prawej, co wskazuje na praworecznego napastnika. Innymi slowy, panie i panowie, ma poderzniete gardlo, od ucha do ucha, ostrzem o dlugosci… – gwizdnal mierzac rane – przeszlo siedemnastu centymetrow. Wszyscy obecni ogladali „Krokodyla Dundee”? – Co za noz! – zawolal parodiujac Aussie. – Po obejrzeniu innych obrazen, musze stwierdzic, ze gardlo bylo przyczyna smierci. Gardlo, zdecydowanie gardlo. Mozecie mi wierzyc. Jestem lekarzem.
Pogwizdujac melodie z „Summer Place” kontynuowal badanie.
– Uderzenie u podstawy czaszki, ciezkim przedmiotem o chropawej Powierzchni. – Ostroznie wyciagnal cos spod skory pinceta. – Drobne elementy wygladajace na drzazgi. Mozemy spokojnie przyjac, ze ofiara dostala przez leb galezia. Cios zadany przed zgonem
Na dzwiek otwieranych drzwi podniosl wzrok. Burns skinal mu glowa. Teddy odpowiedzial usmiechem.
– Panie i panowie, agent specjalny Matthew Burns przybyl wlasnie, by obejrzec mistrza przy pracy. Jak leci, Burnsiu?
– Postepy?
– Och, Edda Lou i ja zaczynamy sie poznawac. Mysle, ze wybierzemy sie wieczorem na tance.
Burns zgrzytnal zebami.
– Jak zwykle, Rubenstein, twoje zarty sa niesmaczne i zalosne.
– Eddzie Lou bardzo sie podobaja, prawda, kochanie? – Poklepal ja po rece. – Zadrapania i siniaki na przegubach i kostkach…
Burns odcierpial w milczeniu pietnastominutowy wyklad.
– Czy zostala zgwalcona?
– Trudno powiedziec – odparl Teddy sznurujac usta. – Zrobie test. Burns odwrocil oczy, kiedy Teddy bral probke.
– Wsadze ja do wody na dwanascie, pietnascie godzin. Na razie moge ustalic czas smierci z grubsza, miedzy jedenasta a trzecia w nocy, szesnastego czerwca.
– Chce wiedziec o tej dziewczynie wszystko. Co jadla i kiedy to jadla. Czy brala narkotyki czy pila alkohol. Czy odbyla stosunek plciowy. Podobno byla w ciazy. Chce wiedziec w ktorym tygodniu.
– Sprawdze. – Teddy odwrocil sie i ostentacyjnie zmienil instrumenty. – Powinienes chyba obejrzec jej zeby trzonowe, zwlaszcza te z lewej. Szalenie interesujace.
– Zeby?
– Tak. W zyciu czegos takiego nie widzialem.
Zaintrygowany Burns pochylil sie nad dziewczyna. Otworzyl jej usta. przymruzyl oczy.
– Pocaluj mnie lepiej, ty glupcze! – zazadala Edda Lou. Burns zaskowyczal i odskoczyl w tyl.
– Jezu Chryste!
Zgiety w pol Teddy smial sie tak, ze musial usiasc na stolku. Przez wiele miesiecy cwiczyl brzuchomowstwo wlasnie z mysla o takiej chwili. Panika na twarzy Burnsa wynagrodzila mu wszystkie trudy.
– Masz styl, Burnsiu – wykrztusil. – Nawet truposzki na ciebie leca. Probujac odzyskac panowanie nad soba, Burns zacisnal dlonie. Gdyby przylozyl Rubensteinowi w szczeke, musialby zlozyc doniesienie na samego siebie.
– Pierdolony czubek!
Teddy popatrzyl tylko na zbielale oblicze Burnsa i szara twarz Eddy Lou i zapial.
Burns wiedzial, ze nic mu nie moze zrobic. Oficjalna skarga zostalaby niechetnie odnotowana i zignorowana. Rubenstein byl najlepszy w tym fachu. Znany swir, ale najlepszy.
– Chce miec wyniki testow jeszcze dzisiaj, Rubenstein. Moze tobie wydaje sie to bardzo zabawne, ale ja musze schwytac psychopate.
Niezdolny przemowic slowa, Teddy skinal tylko glowa i dalej trzymal sie za
Kiedy za Burnsem zatrzasnely sie drzwi, Teddy otarl zalzawione oczy i zszedl ze stolka.
– Eddo Lou, zlotko – wykrztusil. – Nie wiem, jak ci dziekowac. Wierz mi, przejdziesz do historii FBI. Kumple w Waszyngtonie zdechna ze smiechu.
Pogwizdujac, ujal skalpel i wrocil do pracy.
ROZDZIAL OSMY
Darleen Fuller Talbot wsluchiwala sie w gwar rozmow na przyjecia u sasiadow dobiegajacy przez okno sypialni. Uwazala, ze to cholernie brzydko, ze Susie Truesdale nie zaprosila na impreze swojej najblizszej sasiadki.
Darleen z przyjemnoscia poszlaby na przyjecie i zapomniala na chwile o swoich klopotach.
Oczywiscie, Susie nie utrzymywala z Darleen stosunkow towarzyskich. Wolala Longstreetow, Shayse'ow i tych zadufanych w sobie Cunninghamow z przeciwka. Jakby nie wiedziala, ze swietoszkowaty John Cunningham zdradza swoja wymuskana zonke z Josie Longstreet.
Susie chyba zapomniala, ze byla zmuszona wyjsc za maz i z brzuchem jak beben obslugiwala gosci w „Chat'N Chew”. Jej maz moze i pochodzil z bogaczy, ale bogaty nie byl. Wszyscy wiedzieli, ze tata Burke'a zabil sie. poniewaz nie zostalo mu nic, z wyjatkiem kupy dlugow.
Truesdale'owie nie byli lepsi od niej, Longstreetowie zreszta tez nie. To prawda, ze jej tata zarabial na zycie pracujac w oczyszczalni bawelny zamiast ja po prostu posiadac, ale nie byl pijakiem. I nie byl martwy.
Darleen uwazala, ze to bardzo nieladnie ze strony Sussie zorganizowac przyjecie na podworku, gdzie zapach pieczonego miesiwa i ostrych sosow moze sprawic komus przykrosc. Rany, nawet jej wlasny brat tam byl. Ale nie mogla przeciez wymagac od Bobby” ego Lee, zeby szanowal uczucia swej siostry.
Do diabla z nim, do diabla z dupkami Truesdele'ami i cala reszta, nie poszlaby na zadne cholerne przyjecia, nawet gdyby otrzymala zaproszenie, chociaz Junior pracowal od czwartej do polnocy na stacji benzynowej. Czy moglaby sie smiac i zlizywac sos do pieczeni z palcow, skoro w najblizszy wtorek jej ukochana przyjaciolka spocznie w grobie?
Westchnela, i Billy T., ktory ssal jej rozowe brodawki wkladajac w to cale serce, pomyslal, ze Darleen w koncu docenila jego wysilki.
Podciagnal sie wyzej, zeby polizac ja w ucho.
– No dalej, malenka, wejdz na mnie.
– Okay – - Propozycja ozywila ja troche. Junior nie dosc, ze kochal sie juz tylko w lozku, to w dodatku wylacznie w jednej pozycji. Kiedy skonczyli, Billy T. lezal, palac z zadowoleniem marlboro, Darleen gapila sie w sufit i sluchala muzyki dobiegajacej z ogrodu Truesdale'ow.
– Billy T. – powiedziala wydymajac wargi. – Nie wydaje ci sie, ze to niegrzeczne urzadzic przyjecie i nie zaprosic najblizszej sasiadki?
– Do diaska, Darleen, przestan przejmowac sie tymi ludzmi!
– To po prostu nie w porzadku. – Rozzloszczona brakiem wspolczucia z jego strony, Darleen wstala, zeby przypudrowac cialo talkiem o zapachu roz. Byl to najszybszy sposob, zeby zabic zapach potu i mezczyzny, a ona musiala odebrac od matki Scootera. – Susie uwaza sie za cos lepszego. Ta jej zasmarkana Marvella tez. Tylko dlatego, ze przyjaznia sie z Longstreetami. – Wciagnela bawelniana koszulke i szorty, rezygnujac z bielizny. Bylo to ustepstwo na rzecz upalu. Jej duze, kragle piersi wypchnely bawelne, znieksztalcajac sprany wizerunek Elvisa. – Tucker jest tam teraz, lasi sie do tej Waverly. Rany, Edda Lou nie zostala nawet pogrzebana.
– Tucker to kupa gowna.
– Edda Lou kochala go do szalenstwa. Kupil jej perfumy. – Spojrzala na Billy'ego T. z nadzieja, ale Billy T. byl pochloniety puszczaniem kolek z dymu. Darleen odwrocila sie z powrotem do okna. – Nienawidze ich. Nienawidze ich wszystkich. Gdyby Tucker nie byl najblizszym przyjacielem Burke'a Truesdale'a, siedzialby juz w mamrze jak Austin Hatinger.
– Cholera! – Billy T. poglaskal sie po wilgotnym od potu brzuchu. Zastanawial sie, jak namowic Darleen na druga rundke. – Tucker to kupa gowna, ale morderca z niego zaden. Wszyscy wiedza, ze zrobil to jakis czarny.