– Na to wyglada. Sam sobie byl winien. Palil, sporo pil i nie cwiczyl. Mimo to szkoda go. Ale mam ci do powiedzenia cos jeszcze ciekawszego.

Wyjasnil jej, ze Simon Crandall odkryl, iz maly owad z jednego z preparatow byl smiercionosnym roztoczem z Afryki Wschodniej, nie odnotowanym w literaturze medycznej. Brad nie mial jednak pojecia, skad sie wzial w plucach noworodkow z Long Island.

Morgan nie wierzyla wlasnym uszom.

– Czyzby sugerowal, ze to ten roztocz zabil Benjamina i pozostale dzieci?

– Tak uwaza Simon. Niepokoi mnie to, ze nie ma pojecia, co jest nosicielem tych roztoczy ani jak mogly zostac tu sprowadzone.

– No to bedziemy musieli sami do tego dojsc – powiedziala Morgan, patrzac w dal ze zmarszczonymi brwiami. – Moze to jakas migracja owadow, tak jak to bylo z tymi mrowkami z Ameryki Srodkowej, ktore przedostaly sie przez Rio Grande do Teksasu?

– Watpie – odparl Brad, biorac slodka buleczke. – Zdaniem Simona ten roztocz moze byc pokrewnym innego, zyjacego, o dziwo, niemal wylacznie w konopiach indyjskich. Wyglada na to, ze w pewnym momencie ulegl mutacji i stal sie szkodliwy dla ludzi.

– To wszystko jest coraz bardziej zwariowane – powiedziala Morgan, krecac glowa. – Dzieci i trawa. Wspominales o tym komus innemu, na przyklad doktorowi Harringtonowi?

– Najpierw chcialem porozmawiac z toba. Harrington jeszcze zdazy mnie wysmiac.

Morgan zamyslila sie, rozsmarowujac wasabi na kawalku tunczyka.

– Moze nie jest to takie absurdalne, jak sie na poczatku zdawalo. Oczywiscie, zeby zyskac pewnosc, trzeba by wyizolowac roztocza i dokladnie go przebadac. Ale przypuscmy, ze ktos to zrobi i stwierdzi, iz roztocz jest smiertelnie grozny. Jak dostal sie do pluc dzieci?

– I tu lezy pies pogrzebany – przyznal Brad. – Kiedy Simon powiedzial mi o swoich podejrzeniach, w pierwszej chwili chcialem zadzwonic na oddzial intensywnej terapii i przestrzec personel. Ale co mialbym im powiedziec? Gdzie szukac tych roztoczy? Przeciez nie w powietrzu czy systemie wentylacyjnym, bo gdyby tam byly, wszyscy juz dawno zostaliby nimi zainfekowani. Co wiec zostaje? Pozywka dziecieca, przewody dostarczajace tlen? To raczej malo prawdopodobne.

– A jesli ktos je wstrzyknal? – spytala Morgan.

– Myslisz, ze jakas sfrustrowana pielegniarka spryskala te dzieciaki sprejem z roztoczami?

Morgan zrobila zawstydzona mine.

– Lepiej bedzie zdobyc wiecej dowodow, zanim zglosimy te sprawe policji.

– Tak sobie mysle… – Brad napil sie herbaty, po czym wyjal z kieszeni kilka stron papieru faksowego. – Chce, zebys tego wysluchala. Simon wyczytal to wszystko, o czym mowilem, w dzienniku Richarda Fieldinga, brytyjskiego badacza, ktory dwadziescia lat temu podrozowal po Kenii. Fielding byl jednym z najbardziej znanych entomologow na swiecie. Simon przyslal mi kopie fragmentow jego dziennika, mowie ci, to fascynujaca lektura.

– „Konopie indyjskie wystepuja obficie w okolicach Nairobi, zwlaszcza na zboczach wzgorz, gdzie klimat jest lagodniejszy – czytal Brad. – Coraz wiecej mlodych Kenijczykow zazywa narkotyki.

Wedlug miejscowej policji – ciagnal Brad – jednym z tych mlodych ludzi byl wysoki chlopak imieniem Makkede. Policja przypuszcza, ze ow Makkede przypadkowo odnalazl ukryty w gaszczu akacji sklad marihuany. Bylo tam kilka zasuszonych bel, zgubionych albo porzuconych. Na skraju brezentowej plachty lezaly ludzkie zwloki w stanie zaawansowanego rozkladu. Ubranie bylo poszarpane, a cialo prawie calkowicie zmumifikowane'.

– Moj Boze – wyszeptala Morgan.

– „Przyjaciele Makkede – czytal Brad – uznali, ze biedak tak sie ucieszyl ze swojego znaleziska, iz postanowil to uczcic. Kiedy dogonili go po okolo dziesieciu minutach, Makkede wygladal na odurzonego.

Jednak po nastepnych dziesieciu minutach zaczelo mu brakowac tchu, a jego wargi przybraly siny odcien. Mlody Makkede rozpaczliwie chwytal ustami powietrze i zanim przyjaciele zdolali mu pomoc, piana wystapila mu l na wargi i umarl'.

– To brzmi przerazajaco znajomo, Brad.

– Parwda? W kazdym razie doktor Fielding udal sie z wizyta do znajomego biologa z Uniwersytetu w Nairobi. W tym samym czasie do tamtejszego laboratorium trafila probka skazonej marihuany. Policjanci wyslali ja ekspertom w nadziei, ze uda im sie stwierdzic, co zabilo tego Makkede. Biolog poprosil Fieldinga o pomoc, wiec ten obejrzal podejrzana marihuane pod mikroskopem. – Brad powiodl wzrokiem po faksie i odczytal: – „Od razu zauwazylem roztocza. Poniewaz wiele ich gatunkow zywi sie ulegajaca rozkladowi materia i przechowywana przez dlugi okres zywnoscia, to, ze znalazly sie w marihuanie, nie bylo zaskoczeniem. Wsrod acari najbardziej znanym jest drapiezny roztocz macroheles muscado mesticae'.

– Do czego to wszystko zmierza? – spytala Morgan.

Na razie sluchaj – powiedzial Brad. – „Kiedy jednak obejrzalem roztocza w wiekszym powiekszeniu, cos mnie zaintrygowalo. Owszem, mialy one pewne cechy macroheles, ale ich aparaty gebowe przypominaly te, ktore wy stepuja u dermatophagoides, roztoczy kurzu domowego. Z drugiej strony ksztalt glowotulowia przywodzil na mysl demodex, roztocz spotykany na mieszkach wlosowych ludzi. Po dlugich badaniach doszedlem do wniosku, ze dzieki korzystnym warunkom panujacym w tej okolicy roztocze z marihuany i roztocze ludzkie skrzyzowaly sie ze soba i ulegly mutacji'.

Morgan pokrecila glowa, zdumiona.

– Fielding byl przekonany, ze odkryty przez niego roztocz jest niezwykle agresywny – ciagnal Brad. – Myslal, ze moze on powodowac ciezkie powiklania, tak jak u tego Makkede.

– Czy nie byly to czyste domysly?

– I tak, i nie – powiedzial Brad. – Kiedy wspomnial miejscowej policji o swoich podejrzeniach, lekarz sadowy powtornie obejrzal probki pobrane z pluc tego dziewietnastolatka i zgadnij, co sie okazalo? W nablonku oddechowym pluc Makkede tkwily zmutowane roztocze.

– Ale dlaczego nikt o tym nie wie? – spytala Morgan.

– Bo Fielding nie oglosil swojego odkrycia. Pobral probki roztoczy, ale zaginely w drodze powrotnej do Anglii. Zdaje sie, ze chcial wrocic po nowe i opublikowac wyniki badan, ale umarl, zanim zdazyl sie za to zabrac.

– Niesamowite – wyszeptala Morgan. – To jednak nie wyjasnia, co one robia w naszym kraju.

– To prawda – zgodzil sie Brad – ale pod koniec swoich notatek Fiel-ding wspomina, ze zaginela pewna ilosc odnalezionej marihuany. Najprawdopodobniej ktos wzial sobie spora jej porcje. Jesli tej osobie udalo sie zachowac roztocza przy zyciu i przemycic je do Stanow, coz…

Morgan tylko pokrecila glowa w oslupieniu.

– Wyglada na to, ze ten twoj Crandall odwalil kawal dobrej roboty.

– To nie wszystko -powiedzial Brad. – Simon opowiedzial mi jeszcze jedna ciekawa historie zwiazana z Afryka Wschodnia. Kilka dni temu na Long Island Expressway zdarzyl sie niegrozny wypadek. Z jednego z uczestniczacych w nim samochodow wylecial szkielet dziecka z anencefalia. Kierowca prysnal. W przewodzie usznym szkieletu znajdowal sie jakis owad. Lekarz sadowy poprosil Simona, by go zidentyfikowal. Okazalo sie, ze to rzadki afrykanski chrzaszcz.

– A Crandall uwaza, ze obie te sprawy maja ze soba zwiazek? – spytala Morgan.

– Wlasnie o to mnie spytal.

– Znasz kogos, kto cos wie o Afryce Wschodniej? Moze ten twoj przyjajaciel, ten, ktorego poznalam u ciebie?

– Nbele? Owszem, ale chyba nie interesuje sie owadami. Nie zaszkodzi zapytac.

– Hmmm – mruknela Morgan, marszczac brwi. – Ciekawe… Britten szukal szkieletu z anencefalia do swojej kolekcji. Przypuscmy, ze wiedzial o istnieniu tych afrykanskich chrzaszczy – ciagnela powoli. – Mogl uslyszec tez o tym roztoczu, prawda? To chyba nie jest niemozliwe?

– Watpie, Morgan. To wariat, ale po co mialby zajmowac sie czyms takim? Nie wyobrazam sobie, by mogl wprowadzac smiercionosne owady do pluc noworodkow. Poza tym nie jest lekarzem. Nawet gdyby potrafil zrobic cos takiego, nie ma wstepu na oddzial intensywnej terapii.

– Nie chodzi mi o niego osobiscie – powiedziala – ale jestem pewna, ze mogl do tego namowic kogos innego. Sam przyznal, ze bezwzglednie dazy do osiagniecia swoich celow i, moim zdaniem, stac go na wszystko. A co sie tyczy motywu, moze chcial wykonac opracowany przez siebie plan wydatkow AmeriCare? Opieka nad tymi

Вы читаете Dostawca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату