elektrycznosc. Woda jest najlepszym przewodnikiem elektrycznosci wsrod powszechnie dostepnych substancji.

Samej elektrycznosci oczywiscie nie szkodzi, ale wszystkiemu co ja otacza… Wyobrazcie sobie naladowany akumulator z niezabezpieczonymi przewodami. Wrzuccie go do wody. Akumulator nie ucierpi zbytnio, nieprawdaz? A teraz wezcie ten sam akumulator, wsuncie sobie za pazuche i skoczcie do wody. Jesli uda sie wam przezyc, podzielcie sie wrazeniami, bedzie ciekawie.

Tak wiec Kreol przygotowal wode. Nie, nie znizyl sie do tak prymitywnych metod, jak napelnianie wiader, misek czy rychtowanie weza ogrodowego. Zamiast tego zaladowal magiczna laske. Wlozyl tam dwa zaklecia Deszczu, Wodny Wal, Wodna Chmure, Trabe Wodna i z dziesiec zwyklych Wodnych Kopii.

Woda – to najprostszy sposob. Tym niemniej, ciala yirow mozna pokonac takze zwykla bronia, dlatego tez Kreol przygotowal kilka zaklec ofensywnych innego rodzaju. Nie zapomnial tez o obronie. Przede wszystkim – Elektryczna Tarcza i Elektryczna Zbroja. Ladunki elektryczne to glowna bron yirow, tak wiec…

To jeszcze nie wszystko. Yir nie jest czlowiekiem, nie wystarczy zniszczyc jego cialo. Dla niego to tylko powloka, cos w rodzaju skafandra kosmonauty. Jesli zniszczy sie powloke, yir szybko umrze, gdyz ziemskie warunki sa dla niego zabojcze. Jednakze „bardzo szybko” moze przeciagnac sie do paru godzin, a w tym czasie yir moze przerobic na mielone mieso mnostwo ludzi. Dlatego Kreol zabral sie jeszcze za przygotowanie Pochlaniacza.

Pochlaniacz to artefakt sluzacy do przechwytywania rozumnej lub polrozumnej niematerialnej substancji. Na przyklad duchow, demonow, dzinnow… Takimi wlasnie Pochlaniaczami byly dzbany (albo lampy, zgodnie z bajkowa tradycja) w ktorych czesto wieziono dzinny. Szczegolnie silne artefakty moga pomiescic wiele takich stworzen. Na przyklad we wspanialym Pierscieniu Salomona przebywalo prawie dziesiec tysiecy dzinnow i ifritow. Aby wyobrazic sobie, jak to dziala, wystarczy wspomniec film „Pogromcy duchow” – stosowane tam pulapki na duchy byly wlasnie Pochlaniaczami, tyle ze technicznymi, a nie magicznymi.

Z uwiezionym stworzeniem mozna postapic na wiele sposobow. Mozna je po prostu zabic – wewnatrz Pochlaniacza nawet najsilniejszy demon jest niezwykle podatny na atak. Trzeba tylko wiedziec, jak tego dokonac. Mozna tez zostawic je w srodku, jako ze zniewolone stworzenie nie moze sie samo wydostac. Chyba ze przedmiot wykorzystany jako Pochlaniacz z jakiegos powodu ulegnie zniszczeniu. Na przyklad przerdzewieje… Mozna je wypuscic – to akurat jest najlatwiejsze. Oczywiscie nalezy umowic sie z nim uprzednio co do warunkow zwolnienia, gdyz Pochlaniacz ma jedna ciekawa ceche – przyrzeczenie zlozone przez tego, kto w nim siedzi, nie moze byc zlamane. Jesli uda sie zmusic demona lub dzinna do zlozenia przysiegi, ze zostanie twoim niewolnikiem, nie bedzie mogl sie od tego wykrecic.

Najpozyteczniejsze, co mozna zrobic z Pochlaniaczem jest jednoczesnie najtrudniejsze, dostepne tylko prawdziwemu magowi. Mozna zwiazac go z przechwyconym stworzeniem, stapiajac je w jedno. W ten sposob powstanie, na przyklad, cos w rodzaju bajkowego niewolnika lampy – zniewolona istota podporzadkowuje sie temu, kto ma w reku Pochlaniacz. Albo tez zrobic na odwrot – stworzyc szczegolnie silny magiczny artefakt. Na przyklad, jesli jako Pochlaniacz zastosowany zostanie miecz, mozna otrzymac magiczna bron. Po rytuale stopienia stwor nie bedzie mial zadnych szans na odzyskanie wolnosci. Wyzwolic go moze tylko przeprowadzenie odwrotnego rytualu, o wiele bardziej zlozonego od poprzedniego. Moze tego dokonac tylko ten, kto przeprowadzil pierwszy rytual albo inny mag o niewyobrazalnej mocy. Zniszczenie Pochlaniacza w niczym nie pomoze pochlonietej istocie – zginie wraz z nim.

Oczywiscie czlowieka nie da sie schowac w ten sposob. W przeciwienstwie do dzinnow, czlowiek nie jest w stanie skulic sie do rozmiarow owada, a tym samym… Za to mozna w ten sposob postapic z ludzka dusza, co sie zreszta nieraz zdarzalo. Niekoniecznie tez ludzka – teoretycznie mozna wykorzystac chocby dusze mrowki, ale taki artefakt rzecz jasna nie bedzie zbyt efektywny. Tym niemniej yir byl dla Pochlaniacza wprost idealnym celem – upchnac go w nim bylby w stanie nawet poczatkujacy mag.

O tym wszystkim Kreol opowiedzial Vanessie, gdy uwaznie obserwowala, jak odprawia rytual nad jednym z jej pierscionkow. Pierscionek byl ladny, cenny, podarowany Van z okazji uzyskania pelnoletnosci, ale mag przysiagl, ze zwroci go caly i nienaruszony, wiec Vanessa zgodzila sie wypozyczyc swa bizuterie na jakis czas.

– No i gotowe – powiedzial mag z zadowoleniem, podziwiajac pierscionek zamieniony w Pochlaniacz.

Zdaniem Vanessy nie zmienil sie nawet odrobine i nieostroznie to powiedziala glosno. Kreol zdziwil sie. Potem rozzloscil. Potem przypomnial, ze Van jest teraz jego uczennica i musi uczyc sie wyczuwac magie. Swoja i cudza. Lekcja trwala prawie szesc godzin, az w koncu Vanessie udalo sie wyczuc podczas dotykania pierscionka jakies delikatne uklucie. Kreol doszedl do wniosku, ze na poczatek starczy, tym bardziej ze Hubert juz trzy razy przychodzil z zawiadomieniem, ze obiad stygnie.

Przygotowana przez skrzata pieczona kura wywolala glosny entuzjazm Kreola. Nalozyl sobie pelen talerz, z godnoscia ignorujac ziemniaczane puree podane jako dodatek.

– Bazant czy jarzabek? – zapytal z mina znawcy, ogryzajac nozke.

– To kura, panie – beznamietnie oznajmil Hubert stojacy za jego plecami. Urisk srogo przestrzegal etykiety, wymagajacej, aby sluga w czasie posilku znajdowal sie w poblizu glowy domu. Wygladalo to nieco komicznie, gdyz w tym przypadku sluga mial okolo metra wzrostu, ogromne, ostro zakonczone uszy i nie nosil obuwia. Ale Hubertowi to nie przeszkadzalo.

– Kura? – powtorzyl Kreol z niedowierzaniem. – Dziwny smak…

Gdy z porcji zostaly tylko kosci, Kreol wrzucil je prosto do kominka. Owszem, w jadalni tez byl kominek, chociaz nie tak duzy jak w salonie.

– Ej! – natychmiast oburzyla sie Vanessa. – Coz to za maniery!

– Co znowu nie tak? U nas w Babilonie zawsze palono resztki.

– To nie Babilon, panie… – westchnal Hubaksis ze smutkiem, caly czas walczac jeszcze z kurzym skrzydelkiem.

Pod stolem siedzialy kocieta, od czasu do czasu przypominajace o swej obecnosci. Czarnul wlazl Vanessie na kolana i umoscil sie tam zwiniety w puszysty klebek. Czarny kociak lubil siedziec u ludzi na kolanach. Fluffi syczal ze zloscia, oburzony do glebi takim zamachem na jego prawa. Jak na prawdziwego kota przystalo, uwazal Vanesse za swoja wylaczna wlasnosc. Jak zreszta i wszystkich pozostalych domownikow. I dom tez.

– Pani Lee, czy bedzie pani dojadala swoja kosc? – znienacka zapytal Butt-Krillach.

Vanessa z roztargnieniem oddala mu talerz i demon, warczac, zaczal gryzc delikatna kurza kostke. Fluffi

Вы читаете Arcymag. Czesc II
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату