konsekwencje swego czynu.

Zmarszczyla brwi na mysl o czekajacych ja nieprzyjemnosciach. Pomyslala, ze musi spotkac sie osobiscie z Feeneyem i powiedziec mu, by przejrzal dyskietki nagrane w ciagu ostatniego tygodnia przez ochrone kompleksu Gorham. Wjechala winda na swoje pietro. Gdy tylko otworzyla drzwi, automatycznie siegnela po bron.

Bylo cos niepokojacego w ciszy, jaka panowala w mieszkaniu. Natychmiast sie zorientowala, ze nie jest w nim sama. Choc czula, ze ciarki chodza jej po skorze, wyciagnela rece, w ktorych trzymala bron, i szybko przesunela wzrokiem po wnetrzu, przeskakujac zgrabnie w lewo i w prawo.

W slabo oswietlonym, pelnym cieni pokoju panowala absolutna cisza. Nagle zauwazyla jakis ruch, jej napiete miesnie zafalowaly, a palec zawisl na spuscie.

– Doskonaly refleks, pani porucznik. – Roarke wstal z fotela, w ktorym na wpol lezal i z ktorego ja obserwowal. – Tak doskonaly – kontynuowal tym samym lagodnym tonem, gdy zapalil lampe dotykiem dloni – ze mam nadzieje, iz nie wykorzystasz go przeciwko mnie.

Moze to zrobi. Mogla go zabic. Jeden strzal i blogi usmiech zniknalby z jego twarzy. Ale kazde uzycie broni oznaczalo robote papierkowa, ktorej nie miala ochoty wykonywac tylko po to, zeby sie zemscic.

– Co ty tu robisz, do cholery?

– Czekam na ciebie. – Nie spuszczajac wzroku z jej oczu, podniosl rece. – Jestem nieuzbrojony. Sama sprawdz, jesli mi nie wierzysz.

Bardzo wolno, z pewnym ociaganiem, schowala bron do kabury.

– Domyslam sie, ze masz cala armie bardzo drogich i bardzo madrych adwokatow, ktorzy oczyszcza cie z zarzutow, zanim skoncze pisac na ciebie raport. Ale moze mi wytlumaczysz, dlaczego mam narazac siebie na klopoty, a miasto na wydatki, wsadzajac cie do aresztu na pare godzin?

Stwierdzil ze zdziwieniem, ze rozbawil go sposob, w jaki na niego napadla.

– Nic by to nie dalo. A ty jestes zmeczona, Ewo. Dlaczego nie usiadziesz?.

– Nie bede zawracala sobie glowy pytaniem cie, jak tu wszedles.

– Trzesac sie ze zlosci, zastanawiala sie, jak duza satysfakcje sprawiloby jej zakucie jego wypieszczonych nadgarstkow w kajdanki. – Jestes wlascicielem tego budynku, wiec odpowiedz sama sie nasuwa.

– Jedna z rzeczy, ktora w tobie podziwiam jest to, ze nie tracisz czasu na sprawy oczywiste.

– Moje pytanie brzmi: dlaczego.

– Kiedy wyszlas z mojego biura, zlapalem sie na tym, ze mysle o tobie, i w sensie zawodowym i osobistym. – Usmiechnal sie, szybko i czarujaco. – Jadlas kolacje?

– Dlaczego? – powtorzyla.

Zrobil krok w jej strone i padajacy z boku strumien swiatla zadrgal lekko.

– Ze wzgledow zawodowych, bo odbylem pare rozmow, ktore moga wydac ci sie interesujace. Osobistych… – Zblizyl reke do jej twarzy, muskajac palcami policzek, dotykajac kciukiem niewielkiego doleczka w podbrodku. – Zmartwil mnie wyraz zmeczenia w twoich oczach. Z jakiegos powodu czuje, ze powinienem cie nakarmic.

Chodz wiedziala, ze zachowuje sie jak rozkapryszone dziecko, odsunela sie gwaltownie.

– Jakich rozmow?

Usmiechnal sie tylko i podszedl do jej telelacza.

– Moge? – spytal wystukujac jednoczesnie numer. – Tu Roarke. Juz mozecie przyslac jedzenie na gore. – Rozlaczyl sie i znowu usmiechnal do Ewy. – Nie masz nic przeciwko temu, zeby to byl makaron?

– Z zasady nie. Ale sprzeciwiam sie temu, w jaki sposob mnie traktujesz.

– To jeszcze jedna rzecz, ktora mi sie w tobie podoba. – Skoro ona nie chciala, on usiadl i nie zwracajac uwagi na jej gniewnie zmarszczone brwi, wyjal papierosnice. – Uznalem, ze latwiej sie odprezyc przy goracym posilku. Za rzadko sie odprezasz, Ewo.

– Nie znasz mnie wystarczajaco dobrze, by wiedziec co robie, a czego nie robie. I nie powiedzialam, ze mozesz tu palic.

Zapalil papierosa, przygladajac sie jej przez lekka, wonna mgielke.

– Nie zaaresztowalas mnie za wlamanie sie do twojego mieszkania, wiec nie zaaresztujesz mnie rowniez za palenie. Przynioslem butelke wina. Zostawilem ja w kuchni. Masz ochote sie napic?

– To, na co mam ochote… – Nagle doznala olsnienia i ogarnela ja taka wscieklosc, ze miala mgle przed oczami. Jednym skokiem znalazla sie przy komputerze, zadajac sprawdzenia kodu wejsciowego.

To go zirytowalo – wystarczajaco mocno, by w jego glosie zabrzmialo napiecie.

– Gdybym przyszedl po to, zeby grzebac w twoich plikach, to raczej nie czekalbym na ciebie.

– Diabli cie wiedza. Taka arogancja jest w twoim stylu. – Ale jej zabezpieczenie bylo nienaruszone. Nie byla pewna, czy odczula ulge, czy doznala rozczarowania, dopoki nie zobaczyla malej paczuszki obok monitora. – Co to?

– Nie mam pojecia. – Wydmuchal kolejny oblok dymu. – Lezala na podlodze w przedpokoju. Podnioslem ja.

Ewa wiedziala, co to bylo – po wielkosci, ksztalcie, ciezarze. I wiedziala, ze kiedy odczyta zapis na dyskietce, zobaczy scene morderstwa Loli Starr.

Cos, co zobaczyl w jej oczach, ktore gwaltownie sie zmienily, spowodowalo, ze wstal i spytal lagodnym tonem:

– Co to jest, Ewo?

– Sprawa sluzbowa. Wybacz mi.

Poszla prosto do sypialni, zamknela i zablokowala drzwi.

Teraz z kolei Roarke zmarszczyl gniewnie brwi. Wszedl do kuchni, znalazl kieliszki i nalal do nich burgunda. Skromnie mieszka, pomyslal. Niewielki balagan, niewiele rzeczy, ktore mowilyby o jej przeszlosci, o jej rodzinie. Zadnych pamiatek. Kusilo go, by wejsc do jej sypialni, skoro mogl swobodnie poruszac sie po mieszkaniu, i zobaczyc, czego tam moglby sie o niej dowiedziec, ale powstrzymal sie.

I to w duzej mierze nie z szacunku dla jej prywatnosci, ale z checi sprostania wyzwaniu, jakie mu rzucila, prowokujac go, by wyrobil sobie o niej zdanie na podstawie obserwacji jej osoby, a nie jej otoczenia.

Mimo monotonnej kolorystyki wnetrza i braku rozgardiaszu, uznal je za bardzo wymowne. Nie mieszkala tu, o ile mogl sie zorientowac, tylko tu przebywala. Mieszkala zapewne w swoim biurze.

Wypil lyk wina, uznal je za dobre. Zgasiwszy papierosa, zaniosl oba kieliszki do salonu. Rozwiazanie zagadki, ktora byla Ewa Dallas, zapowiadalo sie bardziej niz interesujaco.

Kiedy prawie dwadziescia minut pozniej weszla do pokoju, kelner w bialej marynarce konczyl wlasnie nakrywac maly stolik pod oknem. Ale nawet smakowite zapachy nie zdolaly pobudzic jej apetytu. Glowa znowu pekala jej z bolu, a zapomniala wziac lekarstwo.

Roarke odprawil cicho kelnera. Nie odezwal sie do czasu, az drzwi zamknely sie i zostali sami.

– Przykro mi.

– Z powodu?

– Ze sie martwisz. – Z wyjatkiem rumienca, jaki przemknal jej po twarzy w przystepie zlosci, przez caly czas, od chwili gdy weszla do mieszkania, byla blada. Ale teraz cala krew odplynela jej z policzkow, a oczy zupelnie pociemnialy. Kiedy ruszyl w jej strone, potrzasnela gwaltownie glowa.

– Idz sobie, Roarke.

– To byloby proste. Zbyt proste. – Bardzo powoli objal ja ramieniem i poczul, jak cala sztywnieje. – Odprez sie przez chwile – przekonywal ja lagodnym tonem. – Czy to ma znaczenie, czy to naprawde ma jakies znaczenie dla kogokolwiek poza toba, ze zrobisz sobie krotka przerwe?

Znowu potrzasnela glowa, ale tym razem w tym gescie krylo sie zmeczenie. Uslyszal, ze z jej piersi wyrwalo sie ciche westchnienie, wiec wykorzystujac jej slabosc, przytulil ja mocniej do siebie. – Nie mozesz mi powiedziec?

– Nie.

Kiwnal glowa, ale w jego oczach pojawil sie wyraz zniecierpliwienia. Wiedzial lepiej; to nie powinno miec dla niego znaczenia. Ona nie powinna miec dla niego znaczenia. Ale zbyt wiele rzeczy z nia zwiazanych mialo znaczenie.

– A zatem, jest ktos inny – mruknal.

– Nie ma nikogo innego. – Uswiadomiwszy sobie, jak to moze zostac zinterpretowane, odsunela sie. – Nie chcialam powiedziec…

– Wiem, ze nie chcialas. – Jego usmiech byl kwasny i niezbyt wesoly. – Ale zadne z nas nie bedzie mialo

Вы читаете Dotyk Smierci
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату