A poza tym, jak sie ostatnio przekonal, byla ograniczona i przebiegla niczym mala lisica. Cierpla mu skora na mysl, ze mialby ja codziennie po drugiej stronie stolu nakrytego do sniadania.
Zrobi, co bedzie mogl, co nakazuje mu poczucie obowiazku. Ma pieniadze i ma czas. Odda jej jedno i drugie. I kto wie, kiedy wypali sie pierwszy gniew moze poczuje cos do dziecka, jezeli juz nie do matki.
Wolalby milosc od tego mdlacego uczucia w zoladku.
Tucker przesunal dlonmi po twarzy i zapragnal, zeby Edda Lou po prostu zniknela z powierzchni ziemi. To wynagrodziloby mu ta brzydka scene w restauracji, kiedy zrobila z niego wiekszego lajdaka, niz byl w rzeczywistosci. Gdyby tylko wpadl na jakis sposob, zeby sie jej…
Uslyszal szelest lisci i odwrocil sie blyskawicznie. Jezeli ona tu za nim przyszla, przekona sie, ze jest gotowy do walki. Ba, wyglada jej niecierpliwie.
Caroline wyszla na polanke i wydala zdlawiony okrzyk. W ocienionym miejscu, gdzie lowila kiedys z dziadkiem ryby, siedzial mezczyzna. Zobaczyla przed soba jego zlociste oczy, twarde jak agaty, zacisniete piesci, usta rozciagniete w zlym usmiechu, zeby odsloniete jak do warkniecia.
Rozejrzala sie rozpaczliwie za jakas bronia, potem zrozumiala, ze moze liczyc tylko na wlasne sily.
– Co pan tu robi?
Maska nienawisci opadla, jakby zdarla ja niewidzialna reka.
– Patrze sobie na wode. – Poslal jej szybki, przepraszajacy usmiech, ktory mial zasygnalizowac, ze Tucker Longstreet jest zupelnie nieszkodliwy. – Nie spodziewalem sie, ze kogos tu spotkam.
Ale Caroline wcale nie byla przekonana o jego niewinnych zamiarach. Mowil cicho, rozciagajac leniwie slowa, ale to moglo okazac sie mylace. Choc jego oczy smialy sie do niej, byla w nich taka zmyslowosc, ze Caroline czekala tylko na pierwszy ruch mezczyzny, by wziac nogi za pas.
– Kim pan jest?
– Tucker Longstreet, prosze pani. Mieszkam troche dalej przy drodze. Spaceruje sobie.
I znowu ten uspokajajacy usmiech.
– Przykro mi, ze pania przestraszylem. Panna Edith pozwalala mi tu posiedziec, wiec nie przyszlo mi do glowy, zeby zajsc do domu i zapytac. Pani jest Caroline Waverly?
– Tak. – Odpowiedz wypadla szorstko na tle jego uprzejmosci Poludniowca. Aby ja zlagodzic, usmiechnela sie, ale zachowala rezerwe. – Przestraszyl mnie pan, panie Longstreet.
– Och, prosze mowic do mnie Tucker. – Przyjrzal jej sie z usmiechem. Odrobine za szczupla, pomyslal, a twarz ma tak blada i subtelna jak dama z kamei, ktora matka nosila na czarnej aksamitce. Zazwyczaj preferowal dlugie wlosy u kobiety, ale krotka fryzurka pasowala do wdziecznej szyi i wielkich oczu Caroline Waverly. Wsadzil kciuki w kieszenie spodni. – Jestesmy przeciez sasiadami, a w Innocence sasiedzi odnosza sie do siebie przyjaznie.
No, pomyslala, ten to wycygani od garnka pokrywke. Znala paru takich jak on. Niezaleznie od tego, czy slowa wypowiadane byly rozwleklym akcentem poludniowym czy spiewnym hiszpanskim, kryly w sobie smiertelne niebezpieczenstwo.
Skinela glowa niczym udzielna ksiezna, pomyslal.
– Rozgladalam sie wlasnie po posiadlosci – ciagnela. – Nie spodziewalam sie tu kogos spotkac.
– To ladny zakatek. Jak juz mowilem, mieszkam niedaleko. Jezeli bedzie pani czegos potrzebowala, wystarczy glosniej krzyknac.
– Jestem panu bardzo wdzieczna, ale mysle, ze sobie poradze. Przyjechalam tu dopiero przed godzina.
– Wiem. Minalem pania w drodze do miasta.
Otworzyla usta, zeby dac mu kolejna ugrzeczniona odpowiedz, kiedy oczy jej sie zwezily.
– Jechal pan czerwonym porsche'em?
Tym razem pokazal w usmiechu wszystkie zeby.
– Prawdziwe cacko, prawda?
Caroline postapila naprzod, a jej oczy rzucaly blyski.
– Ty nieodpowiedzialny idioto, musiales jechac grubo ponad setke! Rumieniec gniewu zmienil ja z istoty ladnej i delikatnej w piekna kobiete.
Tucker nadal trzymal kciuki w kieszeniach. Zawsze byl zdania, ze kiedy nie mozna uniknac kobiecej zlosci, nalezy czerpac z niej przyjemnosc.
– Nie. O ile pamietam, jechalem zaledwie sto dziesiec. Malenstwo wyciaga dwiescie na ladnej prostej, ale…
– Omal pan we mnie nie wjechal!
Przez chwile zdawal sie rozwazac taka mozliwosc, po czym potrzasnal glowa.
– Nie. Mialem mnostwo czasu, zeby pania ominac. Moze od pani strony wygladalo to gorzej. W kazdym razie jest mi szalenie przykro, ze napedzilem pani strachu az dwukrotnie w ciagu jednego dnia. – Ale blysk w oczach nie licowal z przepraszajacym tonem wypowiedzi. – Zazwyczaj staram sie oddzialywac inaczej na plec piekna.
Jezeli matka Caroline wbila jej cos do glowy, bylo to poczucie godnosci. Opanowala sie na tyle, zeby sie nie zapluc z gniewu.
– Pan stanowi zagrozenie dla uzytkownikow szos. Powinnam zglosic ten wypadek policji.
Ubawilo go to jej jankeskie oburzenie.
– Nic straconego. Prosze zadzwonic do miasta i poprosic Burke'a. Burke'a Truesdale'a. Jest szeryfem.
– I panskim kuzynem, jak przypuszczam – powiedziala przez zacisniete zeby.
– Nie, prosze pani, chociaz jego mlodsza siostra wyszla za mojego kuzyna w drugiej linii. – Skoro uwaza go za wiejskiego prostaczka, postara sie jej nie rozczarowac. – Przeprowadzili sie na druga stron. rzeki, do Arkansas. Moj kuzyn to Billy Earl LaRue. On jest ze strony mamusi. On i Meggie – to mlodsza siostra Burke'a – prowadza cos w rodzaju przechowalni. Wie pani, takie miejsce, gdzie zostawia sie meble, samochody, co czlowiek chce? Na miesiac albo dluzej. Niezle im sie powodzi.
– Milo mi to slyszec.
– To bardzo uprzejme z pani strony. – Usmiechnal sie leniwie. – Prosze pozdrowic ode mnie Burke'a, kiedy pani bedzie z nim rozmawiala.
Choc byl wyzszy od niej o dobre kilkanascie centymetrow, Caroline udalo sie spojrzec na niego z gory.
– Oboje wiemy, ze moj telefon do szeryfa odnioslby niewielki skutek. A teraz bylabym wdzieczna, gdyby opuscil pan moja ziemie, panie Longstreet. A kiedy zapragnie pan znowu usiasc i popatrzec na wode, prosze znalezc sobie inne miejsce.
Odwrocila sie, ale zanim uszla dwa kroki, dobiegl ja glos Tuckera, i do licha, brzmiala w nim kpina!
– Panno Waverly? Witamy w Innocence. Niech sie pani tu czuje jak w domu. A teraz, milego dnia.
Nie obejrzala sie. Tucker, bedac czlowiekiem rozwaznym, odczekal, az znajdzie sie poza zasiegiem jego glosu, i dopiero wtedy sie rozesmial.
Gdyby nie tkwil po uszy w bagnie, chetnie podroczylby sie z ta Jankeska zgodnie z przyjetymi przez siebie zasadami. Niech go licho, jezeli nie poprawila mu humoru.
Edda Lou byla gotowa do ostatecznego starcia. Bala sie, ze schrzanila sprawe, wpadajac w szal po tym, jak Tucker zabral te dziwke Chrissy Fuller do Greenville na kolacje. Ale wszystko wskazywalo na to, ze zlosc poplaca, przynajmniej czasami. Scena w restauracji, publiczne upokorzenie sprawia, ze Tucker przyjdzie do niej jak po sznurku.
Och, bez watpienia sprobuje omamic ja slodkimi slowkami. Byl najlepszym mowca w okregu Bolivar. Ale tym razem nie wykreci sie sianem. Nawet sie nie obejrzy, jak zalozy jej obraczke na palec. Edda Lou Hatinger sprowadzi sie do tego wielkiego domu i zetrze szyderczy usmieszek z kazdej twarzy w Innocence. Edda Lou Hatinger, ktora wyrosla na nedznej farmie, gdzie chude kury grzebaly w kurzu, a w kuchni unosil sie wieczny zapach tluszczu, zostanie pania na Sweetwater, bedzie sie slicznie ubierala, spala w miekkim lozku i pila francuskiego szampana na sniadanie.
Miala slabosc do Tuckera, to prawda. Ale jeszcze wieksza slabosc czula do jego domu, nazwiska i konta bankowego. Nastepnym razem wjedzie do Innocence dlugim, rozowym cadillakiem. Koniec z praca kasjerki u Larssona, koniec z ciulaniem grosza na oplacenie pokoju w domu noclegowym.
Bedzie sie nazywala Longstreet.
Snujac marzenia, zatrzymala swoja impale rocznik 75 na poboczu. Nie dziwilo jej, ze Tucker wyznaczyl spotkanie nad stawem. Uznala, ze to mile. Edda Lou zakochala sie – na tyle, na ile pozwalalo jej skape serce – poniewaz Tucker byl taki romantyczny. Nie obmacywal jej jak wiekszosc mezczyzn, ktorych spotykala u