Czarni lubia zabawic sie od czasu do czasu z biala babka.

– Moze jej nie zabil, ale i tak zlamal jej serce. Powinien za to zaplacic. – Spojrzala na Billy'ego T. i uronila lze. – Chcialabym, zeby ktos dobral mu sie do tylka za to, ze byla taka nieszczesliwa, zanim umarla. – Z dolu dobiegl glosny smiech. Rozwscieczona Darleen otarla mokre rzesy. – Rany, zrobilabym wszystko dla faceta, ktory mialby dosc odwagi, zeby mu za to odplacic Billy T. zdusil niedopalek w malej popielniczce z wizerunkiem pomnika Waszyngtona.

– Wiec przyjdz tu, malutka, i pokaz mi, jak bardzo tego chcesz, a moze zrobie cos, zeby wyrownac twoje rachunki.

– Och, kochany! – Darleen jednym ruchem zdarla z piersi Elvisa i osiadla okrakiem na Billym T. – Jestes dla mnie taki dobry.

Podczas gdy Darleen starala sie zadowolic Biliy'ego T., w ogrodku ponizej piekly sie zeberka. Przy ruszcie krolowal Burke przewiazany fartuchem z napisem: „Pocaluj kucharza, bo inaczej…!” W jednej rece trzymal budweisera, druga podlewal sosem zeberka. Susie znosila z kuchni talerze i miseczki, gromkim glosem wydajac polecenia swoim pociechom: przyniesc salatke ziemniaczana! Wiecej lodu! Nie wyjadac faszerowanych jajek!

System dzialal sprawnie. Jedno dziecko znikalo w kuchni, drugie sie z niej wylanialo. Wprawdzie starsi chlopcy, Tommy i Parker, przystawali od czasu do czasu, by tracic sie lokciami, ale poza tym choreografia byla bez zarzutu. Mlodszy chlopak, Sam, imiennik Wuja Sama, urodzil sie bowiem czwartego lipca, pokazywal Tuckerowi swoja kolekcje naklejek baseballowych i byl stracony dla swiata.

Tucker siedzial na trawie i trzymajac Sama na kolanach przegladal album.

– Dam ci Rickeya Hendersona z osiemdziesiatego szostego za tego Cala Ripkina.

– Ha! – Grzywa jasnych wlosow opadla Samowi na czolo, kiedy potrzasnal stanowczo glowka. – To debiutancki sezon Cala.

– Ale zagiales mu rog, a moj Henderson jest w doskonalym stanie. Dorzuce ci nowiutenkiego Wade'a Boggsa.

– Szajs. – Sam odwrocil glowe i Caroline ujrzala blysk jego ciemnych oczu. – Chce Pete Rose'a z szescdziesiatego trzeciego.

– To rozboj na rownej drodze! Jestem zmuszony powiedziec twojemu ojcu, zeby wtracil cie do wiezienia. Burke, ten chlopak to urodzony kryminalista. Posluchaj dobrej rady i odeslij go do poprawczaka, a oszczedzisz sobie wielu zmartwien.

– Dzieciak wie, kiedy ma do czynienia z naciagaczem – powiedzial Burke lagodnie.

– Ciagle jest wsciekly o tego Mickeya Mantle'a, ktorego wycyganilem od niego w szescdziesiatym osmym – szepnal Tucker do Sama. – Ten facet nie pojmuje ducha kreatywnego handlu. A wracajac do Cala Ripkina…

– Dam ci go za dwadziescia piec dolcow.

– Cholera! No, maly, doigrales sie! – Unieruchomil Sama chwytem zapasniczym i syknal mu do ucha: – Widzisz tego faceta, usilujacego zanudzic panne Waverly na smierc?

– Tego w garniturze?

– Tego w garniturze. On jest agentem FBI. Zadanie dwudziestu pieciu dolarow za debiutancki sezon Cala Ripkina to przestepstwo federalne.

Sam tylko sie rozesmial.

– Przysiegam na Boga! A twoj tata powie ci, ze nieznajomosc prawa nie usprawiedliwia przestepstwa. Bede cie musial dodac w rece FBI.

Sam przyjrzal sie Matthewowi Burnsowi, po czym wzruszyl ramionami.

– Wyglada na pedzia. Tucker ryknal smiechem.

– Gdzie ty sie uczysz takich rzeczy? – Postanowil zmienic metode i sprawdzic, czy nie uda mu sie wydobyc z Sama naklejki droga tortur. Zlapal chlopca za nogi, uniosl do gory i zaczal laskotac.

Patrzac na ich zmagania, Caroline stracila watek rozmowy z Burnsem. Gledzil cos o Sali Symfonii w Centrum Kennedy'ego. Pozwolila mu mowic, usmiechajac sie i potakujac od czasu do czasu. Wolala obserwowac innych gosci.

Wiekszosc z nich usadowila sie w cieniu wielkiego debu. Bylo to jedyne drzewo na podworku, idealne miejsce na piknik i spokojna pogawedke. Chudy patolog skupil wokol siebie stadko rozbawionych pan. Caroline zastanawiala sie, jak mozna robic sekcje jednego dnia i opowiadac kawaly nastepnego.

Upozowana na hustawce z opony, Josie flirtowala z lekarzem i z kazdym mezczyzna w zasiegu wzroku. Dwayne Longstreet i doktor Shays siedzieli na bocznej werandzie, kolyszac sie w bujanych fotelach i popijajac piwo. Marvella Truesdale i Bobby Lee Fuller wymieniali dlugie, porozumiewawcze spojrzenia. Wlascicielka salonu pieknosci, Crystal Jakastam, plotkowala na zaboj z Birdie Shays.

Caroline patrzyla na waskie podworka ciagnace sie po obu stronach posesji Truesdale'ow, na sznury z prazaca sie na sloncu bielizna. Przy kazdym niemal domu znajdowal sie warzywnik pelen dojrzalych pomidorow, fasolki szparagowej i kapusty, czekajacych tylko, zeby je wsadzic do garnka.

Czula zapach piwa, ostro przyprawionego miesa, kwiatow rozgrzanych popoludniowym sloncem. Tommy wlozyl nowa kasete do przenosnego magnetofonu; poplynal blues, ciezki, slodko – gorzki i przejmujacy. Caroline nie zorientowala sie, ze to Bonnie Raitt, ale uznala, ze byla to jakas znakomitosc.

Chciala sluchac bluesa. Chciala sluchac piskow i chichotow Sama meczonego przez Tuckera. Chciala uslyszec, co mowi Crystal i Birdie o kims, kto zginal w wypadku samochodowym przed dwudziestu laty.

Chciala tanczyc przy tej muzyce, patrzec, jak Burke caluje swoja zone pod oslona dymu znad rusztu, jakby ciagle byli nastolatkami i wykradali pieszczoty w cienistych zakatkach. I chciala czuc to, co czula Marvella, kiedy Bobby Lee wzial ja za reke i wciagnal do kuchni.

Chciala byc czescia tego wszystkiego, a nie kims, kto siedzi na uboczu i prowadzi dyskusje o Rachmaninowie.

– Przepraszam, Matthew – usmiechnela sie zdawkowo, przekladajac nogi nad drewniana lawka. – Musze zobaczyc, czy Susie nie potrzebuje mojej pomocy.

Zarzuciwszy sobie Sama na plecy, Tucker podziwial nogi Caroline. Kuse biale szorty, ktore miala na sobie tego popoludnia, pozwalaly na nieskrepowana kontemplacje. Westchnal, kiedy pochylila sie, zeby podniesc serwetke. Potem Przerzucil sobie Sama przez glowe, dal mu kuksanca w bok i wstal.

– Chyba napije sie piwa.

Caroline przystanela przy ruszcie.

– Pachnie pieknie – powiedziala do Burke'a.

– Jeszcze piec minut – obiecal i Susie rozesmiala sie.

– Zawsze to mowi. Napilabys sie czegos, Caroline?

– Nie, dziekuje. Pomyslalam sobie, ze moze potrzebujesz pomocy.

– Zlotko, to po wlasnie mam czworke dzieci! Chce tylko, zebys usiadla i odpoczywala.

– Widzisz, ja… – Obejrzala sie ostroznie przez ramie. Burns nadal siedzial przy stole, z wezlem krawata zaciagnietym bezlitosnie pod sama szyje, i saczyl chardonnay, ktore przyniosla Caroline.

– A! – Susie pobiegla za jej spojrzeniem. – Sa takie chwile w zyciu kobiety, kiedy potrzeba jej zajecia. Moze przynioslabys mi z kuchni marynaty maslane? Sloik stoi w szafce na lewo od lodowki.

Caroline odeszla, przepelniona wdziecznoscia. Na werandzie doktor Shays podniosl dlon do kapelusza. Dwayne powital ja slodkim, nieobecnym usmiechem na wpol zalanego faceta.

Caroline pchnela drzwi do kuchni. Bobby Lee i Marvella stali przed lodowka w namietnym uscisku. Na dzwiek otwieranych drzwi odskoczyli od siebie jak oparzeni. Marvella zaczerwienila sie i obciagnela bluzke, Bobby Lee usmiechnal sie na wpol dumnie, na wpol glupawo.

– Strasznie mi przykro – zaczela Caroline, kompletnie tracac glowe. – Chcialam tylko wziac cos dla Susie. – Czula, ze na jej policzkach mozna by usmazyc jajko. – Przyjde pozniej. – Niemal zderzyla sie z drzwiami, ktore Tucker pchnal od zewnatrz.

– Caro, nie mozesz zostawic ich tu samych. – Mrugnal do Bobby'ego Lee. – Kuchnie to bardzo niebezpieczne miejsca. Wychodzcie na powietrze, dzieciaki, gdzie wasze mamy moga was widziec.

– Skonczylam osiemnascie lat – powiedziala Marbella z blyskiem w oku. – Oboje jestesmy dorosli.

Tucker usmiechnal sie szeroko i uszczypnal ja w policzek.

– O to wlasnie chodzi, sloneczko.

– Poza tym – ciagnela Marvella – mamy zamiar sie pobrac.

Вы читаете Miasteczko Innocente
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату