ci kawe.
– Przygotowujesz mi kawe?
– Uslyszalem, ze krecisz sie po mieszkaniu. – Wyjal filizanki i trzymajac je w rekach, podszedl do Ewy, ktora wciaz stala w drzwiach. – Za rzadko to robisz.
– Za rzadko krece sie po domu?
– Nie. – Zachichotal i dotknal ustami jej ust. – Usmiechasz sie do mnie. Po prostu usmiechasz sie do mnie.
Usmiechala sie? Nie zdawala sobie z tego sprawy.
– Myslalam, ze wyszedles. – Okrazyla maly stolik i zerknela na monitor. – Wiadomosci z gieldy. Naturalnie. Musiales wczesnie wstac.
– Mialem pare telefonow do zalatwienia. – Z przyjemnoscia obserwowal, jak przeczesuje palcami mokre wlosy. Nerwowy, na pewno mimowolny odruch. Podniosl przenosne lacze, ktore zostawil na stole, i wsunal je z powrotem do kieszeni. – Zaplanowano konferencje telefoniczna ze stacja na piata rano naszego czasu.
– Udalo sie nam uzgodnic wiekszosc szczegolow. Reszta moge zajac sie stad.
– Nie wracasz tam?
– Nie.
Odwrocila sie do automatycznego kuchmistrza, probujac cos wybrac ze swego raczej ograniczonego menu.
– Prawie wszystko sie skonczylo. Chcesz bajgla czy cos innego?
– Ewo. – Roarke odstawil swoja filizanke i polozyl jej rece na ramionach. – Dlaczego nie chcesz mi powiedziec, ze cieszysz sie, iz zostaje?
– Masz dobre alibi. To nie moja sprawa, czy… – Przerwala, kiedy odwrocil ja do siebie. Byl zly. Widziala to w jego oczach i byla przygotowana na klotnie. Nie byla przygotowana na pocalunek, na to, ze jego usta obejma mocno jej wargi, ze serce podskoczy jej w piersiach.
Wiec pozwolila, by ja objal, by jej glowa wtulila sie we wglebienie w jego ramieniu.
– Nie wiem, jak sie z tym uporac – mruknela. – To sytuacja nie majaca precedensu. Potrzebne mi reguly, Roarke. Scisle reguly.
– Nie jestem sprawa, ktora musisz rozwiazac.
– Nie wiem, kim jestes. Lecz wiem, ze to dzieje sie zbyt szybko. To nawet nie powinno sie rozpoczac. Nie powinnam byla zaczynac z toba.
Odsunal ja od siebie, by przyjrzec sie jej twarzy.
– Dlaczego?
– To skomplikowane. Musze sie ubrac. Musze isc do pracy.
– Daj mi cos. – Jego palce zacisnely sie na jej ramionach. – Ja tez nie wiem, kim jestes.
– Jestem glina – przyznala sie. – I nikim wiecej. Mam trzydziesci lat i przez cale zycie bylam blisko tylko z dwojgiem ludzi. I nawet przy nich latwo jest mi sie powstrzymac.
– Przed przywiazywaniem do tych znajomosci zbyt duzego znaczenia. Jesli przywiazujesz do tego zbyt duze znaczenie, moze cie to zniszczyc i staniesz sie nikim. Bylam nikim. Nigdy wiecej nie moge byc nikim.
– Kto cie skrzywdzil?
– Nie wiem. – Ale wiedziala. – Nie pamietam i nie chce pamietac. Stalam sie czyjas ofiara, a gdy raz sie nia bylo, trzeba robic wszystko, by to sie nie powtorzylo. Oto kim bylam, zanim wstapilam do akademii: ofiara. Inni ludzie przyciskali guziki, podejmowali decyzje, pchali mnie w jedna strone, ciagneli w druga.
– I myslisz, ze ja to robie?
Byly pytania, ktore musial zadac, bo sadzac po wyrazie jej twarzy, nie mogly czekac. Moze nadszedl czas, by podjac ryzyko. Wsunal reke do kieszeni i wyjal to, co tam nosil.
Ewa popatrzyla ze zdumieniem na zwykly szary guzik, ktory trzymal w dloni.
– To od mojego kostiumu.
– Tak. Nie jest szczegolnie twarzowy; lepiej ci w ostrzejszych kolorach. Znalazlem go w mojej limuzynie. Chcialem ci go oddac.
– Och. – Lecz kiedy wyciagnela reke, zamknal guzik w dloni.
– Gladkie klamstwo. – Rozbawiony zasmial sie do siebie. – Nie mialem zamiaru ci go zwracac.
– Nosisz guzik jako fetysz, Roarke?
– Nosze go tak jak uczniak nosi pukiel wlosow swojej ukochanej. Znowu popatrzyla mu w oczy i przejela ja dziwna slodycz. Zrobilo jej sie jeszcze slodziej na duszy, kiedy zauwazyla, ze jest zaklopotany.
– To dziwne.
– Ja tez tak mysle. – Ale wsunal guzik z powrotem do kieszeni. – Wiesz, co jeszcze mysle, Ewo?
– Nie mam pojecia.
– Mysle, ze sie w tobie zakochalem:
Poczula, ze krew odplynela jej z twarzy, miesnie zwiotczaly, a serce niczym pocisk podskoczylo do gardla.
– Tak, trudno znalezc odpowiednie slowo, prawda? – Poglaskal ja po plecach, ale nie przyciagnal blizej do siebie. – Duzo o tym myslalem i nie udalo mi sie go znalezc. Ale powinienem ci przedstawic swoj punkt widzenia.
Zwilzyla jezykiem wargi.
– Masz jakis punkt widzenia?
– Bardzo ciekawy i bardzo wazny. Jestem tak samo w twoich rekach, jak ty jestes w moich. Jestem tak samo zaniepokojony, choc pewnie nie tak odporny jak ty, i nie potrafie sie odnalezc w tej sytuacji. Nie pozwole ci stad wyjsc, dopoki nie ustalimy, co robic.
– Och, to wszystko komplikuje.
– Niebywale – zgodzil sie.
– Roarke, my sie nawet nie znamy. Poza sypialnia.
– Owszem, znamy sie. Jestesmy dwiema zagubionymi duszami. Oboje odwrocilismy sie od czegos i stalismy sie zupelnie innymi ludzmi. To prawie cud, ze los postanowil stworzyc zakret na naszych prostych sciezkach. Musimy zdecydowac, jak daleko chcemy wejsc w ten zakret.
– Musze skoncentrowac sie na sledztwie. To musi byc dla mnie sprawa pierwszoplanowa.
– Rozumiem. Ale masz prawo do zycia osobistego.
– Moje zycie osobiste – ta jego czesc – jest wynikiem sledztwa. A zabojca nadaje temu jeszcze bardziej osobisty charakter. Podlozenie tego pistoletu w taki sposob, by skierowac podejrzenia na ciebie, jest bezposrednia reakcja na moj zwiazek z toba. Jestem w centrum jego uwagi.
Reka Roarke'a powedrowala w gore i szarpnela za klapy jej szlafroka.
– Co chcesz przez to powiedziec?
Zasady, przypomniala sobie. Powinna stosowac sie do zasad. A o maly wlos ich nie zlamala.
– Powiem ci tyle, ile bede mogla, ale najpierw sie ubiore. Poszla do sypialni razem z kotem, ktory kluczac biegl przed nia.
– Tak, zdenerwowalas sie na jej widok. Stlumila smiech; zrzucila szlafrok.
– Wszyscy uwazaja, ze mam najbardziej pokerowa twarz z calego wydzialu.
– Swoj pierwszy milion zarobilem na hazardzie.
– Naprawde? – Wciagnela sweter przez glowe, powtarzajac sobie w duchu, ze nie powinna sie rozpraszac. – To byla dyskietka z zapisem morderstwa Loli Starr. Wczesniej przeslal mi taka sama z przebiegiem zabojstwa Sharon DeBlass.
Przeniknal go zimny strach.
– Byl w twoim mieszkaniu?!
Byla tak zaabsorbowana odkryciem, ze nie ma czystej bielizny, ze nie zauwazyla nuty zdenerwowania w jego