Roarke wyciagnal z kieszeni swoj dziennik i przebiegl wzrokiem informacje zapisane pod ta data.

– Nie, nie mam zadnej notatki na ten temat. Chyba w tym dniu przebywalem w Tokio i uczestniczylem w licznych spotkaniach. Mozna to z latwoscia sprawdzic.

Niech cie diabli wezma, niech cie diabli wezma, pomyslala. Wiesz, ze to zadna odpowiedz.

– Podczas aukcji czesto korzysta sie z uslug swoich przedstawicieli.

– Owszem. – Patrzac na nia beznamietnym wzrokiem, wsunal notes do kieszeni. – Mozna sprawdzic u Sotheby'ego, ze nigdy nie kupuje przez posrednikow. Kiedy postanawiam cos kupic, to dlatego, ze to widzialem na wlasne oczy. Ocenilem wartosc przedmiotu. Gdy decyduje sie na wziecie udzialu w licytacji, robie to osobiscie.

W przypadku cichej aukcji albo bym na nia przybyl, albo uczestniczyl w niej przez telelacze.

– Czy do tradycji nie nalezy poslugiwanie sie tajnym elektronicznym licytatorem albo osoba podstawiona, ktora ma prawo podbijac cene do okreslonego pulapu?

– Tradycje niewiele mnie obchodza. Chodzi o to, ze moge zmienic zdanie i juz czegos nie chciec. Z tego czy innego powodu moze to dla mnie stracic na atrakcyjnosci.

Zrozumiala podtekst jego wypowiedzi i probowala pogodzic sie z faktem, ze z nia skonczyl.

– Ze wspomnianej broni, zarejestrowanej na twoje nazwisko i kupionej podczas cichej aukcji u Sotheby'ego w pazdzierniku ubieglego roku, zostala zamordowana Georgie Castle wczoraj o siodmej trzydziesci wieczorem.

– Oboje wiemy, ze wczoraj wieczorem o siodmej trzydziesci nie bylo mnie w Nowym Jorku. – Przesunal wzrokiem po jej twarzy. – Sledzilas przebieg polaczenia, prawda?

Nie odpowiedziala. Nie mogla.

– Twoja bron zostala znaleziona na miejscu zbrodni.

– Czy na pewno nalezy do mnie?

– Kto ma dostep do twojej kolekcji?

– Ja. Tylko ja.

– A sluzba?

– Nie. O ile sobie przypominasz, pani porucznik, moje gabloty sa pozamykane. Tylko ja znam kod umozliwiajacy ich otwarcie.

– Kod mozna zlamac.

– Nieprawdopodobne, ale mozliwe – zgodzil sie. – Tylko ze kluczem, ktory je otwiera, jest rysunek mojej dloni i otwarcie gabloty w jakikolwiek inny sposob uruchamia alarm.

Cholera jasna, daj mi szanse. Czy on nie widzi, ze go bronie, ze probuje go uratowac?

– System zabezpieczen mozna ominac.

– To prawda. Kiedy jakakolwiek gablota zostanie otwarta bez mojego upowaznienia, wejscie do pokoju automatycznie sie zamyka.

Nie mozna sie stamtad wydostac, a jednoczesnie straznicy sa o tym powiadamiani. Moge pania zapewnic, pani porucznik, ze to niezawodny system. Uwazani, ze musze chronic swoja wlasnosc.

Podniosla wzrok, gdy Feeney wszedl do pokoju. Dal jej znak glowa; wstala.

– Przepraszam.

Gdy drzwi zamknely sie za nimi, wcisnal rece do kieszeni.

– Strzal w dziesiatke, Dallas. Elektroniczny licytator, pieniadze przekazane gotowka, przesylka dostarczona poczta elektroniczna. Glowny specjalista od Sotheby'ego twierdzi, ze ta sprawa zostala zalatwiona w nietypowy dla Roarke'a sposob. On zawsze uczestniczy w aukcji albo osobiscie, albo przez bezposrednie telelacze. Nigdy przedtem nie dokonywal transakcji w ten sposob, a korzysta z ich uslug od mniej wiecej pietnastu lat.

Odetchnela z zadowoleniem.

– To potwierdza zeznania Roarke'a. Cos jeszcze?

– Przejrzalem rejestr broni. Ruger zostal wpisany na nazwisko Roarke'a zaledwie tydzien temu. Piekielnie trudno byloby postawic go w stan oskarzenia. Szef mowi, zeby go zwolnic.

Nie mogla sobie pozwolic na odprezenie sie, jeszcze nie mogla, wiec tylko kiwnela glowa.

– Dzieki, Feeney. Wrocila do pokoju.

– Jestes wolny. – Wycofala sie przez otwarte drzwi na korytarz. – Wstal.

– Tak po prostu?

– Chwilowo nie mamy powodu, by cie zatrzymywac czy tez narazac na dalsze niedogodnosci.

– Niedogodnosci? – Szedl w jej kierunku, dopoki drzwi nie zatrzasnely sie za jego plecami. – Tak to nazywasz? Niedogodnosci?

Pomyslala, ze ma prawo do gniewu i rozgoryczenia. Ale ona musiala zrobic to, co do niej nalezalo.

– Trzy kobiety nie zyja. Trzeba sprawdzic kazda mozliwosc.

– A ja jestem tylko jedna z twoich mozliwosci? – Wyciagnal gwaltownie rece i ku jej zaskoczeniu otoczyl ja ramionami. – To wszystko, co nas laczy?

– Jestem glina. Nie moge sobie pozwolic na przeoczenie czegokolwiek, na udawanie czegokolwiek.

– Na okazanie zaufania – przerwal jej. – Komukolwiek. Gdyby sprawa przybrala troche inny obrot, to zamknelabys mnie? Wsadzilabys mnie do wiezienia?

– Prosze sie cofnac! – Feeney podszedl do nich. Jego wzrok miotal blyskawice. – Prosze sie cofnac, do cholery!

– Zostaw nas samych, Feeney.

– Zaraz to zrobie, do diabla. – Nie zwracajac uwagi na Ewe, popchnal Roarke'a. – Przestan ja atakowac, ty wazniaku. Caly czas walczy o ciebie. A sprawy tak stoja, ze mogla przez to stracic prace. Simpson juz sie szykuje, zeby z niej zrobic kozla ofiarnego, bo byla taka glupia, ze przespala sie z toba.

– Zamknij sie, Feeney.

– Do cholery, Dallas.

– Powiedzialam, zebys sie zamknal. – Odzyskala spokoj i popatrzyla na Roarke'a obojetnym wzrokiem. – Nasz wydzial docenia twoja chec do wspolpracy – powiedziala zdjawszy jego reke ze swego ramienia. Odwrocila sie i odeszla szybkim krokiem.

– Co pan, u diabla, chcial przez to powiedziec? – spytal Roarke. Feeney tylko prychnal.

– Mam lepsze rzeczy do roboty niz tracenie czasu na rozmowy z toba.

Roarke przycisnal go do sciany.

– Za chwile bedziesz mogl mnie oskarzyc o obraze oficera, Feeney. Ale teraz gadaj, co miala znaczyc ta wzmianka o Simpsonie.

– Chcesz wiedziec, wazniaku? – Feeney rozejrzal sie po korytarzu w poszukiwaniu wzglednie ustronnego miejsca i ruchem glowy wskazal meska toalete. – Chodz do mojego biura, to ci powiem.

Miala kota za towarzystwo. Juz zaczynala zalowac, ze bedzie musiala oddac tego nikomu niepotrzebnego, tlustego kocura rodzinie Georgie. Juz dawno powinna byla to zrobic, ale nawet obecnosc tego biednego zwierzaka przynosila jej pocieche.

Brzeczenie interkomu tylko ja zdenerwowalo. Nie miala ochoty na niczyje towarzystwo. Szczegolnie Roarke'a, ktorego zobaczyla przez wideofon.

Byla wystarczajaco nieokrzesana, by zachowac sie jak tchorz. Pozostawiwszy brzeczyk bez odpowiedzi, wrocila na kanape i zwinela sie w klebek razem z kotem. Gdyby miala pod reka koc, naciagnelaby go sobie na glowe.

Pare sekund pozniej poderwal ja na nogi dzwiek otwieranych zamkow w drzwiach.

– Ty skurwysynu – powiedziala, kiedy Roarke wszedl do pokoju. – Przekroczyles wszelkie granice.

Wsunal klucz elektroniczny z powrotem do kieszeni.

– Dlaczego mi nie powiedzialas?

– Nie chce cie widziec. – Z przykroscia stwierdzila, ze w jej glosie slychac raczej rozpacz niz gniew. – Mam nadzieje, ze to zrozumiesz i wyniesiesz sie.

– Nie chce, zeby ktos mnie wykorzystywal po to, by cie zranic.

– Sam niezle to robisz.

– Sadzilas, ze nie zareaguje, kiedy oskarzylas mnie o popelnienie morderstwa? Kiedy w to uwierzylas?

– Nigdy w to nie uwierzylam. – Zabrzmialo to jak syk, jak namietny szept. – Nigdy w to nie uwierzylam – powtorzyla. – Ale odlozylam moje osobiste odczucia na bok i wykonalam swoja robote. A teraz sie wynos.

Ruszyla w strone drzwi. Kiedy ja zlapal, uderzyla go mocno i szybko. Nawet nie probowal zablokowac ciosu.

Вы читаете Dotyk Smierci
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату