odwrocilo sie do niego tylkiem, ze stracil zone i dzieci, ktorych, nawiasem mowiac, w ogole nie chcial, ze przegral w starciu ze sprzedawca obuwia, ze tkwi na jakims zadupiu, poniewaz nie ma sie dokad wyniesc.

Tak, lubil ten czas niepamieci, bardzo lubil.

Nie dbal rowniez o to, co nastepowalo potem. Kiedy reka siegala po butelke, nie informujac o tym reszty ciala. Kiedy czlowiek przestawal smakowac i po prostu przelykal, wylacznie z tego powodu, ze znalazl sie w jednym pomieszczeniu z butelka whisky.

Nie podobal mu sie natomiast fakt, ze czasami robil sie po alkoholu nieprzyjemny, szukal zaczepki z byle kim. Bog mu swiadkiem, nie mial przykrego usposobienia. Przykre usposobienie mial jego ojciec. Ale czasem, tylko czasem whisky zmieniala go w Beau, i bylo mu z tego powodu przykro.

Bal sie jednak czego innego. Zdarzalo sie, ze nie pamietal, czy narozrabial, czy odplynal w niebyt cicho i spokojnie. I w jednym, i w drugim przypadku budzil sie zazwyczaj w areszcie z morderczym kacem.

Ostroznie, wiedzac, ze jeden nieuwazny ruch zmieni pracowitych drwali w jego glowie w chmare wscieklych os, podniosl sie na nogi. Slonce padajace przez wiezienne okienko zupelnie go oslepilo. Oslaniajac oczy dlonia. Dwayne ruszyl po omacku w strone drzwi celi. Burke nigdy go nie zamykal.

Potykajac sie, dotarl do ubikacji i oddal cos, co wygladalo jak galon „Wild Turkey” przefiltrowany przez jego nerki. Teskniac rozpaczliwie do wlasnego lozka, przemywal oczy zimna woda, dopoki nie przestaly go piec.

Syknal przez zeby, kiedy trzasnely drzwi w biurze szeryfa, i wzdrygnal sie tylko troche, kiedy Josie zawolala go radosnie po imieniu.

– Dwayne? Jestes tu? Twoja mala siostrzyczka przyszla zabrac cie do domu.

Stanal w drzwiach, trzymajac sie kurczowo klamki. Na jego widok Josie uniosla artystycznie wyskubane brwi.

– O rany! Wygladasz jak mysz przywleczona przez kota. – Podeszla blizej, stukajac czerwonym paznokciem w dolna warge.

– Zlotko, powiedz mi, jakim cudem widzisz cos przez krew, ktora masz na oczach?

– Czy ja… – odkaszlnal, zeby oczyscic gardlo. – Czy ja rozbilem samochod?

– Nic o tym nie wiem. No juz, chodz z Josie. – Podeszla i wziela go pod ramie. Kiedy odwrocil ku niej glowe, odsunela sie szybko. – Slodki Jezu! Ile osob usmierciles tym oddechem? – Pogrzebala w torebce i wyjela pudelko tic – takow. – Masz, kochanie, possij pare. – Wsadzila mu cukierki wlasnorecznie w usta. – Inaczej zemdleje, jezeli na mnie chuchniesz.

Della bedzie naprawde zla – wymamrotal w drodze do samochodu. Najprawdopodobniej. Ale zapomni o tobie, kiedy dowie sie o Tuckerze. O Tuckerze? O, cholera! – Dwayne cofnal sie o krok, gdy slonce uderzylo go w twarz.

Krecac glowa, Josie zdjela okulary przeciwsloneczne z oprawkami wysadzanymi krysztalem gorskim i podala je bratu. – Tucker jest w tarapatach. Edda Lou twierdzi, ze zrobil jej dzidziusia. Mam co do tego watpliwosci.

– Boze Wszechmogacy! – Na krotka chwile jego wlasne klopoty przybladly. – Tuck zrobil Eddzie Lou dzieciaka?! Josie otworzyla drzwi po stronie pasazera, zeby Dwayne mogl sie wgramolic do wozu.

– Urzadzila wielka scene w „Chat'N Chew” i teraz cale miasto bedzie patrzylo, czy rosnie jej brzuch. – Boze Wszechmogacy!

– Nic dodac, nic ujac. – Josie uruchomila silnik i miala dosc zrozumienia dla stanu brata, by wylaczyc radio. – Nie wiem, czy ona jest w ciazy, ale niech on sie dwa razy zastanowi, zanim wprowadzi te latawice do domu.

Dwayne zgodzilby sie z nia calkowicie, gdyby nie byl zajety trzymaniem sie za glowe.

Tucker wiedzial, ze nie ma po co wracac do domu. Della dopadlaby go w dwie minuty. Chcial byc przez chwile sam, co z chwila przekroczenia bram Sweetwater stawalo sie kompletnie niemozliwe.

Pod wplywem impulsu zjechal gwaltownie na pobocze, zostawiajac na asfalcie czarna smuge gumy. Porzucil samochod na trawiastym poboczu i wszedl miedzy drzewa.

Paralizujacy upal zmniejszyl sie o pare stopni, kiedy znalazl sie pod oslona zielonych lisci, wsrod torfowisk. Ale tym razem nie szukal fizycznego chlodu, chcial ostudzic gniew.

Przez jedna chwile, tam w restauracji, przez jedna krotka, obezwladniajaca chwile chcial chwycic Edde Lou za gardlo i wycisnac z niej ostatni oddech wraz z jej oskarzeniami.

Nie zaniepokoil go ten impuls ani fakt, ze mordercza wizja dala mul niczym nie zmacona przyjemnosc. Polowa z tego, co mowila Edda Lou, bylo klamstwem. To oznaczalo, ze druga polowa jest prawda.

Odsunal dluga, zwisajaca galaz, dal nura w zielen i przebil sie przez gestwine nad staw. Czapla, przestraszona najsciem, podwinela z gracja swoje dlugie nogi i odfrunela w glab rozlewiska. Tucker rozejrzal sie, czy nie ma. wezy, po czym usadowil sie na zwalonym pniu.

Nie spieszac sie, wyciagnal papierosa, odcial koniuszek i zapalil.

Zawsze lubil wode – nie tyle rozhukany, rozbujany ocean, ile stezaly mrok rozlewisk, szept strumieni, rowny puls rzeki. Juz w dziecinstwie ciagnelo go do wody. Czesto udawal, ze idzie na ryby, zeby siedziec i dumac albo drzemac, sluchajac kumkania zab i monotonnego glosu cykad.

Mial wtedy do rozwiazania jedynie dzieciece problemy. Czy dostanie w skore za dwojke z geografii, jak wycyganic nowy rower na gwiazdke. A potem, ktora dziewczyne zaprosic na bal walentynkowy: Arnette czy Carolanne.

Wraz z nim zdawaly sie rosnac i problemy. Przypomnial sobie rozpacz po smierci ojca, ktory zginal ladujac w malej cesnie w poblizu Jackson. Ale to bylo nic, nic w porownaniu z ostrym, ogluszajacym bolem, ktory owladnal nim, kiedy znalazl w ogrodzie skulona, juz na wpol martwa matke.

Potem przychodzil tutaj czesto, zeby ukoic jakos ten bol. I w koncu z czasem, bol przybladl, jak blednie wszystko. Odzywal sie tylko w tych dziwnych chwilach, kiedy wydawalo mu sie, ze wystarczy wyjrzec przez okno, by zobaczyc matke w ogrodzie, z twarza na wpol zakryta rond slomkowego kapelusza z szyfonowym szalem, zrywajaca przekwitle roze.

Madeline Longstreet nie bylaby zachwycona Edda Lou. Uznalaby ja za nieokrzesana, latwa i przebiegla dziewczyne. I, pomyslal Tucker niespiesznie wydmuchujac dym. wyrazilaby swoje niezadowolenie z ta zabojcza uprzejmoscia, ktora kazda prawdziwa dama z Poludnia potrafila przeksztalcic w smiertelna bron. Jego matka byla prawdziwa dama z Poludnia.

Edda Lou natomiast byla arcydzielem. W sensie fizycznym, rzecz prosta.

Piersiastym i pupiastym arcydzielem z jedwabista skora, ktora smarowala balsamem wazelinowym rano i wieczorem przez wszystkie lata swojego zycia. Miala chetne usta, chetne rece i, na Boga, dawala mu sporo przyjemnosci.

Nie kochal jej ani nie udawal, ze kocha. Tucker uwazal obietnice milosci za tani chwyt majacy zwabic kobiete do lozka. Zapewnil jej dobra zabawe, w lozku i poza nim. Nie nalezal do mezczyzn, ktorzy przestaja zabiegac o wzgledy kobiety w momencie, gdy ta rozchyli nogi.

Ale kiedy zaczela napomykac o malzenstwie, zrobil w tyl zwrot. Najpierw wyraznie ostygl, spotykal sie z nia nie czesciej niz raz na dwa tygodnie i calkowicie odcial seks. Oswiadczyl, ze nie jest zainteresowany malzenstwem. Ale blysk w jej oczach powiedzial mu, ze nie uwierzyla. Wiec zerwal. Przyjela to placzliwie, ale spokojnie. Tucker zrozumial teraz, ze miala nadzieje zlapac go ponownie.

Bez watpienia uslyszala, ze Tucker spotyka sie juz z kims innym.

Jezeli Edda Lou faktycznie jest w ciazy, on jest za to odpowiedzialny. Tucker nie mial co do tego zadnych watpliwosci. Teraz musi pokombinowac, co z tym fantem zrobic.

Byl zdziwiony, ze Austin Hatinger nie tropi go jeszcze z naladowana strzelba. Austin nie byl najsympatyczniejszym czlowiekiem pod sloncem i nie przepadal za Longstreetami. W gruncie rzeczy nienawidzil ich od czasu, gdy Madeline LaRue poslubila Beau Longstreeta, kladac w ten sposob kres marzeniom Austina.

Odtad Austin zmienil sie w nieprzyjemnego, zawzietego skurwiela. Cale miasto wiedzialo, ze w przyplywie zlego humoru tlukl zone. Stosowal taka sama metode wychowawcza w stosunku do swoich pieciorga dzieci. Najstarszy syn. A.J., odsiadywal w Jackson wyrok za kradziez samochodu.

Austin rowniez spedzil niejedna noc za kratkami. Zniewazenie, pobicie, zaklocanie porzadku publicznego, zazwyczaj w formie bluznierstw na Pismo Swiete i Pana Boga. Tucker wiedzial, ze to tylko kwestia czasu, zanim Austin wyjdzie do niego ze strzelba w garsci.

P prostu bedzie musial sobie z rym poradzic.

Tak jak bedzie musial poradzic z obowiazkami wobec Eddy Lou.

Predzej uswierknie, niz ozeni sie z musu. Edda Lou byla utalentowana w lozku, ale nie potrafilaby dotrzymac rozmowy z pomocnikiem hydraulika.

Вы читаете Miasteczko Innocente
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату