przecznic od Union Square, gdzie nigdy w zyciu nie bylem, i kilka przecznic od Flatiron Building, niegdys architektonicznej wizytowki miasta, o ktorej nigdy nie slyszalem. Manhattan byl w tym okresie zupelnie inny (tak jak ja) i to samo mozna powiedziec o terenie, ktory rozciagal sie wokol Union Square. Tamtejsze centrum handlowe z rojnymi domami towarowymi S. Kleina, Ohrbacha i Maya ustepowalo tylko Macy'emu i Gimbelowi dwadziescia ulic na polnoc, a te z kolei ustepowaly tylko (jesli do przyjecia sa dwa takie „ustepstwa') eleganckim sklepom na Piatej Alei w latach piecdziesiatych. Dzisiaj wszystkie te domy towarowe przy Czternastej Ulicy zamknely podwoje i nic nie pojawilo sie na ich miejscu. Bez nich i bez organizowanych w przeszlosci burzliwych demonstracji zwiazkowych Union Square jest juz zupelnie nie ten sam. Ale Macy tez sie zmienil, kiedy zabraklo domu towarowego Gimbela po drugiej stronie ulicy. Piata Aleja rowniez jest dzisiaj inna, inne sa Champs Elysees i inna, co stwierdzilem z dotkliwym rozczarowaniem podczas ostatniej wakacyjnej podrozy, jest poczciwa stara Via Veneto w Rzymie, gdzie spedzilem tyle szczesliwych i wesolych chwil podczas mojej sluzby za oceanem. W atmosferze tego miasta wciaz nieomylnie wyczuwa sie upodobanie do ziemskich rozkoszy, w ktorych nurzalem sie tam podczas wojny i kilka razy pozniej, ale przeniosly sie one z Via Veneto w inne rejony, a ja nie mialem czasu, zeby sie dowiedziec gdzie.

Na parterze samego Flatiron Building usytuowane bylo, jak mi sie zdaje, duze centralne biuro Western Union z szatnia dla czterdziestu albo piecdziesieciu pracownikow, ktorzy przebierali sie tam w roznych godzinach, w zaleznosci od tego, jaki mieli rozklad pracy. Tam palilem moje pierwsze papierosy – spudy, a potem koole. Przed rozpoczeciem pracy nie wyobrazalem sobie, ze w dzielnicach biurowych istnieja takie rzeczy jak urzedy telegraficzne, i ze cale watahy poslancow biegaja w te i z powrotem, roznoszac telegramy. Na filmach zawsze jezdzili na rowerach. Pierwszego dnia pracy ruszylem przecwiczona wczesniej trasa ze szkoly na stacje metra, zameldowalem sie i przebralem w jednym biurze, zglosilem do pracy w drugim i tak zaczelo sie moje dojrzewanie w miescie.

Nietutejszym powinienem chyba wyjasnic, ze mowiac o miescie, nowojorczycy maja czesto po wielkopansku na mysli wylacznie Manhattan.

Bardzo szybko nauczylem sie wielu rzeczy. Po pierwsze, jak juz wspomnialem, ze telegramy dostarcza sie pieszo, po drugie, ze te dostarczane do biur nie wymagaja podpisu ani potwierdzenia odbioru i ze nie tylko przynosimy telegramy, lecz rownie czesto wzywani jestesmy sygnalem elektrycznym i kodem do konkretnych pomieszczen recepcyjnych w biurowcach, aby odebrac wystukane na zoltych blankietach teksty depesz, ktore powinny zostac wyslane dalekopisem pod inne adresy. Tym, ktorzy nie wiedza, a ktorych to interesuje, wyjasnie, ze slowa telegramu wychodzily z dalekopisu na pasku papieru mniej wiecej polcalowej szerokosci, operatorzy zas nalepiali te paski na zolte blankiety, wkladali do kopert i wreczali pracujacym przy stolach ludziom, a oni grupowali je wedlug miejsca przeznaczenia i przekazywali temu z nas, ktory czekal pierwszy w kolejce. Dosc rychlo odkrylem, ze w wyniku wprowadzenia gwarantowanej minimalnej stawki godzinowej nie trzeba bylo specjalnie sie spieszyc – inaczej niz w minionej epoce, znanej z opowiadan weteranow, ktorym placono w zaleznosci od liczby dostarczonych depesz: poslancy pracowali, jesli mozna tak powiedziec, na akord i mogli zarobic mniej albo wiecej, w zaleznosci od tego, czy mieli szczescie.

Nauczylem sie, choc z pewnym trudem, przezwyciezac nieunikniona u nowicjusza odraze przy zaciaganiu sie papierosowym dymem i wpadlem w nalog. (Szesnascie lat pozniej, po trzydziestce, zerwalem z nim, kiedy cena paczki wzrosla do dwudziestu szesciu centow i w tym samym tygodniu opublikowano pierwsze raporty na temat raka pluc). Dowiedzialem sie, ze Piata Aleja dzieli elegancko Manhattan na East i West Side -przydatna informacja, ktorej raz uslyszawszy, juz sie nie zapomina – oraz ze ulice i aleje sa porzadnie ponumerowane i ich liczba zmniejsza sie az do zera, w ktorym to miejscu ulice zaczynaja nosic nazwy i trzeba wysilic pamiec. Po latach trafilem na wyjatek od tej metodycznej numeracji – zdumiewajace skrzyzowanie w Greenwich Village, gdzie wskutek skomplikowanego splotu czynnikow, ktore natychmiast po zrozumieniu wypadaja z pamieci, Dziesiata Zachodnia spotyka sie z Czwarta Zachodnia. Nigdy sie nie dowiedzialem, co takiego wytwarza wieksza czesc odwiedzanych przeze mnie regularnie firm, zeby uzasadnic koszty swojego funkcjonowania. Fabryka dywanow byla fabryka dywanow, ale w wielu innych miejscach nie bylo to takie jasne. Najdluzej intrygowal mnie American Woolen Building, najwiekszy chyba i najludniejszy w naszym sektorze gmach, nie sposob bylo bowiem uwierzyc, ze wszystkie firmy, ktore tam odwiedzalem, byly w jakis sposob zwiazane z przemyslem welnianym.

Pewnego razu, oddelegowany do innego biura, odkrylem Washington Market, o ktorym nigdy nie slyszalem, polozony wtedy w Lower West Side targ, gdzie przeladowywano wiekszosc owocow i warzyw dostarczanych do miasta. To tam uswiadomilem sobie po raz pierwszy, jak wiele transakcji odbywa sie miedzy odleglymi polami, na ktorych hodowano owoce i warzywa, a warzywniakiem Lily Dashevsky przy Mermaid Avenue na Coney Island, gdzie moja matka mogla kupic i przyniesc do domu to, co bylo jej potrzebne. Kiedy indziej zapuscilem sie troche dalej na polnoc w dzielnicy polozonej przy Hudson River, a tam, mozecie mi wierzyc lub nie, znajdowaly sie zaklady, w ktorych zarzynalo sie swinie. Ja nie potrafilem w to uwierzyc nawet wowczas, gdy sie w nich znalazlem. Bylem zaskoczony tak samo, jak wszyscy, ktorym o tym opowiedzialem, ale wiem, ze to prawda. Odor byl silny i odrazajacy, a pracownicy ponurzy niczym straznicy w wiezieniu. Szybko zrozumialem, czym sa dobiegajace z wnetrza zabudowan piskliwe odglosy, i bylem wdzieczny, ze nie musze tam dluzej doreczac telegramow.

W pierwszym biurze Western Union zaprzyjaznilem sie z niskim i troche starszym chlopakiem pracujacym na pol etatu. Dojezdzal z Bay Ridge w Brooklynie, gdzie nie mieszkali Zydzi i gdzie nie mieszkaloby im sie zbyt przyjemnie, gdyby musieli.

Ktoregos skwarnego popoludnia po pracy przekonalem sie, jak bezczelny i otrzaskany chlopak w jego wieku moze wejsc pewnym krokiem do baru i wyniesc stamtad zimny, okryty rosa srebrny dzbanek piwa oraz kilka kufli. Tego dnia dowiedzialem sie takze, ze niewiele rzeczy potrafi tak bajecznie odswiezyc jak lodowate piwo wypite w skwarne popoludnie, po pieciu godzinach harowki w Western Union.

Wracajac z nim do Brooklynu linia metra West End, jedyna, ktora podrozowali ludzie jadacy do Bay Ridge, bylem czesto swiadkiem masowego kulturowego fenomenu. Podwazal on slusznosc wygodnego dogmatu, kazacego nam blednie wierzyc, iz ludzie dochodza do swoich przekonan w racjonalny i niezalezny sposob. Na duzej stacji przesiadkowej wszyscy pasazerowie podrozujacy do Bay Ridge i pobliskich przedmiesc wysiadali z pociagu i wraz z nimi „wysiadaly' wszystkie egzemplarze popoludniowych republikanskich gazet, przewaznie „World-Telegram' i „Journal-American'; podczas gdy liberalne demokratyczne gazety, takie jak „New York Post', a potem nowosc zatytulowana „PM' jechaly dalej ze swoimi czytelnikami do zydowskich dzielnic Borough Park, Bensonhurst i Coney Island.

W pracy doreczyciela telegramow rzadko kiedy zdarzaly sie jakies ekscytujace albo zaskakujace momenty. Czesto zabawialem sie, pokonujac swoja trase w niezmiennym tempie, bez zatrzymywania sie na czerwonym swietle i zmyslnie zmieniajac kolejnosc doreczenia depesz, gdy widzialem, ze musialbym zaczekac. Bylem w tym calkiem dobry. Pewnego szczesliwego popoludnia przy Players Club w Gramercy Park South, w poblizu ktorego mialem doreczyc jakas depesze, przezylem radosny dreszcz, widzac i natychmiast rozpoznajac postac schodzaca po schodkach i wzywajaca taksowke; byl to Charles Coburn, aktor charakterystyczny, wystepujacy w filmach w rodzaju The Devil and Miss Jones. Nie sposob bylo pomylic go z kim innym. W biurze zawrzalo, gdy o tym opowiedzialem, a potem nie moglem sie doczekac, kiedy skonczy sie dzien pracy i podroz powrotna na Coney Island i bede mogl oznajmic calej rodzinie oraz wszystkim znajomym z bloku, ze widzialem na wlasne oczy Charlesa Coburna. Modlilem sie, zeby mi uwierzyli.

Innego dnia pracujacy na pelnym etacie starszy poslaniec -starszy oznacza, ze skonczyl szkole srednia, mial dwadziescia lub dwadziescia jeden lat i po wprowadzeniu w roku 1940 ustawy o przymusowym poborze zaczynal sie juz martwic, czy nie zostanie powolany – wrocil do biura z apartamentu polozonego niedaleko Gramercy Park z pieprzna historyjka o tym, jak zostal przyjety przez mezczyzne i kobiete i poproszony przez mezczyzne o odbycie stosunku z kobieta. Nie zdradzil nam nic wiecej z wyjatkiem tego, ze kobieta byla oczywiscie atrakcyjna. To, czy mowil prawde, nie mialo dla mnie najmniejszego znaczenia; rozpalona mloda wyobraznia wskazala mi kolejna wspaniala nagrode, czekajaca na mnie w drodze ku dojrzalosci.

Wciaz na nia czekam.

O szesc lat dojrzalszy, studiujac jako dwudziestotrzylatek na drugim roku Uniwersytetu Nowojorskiego, wykorzystalem ten incydent na cwiczeniach z pisarstwa, piszac opowiadanie zatytulowane World Full of Great Cities, ktore nie zostalo opublikowane w zadnym periodyku, lecz ukazalo sie w kilku antologiach. Ostatnim razem, pamietam, opublikowal je po angielsku japonski wydawca dla japonskich uczniow studiujacych amerykanska literature i styl zycia. Obrany w tym opowiadaniu punkt widzenia okazal sie bardzo trafiony. W tym czasie znalem juz / Want to Know Why Sherwooda Andersena i „Mojego starego' Ernesta Hemingwaya i swiadomie

Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату