– Nie mam zadnych umow z pulkownikiem Kornem. Szampanski optymizm majora Danby ulotnil sie natychmiast i jego twarz w jednej chwili pokryla sie kropelkami potu.

– Jak to, przeciez zawarliscie umowe? – spytal z niepokojem, zbity z tropu. – Czy nie umawialiscie sie?

– Zrywam umowe.

– Ale przeciez przypieczetowaliscie ja usciskiem dloni. Dales slowo dzentelmena.

– Cofam swoje slowo.

– O rany – westchnal major Danby i zaczal bezskutecznie osuszac swoje zafrasowane czolo zlozona biala chusteczka. – Ale dlaczego? Zaproponowali ci bardzo dobry interes.

– To jest brudny interes, Danby. To jest ohydny interes.

– O rany – major Danby zmarszczyl sie przeciagajac dlonia po ciemnych, szorstkich wlosach, ktorych grube, krotko przyciete fale byly teraz mokre od potu. – O rany.

– Danby, a ty nie uwazasz, ze to ohydne? Major Danby zastanawial sie przez moment.

– Tak, mysle, ze to jest ohydne – przyznal niechetnie. Jego okragle, wytrzeszczone oczy wyrazaly ostateczna rozterke.

– A dlaczego zgodziles sie na taka umowe, skoro ci nie odpowiadala?

– Zrobilem to w chwili slabosci – zazartowal Yossarian z ponura ironia. – Usilowalem ratowac zycie.

– A teraz juz nie chcesz ratowac zycia?

– Chce i dlatego wlasnie nie daje sie zmusic do dalszych lotow.

– No to niech cie odesla do kraju i nie bedziesz sie wiecej narazal.

– Niech mnie odesla dlatego, ze przekroczylem piecdziesiat akcji

– powiedzial Yossarian – a nie dlatego, ze mnie pokiereszowala ta dziewczyna, albo dlatego, ze okazalem sie takim upartym skurwysynem.

Major Danby potrzasnal glowa, z wyrazem szczerego strapienia na swojej twarzy okularnika.

– Musieliby wtedy zwolnic prawie wszystkich. Wiekszosc ludzi ma przeszlo piecdziesiat akcji. Gdyby pulkownik Cathcart zazadal tylu nowych, niedoswiadczonych lotnikow z uzupelnien, na gorze musieliby sie tym zainteresowac. Wpadl we wlasne sidla.

– Jego sprawa.

– Nie, nie, nie, Yossarian – pospieszyl z wyjasnieniem major Danby. – To twoja sprawa. Bo jak nie dotrzymasz umowy, to postawia cie pod sad polowy, jak tylko wyjdziesz ze szpitala.

Yossarian zagral mu na nosie i rozesmial sie z radosnym uniesieniem.

– A wlasnie, ze nie! Nie zalewaj, Danby. Niechby tylko sprobowali.

– Dlaczego by mieli nie sprobowac? – spytal major Danby mrugajac ze zdziwieniem.

– Dlatego, ze mam ich teraz w garsci. Jest oficjalny raport stwierdzajacy, ze zostalem zraniony przez hitlerowskiego zamachowca, ktory mial ich zabic. Wygladaloby glupio, gdyby chcieli mnie po czyms takim oddac pod sad.

– Alez, Yossarian! – wykrzyknal major Danby. – Jest tez inny oficjalny raport, ktory stwierdza, ze zostales zraniony przez niewinna dziewczyne w zwiazku z rozleglymi spekulacjami na czarnym rynku, obejmujacymi takze akty sabotazu i sprzedaz tajemnic wojskowych nieprzyjacielowi.

– Inny oficjalny raport? – Yossarian byl zaskoczony i srodze zawiedziony.

– Oni moga sporzadzic tyle oficjalnych raportow, ile zechca, i wybrac ten, ktory im bedzie potrzebny na dana okazje. Co to, nie wiedziales o tym?

– O rany – mruknal Yossarian zgnebiony, czujac, jak krew odplywa mu z twarzy.

– Yossarian, zrob to, czego od ciebie chca, i niech cie odesla do kraju. Tak bedzie najlepiej dla wszystkich.

– Tak bedzie najlepiej dla Cathcarta, Korna i dla mnie, a nie dla wszystkich.

– Dla wszystkich – upieral sie major Danby. – To rozwiaze caly problem.

– Czy to bedzie najlepiej dla ludzi z naszej grupy, ktorzy beda musieli nadal latac?

Major Danby drgnal i na chwile odwrocil glowe zazenowany.

– Yossarian – powtorzyl – nikomu nie pomozesz tym, ze zmusisz pulkownika Cathcarta do postawienia cie przed sadem polowym, ktory stwierdzi, iz jestes winien wszystkich zarzucanych ci zbrodni. Pojdziesz do wiezienia na dlugie lata i cale zycie bedziesz mial zrujnowane.

Yossarian sluchal go coraz bardziej zatroskany.

– O jakie zbrodnie moga mnie oskarzyc?

– Nieudolnosc nad Ferrara, niesubordynacja, odmowa wykonania rozkazu w obliczu nieprzyjaciela i dezercja. Yossarian z namyslem wciagnal policzki.

– Wiec moga mnie oskarzyc o to wszystko, tak? Dali mi przeciez medal za Ferrare. Jak moga mnie teraz oskarzyc o nieudolnosc?

– Aarfy przysiegnie, ze ty i McWatt sklamaliscie w swoim oficjalnym raporcie.

– Ten bydlak na pewno jest do tego zdolny!!

– Stwierdza tez – wyliczal major Danby – ze jestes winien gwaltu, rozleglych spekulacji czarnorynkowych, sabotazu i sprzedazy tajemnic wojskowych nieprzyjacielowi.

– Jak moga mi cos z tych rzeczy udowodnic? Przeciez zadnej z nich nie zrobilem.

– Ale oni maja swiadkow, ktorzy przysiegna, ze zrobiles. Moga zdobyc tylu swiadkow, ilu im bedzie potrzeba, po prostu przekonujac ich, ze zniszczenie ciebie bedzie dzialaniem dla dobra kraju. Zreszta poniekad byloby to dzialanie dla dobra kraju.

– W jaki sposob? – spytal Yossarian i uniosl sie powoli na lokciu, powsciagajac wybuch gniewu.

Major Danby cofnal sie nieco i znowu otarl czolo.

– Posluchaj mnie, Yossarian – zaczal z przepraszajacym zajaknieciem – kompromitacja pulkownika Cathcarta i pulkownika Korna nie przysluzylaby sie sprawie zwyciestwa. Spojrzmy prawdzie w oczy, mimo wszystko nasza grupa ma niemale osiagniecia na swoim koncie. Gdybys stanal przed sadem polowym i zostal uniewinniony, inni lotnicy tez prawdopodobnie odmowiliby udzialu w lotach. Pulkownik Cathcart bylby zdyskredytowany i sprawnosc bojowa jednostki moglaby zostac zrujnowana. Wiec w pewien sposob stwierdzenie, ze jestes winien, wsadzenie cie do wiezienia byloby dzialaniem dla dobra kraju, mimo ze jestes niewinny.

– Uroczo potrafisz przedstawic sprawe! – rzucil zgryzliwie Yossarian dotkniety do zywego.

Major Danby zaczerwienil sie i zaczal sie wiercic i mrugac zaklopotany.

– Prosze cie, nie miej do mnie pretensji – powiedzial patrzac na Yossariana ze szczera troska. – Wiesz, ze to nie moja wina. Ja tylko usiluje obiektywnie spojrzec na sprawe i znalezc jakies rozwiazanie bardzo skomplikowanego problemu.

– Nie ja stworzylem ten problem.

– Ale ty go mozesz rozwiazac. Zreszta nie masz wyboru. Przeciez nie chcesz latac.

– Moge uciec.

– Uciec?

– Zdezerterowac. Zwiac. Wypiac sie na caly ten cholerny balagan i wziac nogi za pas.

Major Danby byl wstrzasniety.

– Dokad? Dokad chcesz uciekac?

– Moge bez trudu uciec do Rzymu i tam sie ukryc.

– I zyc w strachu, ze w kazdej chwili moga cie odnalezc? Nie, nie, nie, nie. Byloby to tchorzliwe i fatalne w skutkach. Ucieczka nigdy nie rozwiaze problemu. Prosze, uwierz mi. Chce ci tylko pomoc.

– To samo mowil pewien uprzejmy tajniak, zanim postanowil wiercic mi palcem w ranie – zareplikowal Yossarian sarkastycznie.

– Ja nie jestem tajniakiem – odparl major Danby z oburzeniem i krew znowu naplynela mu do twarzy. – Jestem profesorem uniwersytetu, mam wysoce rozwiniete poczucie moralne i nie probowalbym cie oszukac. Jestem niezdolny do klamstwa.

– A co bys zrobil, gdyby ktos z naszej grupy spytal cie, o czym rozmawialismy?

– Oklamalbym go.

Yossarian rozesmial sie drwiaco i major Danby, chociaz wciaz jeszcze czerwony z zazenowania, odetchnal z ulga, cieszac sie ze zmiany nastroju Yossariana. Yossarian przygladal mu sie z mieszanina powsciagliwej litosci i pogardy. Usiadl w swoim lozku opierajac sie plecami o wezglowie, zapalil papierosa i usmiechajac sie lekko z ironicznym rozbawieniem przygladal sie z drwiacym wspolczuciem wyraznemu, kraglookiemu przerazeniu, jakie

Вы читаете Paragraf 22
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×