przyjaciele.

Dziwna, pelna bolesnego napiecia cisza zawisla w powietrzu. Po chwili Jack znow sie odezwal.

– Pozegnajmy sie zatem w ten sam sposob, w jaki zaczela sie nasza znajomosc – zaproponowal i siegnal po nia zdecydowanym ruchem.

Amanda wiele razy opisywala rozstania kochankow, ale nigdy nie bylo w tych scenach tyle szorstkiego pospiechu. Miala wrazenie, ze Jack chce ja zranic.

– Jack! – zaprotestowala glosno. Jego uscisk stal sie troche mniej brutalny, ale nadal byl bardzo mocny.

– Prosze tylko o jeden wiecej dowod sympatii. To chyba nie jest zbyt wiele. – Mowiac to wszedl w nia bez zadnych wstepow. Zaskoczona Amanda chwycila powietrze, czujac, jak jego rytmiczne ruchy rezonuja w calym jej ciele.

Narastalo w niej podniecenie. Zamknela oczy i przywarla ciasniej do Jacka. Calowal ja lapczywie i szybko doprowadzil do szczytu. Wysunal sie z niej gwaltownym szarpnieciem, oddychajac chrapliwie. Jego cialem rowniez wstrzasnely skurcze.

Zwykle, kiedy konczyli sie kochac, Jack jeszcze przez jakis czas piescil ja i trzymal w ramionach. Tym razem jednak odsunal sie szybko, wzial gleboki oddech i zaraz wstal z lozka.

Amanda zagryzla warge i lezac bez ruchu patrzyla, jak Jack ubiera sie w milczeniu. Moze gdyby postarala sie lepiej wytlumaczyc, o co jej chodzi, nie urazilaby go tak i nie wywolala u niego wybuchu gniewu. Chciala cos powiedziec, ale gardlo miala tak scisniete, ze nie moglo przez nie przejsc nawet jedno slowo. Wydala z siebie tylko dziwny, stlumiony jek.

Slyszac to, Jack poslal jej badawcze spojrzenie. Zobaczyl na jej twarzy bol, ale wcale go to nie uspokoilo. Wydawalo sie nawet, ze wpadl w jeszcze wieksza irytacje.

W koncu odezwal sie zimnym, oficjalnym tonem, cedzac slowa przez zacisniete zeby:

– Jeszcze z toba nie skonczylem, Amando. Bede na ciebie czekal.

Amanda jeszcze nigdy nie slyszala tak absolutnej ciszy jak ta, ktora zalegla w sypialni po wyjsciu Jacka. Przykryla sie przescieradlem, ktore zachowalo cieplo i zapach Jacka, i starala sie na tyle uspokoic, zeby zebrac mysli. Niczego sobie nie obiecywali, niczego nie przysiegali… zadne z nich nie smialo nawet przypuszczac, ze ich zwiazek moze okazac sie trwaly.

Wiedziala, ze po rozstaniu bedzie czula bol, ale nie spodziewala sie, ze doswiadczy poczucia tak wielkiej straty, jakby odebrano jej jakas czesc jej samej. Na pewno w najblizszych tygodniach i miesiacach odkryje, jak ten romans ja odmienil, wzbogacil, ale teraz chciala tylko wyrzucic z pamieci bolesne szczegoly… mysli o niebieskich oczach Jacka, o smaku jego ust, goracej, wilgotnej skorze, kiedy przytulal sie do niej namietnie… o pieknym brzmieniu jego glosu, gdy mruczal jej cos do ucha.

– Jack – wyszeptala. Przetoczyla sie na brzuch, ukryla twarz w poduszce i wybuchnela placzem.

Kiedy Jack wyszedl od Amandy, owional go zimny, lutowy wiatr i nieco go otrzezwil. Wsunal rece gleboko do kieszeni plaszcza i ruszyl przed siebie bez celu. Niewazne bylo, gdzie i po co idzie; chodzilo tylko o to, zeby sie nie zatrzymywac.

Czul sie tak, jakby wypil duzo zle przedestylowanej whisky. W ustach mu zaschlo, a glowe mial niczym wypchana klebami welny. Nie mogl uwierzyc, ze kobieta, ktorej tak bardzo pragnal, wcale go nie chce. Rozumial jej lek przed skandalem i jego konsekwencjami, ale nie potrafil zaakceptowac tego, ze nie bedzie juz jej widywac, rozmawiac z nia, kochac sie… Nie miescilo mu sie w glowie, ze ich romans zakonczyl sie tak gwaltownie i niespodziewanie.

Nie znaczylo to, ze mial za zle Amandzie jej decyzje. Prawde mowiac, gdyby to on byl kobieta, w tych okolicznosciach postapilby tak samo. Nie potrafil jednak pozbyc sie gniewu i poczucia wielkiej straty. Jeszcze nigdy z nikim nie byl tak blisko jak z Amanda. Mowil jej rzeczy, ktore z trudem wyznawal nawet samemu sobie. Bedzie tesknil nie tylko za rozkosza, jaka dawalo mu jej cialo. Kochal jej inteligencje i uszczypliwe poczucie humoru… Uwielbial przebywac z nia w tym samym pomieszczeniu, chociaz nie potrafil w pelni wytlumaczyc, dlaczego jej obecnosc sprawiala mu taka przyjemnosc.

