Kapelan nie protestowal i co wieczor meldowal sie w klubie oficerskim, aby stykac sie z ludzmi, ktorzy unikali go, jak tylko mogli, az do dnia, kiedy przy stole pingpongowym wywiazala sie wsciekla walka na piesci i Wodz White Halfoat odwrocil sie sprowokowany i wyrznal pulkownika Moodusa w pysk, az ten wyladowal na tylku, a general Dreedle niespodziewanie wybuchnal rubasznym smiechem i przestal dopiero, kiedy zobaczyl kapelana, ktory stal w poblizu i gapil sie na niego groteskowo z bolesnym zdumieniem. General Dreedle skamienial na jego widok. Jego dobry humor ulotnil sie momentalnie, przez chwile z narastajaca wsciekloscia patrzyl na kapelana spode lba, po czym skierowal sie skwaszony w strone baru, kolyszac sie jak marynarz na swoich krotkich, krzywych nogach. Pulkownik Cathcart dreptal przestraszony w slad za nim, rozgladajac sie niespokojnie w daremnym oczekiwaniu chocby na cien pomocy ze strony pulkownika Korna.

– To rzeczywiscie piekne – warknal general Dreedle przy barze, zaciskajac w poteznej dloni pusta szklaneczke. – Odkad to duchowni petaja sie w takich miejscach, wsrod bandy sprosnych pijakow i karciarzy?

Pulkownik Cathcart westchnal z ulga.

– Tak jest, panie generale – zawolal z duma. – To rzeczywiscie piekne.

– Wiec dlaczego, do diabla, nic pan w tej sprawie nie zrobi?

– Jak to, panie generale? – spytal pulkownik Cathcart mrugajac oczami.

– Mysli pan moze, ze przynosi panu zaszczyt to, ze panski kapelan wysiaduje tutaj co wieczor? Widze go, ilekroc tutaj zagladam.

– Ma pan racje, panie generale, ma pan absolutna racje – odpowiedzial pulkownik Cathcart. – To mi na pewno nie przynosi zaszczytu. I zaraz podejme odpowiednie kroki, natychmiast.

– Czy to nie pan kazal mu tu przychodzic?

– Nie, panie generale, to pulkownik Kom. Mam zamiar ukarac go z cala surowoscia.

– Gdyby nie to, ze jest kapelanem – mruknal general Dreedle – kazalbym go wyprowadzic na dwor i rozstrzelac.

– On nie jest kapelanem, panie generale – podpowiedzial pulkownik Cathcart usluznie.

– Nie jest? To dlaczego, do cholery, nosi ten krzyz na kolnierzu?

– On nie ma krzyzyka na kolnierzu, panie generale, tylko srebrny lisc. On jest podpulkownikiem.

– Ma pan kapelana w stopniu podpulkownika? – zdziwil sie general Dreedle.

– Nie, panie generale. Moj kapelam jest tylko kapitanem.

– To dlaczego, do cholery, nosi srebrny lisc na kolnierzu, jezeli jest tylko kapitanem?

– On nie ma na kolnierzu srebrnego liscia, panie generale, tylko krzyzyk.

– Natychmiast odejdz ode mnie, ty skurwysynu – powiedzial general Dreedle – bo ciebie kaze wyprowadzic na dwor i rozstrzelac.

– Tak jest, panie generale.

Pulkownik Cathcart tlumiac lkanie oddalil sie od generala i wyrzucil kapelana z klubu oficerskiego, a cala historia powtorzyla sie niemal dokladnie w dwa miesiace pozniej, po tym, jak kapelan usilowal sklonic pulkownika Cathcarta do odwolania rozkazu zwiekszajacego liczbe obowiazkowych lotow bojowych do szescdziesieciu i ponioslszy rowniez w tej sprawie sromotna kleske gotow byl calkowicie oddac sie rozpaczy, gdyby nie powstrzymywala go mysl o zonie, ktora kochal i za ktora tesknil tak desperacko, z taka zmyslowa, a jednoczesnie wzniosla zarliwoscia, oraz bezgraniczna wiara w madrosc i sprawiedliwosc niesmiertelnego, wszechpoteznego, wszechwiedzacego, dobrego, powszechnego, antropomorficznego, anglosaskiego, proamerykanskiego Boga, jaka zywil przez cale zycie, a ktora teraz zaczynala sie chwiac. Tyle rzeczy wystawialo jego wiare na probe. Byla oczywiscie Biblia, ale Biblia to ksiazka, podobnie jak Dom na pustkowiu, Wyspa skarbow, Ethan Frome czy Ostatni Mohikanin. Czyzby rzeczywiscie – slyszal kiedys, jak pytal o to Dunbar – ludzie tak ciemni, ze nie wiedzieli, skad sie bierze deszcz, mogli wyjasniac tajemnice bytu? Czy Bog Wszechmogacy, w swojej nieskonczonej madrosci, rzeczywiscie obawial sie, ze szesc tysiecy lat temu ludzie zbuduja wieze siegajaca nieba? Gdzie, u diabla, jest to niebo? W gorze? Na dole? Przeciez pojecia gora i dol nie maja sensu w skonczonym, ale rozszerzajacym sie Wszechswiecie, w ktorym nawet ogromne, rozpalone, oslepiajace, majestatyczne Slonce znajduje sie w stanie postepujacego rozpadu, ktory kiedys doprowadzi do zniszczenia Ziemi. Nie ma zadnych cudow, modlitwy pozostaja bez odpowiedzi, nieszczescia zas z rowna brutalnoscia spadaja na cnotliwych i na grzesznikow. Kapelan, ktory mialby sumienie i charakter, dawno juz ustapilby przed glosem rozumu i porzucil wiare ojcow

– rezygnujac zarowno z powolania, jak i ze stopnia oficerskiego

– i narazalby zycie jako zwykly zolnierz w piechocie albo w artylerii polowej, albo moze nawet jako kapral w wojskach desantowych, gdyby nie caly szereg nadprzyrodzonych zjawisk, w rodzaju nagiego czlowieka na drzewie kilka tygodni temu, podczas pogrzebu nieszczesnego sierzanta, i zagadkowego, niepokojacego, podtrzymujacego na duchu proroctwa wygloszonego przez proroka Flume'a w lesie przed kilkoma zaledwie godzinami: “Powiedz im, ze wroce, kiedy nadejdzie zima'.

26 Aarfy

W pewnym sensie wszystkiemu winien byl Yossarian, bo gdyby nie przesuna} linii frontu podczas Wielkiego Oblezenia Bolonii, major… de Coverley bylby moze na miejscu i moglby go uratowac, a gdyby nie zapelnil pokojow dla szeregowcow dziewczynami, ktore nie mialy innego dachu nad glowa, Nately moze nie zakochalby sie w swojej kurewce, ktora teraz siedziala naga od pasa w dol w pokoju pelnym opryskliwych mrukow, ktorzy grali w oko nie zwracajac na nia najmniejszej uwagi. Nately obserwowal ja ukradkiem ze swego wyscielanego zoltego fotela, podziwiajac znudzona, flegmatyczna sile, z jaka znosila to masowe lekcewazenie. Gleboko go wzruszylo jej ziewniecie. Jeszcze nigdy w zyciu nie widzial tak heroicznego opanowania.

Dziewczyna pokonala piec kondygnacji stromych schodow, aby sprzedac sie grupie zblazowanych szeregowcow, ktorzy mieli juz pelno dziewczyn u siebie; nikt jej nie chcial za zadna cene, nawet kiedy sie bez entuzjazmu rozebrala, zeby ich skusic swoim duzym cialem, jedrnym, pelnym i naprawde ponetnym. Sprawiala wrazenie raczej zmeczonej niz zawiedzionej. Usiadla pograzajac sie w tepej bezczynnosci i obserwujac z bezmyslnym zainteresowaniem gre, mobilizowala cala swoja oporna energie, zeby wykonac kolejne nieciekawe zadanie: dokonczyc ubierania sie i wrocic do pracy. Po chwili sie poruszyla, potem wstala z mimowolnym westchnieniem i sennym ruchem weszla w swoje obcisle bawelniane figi i ciemna spodniczke, zapiela pantofle i wyszla. Nately wyslizgnal sie w slad za nia i kiedy prawie w dwie godziny pozniej Yossarian z Aarfym weszli do pokojow dla oficerow, ona znowu wchodzila w swoje figi i spodniczke, i bylo to prawie jak nachodzace kapelana uczucie, ze przezywa cos po raz drugi, gdyby nie Nately, ktory stal jak poltora nieszczescia z rekami w kieszeniach.

– Ona chce odejsc – powiedzial omdlewajacym, nieswoim glosem. – Nie chce dluzej zostac.

– Zaplac jej, zeby zostala z toba przez caly dzien – poradzil mu Yossarian.

– Oddala mi pieniadze – wyznal Nately. – Ma mnie dosyc i chce poszukac kogos innego.

Dziewczyna wlozyla pantofle i zatrzymala sie rzucajac bezczelnie zapraszajace spojrzenie na Yossariana i Aarfy'ego. Piersi miala duze i spiczaste pod cienkim bialym sweterkiem bez rekawow, ktory obciskal jej ksztalty rozszerzajac sie oplywowe na kuszacych biodrach. Yossarian odwzajemnil jej spojrzenie i poczul nagly przyplyw zainteresowania. Potrzasnal przeczaco glowa.

– Baba z wozu, koniom lzej – z niewzruszonym spokojem skomentowal sprawe Aarfy.

– Nie mow tak o niej! – zaprotestowal zywo Nately glosem, w ktorym byla prosba i przygana zarazem. – Chce, zeby zostala ze mna.

– Co ty w niej takiego widzisz? – spytal drwiaco Aarfy z udanym zdziwieniem. – Przeciez to tylko kurwa.

– I nie nazywaj jej kurwa.

Dziewczyna wzruszyla obojetnie ramionami i po chwili skierowala sie w strone drzwi. Nately z bolem serca rzucil sie, zeby je przed nia otworzyc. Potem wrocil zlamany, a jego wrazliwe oblicze wyrazalo bezgraniczny smutek.

– Nie martw sie – pocieszal go Yossarian najczulej, jak tylko mogl. – Na pewno znajdziesz ja jeszcze. Wiemy przeciez, gdzie sie kreca wszystkie tutejsze kurwy.

– Prosze cie, nie mow tak o niej – poprosil Nately z taka mina, jakby mial sie za chwile rozplakac.

– Przepraszam – mruknal Yossarian. Aarfy zagrzmial jowialnie:

– Ulice roja sie od setek kurew nie gorszych od niej. Ta nawet wcale nie jest ladna. – Wybuchnal srebrzystym

Вы читаете Paragraf 22
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату