swiadomosc, ze on smakuje jej krew. Kiedy otworzyla oczy, wzrok miala metny z rozkoszy.

– Mam cos dla ciebie, Teddy. – Wsuwajac mu palec gleboko do ust siegnela ponad taca z narzedziami chirurgicznymi i, macajac na oslep, znalazla torebke. Glaskal jej uda, podczas gdy ona zanurzyla dlon w torebce. Dlon ta zacisnela sie w piesc, kiedy palce Teddy'ego wsunely sie pod jej majtki.

Z cichym westchnieniem wydobyla z torby kondom. Oczy miala rozognione i bardzo zlociste, kiedy rozsuwala mu rozporek.

– Pozwolisz, ze ci to zaloze.

Teddy wzruszyl ramionami. Spodnie opadly mu na piety.

– Prosze uprzejmie.

Kiedy okolo drugiej w nocy, nasycona seksem Josie wjechala calym pedem na podjazd Sweetwater, Billy T. Bonny przykucnal za przednim blotnikiem czerwonego porsche'a. Zaklal, kiedy reflektory przeciely ciemnosc pare centymetrow od jego glowy. Zabraklo mu dziesieciu minut, zeby skonczyc robote i zniknac.

Wzdrygnal sie, kiedy zahamowala przed domem i okruchy zwiru pacnety o jego robocze buty, Billy T. zacisnal umazane smarem rece wokol francuskiego klucza.

Wysiadla z wozu, a on skulil sie za maska i obserwowal jej gole stopy z paznokciami pomalowanymi na karminowo; wokol kostki blyszczal cienki zloty lancuszek. Billy T. poczul nagly przyplyw pozadania. W powietrzu unosil sie jej zapach, mroczno slodki, zmieszany z o ton glebsza wonia seksu.

Nucila piosenke Patsy Cline „Crazy”. Upuscila torebke wysypujac szminki, drobne, dwa lusterka, garsc kondomow, buteleczke aspiryny, maly pistolet z perlowa rekojescia i trzy pudelka tick – takow. Billy T. zdusil przeklenstwo, kiedy pochylila sie, by to wszystko pozbierac.

Spod podwozia porsche'a widzial jej dlugie nogi i dlon zgarniajaca drobiazgi razem ze spora porcja zwiru.

– Niech to diabli! – mruknela. Ziewajac szeroko ruszyla w strone domu. Billy T. odczekal pelne trzydziesci sekund, zanim wrocil do pracy.

ROZDZIAL DZIEWIATY

W niedzielne poranki kto zyw w Innocence biegl do jednego z trzech kosciolow. Kosciol Odkupienia cieszyl sie najwiekszym powodzeniem. Byl to maly szary budynek w centrum miasta, wzniesiony w tysiac dziewiecset dwudziestym szostym roku, po tym jak powodz zmyla Pierwszy Kosciol Metodystow, wielebnego Schottsdale'a i koscielnego, do spolki z ktorym pastor lamal kolejne przykazania.

Na poludniowym krancu miasta wznosil sie Kosciol Biblii, gdzie modlili sie czarni. Zadne prawo, ani boskie, ani ludzkie, nie doprowadzilo do tej segregacji koscielnej. Ale tradycja bywa czesto silniejsza niz prawo.

Kazdej niedzieli przez otwarte okna czarnego kosciola plynal chor glosow tak czystych, ze metodysci nie probowali nawet z nimi wspolzawodniczyc.

Naprzeciwko Odkupienia znajdowal sie Luteranski Kosciol Trojcy Swietej, znany ze swych kiermaszy ciast. Della Duncan, osoba odpowiedzialna za ich organizacje, twierdzila z duma, ze za pieniadze uzyskane ze sprzedazy ciast budyniowych Swieta Trojca zakupila witraz. To zainspirowalo Happy Fuller, ktora zorganizowala trzy kolacje rybne na rzecz Odkupienia, co pozwolilo nabyc wiekszy witraz.

Wierni w Biblii byli zadowoleni ze swych zwyklych okien i czystosci swych glosow.

Niedziela w Innocence byl to czas modlitwy, zadumy i zazartego wspolzawodnictwa. Z trzech ambon plynelo slowo boze i pietnowano grzech, w twardych drewnianych lawkach drzemali starcy i dzieci, kobiety dzierzyly w dloniach wachlarze. Organy grzmialy, niemowleta zawodzily. Ciezko zarobione pieniadze padaly na tace. Pot plynal obficie.

We wszystkich trzech swietych przybytkach kaplani pochylili glowy i zaintonowali modlitwe za Edde Lou Hatinger, za Mavis Hatinger, jej meza (w zadnym z kosciolow nie wymieniano imienia Austina) i jej pozostale przy zyciu dzieci.

W tylnej lawce Odkupienia, pobladla z rozpaczy i pomieszania Mavis szlochala cicho. W kosciele znajdowala sie trojka z jej pieciorga dzieci Vernon, ktory odziedziczyl ponury wyglad ojca i jego przykre usposobienie siedzial obok swojej zony, Loretty. Loretta robila, co mogla, by uciszyc synka, uzywajac w tym celu wysluzonej packi na muchy. Bawelniana sukienka opinala ciasno jej brzemienny brzuch.

Obok niej siedziala Ruthanne. Nie plakala. Miala osiemnascie lat i przed dziesiecioma dniami ukonczyla liceum imienia Jeffersona Davisa. Bylo jej przykro z powodu smierci siostry, choc nigdy jej nie kochala. Siedzac w dusznym kosciele myslala tylko o tym, jak predko zdola zarobic dosc pieniedzy, by wyrwac sie z Innocence.

Najmlodsze dziecko, Cyr, byl znudzony i marzyl, zeby znalezc sie gdzie indziej. Jego stopy tkwily w butach o numer za malych, szyje drapal mu zbyt mocno wykrochmalony kolnierzyk. Wstydzil sie swojej rodziny, ale jako czternastolatek byl na nia skazany.

Zloscilo go, ze pastor mowil o Hatingerach tak, jakby nalezalo ich zalowac i za nich sie modlic. Kongregacja byla wrecz usiana jego kolegami i Cyr oblewal sie rumiencem za kazdym razem, gdy ktorys z nich rzucal mu spojrzenie przez ramie. Odetchnal z ulga, kiedy nabozenstwo sie skonczylo i wierni mogli powstac. Uperfumowane panie ruszyly lawa ku jego matce, by wyrazic jej swoje wspolczucie, a Cyr wyslizgnal sie bocznymi drzwiami i pospieszyl w strone drogerii Larssona, by wypalic papierosa na jej tylach.

Sytuacja przedstawiala sie jego zdaniem kiepsko. Siostra byla martwa, ojciec i brat w wiezieniu. Matka zalamywala dlonie i gadala z facetem z doradztwa prawnego. Vernon mowil jedynie o wyrownywaniu z kims rachunkow. Loretta zgadzala sie z kazdym slowem, szybko nauczyla sie potakiwac i unikac w ten sposob twardych piesci meza. Naprawde szybko sie uczy, ta Loretta.

Cyr zapalil jednego z trzech posiadanych pallmaili, ktore podprowadzil Vernonowi, i szarpnieciem rozluznil krawat.

Ruthanne ma najwiecej rozumu z nich wszystkich, uznal Cyr. Ale jest wiecznie zajeta liczeniem swoich pieniedzy. Cyr wiedzial, ze ukrywa gotowke w pudelku z podpaskami – cos, czego jej ojciec nie wzialby do reki. Ze wzgledu na silne poczucie lojalnosci, jak rowniez na fakt, ze pozegnalby Ruthanne z przyjemnoscia, zatrzymal jej sekret dla siebie.

Wiedzial, ze z chwila otrzymania swiadectwa maturalnego on rowniez zniknie z Innocence z predkoscia swiatla. Nikt nie myslal wysylac go na studia. Poniewaz mial chlonny, spragniony wiedzy umysl, swiadomosc ta bolala jak diabli. Ale byl jednoczesnie pragmatykiem i bral rzeczy takimi, jakie sa.

Wytrwale zaciagal sie papierosem, choc nie odkryl jeszcze prawdziwej przyjemnosci palenia.

– Hej! – Zza wegla wylonil sie Jim March, chudy wyrostek, o skorze koloru melasy. Podobnie jak Cyr mial na sobie niedzielne ubranie. – Co robisz?

Jako stary przyjaciel przysiadl bezceremonialnie obok Cyra.

– Popalam. Ty?

– Nic – - Pograzyli sie w przyjaznym milczeniu. – Dobrze, ze szkola skonczyla – odezwal sie Jim po chwili.

– Aha. – Cyr nie mial zamiaru sie kompromitowac, przyznajac, ze lubi szkole. – Mamy cale lato.

Zdaniem Cyra lato ciagnelo sie w nieskonczonosc.

– Poszukasz roboty?

Cyr wzruszyl ramionami.

– Nie ma pracy.

Jim zwinal starannie jaskrawoczerwony krawat i wlozyl go do kieszeni.

– Moj tata robi cos dla tej panny Waverly. – Jim nie uznal za stosowne napomknac, ze jego ojciec wprawia szyby, ktore wybil ojciec Cyra. – Wymaluje caly dom. Bede mu pomagal.

– To bedziesz bogaty.

– Gowno. – Jim usmiechnal sie od ucha do ucha i zaczal rysowac wzory w piachu. – Ale mam troche forsy. W tej chwili dwa dolary.

– To o dwa wiecej niz ja.

Jim zacisnal wargi i zerknal spod oka na przyjaciela. Nie powinni byc przyjaciolmi, jezeli brac pod uwage opinie ojca Cyra. Ale pozostali nimi zawsze, choc w tajemnicy.

Вы читаете Miasteczko Innocente
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату