– Nie ma mowy – powiedziala twardo.
– Ze co prosze?
– Niech pan poslucha, doktorze – wtracil Brad. – Morgan wszystko mi powiedziala. Nie zyczy sobie panskich kwiatow i e-maili. Poniewaz wyglada na to, ze jej slowa nie docieraja do pana, pozwole sobie to panu wytlumaczyc. W telegraficznym skrocie: ona nie jest panem zainteresowana.
Usmiech nie zniknal z twarzy Brittena.
– Dziekuje za lekcje interpretacji, ale kiedy bede potrzebowal porad, to o nie poprosze. Watpie, czy wie pan cokolwiek na temat jej potrzeb. Posluchaj, Morgan, ja…
– Nie – ucial Brad. – Niech pan najpierw mnie wyslucha. Moze w pracy przywykl pan do gnebienia swoich podwladnych, ale zwiazki osobiste opieraja sie na innych zasadach. W swiecie rzeczywistym „nie' jest zwyklym trzyliterowym slowem, ktore nie ma zadnych ukrytych znaczen. Dlatego zachowaj pan swoje e-maile, swoje kwiatki i swoje lapy dla siebie!
– Rozumiem, ze to grozba? – powiedzial Britten bez mrugniecia okiem.
– Niech pan to sobie rozumie, jak chce. Powiem jedno. Jesli nadal bedzie pan j a niepokoil, Morgan skontaktuje sie z adwokatem. Panskie lisciki milosne i nasze zeznania wystarcza, by w mgnieniu oka zalatwic panu sadowy zakaz zblizania sie do niej! Prosze mi wierzyc, gazety uwielbiaja podobne sensacyjne historie, a pan na pewno nie zyczylby sobie takiego rozglosu!
Usmiech powoli splynal z twarzy Brittena i na jego miejsce pojawil sie wyraz zacieklego uporu.
– Robisz wielki blad, Morgan. Oboje robicie.
– Drzwi sa za panskimi plecami – ucial Brad. – A teraz wynos sie pan stad.
Przez dluga chwile Britten patrzyl na nich z nienawiscia. Potem odwrocil sie sztywno i wyszedl. Brad zatrzasnal za nim drzwi, po czym oparl sie o nie plecami.
– Boze jedyny – powiedzial. – Co sie ze mna dzieje?
– Nic – odparla Morgan, biorac go za reke. – Byles super.
– Super? Chcialem zachowac zimna krew. Zamiast tego wscieklem sie i o malo co nie rozwalilem mu lba! Jezu, jak moglem dac sie tak sprowokowac?
Ten typ byl taki bezczelny, taki pewny siebie! Chryste – westchnal Brad Zawalilem sprawe, co?
Morgan objela go i oparla mu glowe na ramieniu.
– Zrobiles, co trzeba – powiedziala i pocalowala go delikatnie w policzek.
Brad wyszedl po godzinie, kiedy bylo jasne, ze Britten juz nie wroci. Morgan natychmiast wlaczyla system alarmowy i sprawdzila wszystkie drzwi i okna. Brad dzwonil do niej co pol godziny. Wreszcie okolo polnocy Morgan zrobila sie senna, wylaczyla talk-show Davida Lettermana i zapadla w lekki, przerywany sen.
Nastepnego dnia obchod i zabiegi zajely Bradowi cale przedpoludnie. Byla juz prawie pierwsza, kiedy poszedl do swojego gabinetu. Ledwie stanal w progu, rejestratorka powiedziala mu, ze ktos do niego dzwoni.
– Czesc, Bradfbrd. Tylko jeden czlowiek tak sie do niego zwracal.
– Simon, ty lajdaku – powiedzial Brad. – Masz cos ciekawego?
– Tak mi sie wydaje. Juz dawno nie mialem do czynienia z tak interesujacym przypadkiem. Troche sie nad nim nagimnastykowalem. Ten skubaniec to roztocz, ale z kurzem domowym nie ma nic wspolnego. Sa pewne podobienstwa, ale jeszcze wiecej jest roznic. Przecietny patolog ich nie zauwazy.
– Bemie Kornheiser bylby niezadowolony, gdybys go nazwal „przecietnym'.
– Na pewno jest dobry – ciagnal Crandall – ale to robota dla specjalistow. W kazdym razie, zadzwonilem do znajomego z Anglii. Angole maja swira na punkcie takich rzeczy. On polecil mi kogos innego. Slyszales o Richardzie Fieldingu?
– Nie, a powinienem?
– Niekoniecznie – powiedzial Simon. – Fielding byl wszechwiedzacym guru w dziedzinie
– Czy ten Fielding wspominal cos o tym, ze moga one wywolywac choroby u ludzi?
– A owszem – odparl Crandall. – Opisal zaobserwowany w Kenii przypadek gwaltownej reakcji alergicznej, ktora jego zdaniem spowodowala jakas toksyna albo obce bialko wydzielane przez roztocza.
Brad wysluchal go w skupieniu.
– Czy to mozliwe, by te roztocza byly tylko czynnikiem skazajacym?
– Czynnikiem skazajacym? Ktory przylecial tu az z Afryki Wschodniej? Malo prawdopodobne.
– Jak sadzisz, czy ma to zwiazek z tym, co stalo sie z tym dzieckiem? To znaczy z klinicznego punktu widzenia, czy to moglo byc glowna przyczyna smierci?
– Nie moga tego stwierdzic z cala pewnoscia – powiedzial Crandall -ale gdybym mial zgadywac, tak bym powiedzial. Odkryles cos naprawde niezwyklego, Bradford. Myslales, zeby to opisac?
– Jeszcze tylko tego brakowalo. Na razie najwazniejsza sprawa jest ratowanie zycia dzieci, a ty bardzo mi w tym pomogles.
– Cala przyjemnosc po mojej stronie. Mam pomysl. Przefaksuje ci zapiski z dziennika Fieldinga. Rzuc na nie okiem, moze cos cie zainteresuje. – Crandall zawiesil glos. – Co sie wlasciwie tam u was dzieje, do pioruna? – spytal. – Kilka dni temu lekarz sadowy podrzucil mi innego owada do identyfikacji. Znaleziono go w przewodzie sluchowym szkieletu noworodka z anencefalia. Okazalo sie, ze to bardzo rzadki chrzaszcz, zgadnij skad pochodzacy?
– Niech pomysle. Z Afryki Wschodniej.
– Brawo. W entomologii sadowej dwa tak niezwykle odkrycia nigdy nie zdarzaja sie przypadkiem. Brad poczul uklucie w karku.
– Myslisz, ze jedno ma zwiazek z drugim?
– Z tym bedziesz musial zwrocic sie do Osrodka Zapobiegania Chorobom.
Choc stany patologiczne wywolane obecnoscia roztoczy w ukladzie oddechowym nie lezaly w kompetencjach Osrodka, byl on lepiej wyposazony niz wszelkie inne agencje zajmujace sie badaniem chorob. Brad jednak mial nie najlepsze doswiadczenia z pracujacymi tam ludzmi. Zanim urzednicy wysla inspektorow w teren, a ci sporzadza raport, moze juz byc za pozno.
Brad podziekowal Simonowi, obiecal, ze bedzie z nim w kontakcie, i odlozyl sluchawke. Nastepnie rozsiadl sie wygodnie na krzesle i zmarszczyl brwi. Dzialo sie cos bardzo, bardzo dziwnego. Cos, co, jak sugerowal Simon, nie moglo byc tylko zbiegiem okolicznosci. Brad uznal, ze w koncu tak czy inaczej prawdopodobnie skontaktuje sie z Osrodkiem, ale na razie musial naradzic sie z Morgan.
Im wiecej myslal o tej sprawie, tym wiecej przerazajacych mysli przemykalo mu przez glowe, krazac niczym robaczki swietojanskie. Wszystkie noworodki byly ubezpieczone w tej samej firmie. Duze zmiany w liczbie aborcji i urodzin nastapily po modyfikacji polityki tejze firmy wobec klientow, co moglo sugerowac motyw finansowy. Przerazajacy los dzieci… Liczba pytan wzrastala w zastraszajacym tempie, a odpowiedzi wciaz pozostawaly nieznane. Odkrycie Simona Crandalla dorzucilo jeszcze jedno: co, u licha, robily afrykanskie roztocze w plucach martwych noworodkow?
A potem przyszla mu do glowy jeszcze bardziej przerazajaca mysl: czyzby ktos umiescil je tam celowo?
Hugh Britten lizal rany zadane jego dumie, kipiac ze zlosci i rozpamietujac, co spotkalo go w domu Morgan. To upokorzenie wzmoglo stale nekaja? ce go poczucie wyobcowania. Britten byl rozdarty miedzy silnym ego a przytlaczajacym brakiem wiary w siebie. Niepewny swojej wartosci, staral sie osiagnac sukces jedyna metoda, jaka znal – przez pelne wykorzystanie intelektu.
Mimo wszystkich swoich osiagniec byl kompletnym nieudacznikiem, jesli chodzi o stosunki miedzyludzkie. Zupelnie nie radzil sobie w sytuacjach „sam na sam'. Latwo sie peszyl. We wczesnej mlodosci unikal dyskusji jak ognia, przez co czul sie mieczakiem. Uwazal siebie za wiecznego slabeusza, Brad Hawkins byl znienawidzonym symbolem, jego przeciwienstwem, mezczyzna, ktorym on sam nigdy nie bedzie.
Coz z niego za glupiec, ze w ogole zainteresowal sie ta kobieta! Owszem, byla dosc ladna, ale to, co do niej czul, wykraczalo poza zwykle pozadanie. Najbardziej spodobala mu sie w niej jej blyskotliwa inteligencja. Byla doktorem medycyny, choc samo to niewiele znaczylo. Znal wielu lekarzy, ktorych uwazal za wybitnie nierozgarnietych. Tymczasem doktor Robinson posiadala dar dociekliwosci. Britten odkryl to, nadzorujac jej prace. Miala lotny umysl i ciety jezyk. Byla tak bliska idealu jak zadna inna kobieta.
Britten nie potrafil zapanowac nad gniewem. Wyobraznia podsuwala mu coraz bardziej wymyslne plany