tragedia jest dla Ciebie i Twojej rodziny smierc siostrzenca. Jestem pewien, ze z formalnego punktu widzenia zrobilas wszystko, co w Twojej mocy. Los czasem bywa okrutny.

Zmieniajac nieco ton mojego listu, chce Cie przeprosic za moje dziecinne zachowanie. Musialas mnie wziac za potwornego gbura! Na swoje usprawiedliwienie moge tylko powiedziec, ze uczucia, jakie wobec Ciebie zywie, wziely gore nad taktem i wyczuciem. Mam nadzieje, ze nie pomyslalas sobie, iz w ten sposob traktuje wszystkie kobiety. Ufam, ze niechec, jaka byc moze czulas w stosunku do mnie, stopniala z uplywem czasu. Jestem pewien, ze przemyslalas wszystko, co powiedzialem, i wiem, ze docenisz moja szczerosc. Obiecuje, ze wszystko Ci wynagrodze przy naszym nastepnym spotkaniu. Twoj Hugh'.

Morgan z obrzydzeniem upuscila list na biurko. Przez caly tydzien probowala zapomniec o Brittenie, przekonac sama siebie, ze wszystko, co ja spotkalo, to tylko kolejne nieprzyjemne doswiadczenie. Gdy przez kilka dni nie probowal sie z nia kontaktowac, w koncu uwierzyla, ze czas zaleczy wszystkie rany. Jak sie okazalo, Hugh Britten nie zamierzal do tego dopuscic.

Alez ten nadety osiol ma tupet! Czyzby naprawde przypuszczal, ze kwiaty i przeprosiny wystarcza? Nieraz juz byla obiektem westchnien niedojrzalych chlystkow. Na ogol po prostu ich ignorowala; po pewnym czasie tracili zainteresowanie i dawali jej spokoj. Obawiala sie jednak, ze tym razem ma do czynienia z czyms wiecej niz tylko dziecinnym zadurzeniem. A jesli zmieni sie to w koszmar z Fatalnego zauroczenia!

Zebrala odwage. Drzacymi rekami podniosla sluchawke i wykrecila numer Brittena. Nie zastala go. W centrali zdobyla numer, pod jakim dyzurowal na uniwersytecie, ale tam tez go nie bylo. Wsciekla, ale nie zrazona niepowodzeniem, wyslala mu e-mail.

„Doktorze Britten. Wiele razy probowalam przedstawic panu moj punkt widzenia, ale wyglada na to, ze mi sie nie udalo. Nie jestem, i nigdy nie bylam w najmniejszym stopniu zainteresowana panska osoba. Nalegam, by zostawil mnie pan w spokoju. Prosze nie dzwonic, nie pisac do mnie i nie przysylac kwiatow. Prosze nie ingerowac w moje zycie prywatne. Wbrew temu, co pan mysli, nie czeka nas wspolna przyszlosc. Jesli nie przestanie mi pan zawracac glowy, pojde na policje'.

Podpisala sie krotko: „Dr Robinson'.

Po wyslaniu tej wiadomosci Morgan probowala rzucic sie w wir papierkowej roboty, by zajac czyms umysl. Nie mogla jednak wymazac z pamieci widoku kwiatow i listu od Brittena. Wyrzucila bukiet do smieci, ale to nie pomoglo. Okolo poludnia postanowila pojechac do szpitala.

Courtney wciaz miala sie dobrze. Jedynym powodem, dla ktorego dziewczynke nadal trzymano na oddziale intensywnej terapii, byla jej niedowaga; personel wolal nie wypisywac ze szpitala dziecka, ktore wazylo mniej niz dwa tysiace gramow. Morgan spojrzala na siostrzenice i wzruszenie scisnelo ja za gardlo. Courtney byla slicznym dzieckiem o delikatnych brazowych wlosach, ktore przechodzily w rude. Jedynym uczuciem w sercu Morgan, ktore dorownywalo moca milosci do tej malej dziewczynki, byl strach. Czy Courtney jest naprawde bezpieczna? Skad mozna to wiedziec, skoro nikt nie mial pojecia, co spowodowalo smierc pozostalych dzieci?

Po wyjsciu z sali Morgan zaczela szukac Brada. Chciala spytac go, czy juz dowiedzial sie czegos o tym mikroskopijnym robalu. Wydawalo sie, ze jest to najlepszy, jesli nie jedyny, trop. Mieli coraz mniej czasu.

Niestety, Morgan nie znalazla Brada i poszla do kafeterii sama. Wypila jogurt i z pewnym ociaganiem wrocila do pracy.

Nie mogla sie skupic. Czy Britten przeczytal juz wiadomosc od niej? Czy wreszcie wezmie sobie jej slowa do serca? Odsunela papiery na bok i wlaczyla komputer.

Po wejsciu do swojej skrzynki wypelnionej e-mailami z ostatniego tygodnia, zauwazyla z przerazeniem, ze ostami z nich przyszedl przed dwiema godzinami, a jego nadawca byl Britten. Morgan niepewnie kliknela mysza na jego nazwisko. Na widok slow „Najdrozsza Morgan', serce zamarlo jej w piersi.

„Wiem, ze dni, ktore uplynely od naszego ostatniego spotkania, byly dla Ciebie niezwykle ciezkie – przeczytala. – Wiem tez, ze kiedy piszesz, iz nie chcesz sie ze mna widywac, przemawia przez Ciebie bol i gniew. Morgan, wierz mi, Twoje slowa sa wyrazem stresu, wynikaja z zalu po utracie siostrzenca. Gdybym choc przez chwile pomyslal, ze wyrazasz swoje prawdziwe uczucia, z radoscia spelnilbym Twe zyczenia. Jednak prawda jest taka, ze probujesz tylko zaprzeczyc temu, co oczywiste. Jestem bardzo spostrzegawczy i wiem, jakie uczucia zywisz wobec mnie, uczucia, ktore tak rozpaczliwie dusisz w sobie. Postanowilem, ze musze Cie przekonac, jaka jest prawda. Dlatego nie moge ustapic. Jesli mi sie sprzeciwisz, pozalujesz. Zamierzam przyjsc do Ciebie dzis wieczorem, o siodmej. Prosze, nie probuj sie przede mna ukrywac. Przez pewien czas moze Ci sie to udawac, ale bedziesz tylko odwlekala to, co nieuniknione'.

Krew zastygla w zylach Morgan. Nie ulegalo watpliwosci, ze Britten jest czlowiekiem, ktorego nic nie powstrzyma przed zdobyciem tego, czego chce.

A w tej chwili chcial jej.

ROZDZIAL 16

Morgan nie wiedziala, co robic. Probowala prosb i grozb, i nic nie pomoglo. Zrozumiala, jak czuje sie zwierze schwytane w pulapke. W koncu zadzwonila do Brada.

– Brad, dzieki Bogu, ze jestes! Trzese sie jak osika!

– Zaraz, zaraz, uspokoj sie. Co sie stalo?

– Chodzi o Hugh Brittena – wykrztusila. – Chyba do reszty mu odbilo. Brad, on nie chce zostawic mnie w spokoju, a ja nie mam pojecia, co robic!

Byla przerazona. Jej drzacy glos przypominal nieco ptasi swiergot. Powoli, slowo po slowie, Brad wyciagnal z niej, co sie stalo. Wreszcie Morgan nieco sie uspokoila.

– To juz cos wiecej niz molestowanie seksualne – powiedziala. – Boje sie, ze ten czlowiek zrobi krzywde mojej rodzinie! Courtney ciagle lezy w szpitalu. Wydatki rosna z godziny na godzine. A jesli Britten przekona AmeriCare, ze trzeba je obciac? Nie sadzisz, ze powinnam pojsc na policje?

– Nie, na razie nie masz zadnych dowodow. Kwiaty i grozby przesylane e-mailem nie wystarcza.

– Powiedz, nie wyolbrzymiam tej sprawy, prawda?

– Ten facet ma powazne urojenia, Morgan. Masz prawo sie bac. Wiem jednak z wlasnego doswiadczenia, ze tacy ludzie jak Britten potrafia tylko duzo gadac. Mimo to mysle, ze popelnilas blad, wysylajac mu tamten e- mail.

– Nie powinnam byla stanowczo zareagowac i powiedziec mu prawdy? – spytala.

– Ludzie z pogranicza psychozy – a zaczynam podejrzewac, ze kims takim jest Britten – nie reaguja na bezposrednie proby zmiany ich postepowania. Na twoim miejscu po prostu ignorowalbym go dalej. Ale coz, zrobilas, co uwazalas za stosowne. Britten wie, gdzie mieszkasz?

– Niestety.

– No to niech przyjdzie – powiedzial Brad – bo bede tam z toba. Moze wreszcie zrozumie, ze „nie' znaczy „nie', kiedy dotrze do niego, ze nie jestes sama.

Brad obiecal, ze bedzie u niej przed jej powrotem z pracy i slowa dotrzymal. Zjawil sie o wpol do siodmej, a Morgan przyjechala po dziesieciu minutach. Obejmujac ja, poczul, ze mimo popoludniowego upalu jej skora jest zimna. Morgan nerwowo rozgladala sie na wszystkie strony. Upewniwszy sie, ze Brittena nie ma w poblizu, razem weszli do domu i zamkneli drzwi na klucz. Po krotkiej rozmowie ustalili, ze to Brad bedzie z nim rozmawial.

Punktualnie o siodmej cisze przecial dzwiek dzwonka. Brad byl pewien, ze uda mu sie przemowic Brittenowi do rozsadku. Gdyby to nie poskutkowalo i doszloby do rekoczynow, wiedzial, ze bez trudu poradzi sobie z tym wymoczkiem.

Po otwarciu drzwi Brad, ktory nigdy nie widzial Brittena na oczy, nie posiadal sie ze zdumienia. Ubranie tego faceta nie dosc, ze bylo zle dobrane, to jeszcze stanowilo kombinacje kilku stylow i dekad. Dzwony rodem z lat szescdziesiatych, buty – z siedemdziesiatych, koszula z krotkim rekawem wlasciwa dla lat dziewiecdziesiatych i zapinana welniana kamizelka, ktorej nie dalo sie przypisac do zadnej epoki. Brad wyciagnal reke.

– Prosze wejsc, doktorze Britten. Spodziewalismy sie pana. Britten slabo uscisnal jego dlon.

– A pan to…?

– Brad Hawkins. Jestem przyjacielem Morgan. Britten usmiechnal sie jak na zawolanie.

– Ach, doktor Hawkins. Oczywiscie. – Morgan stanela za plecami Brada. – Witaj, Morgan. Mialem nadzieje, ze bedziemy sami.

Вы читаете Dostawca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату