przewiezienia do osrodka rekrutacyjnego w Camp Upton na Long Island. Matka i Sylvia odprowadzily mnie na przystanek tramwajowy obok sklepu ze slodyczami pana Mosesa przy Railroad Avenue. Czekajac prowadzilismy zwyczajna rozmowe; obiecalem, ze bede czesto pisal i jesli sie uda, zatelefonuje z Long Island. Kiedy podjechal tramwaj, usciskalismy sie formalnie i ucalowalismy w policzki. Pozniej, wiele lat pozniej, bylem autentycznie wstrzasniety (choc staralem sie tego nie okazywac), kiedy siostra wspomniala mimochodem, ze matka zalala sie lzami, gdy tylko tramwaj zabral mnie w moja wesola podroz. Zanoszac sie niepowstrzymanym szlochem o malo nie upadla na ziemie i Sylvia miala trudnosci z utrzymaniem jej w pozycji pionowej, gdy wracaly do domu.
W swojej glupocie nie sadzilem, by istnial w ogole jakis powod do placzu.
Matka nigdy nie wspominala o tym zajsciu, a ja nigdy o to nie zapytalem. Nasza rodzinna sklonnosc do tlumienia w sobie przykrych emocji przetrwala tak dlugo jak my sami.
Przemily psycholog Erik Erikson pisze gdzies (chyba w „Dziecinstwie i spoleczenstwie') o „moratorium', ktore wystepuje miedzy koncem wieku dojrzewania i poczatkiem doroslosci u wiekszosci mlodych ludzi na Zachodzie. W jego trakcie jednostka wlasciwie nie zdaje sobie sprawy, kim jest i kim chce zostac. Jest to czas wahan co do wlasnej tozsamosci, wahan, ktore moga prowadzic do popelnienia powaznych bledow. (Wezmy na przyklad skinheadow w Anglii, neonazistow w Niemczech, i neofitow nazizmu w Moskwie. Jaki jest sredni wiek, gdy zaczyna sie uzaleznienie od kokainy albo heroiny? Sredni wiek ulicznego rabusia?). W tej kwestii Erikson ma racje i dla znajdujacych sie akurat w tym punkcie Amerykanow, ktorzy w trakcie sluzby wojskowej nie doznali fizycznego lub psychicznego uszczerbku na zdrowiu, wojna nadeszla w odpowiednim momencie. (Dla Europejczykow zaden moment nie jest odpowiedni na europejska wojne). Polozyla kres naszym watpliwosciom i rozterkom, pozbawila koniecznosci podejmowania decyzji i dala moznosc uczestniczenia w ogolnonarodowym przedsiewzieciu, powszechnie uwazanym za chwalebne i prawe.
Oraz zyskowne. Moj laczny dochod po wstapieniu do wojska w stopniu szeregowca wynosil tyle samo, ile moglem wyciagnac na zewnatrz, a jako oficera w sluzbie powietrznej przewyzszal kwote, ktora bylem w stanie zarobic, zaczynajac cywilna kariere, najpierw jako mlodszy asystent w Pennsylvania State College (trzy tysiace dolarow rocznie), nastepnie jako copywriter w malej nowojorskiej agencji reklamowej Merrill Anderson Company (szescdziesiat dolarow tygodniowo, dwiescie szescdziesiat miesiecznie). Ale w Merrill Anderson Company mielismy rowniez dodatkowe swiadczenia: w ich ramach wypilem swojego pierwszego gibsona z kierownikiem dzialu o nazwisku Gert Conroy oraz pokochalem superwytrawne martini ze swiderkiem cytryny w wychlodzonej szklance. (Ktoregos ranka przybylem tam rowniez do pracy z pasztecikiem, termosem kawy i glowa pelna pomyslow i machnalem od reki pierwszy rozdzial planowanej powiesci, rozdzial, ktory po rozbudowaniu i poprawkach zostal opublikowany w siodmym numerze periodyku „New World Writing' jako fragment nie ukonczonej ksiazki pod tytulem… „Paragraf 18'. Pracowalem w magazynie „Time', kiedy zaproponowano mi podpisanie umowy na powiesc, ustalajac wstepnie jej objetosc na dwiescie piecdziesiat stron, a potem w „McCall's', gdy manuskrypt zostal ukonczony w styczniu i opublikowany w pazdzierniku 1961. Zarabialem w „McCalFs' calkiem niezle, mialem dwojke dzieci i dopiero po niespelna roku, kiedy sprzedane zostaly prawa do filmu, nabralem dosc pewnosci siebie, zeby odejsc).
Po wojnie Marty Kapp kontynuowal techniczne studia, ktore rozpoczal w programie V-12 marynarki wojennej, i uzyskal dyplom inzyniera gleboznawcy (kolejna rzecz, o ktorej nigdy przedtem nie slyszalem). Przez cale zycie pracowal jako inzynier gleboznawca w Zarzadzie Portu Nowego Jorku – z tego, co wiem, przy budowie lotnisk i domow, a moze rowniez mostow i tuneli – i przed smiercia zostal tam nawet jednym z dyrektorow. Zarabial dosyc, zeby umrzec na polu golfowym. Davey Goldsmith wrocil do pracy w firmie produkujacej wstazki do kapeluszy, powodzilo mu sie tam calkiem niezle i w koncu odziedziczyl czesc firmy. Lou Berkman odszedl ze zlomowiska, zalozyl sklad artykulow sanitarnych i zarobione tam pieniadze zainwestowal w nieruchomosci. Martin Winkler tez ukonczyl studia i wkrotce rozkrecil interes (byla to pierwsza z licznych zalozonych przez niego nieduzych firm), przerabiajac nadwyzki lotniczych blon fotograficznych na kolorowe filmy do domowego uzytku. Albie Covelman wyjechal do Bucknell i po pewnym czasie objal stanowisko dyrektora hurtowni ekspresow i mlynkow do kawy. Sy Ostrow, ktorego poslano w wojsku na kurs rosyjskiego, zeby pracowal jako tlumacz, wrocil na uniwersytet i uswiadomil sobie z bolesna rezygnacja, ze nie pozostalo mu nic innego jak studiowac prawo. Stanley Levy, z archiwum firmy ubezpieczen komunikacyjnych, zostal agentem ubezpieczeniowym i zajal sie obsluga kilku drobnych zlecen, ktore moglem mu powierzyc, kiedy sie w koncu odnalezlismy. Podobnie jak Marty Kapp, zmarl na polu golfowym. Moim zdaniem obaj umarli z nudy.
Ja zostalem zwolniony ze sluzby jeszcze przed koncem wojny. Zdemobilizowano mnie na podstawie systemu punktowego, wprowadzonego zaraz po kapitulacji Niemiec w maju 1945 roku.
Zanim wraz z poddaniem sie Japonii w sierpniu skonczyla sie wojna, czulem, ze caly swiat nalezy do mnie. Czegoz moglbym chciec wiecej? Bylem zakochany i wkrotce mialem sie ozenic (z ta sama kobieta, w ktorej bylem zakochany). Skonczylem dwadziescia dwa lata. Niebawem zaczynalem studia na Uniwersytecie Kalifornii Poludniowej; czesne i wszystkie koszty pokrywalo za mnie panstwo. A moje opowiadanie wlasnie zakwalifikowano do druku.
8. Pokoj
W grudniu 1944 roku, kiedy „zaliczylem' wymagana, ustalona wowczas na szescdziesiat, liczbe lotow i czekalem na rozkaz przeniesienia do Stanow, do mojego namiotu wprowadzili sie dwaj swiezo przybyli zza oceanu prostoduszni nowicjusze, obaj w stopniu porucznika. Zastapili pare, ktora odbyla juz odpowiednia liczbe akcji i wyjechala; jeden z nowych przytargal ze soba cos, co nie wchodzilo zwykle w sklad osobistego bagazu: przenosna maszyne do pisania. Nie pytajcie, do czego byla mu potrzebna – zapomnialem juz, mozna jednak z duza doza prawdopodobienstwa stwierdzic, ze zywil te same literackie ambicje, co ja i Tom Sloan.
Do moich najblizszych przyjaciol na Korsyce nalezeli: Tom Sloan, prowadzacy bombardier, ktory pochodzil z Filadelfii, oraz Hali A. Moody, skrzydlowy bombardier z Missisipi. Tom byl sumiennym, szybkim i utalentowanym prowadzacym bombardierem; latanie w jego formacji bylo dla mnie niemal przyjemnoscia. Podobnie jak Moody, bylem tylko skrzydlowym bombardierem i obslugiwalem przelacznik zwalniajacy bomby, wciskajac go ulamek sekundy po tym, jak zobaczylem bomby wylatujace z luku bombowego prowadzacej maszyny. Podczas akcji nigdy nie korzystalem z celownika, w ktorego obsludze mnie wyszkolono, i nawet nie mialem go na dziobie mojego samolotu. Mialem tam zamontowany na obrotowym wysiegniku karabin maszynowy kaliber 50, ale i z tego urzadzenia na szczescie nie musialem ani razu korzystac. Czterej skrzydlowi bombardierzy w liczacym szesc samolotow kluczu zamiast celownikow mieli karabiny maszynowe.
Tom byl tylko kilka lat starszy ode mnie – nie sadze, zeby skonczyl dwadziescia piec – ale mial juz zone i male dziecko, ktore widzial zaledwie kilka razy w zyciu. Postawil sobie za punkt honoru przezyc i wrocic do rodziny, za ktora tak bardzo tesknil, i dreczyla go coraz silniejsza i bardziej widoczna obawa, iz moze mu sie to nie udac. Z radoscia donosze, ze mu sie powiodlo. Rozkazy wyjazdu nadeszly dla nas obu tego samego dnia; dopiero majac je w reku, poczulismy, ze jestesmy naprawde ocaleni.
Hali A. Moody, w moim wieku lub nawet mlodszy, byl tez zonaty i ani jego, ani Sloana – przyznaje to z pewna duma i bez cienia szyderstwa – w najmniejszym stopniu nie interesowalo uprawianie seksu z innymi kobietami, zarowno na przepustkach w Rzymie, jak i na Sycylii, w Kairze oraz w Aleksandrii. Ja, niezonaty i, jesli chodzi o zyciowe doswiadczenia, niemal prawiczek, bylem mlodym i nienasyconym satyrem. Moody okazal sie pod wieloma wzgledami niewinny: nigdy przedtem nie slyszal nawet o oralnym seksie, ani w jedna, ani w druga strone. Nie slyszal o nim ani pod eleganckimi lacinskimi okresleniami, ktore wszyscy teraz znamy, ani pod wulgarnymi i swojskimi, ktorych wszyscy teraz uzywamy. Sama wzmianka o tak wynaturzonych praktykach byla dla niego oburzajacym, upadlajacym horrorem, ktorego nie chcial sobie wyobrazac i na mysl o ktorym rumienil sie i zaciskal piesci w szewskiej pasji. Kiedy Tom i ja wyjechalismy do Stanow, Moody wykonywal jeszcze misje bojowe i nie wiem, co sie z nim stalo, ale jego nazwisko nie pojawilo sie na liscie poleglych z naszej eskadry i sadze, ze ocalal. Male dziecko Toma Sloana, to, za ktorym tesknil tak goraco, bolesnie i malomownie, gdy go znalem, mialo wtedy roczek, a teraz musialo skonczyc piecdziesiatke.
Po zwolnieniu z eskadry Tom i ja pierwsza czesc podrozy z Korsyki odbylismy na pokladzie samolotu, ktory zawiozl nas jednak nie do Rzymu, gdzie chetnie pohulalbym na pozegnanie, lecz do Neapolu. Majac do wyboru powrot do kraju droga powietrzna lub morska, opowiedzialem sie bez wahania za droga morska, przysiaglem sobie bowiem potajemnie nigdy w zyciu nie wsiadac juz do samolotu. (I rzeczywiscie po bezpiecznym powrocie nie