Meczyly go sprzeczne uczucia. Mogl jeszcze do niej wrocic, spierac sie z nia i namawiac, zeby znow wpuscila go do swojego lozka. Ale ona tego nie chciala… to by moglo byc dla niej niebezpieczne. Zaklal cicho i przyspieszyl kroku. Szedl coraz szybciej, z kazda chwila oddalajac sie od jej domu. Zrobi to, o co prosila. Da jej przyjazn, tak jak chciala, i postara sie wyrzucic ja ze swojego serca i mysli.

12

Londynski sezon towarzyski, z calym swoim rytualem proszonych kolacji, balow, przyjec i herbatek, rozpoczal sie w marcu. Organizowano spotkania towarzyskie dla wszystkich warstw spolecznych, poczawszy od nieznosnie nudnych spotkan arystokratow czystej krwi, na ktorych dobierano odpowiednich mezow do odpowiednich zon, zeby zapewnic ciaglosc znakomitych rodow. Jednak kazdy, kto mial troche zdrowego rozsadku, staral sie omijac spotkania arystokracji, poniewaz rozmowy tam byly powolne i monotonne i latwo bylo utknac na caly wieczor w towarzystwie nadetych polglowkow.

Bardziej poszukiwane byly zaproszenia na przyjecia dla klasy, ktora mozna by nazwac wyzsza klasa srednia. Bywali na nich ludzie niezbyt wysoko urodzeni, ale zamozni i szanowani. Do tej grupy nalezeli niektorzy politycy, bogaci wlasciciele ziemscy, ludzie interesu, lekarze, dziennikarze, artysci, a nawet kilku bogatszych kupcow.

Amande, odkad zamieszkala w Londynie, czesto zapraszano na kolacje i tance, koncerty i przedstawienia teatralne. Ostatnio jednak odrzucala wszystkie zaproszenia.

W przeszlosci dobrze sie bawila na takich spotkaniach towarzyskich, teraz jednak czula niechec do pokazywania sie wsrod znajomych. Dopiero teraz w pelni zrozumiala, co to znaczy miec ciezar na sercu. Ostatni raz widziala Jacka ponad miesiac temu i czasami jej sie wydawalo, ze jej serce zmienilo sie w olow i bolesnie rozsadza zebra. Czasami nawet oddychanie bylo ciezkim wysilkiem. Pogardzala soba za to, ze tak teskni za mezczyzna, nienawidzila takich bezsensownie melodramatycznych sytuacji, a jednak nie potrafila tego zmienic. Czas na pewno zlagodzi bol, ale perspektywa najblizszych miesiecy i lat bez Jacka napelniala ja przygnebieniem.

Oscar Fretwell, ktory pewnego dnia przyszedl zabrac poprawiony fragment powiesci Amandy, okazal sie kopalnia wiadomosci na temat swojego pracodawcy. Jack calkowicie oddal sie pracy i z jeszcze wiekszym zapalem wspinal sie na wyzyny sukcesu. Nabyl znana gazete zatytulowana „London Daily Review', ktora wychodzila w niebotycznym nakladzie stu piecdziesieciu tysiecy egzemplarzy. Otworzyl tez dwie nowe ksiegarnie i kupil jeszcze jedno czasopismo. Krazyly plotki, ze ma wiecej gotowki niz ktokolwiek inny w Anglii i ze roczny obrot w jego firmie siega miliona funtow.

– On jest jak kometa – stwierdzil Fretwell, machinalnie poprawiajac okulary na nosie. – Pedzi szybciej niz wszyscy wokol. Nie przypominam sobie, kiedy ostatni raz widzialem go jedzacego w spokoju posilek. I jestem pewien, ze prawie w ogole nie spi. Przesiaduje w biurze dlugo po tym, jak wyjda pracownicy, a zjawia sie pierwszy.

– Co go tak gna? – zapytala Amanda. – Przeciez tyle osiagnal, ze moglby troche zwolnic, rozluznic sie, nacieszyc sie zyciem.

– Mozna by tak pomyslec – ponuro odrzekl Fretwell – ale on chyba chce sie przedwczesnie wpedzic do grobu.

Amanda mimo woli zastanowila sie, czy Jack za nia teskni. Moze staral sie wynajdowac sobie tyle zajec, zeby nie miec czasu na rozmyslania o ich zerwanym romansie?

– Panie Fretwell – zapytala z wymuszonym usmiechem. – Czy on ostatnio o mnie wspominal? To znaczy… czy chcial mi przekazac jakas wiadomosc?

Gosc zachowal wystudiowanie obojetny wyraz twarzy. Nie sposob sie bylo domyslic, czy Jack mowil mu cos na temat tego romansu lub czy odslanial przed nim swoje prawdziwe uczucia.

– Wydaje sie calkiem zadowolony z wynikow sprzedazy pierwszego odcinka Historii damy - odrzekl Fretwell troche zbyt wesolym glosem.

– Ach, tak. Dziekuje. – Amanda pokryla sztucznym usmiechem rozczarowanie i tesknote.

Zrozumiala, ze Devlin chce, zeby ich romans calkowicie i nieodwracalnie odszedl w przeszlosc, i wiedziala, ze musi zrobic to samo. Znow zaczela przyjmowac zaproszenia, zmuszala sie do smiechu i beztroskich rozmow ze

Вы читаете Namietnosc
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату