– Jestem w ciazy – rzucila. – Widzisz? Nic nie mozesz zrobic ani ty, ani ktokolwiek inny. A teraz prosze, zostaw mnie, zebym mogla uporzadkowac ten zamet, ktory wprowadzilam w swoje zycie.
Oczy Charlesa rozszerzyly sie ze zdumienia. Widac bylo, ze spodziewal sie wszystkiego, tylko nie tego, ze Amanda jest w ciazy. Pewnie wiekszosc ludzi bylaby podobnie wstrzasnieta na wiesc, ze rozsadna stara panna, powiesciopisarka, wdala sie w romans, ktory zaowocowal przypadkowa ciaza. Mimo powagi sytuacji byla niemal dumna z tego, ze udalo jej sie zrobic cos tak oryginalnego i nieprzewidywalnego.
Charles nadal nie wypuszczal z uscisku jej reki.
– Ojcem, jak sie domyslam, jest Jack Devlin – stwierdzil raczej, niz zapytal glosem, w ktorym nie bylo nawet cienia krytyki.
Amanda zaczerwienila sie po uszy.
– A wiec slyszales plotki.
– Owszem. Ale wiem tez, ze to, co bylo miedzy wami, juz sie definitywnie skonczylo.
Rozesmiala sie z drzeniem.
– Jak widac, nie tak bardzo definitywnie.
– Devlin nie chce zachowac sie wobec ciebie jak czlowiek honoru?
Nie oczekiwala takiej reakcji ze strony Charlesa. Zamiast odsunac sie od niej z niesmakiem, on nadal byl spokojny i przyjacielski, a jedyne, na czym mu zalezalo, to jej dobro. Mogla byc tez pewna, ze jako prawdziwy dzentelmen nigdy nie zdradzi jej zaufania. Nic, co mu powiedziala, nie stanie sie pozywka dla plotek. Mozliwosc zwierzenia sie komus ze twoich klopotow okazala sie dla niej wielka ulga. Instynktownie odpowiedziala na uscisk dloni Charlesa rownie przyjacielskim usciskiem.
– On nic nie wie i nigdy sie nie dowie. W przeszlosci jasno dal mi do zrozumienia, ze nie zamierza sie zenic. I na pewno nie bylby mezem, jakiego chcialabym miec. Wlasnie dlatego wyjezdzam… Nie moge zostac w Anglii jako niezamozna matka.
– Oczywiscie. Oczywiscie. Ale musisz mu o tym powiedziec. Nie znam Devlina zbyt dobrze, ale trzeba mu dac okazje do wziecia odpowiedzialnosci za ciebie i za dziecko. Jesli zachowasz cala sprawe w tajemnicy, nie bedzie to uczciwe ani wobec niego, ani wobec dziecka.
– Nie wiem, po co mialabym go o tym zawiadamiac. Z gory wiem, jaka bedzie reakcja.
– Nie mozesz sama dzwigac tego brzemienia.
– Alez moge. – Nagle poczula, ze ogarniaja spokoj i nawet zdolala sie usmiechnac, spogladajac na zatroskana twarz Charlesa. – Naprawde moge. Dziecko nic na tym nie ucierpi, nie ucierpie takze ja.
– Kazde dziecko potrzebuje ojca. A ty bedziesz potrzebowala meza, zeby cie wspieral.
Zdecydowanie pokrecila glowa.
– Jack nigdy by mi sie nie oswiadczyl, a gdyby to zrobil, nie przyjelabym jego oswiadczyn.
Te slowa niespodziewanie osmielily Hartleya i daly mu impuls do naglego wyznania.
– A jesli ja bym ci sie oswiadczyl?
Patrzyla na niego nieruchomo, zastanawiajac sie, czy nie oszalal.
– Charles – zaczela cierpliwie, jakby podejrzewala, ze nie zrozumial nic z tego, co przed chwila powiedziala. – Jestem w ciazy z innym mezczyzna.
– Bardzo chcialbym miec dzieci. Traktowalbym to dziecko jak swoje wlasne. I bardzo bym chcial miec ciebie za zone.
– Ale dlaczego?- spytala zdziwiona.- Wlasnie ci wyznalam, ze urodze nieslubne dziecko. Wiesz, jak to swiadczy o moim charakterze. Wcale nie bylabym odpowiednia dla ciebie zona.
– Pozwol, ze sam ocenie twoj charakter. Jak zawsze uwazam, ze jest godny szacunku. – Usmiechnal sie, patrzac na jej blada twarz. – Zrob mi zaszczyt i zostan moja zona. Nie musisz sie przeprowadzac za granice, gdzie musialabys zyc z dala od rodziny i przyjaciol. Dobrze by nam sie razem zylo. Wiesz, ze swietnie do siebie pasujemy. Chce, zebys zostala moja zona… chce tez tego dziecka.
– Ale czy potrafisz zaakceptowac dziecko innego mezczyzny?
– Moze wiele lat temu nie moglbym tego zrobic. Ale teraz wkraczam juz w jesien zycia, a wraz z dojrzewaniem bardzo sie zmienia sposob postrzegania swiata. Dostalem od losu szanse na ojcostwo i na pewno z niej skorzystam.
Amanda patrzyla na niego w pelnym zdziwienia milczeniu, Potem rozesmiala sie.
– Zaskoczyles mnie, Charles.
– Ty mnie tez zaskoczylas – odparl z usmiechem. – Prosze, nie zastanawiaj sie zbyt dlugo. To mi wcale nie pochlebia.
– Gdybym przyjela te oswiadczyny, uznalbys dziecko za swoje? – zapytala niepewnie.
– Tak, pod jednym warunkiem. Najpierw musisz powiedziec prawde Devlinowi. Nie moglbym z czystym sumieniem po zbawic innego mezczyzny szansy poznania wlasnego dziecka. Jesli naprawde jest tak, jak mowisz, nie bedzie nam robil zadnych trudnosci. Bedzie nawet zadowolony, ze ktos uwolni go od odpowiedzialnosci za ciebie i dziecko. Nie wolno nam jednak zaczynac malzenstwa od klamstwa.
– Nie moge mu tego powiedziec. – Amanda z uporem pokrecila glowa. Jakby na to zareagowal? Gniewem? Oskarzeniami? Pelnym urazy milczeniem albo kpina? Wolalaby raczej splonac na stosie, niz zjawic sie u niego z wiadomoscia, ze
– Amando – powiedzial lagodnie Charles. – Jest bardzo prawdopodobne, ze Devlin ktoregos dnia sie dowie. Nie mozesz calymi latami zyc z taka grozba wiszaca ci nad glowa. Zaufaj mi… Trzeba mu powiedziec o dziecku. Potem nie bedziesz musiala niczego sie z jego strony obawiac.
Nie miala zbyt uszczesliwionej miny.
– Sama nie wiem, czy nie zrobie nam obojgu krzywdy, jesli zgodze sie zostac twoja zona. Nie jestem tez przekonana, czy powinnam mowic Jackowi o dziecku. Tak bym chciala wiedziec, co robic! Kiedys bylam taka pewna swoich wyborow… Wydawalo mi sie, ze jestem taka madra i praktyczna. Teraz wiem, ze wcale nie mam dobrego charakteru i…
Charles przerwal jej z usmiechem.
– A co ty osobiscie najbardziej chcialabys zrobic? Wybor jest prosty. Mozesz wyjechac za granice, zyc wsrod obcych i wychowywac dziecko bez ojca. Mozesz tez zostac w Anglii, poslubic mezczyzne, ktory cie szanuje i ktoremu na tobie zalezy.
Amanda spogladala na niego niepewnie. Przy takim ujeciu sprawy wybor wydawal sie prosty. Poczula, ze ogarniaja dziwna mieszanina ulgi i rezygnacji. Lzy zapiekly ja pod powiekami. Charles Hartley okazal sie uosobieniem spokoju i sily, a jego wyczucie tego, co sluszne, wydawalo sie niezawodne.
– Nie wiedzialam, ze masz taka sile przekonywania – wyznala, pociagajac nosem.
Twarz Hartleya natychmiast sie rozpogodzila.
W ciagu czterech miesiecy, ktore minely, odkad Jack zaczal regularnie wydawac odcinki tej ksiazki,
Popyt przerosl najbardziej optymistyczne oczekiwania Jacka. Do tego sukcesu przyczynil sie doskonaly styl pisarstwa Amandy, intrygujaco niejednoznaczna postac glownej bohaterki i fakt, ze Jack bardzo duzo funduszy przeznaczal na reklame publikacji. Zamieszczal nawet ogloszenia w najwazniejszych londynskich gazetach.
Sprzedawano tez przedmioty zwiazane z powiescia: wspomniana w niej wode kolonska, rekawiczki w kolorze rubinu, podobne do tych, jakie nosila bohaterka, cienkie szale, ktore mozna bylo nosic na szyi lub zawiazane wokol glowki kapelusza. Najczesciej granym utworem na kazdym modnym balu byl walc zatytulowany
Jack powtarzal sobie, ze powinien byc zadowolony. W koncu oboje zarabiali krocie na tej powiesci i wszystko wskazywalo na to, ze jeszcze dlugo tak bedzie. Nie bylo watpliwosci, ze kiedy wyda ja w eleganckich trzech tomach, trzeba bedzie robic dodruki. W dodatku Amanda wydawala sie chetna do napisania dla jego wydawnictwa nowej powiesci, przeznaczonej do wydania w odcinkach.
Ostatnio jednak nie cieszylo go nic, z czego dawniej czerpal przyjemnosc. Pieniadze juz go nie podniecaly. Nie potrzebowal ich wiecej – mial juz tyle, ze i tak do konca zycia nie zdazy ich wydac. Jako najwiekszy londynski wydawca i ksiegarz mial taki wplyw na dystrybucje ksiazek innych wydawcow, ze mogl narzucac im ceny i naklady. Nie wahal sie korzystac ze swoich wplywow, dzieki czemu stal sie jeszcze bogatszy, choc moze niezbyt lubiany.