kropka.
– Nie chce niczego zaczynac, z nikim – powiedziala spokojnie, choc puls walil jej w skroniach.
– Zapraszanie sasiadow na niedzielna kolacje jest stara tradycja w tych okolicach.
Musiala sie usmiechnac.
– Nie bede lamala starych tradycji.
– Cholera, Tuck, pocaluj ja po prostu i chodzmy – zawolal Dwayne. Oddajac usmiech, Tucker przesunal kciukiem po jej wargach.
– Nie pozwoli mi. Na razie. Czekam o piatej, Caro. Oprowadze cie po Sweetwater.
– Dobrze.
Patrzyla, jak idzie do cadillaka i sadowi sie ostroznie na przednim siedzeniu. Zdazyl jeszcze poslac jej szybki usmiech, zanim Dwayne wystrzelil w strone Sweetwater, jadac dokladnie srodkiem drogi.
– Lece jak glupia z kiermaszu, myslac, ze rozbiles sobie glowe albo co gorszego, a ty mi mowisz, ze mamy gosci na kolacji! – Della grzmotnela walkiem w bryle ciasta. – Teraz nie wiem, ile pieniedzy zebralysmy. Musialam zostawic wszystko w rekach Susie Truesdale, a ona tak sie zna na handlu jak nie przymierzajac ty.
Poniewaz refren ten rozbrzmiewal od dobrych trzech godzin, Tucker uznal, ze czas dzialac. Wyciagnal z kieszeni dwadziescia dolarow i polozyl jej na kuchennym blacie.
– Masz. To moj wklad w kiermasz ciast Swietej Trojcy.
– Hmmm. – Zwinne palce Delii chwycily banknot i upchnely go w czelusciach fartucha. Ale pieniadze nie mogly kupic jej milczenia.
– Myslalam, ze dostane zawalu. Przylatuje Earleen i mowi, zes rozbil samochod. A mowilam ci, kiedys go kupowal, ze zrobili go cudzoziemcy i nic dobrego z tego nie wyniknie. Podobnie jak ze scigania sie po drogach w dzien swiety. – Wlozyla rozwalkowane ciasto do formy. – A kiedy przybiegam do domu zobaczyc, czy jestes zywy czy martwy, ty mi mowisz, ze zaprosilo goscia na kolacje.
Pofukujac, przycinala odstajace konce ciasta.
– Jakby szynka sie miala upiec sama. Wnuczka Etidht! Mialam duzo sympatii dla Edith. Opowiadala mi, jak to jej wnuczka jezdzi do Paryza i Wloch, ze byla w samym Palacu Buckingham i jadla kolacje z prezydentem w Bialym Domu. – Rozwalkowala nastepna grude ciasta. – I ona przychodzi na kolacje, a je nie mam nawet czasu sprawdzic, czy nie trzeba wyczyscic sreber. Twoja mama przewrocilaby sie w grobie, niech spoczywa w pokoju, gdybym nie uzyla dobrych sreber. – Otarla wierzchem dloni czolo, zadzwonily ciezkie bransolety na jej przegubach. – A on mysli, ze niedzielna kolacja zrobi sie sama. Iscie po mesku.
Tucker spojrzal wilkiem na ziemniaka, ktorego wlasnie obieral.
– Przeciez ci pomagam, prawda? Parsknela pogardliwie.
– Wielka mi pomoc. Za grubo obierasz ziemniaki i rozrzucasz lupiny na mojej czystej podlodze.
– Jezu Chryste!
Oczy Delii blysnely gniewem. Tucker skulil sie w sobie.
– Nie uzywaj imienia Panskiego nadaremnie, nie w mojej kuchni w niedziele.
– Zmyje podloge, Della.
– Pewnie, ze zmyjesz. Tylko nie waz sie brac najlepszego recznika, jak ostatnim razem.
– Tak jest. – Czas wytoczyc najwieksza armate, uznal Tucker. Wstawil miske z ziemniakami do zlewu i otoczyl ramionami pokazna talie Delii.
– Chcialem tylko zrobic cos milego dla Caroline po tym, jak opatrzyla mi glowe.
Della chrzaknela znaczaco.
– Widzialam ja i moge sobie wyobrazic, co to jest, to cos milego. Usmiechnal sie zanurzajac twarz w jej czerwonych lokach.
– Nie moge zaprzeczyc. Taka mysl zaswitala mi w glowie.
– Chyba w rozporku. – Ale usta jej drzaly od hamowanego smiechu. – Troche za chuda jak na twoj gust.
– Coz, licze na to, ze sie podtuczy na twoim wikcie. Wiesz, ze nikt nie serwuje takich frykasow jak ty. Prawde mowiac, chcialem jej troche zaimponowac. Najpewniejszy sposob to kazac jej sprobowac twojej marynowanej szynki.
Della parskala, prychala i rumienila sie z dumy.
– Mysle, ze nie zaszkodzi nakarmic dziewuszyny przyzwoita kolacja.
– Przyzwoita?! – Uscisnal Delie. – Zlotko, nie jadla lepszej w Bialym Domu. Masz to jak w banku.
Della zachichotala i odepchnela jego rece.
– Dostanie fige z makiem, jezeli nie skoncze. Wrzuc ziemniaki do wrzatku i zmiataj stad. Skoncze predzej, jezeli nie bedziesz mi pomagal.
– Sie robi! – Tucker wycisnal na jej policzku pocalunek. Wymruczala cos z zadowoleniem. Wychodzac pare minut pozniej z kuchni, Tucker natknal sie na Dwayne'a rozciagnietego na podlodze w salonie. Ogladal kolejny mecz baseballowy.
– Moglbys sie ogolic.
Dwayne przekrecil sie na bok i siegnal po butelke coca – coli.
– Jest niedziela. Nigdy nie gole sie w niedziele.
– Mamy goscia na kolacji.
Dwayne pociagnal tegi lyk i zaklal, kiedy baseballista puscil pilke.
– Jezeli sie ogole, ona zobaczy, ze jestem przystojniejszy od ciebie. I jak bedziesz wtedy wygladal?
– Zaryzykuje.
Dwayne parsknal pogardliwie.
– Przycisna tego miotacza jeszcze w tej czesci gry, jezeli maja troche oleju w glowie. Dobra, ogole sie.
Zadowolony z takiego obrotu spraw, Tucker ruszyl w gore po schodach. Zanim dotarl do swojego pokoju, wezwala go Josie.
– Tucker? Czy to ty, skarbie?
– Ide wziac prysznic.
– Chodz tu na chwile i pomoz mi.
Zerknal na zegarek dziadka, stwierdzil, ze do przyjscia Caroline zostalo jeszcze pol godziny, i wszedl do pokoju Josie.
Wygladal jak dom towarowy po wyprzedazy. Bluzki, sukienki, halki, buty lezaly rozrzucone na krzeslach, lozku, parapecie okiennym. Pajacyk z czarnej koronki zwisal bardzo sugestywnie z traby rozowego slonia, ktorego jakis zapomniany adorator Josie wygral na stanowym festynie.
Wciaz miala na sobie czerwony szlafrok, a glowe trzymala w szafie. miedzy reszta odziezy.
Jak zwykle w pokoju unosil sie zapach bedacy kombinacja perfum. pudrow i rozmaitych plynow kosmetycznych. W rezultacie pachnialo troche jak w sklepie perfumeryjnym, troche jak w luksusowym burdelu.
Tucker obrzucil wnetrze szybkim spojrzeniem i doszedl do oczywistego wniosku.
– Masz randke?
– Teddy zawozi mnie na przedstawienie do Greenville. Powiedzialam zeby wpadl na kolacje, skoro i tak mamy goscia. Co powiesz na to? – Odwrocila sie, trzymajac na wysokosci bioder skorzana minispodniczke.
– Za goraco na skore.
Ubolewala nad tym przez chwile, poniewaz spodnica odslaniala pieknie jej nogi, po czym odrzucila ciuch na lozko.
– Masz racje. Wiem, czego mi potrzeba, tej skapej rozowej kiecki. Mialam ja na sobie na przyjeciu w Jackson w zeszlym tygodniu i otrzymalam jedna. oferte malzenska i trzy niemoralne propozycje. Gdzie ona jest, do cholery.
Tucker patrzyl, jak przetrzasa ubrania juz odrzucone.
– Myslalem, ze wyprobowujesz doktora dla Crystal.
– Prawda. – Podniosla glowe i usmiechnela sie od ucha do ucha. – Ale uznalam, ze on wcale nie jest w typie Crystal. Zreszta wraca za pare dni na Polnoc i rozstanie zlamaloby jej serce. Nie moze pozwolic sobie na podroze do
– Nie bardzo.
– Spojrz tutaj. – Pokazala na niewielki siniak na lydce. – Wyrwales stad tak predko, ze polecial zwir. Teraz