i puste. Wszedzie chodza zolnierze.
Ustawili nas w szyku wzdluz pociagu. W drodze czworo z naszych umarlo nie wiadomo na co. Od razu ich gdzies zabrali.
A Niemiec stanal na skrzynce i zaczal mowic po rosyjsku. Powiedzial, ze teraz jestesmy w Wielkich Niemczech. To dla nas wielki honor. Dlatego wszyscy powinnismy pracowac na chwale Wielkich Niemiec. I ze teraz pojdziemy do obozu filtracyjnego, gdzie dadza nam jesc, dadza dobra odziez i wydadza dokumenty na pobyt w Niemczech. A potem pojedziemy do roznych zakladow i fabryk, gdzie bedziemy zyc i pracowac. I ze wszystkim nam bedzie tam dobrze. A najwazniejsze – bysmy zrozumieli, ze Niemcy to kraj kulturalny i wszyscy tu zyja szczesliwie. A najszczesliwiej ze wszystkich – mlodzi ludzie.
Potem ustawili nas w kolumny i poprowadzili. Ruszylismy. Szlismy ze siedem wiorst, az doszlismy do duzego obozu otoczonego murem z drutem kolczastym i z wiezyczkami. Chodza Niemcy z owczarkami, samochody stoja.
Zaprowadzili nas tam i rozlokowali w barakach: dziewuchy oddzielnie, chlopakow oddzielnie. W naszym baraku byly prycze. I byly jeszcze inne dziewuchy – z Polski, Bialorusi i Ukrainy. Ale niewiele. Powiedzialy nam, ze tu nie zatrzymuja dluzej niz trzy dni: przepuszcza przez oboz i zawioza na miejsce pracy.
Zaczelysmy je wypytywac – dokad nas wysla? One na to – zalezy kogo. Nikt dokladnie nie wie. A jesli ktos zachorowal – do obozu pracy. Tam jest najgorzej. Tam sie tlucze kamienie.
Troche tam posiedzialysmy, potem zaprowadzili nas na dezynsekcje.
To byla taka ogromniasta laznia – cudo! Nigdy czegos takiego nie widzialam. W takim wielgachnym baraku. Zupelnie nowy, tarcica pachnie. I jakem tam weszla, ten zapach poczula, od razu sobie przypomnialam nasz tartak na Kordonie. Jakesmy jezdzili po deski, kiedy wujek Misza sie budowal. Postawili mu taki ladny dom, ojciec dostal najlepsza tarcice. A wujek Misza wzial i sie powiesil. Ot, i tak bywa…
W tym baraku najpierw ustawili nas w kolejke. I wyprowadzali trojkami. Wzieli mnie i jeszcze dwie dziewuchy. A tam stoly, przy nich siedza Niemki, zolnierki, i pisza. Jedna stoi z takim precikiem. I mowi po rosyjsku:
– Rozbierajcie sie.
Rozebralysmy sie. Do gola. A ona nas z przodu i z tylu ogladala. Potem patrzyla we wlosy. A wszy wtedy mieli wszyscy. Ja tez, no i co z tego? Ona dwom dziewuchom pokazuje precikiem na krzesla, gdzie leza wlosy.
– Do strzyzenia!
Jedna dziewucha od razu w ryk. Niemka dala jej precikiem po tylku. Rozesmialam sie. Dziewuchy siadly na krzeslach, a na nie rzucily sie te baby z maszynkami. Mnie nie kazala sie strzyc. Pokazala mi precikiem na drzwi do lazni.
– Idz tam.
Weszlam. Normalna laznia parowa. Tylko szaflikow zadnych nie ma, po prostu na wierzchu rury zelazne, a w nich dziurki. I z dziurek tryska ledwo ciepla woda. Patrze na te rurki – co ja mam robic? Postalam, potem poszlam dalej. A tam jakby rozbieralnia. I znowu zolnierki. I stoly. A na nich – rozna bielizna.
Niemka dala mi czysta koszule i niebieska chustke. I pokazuje na wyjscie. Wychodze, a tam tez jakby malenka rozbieralnia. A w niej nasze ubrania. Czyms od nich zalatuje. A to, to samo miejsce, gdziesmy sie rozdziewaly. Ten ich barak to jakby na kole zbudowany, jak karuzela na jarmarku. I ta sama Niemka z precikiem mowi mi:
– Ubieraj sie.
No to naciagnelam te nowa spodnia koszule, potem welniane ponczochy, swoja zielona sukienke. Potem ciepla koszule. Potem jeszcze waciak. Ale mojej starej chustki nie ma. Zabrali. No i starej koszuli tez nie bylo. Glowe przewiazalam nowa chustka. Teraz te ostrzyzone dziewuchy poszly sie myc.
A Niemka mi mowi:
– Siadaj przy stole.
Siadlam. Naprzeciw mnie druga Niemka. Tez po rosyjsku sie odezwala:
– Jak sie nazywasz?
Mowie:
– Samsikowa Waria.
– Lat?
– Czternascie.
Wszystko zapisala. Potem mowi:
– Wyciagnij reke.
Poczatkowo nie zrozumialam. Ona znow:
– Dawaj reke!
Wyciagnelam. Ona mi na rece taka pieczec przystawila – raz! A tam tuszem numer: 32-126. I mowi:
– Idz tam.
A tam drzwi. Podeszlam. Otworzylam je. A za nimi juz podworze. I zolnierz stoi z automatem. Pokazuje mi reka na kolejny barak. Poszlam w te strone. Jak tylko podeszlam blizej – od razu zapachnialo jedzeniem. Boze, mysle, naprawde dadza nam jesc? Ide, a nogi same mnie niosa. Za mna ruszyly inne dziewuchy. I tez zaczely biec.
Weszlysmy tam. To nie barak, tylko takie zadaszenie z desek. Pod dachem ogromne kotly, z dziesiec sztuk, i w nich bulgocze zupa. A dokola stoja Niemcy z miskami i z czerpakami. I nasi tez, ci, co juz wyszli z tamtego baraku. Niemcy kazdemu daja po pustej misce. Mnie tez dali – i do kolejki. Odstalam swoje i w koncu Niemiec czerpakiem do miski – pluch! Grochowke. Gesta jak kasza. Ale lyzki nikt nie ma. Wszyscy chlepca prosto z misek.
Ja tez szybko wychleptalam, reka miske wytarlam, oblizalam palce.
A Niemiec pyta:
– Wilst du noch?
A ja na to:
– Ja, ja. Bitte!
I on mi jeszcze raz – pluch! Druga miske chleptalam juz wolniej. Rozgladam sie: nasi sie kreca i Niemcy. Wszystko jest zupelnie inaczej, zaczelo sie zupelnie inne zycie.
Zjadlam druga porcje – i poczulam sie jak pijana. Przywarlam do kotla. A on taki cieply, blyszczacy. Niemiec sie smieje:
– Alzo, noch ajnmal, medl?
Przypomnialam sobie, jak Otto mowil, kiedy sie napil do syta mleka. I odpowiadam:
– Ich bin zat, ich markt kajn blat.
Niemiec zarechotal, zapytal o cos. Ale nie zrozumialam.
Poszlam do baraku.
Pod wieczor wszyscy z naszego eszelonu byli umyci i nakarmieni. Ale nie wiedziec czemu nie wszystkich ostrzygli. Z naszego baraku nie ostrzygli mnie i jeszcze trzech dziewuch. Tania mi wytlumaczyla:
– To dlatego, ze wy nie macie wszy.
Mowie:
– Jak nie? Spojrz no tylko!
Rozgarnela mi wlosy.
– Sa! Widac zapomnieli. Lepiej schowaj wlosy pod chusteczke, bo jak sie opamietaja, to wygola na lyso.
Tak zrobilam: przewiazalam chustke ciasniej, wlosy schowalam.
Kiedy sie sciemnilo, weszla ta sama Niemka z precikiem i mowi:
– Teraz spac. Rano zawioza was na miejsca pracy. Tam bedziecie mieszkac i pracowac.
I drzwi do baraku zamkneli na zasuwe.
Niektore zasnely od razu, inne nie. Ja, Tania i Nataszka z Brianska ulozylysmy sie obok siebie i dalej gadac: co i jak bedzie. One starsze ode mnie, czego to nie slyszaly! I o Europie, i o Niemcach.
Nataszka opowiadala, jak u nich w Briansku Niemcy puszczali filmy dla swoich ludzi. A ja i jej kolezanke, Niemiec zapraszal dwa razy. Widziala w filmie Hitlera i gola babe, ktora ciagle spiewala, tanczyla i chichotala. A wkolo niej chodzili na bialo ubrani Niemcy. I patrzyli na nia, i sie usmiechali. A Hitler, mowila, sympatyczny taki, z wasikami. I kulturalny, od razu widac. Tylko bardzo glosno mowi.
Ja to widzialam wszystkiego szesc filmow. Najblizszy osrodek kultury byl dopiero w Kirowie, a to dwadziescia piec wiorst. Dwa razy ojciec zawiozl mnie Chlopczykiem. Potem zabieral mnie ze swoimi dzieciakami Stiepan