– Spierdalaj!
Strapiony mlodzieniec wyskoczyl z lozka i uciekl. A. Fortiori polozyl sie na jego miejscu i stal sie znowu Dunbarem.
– To byl A. Fortiori – wyjasnil Dunbar. – Nie bylo wolnego lozka w twojej sali, wiec zrobilem uzytek ze swego stopnia i przepedzilem go na moje miejsce. To bardzo przyjemne uczucie, kiedy sie robi uzytek ze swego stopnia. Powinienes kiedys sprobowac. Prawde mowiac, powinienes sprobowac juz teraz, bo wygladasz, jakbys mial za chwile zemdlec.
Yossarian czul sie tak, jakby mial za chwile zemdlec, zwrocil sie wiec do mezczyzny w sile wieku, z masywna szczeka i smagla twarza, ktory lezal obok Dunbara, wskazal kciukiem za siebie i powiedzial:
– Spierdalaj!
Mezczyzna zesztywnial i spojrzal na niego wscieklym wzrokiem.
– To jest major – wyjasnil Dunbar. – Moze bys poprzestal na czyms mniejszym i zamienil sie na jakis czas w chorazego Homera Lumleya? Mialbys wtedy ojca w stanowym zgromadzeniu ustawodawczym i siostre zareczona z mistrzem narciarskim. Wystarczy mu powiedziec, ze jestes kapitanem.
Yossarian zwrocil sie do przestraszonego pacjenta, ktorego mu wskazal Dunbar.
– Jestem kapitanem – powiedzial wskazujac kciukiem za siebie. – Spierdalaj!
Przestraszony pacjent na rozkaz Yossariana zeskoczyl na podloge i uciekl. Yossarian polozyl sie na jego miejscu i zamienil sie w chorazego Homera Lumleya, ktoremu zbieralo sie na wymioty i ktory nagle pokryl sie caly lepkim potem. Przespal sie godzine i zapragnal znowu byc Yossarianem. Nie bawil go ani ojciec w stanowym zgromadzeniu ustawodawczym, ani siostra zareczona z mistrzem narciarskim. Dunbar odprowadzil go do jego sali, gdzie wypedzil z lozka A. Fortioriego, kazac mu znow zamienic sie na jakis czas w Dunbara. Po chorazym Homerze Lumleyu nie bylo ani sladu. Byla za to siostra Cramer, ktora zasyczala swietym oburzeniem jak mokry fajerwerk. Kazala Yossarianowi natychmiast wrocic do swojego lozka i zagrodzila mu droge, tak ze nie mogl tego zrobic. Jej ladna buzia byla jeszcze bardziej odpychajaca niz zwykle. Siostra Cramer byla dobrym, sentymentalnym stworzeniem i wybuchala bezinteresowna radoscia na wiesc o slubach, zareczynach, urodzinach i rocznicach, nawet gdy chodzilo o ludzi zupelnie jej obcych.
– Czy pan oszalal? – besztala go wyniosle, potrzasajac mu gniewnie palcem przed nosem. – Czy wie pan, ze naraza pan swoje zycie?
– To moje zycie – przypomnial jej Yossarian.
– Chce pan stracic noge?
– To moja noga.
– To wcale nie jest panska noga! – odparla siostra Cramer. – Ta noga jest wlasnoscia rzadu Stanow Zjednoczonych. Tak samo jak kazdy inny sprzet, chocby nocnik. Armia zainwestowala mase pieniedzy, zeby zrobic z pana pilota, i nie ma pan prawa lekcewazyc zalecen lekarza.
Yossarian nie byl pewien, czy zyczy sobie, zeby w niego inwestowano. Siostra Cramer nadal zagradzala droge, nie dajac mu przejsc. Bolala go glowa. Siostra Cramer wykrzykiwala jakies pytania, ktorych nie rozumial. Wskazal wiec kciukiem za siebie i powiedzial:
– Spierdalaj!
Siostra Cramer trzasnela go w twarz tak mocno, ze omal nie zwalila go z nog. Yossarian cofnal piesc, zeby ja strzelic w szczeke, lecz wlasnie w tym momencie ugiela sie pod nim noga. Siostra Duckett podbiegla i zdazyla go podtrzymac.
– Co sie tu dzieje? – zwrocila sie do nich obojga surowo.
– Pacjent nie chce wracac do lozka – zameldowala gorliwie siostra Cramer urazonym tonem. – Powiedzial do mnie cos absolutnie okropnego. Nie moge tego nawet powtorzyc!
– Ona nazwala mnie sprzetem – wymamrotal Yossarian. Siostra Duckett nie wykazala zrozumienia.
– Wroci pan do lozka – spytala – czy mam pana zaprowadzic za ucho?
– Niech pani tylko sprobuje – postawil sie Yossarian. Siostra Duckett wziela go za ucho i zaprowadzila do lozka.
27 Siostra Duckett
Siostra Sue Anna Duckett byla wysoka, szczupla, dojrzala, prosta jak trzcina kobieta o wystajacym, kraglym zadku, malych piersiach i kanciastych, ascetycznych, typowo nowoangielskich rysach, ktore rownie dobrze mozna bylo uznac za bardzo piekne, jak i za bardzo brzydkie. Skore miala bialorozowa, oczy male, nos i podbrodek waskie i ostre. Byla sprawna, szybka, dokladna i inteligentna. Nie bala sie odpowiedzialnosci i nigdy nie tracila glowy w trudnych sytuacjach. Byla dorosla i samodzielna i niczego od innych nie potrzebowala. Yossarian poczul dla niej litosc i postanowil cos dla niej zrobic.
Nastepnego dnia rano, kiedy pochylona poprawiala przescieradlo w nogach jego lozka, wlozyl jej ukradkiem dlon miedzy kolana i gwaltownym ruchem przesunal do gory, az do oporu. Siostra Duckett wrzasnela i podskoczyla na mile, ale jeszcze i tak za nisko, bo nadal wiercila sie, podskakiwala i podrygiwala na swoim boskim punkcie podparcia przez calych pietnascie sekund, zanim wreszcie udalo jej sie uwolnic i w panice, z drzaca, pobladla twarza wycofac na przejscie. Cofnela sie za daleko i Dunbar, ktory obserwowal wszystko od poczatku, podskoczyl znienacka na lozku i chwycil ja od tylu za biust. Siostra Duckett wydala kolejny wrzask, wyrwala sie i odsunela od Dunbara na tyle, ze Yossarian wychyliwszy sie z lozka zdolal ja znowu zlapac za piczke. Odskoczyla na druga strone przejscia jak pileczka pingpongowa z nogami. Dunbar czekal czujnie, gotujac sie do skoku. Siostra Duckett przypomniala sobie o nim i w ostatniej chwili dala susa w bok. Dunbar chybil i przeleciawszy obok niej wyrznal czaszka o podloge z tepym, miazdzacym uderzeniem, od ktorego stracil przytomnosc.
Ocknal sie na podlodze z rozbitym nosem i z dokuczliwym bolem glowy, jaki od dluzszego czasu symulowal. W sali panowal tumult i wrzawa. Siostra Duckett zalewala sie lzami, a Yossarian pocieszal ja i przepraszal siedzac obok niej na skraju lozka. Lekarz-pulkownik byl wsciekly i krzyczal do Yossariana, ze nie dopusci, aby pacjenci pozwalali sobie na nieprzyzwoite gesty w stosunku do jego pielegniarek.
– Co pan od niego chce? – odezwal sie z podlogi zalosciwym glosem Dunbar, krzywiac sie od rozsadzajacego skronie bolu, jaki odczuwal przy mowieniu. – On nic nie zrobil.
– Mowie do was! – ryknal chudy, dystyngowany pulkownik najglosniej, jak tylko potrafil. – Zostaniecie ukarani za to, co zrobiliscie.
– Co pan od niego chce? – odezwal sie Yossarian. – On przeciez tylko upadl na glowe.
– Do was tez mowie! – oswiadczyl pulkownik odwracajac sie z wsciekloscia do Yossariana. – Bedziecie srodze zalowac, ze zlapaliscie siostre Duckett za biust.
– Ja wcale nie lapalem siostry Duckett za biust – powiedzial Yossarian.
– To ja zlapalem ja za biust – powiedzial Dunbar.
– Czyscie obaj zwariowali? – krzyknal doktor piskliwie, blednac i cofajac sie, zbity z tropu.
– To on zwariowal, panie doktorze – zapewnil go Dunbar. – Co noc sni mu sie, ze trzyma w rekach zywa rybe.
Doktor stanal jak wryty z wyrazem wytwornego zdumienia i obrzydzenia na twarzy. Sala przycichla.
– Co mu sie sni?
– Sni mu sie, ze trzyma w rekach zywa rybe.
– Jaka rybe? – spytal doktor surowo.
– Nie wiem – odpowiedzial Yossarian. – Nie znam sie na rybach.
– W ktorej rece ja trzymacie?
– To zalezy – odpowiedzial Yossarian.
– To zalezy od ryby – dodal usluznie Dunbar.
Pulkownik odwrocil sie i spojrzal na niego podejrzliwie, mruzac oczy.
– Tak? A skad wy to wiecie?
– Ja tez jestem w tym snie – odpowiedzial Dunbar bez cienia usmiechu.
Pulkownik poczerwienial, nie bardzo wiedzac, co poczac. Zmierzyl ich obu spojrzeniem, w ktorym byla zimna, dozgonna niechec.
