polityczna jest wielkim ciezarem dla sledztwa. Nic mnie to nie obchodzi, ze jestem obserwowana w czasie wolnym od pracy.
Rockman obdarzyl ja lagodnym usmiechem.
– Przykro mi. Moglaby pani podac blizsze szczegoly?
– Bylam obserwowana, a szef policji Simpson zostal powiadomiony o moich prywatnych kontaktach z osoba cywilna. To nie tajemnica, ze Simpson i senator scisle ze soba wspolpracuja.
– Sa wobec siebie lojalni zarowno w zyciu prywatnym, jak i politycznym – zgodzil sie Rockman. – Jednak obserwowanie funkcjonariusza policji nie byloby etyczne i nie lezaloby w interesie senatora. Zapewniam pania, pani porucznik, ze senator jest zbyt pochloniety wlasnymi troskami i obowiazkami wobec ojczyzny, by zawracac sobie glowe… pani prywatnymi sprawami. Jednak Simpson zwrocil nasza uwage na fakt, ze spotkala sie pani kilka razy z Roarke'em.
– Amoralny oportunista. – Senator z trzaskiem odstawil filizanke. – Czlowiek, ktory dla powiekszenia swojej wladzy nie cofnie sie przed niczym.
– Czlowiek – dodala Ewa – ktory zostal oczyszczony ze wszystkich zarzutow.
– Wolnosc mozna kupic za pieniadze – rzekl z odraza DeBlass.
– Nie w tym biurze. Jestem pewna, ze poprosi pan mojego dowodce o raport. Tymczasem, bez wzgledu na to, czy to ukoi pana bol, czy nie, zamierzam znalezc czlowieka, ktory zabil panska wnuczke.
– Chyba powinienem pochwalic pani poswiecenie. – DeBlass wstal. – Widze, ze nie narazi pani na szwank dobrego imienia mojej rodziny.
– Dlaczego zmienil pan zdanie, senatorze? – zainteresowala sie Ewa. – Podczas naszej pierwszej rozmowy straszyl mnie pan, ze strace prace, jesli nie doprowadze mordercy Sharon przed oblicze sprawiedliwosci, i to szybko.
– Ona lezy w grobie – powiedzial tylko i wyszedl.
– Pani porucznik. – Rockman mowil cichym glosem. – Powtarzam, ze presja na senatora DeBlass jest ogromna, wystarczajaco duza, by zmiazdzyc kogos slabszego. – Odetchnal wolno. – Szczerze mowiac, zniszczyla juz jego zone. Zalamala sie psychicznie.
– Przykro mi.
– Lekarze nie wiedza, czy wroci do zdrowia. Ta dodatkowa tragedia sprawila, ze jego syn oszalal z bolu; jego corka odgrodzila sie od rodziny i oddala praktykom religijnym. Jedyna nadzieja senatora na odbudowanie zycia rodzinnego jest zapomnienie o tragicznej smierci Sharon.
– Zatem moze senator madrze by zrobil, gdyby zostawil prowadzenie sledztwa naszemu wydzialowi.
– Pani porucznik, Ewo – powiedzial z rzadkim u niego wdziekiem. – Chcialbym go o tym przekonac. Ale wiem, ze moje starania bylyby tak samo beznadziejne, jak przekonywanie pani, by pozwolila Sharon odpoczywac w spokoju.
– Ma pan racje.
– A zatem… – Na chwile polozyl dlon na jej ramieniu. – Musimy zrobic wszystko, co w naszej mocy, by sprawy sie ulozyly. Milo bylo znowu pania zobaczyc.
Ewa zamknela za nim drzwi i oddala sie rozmyslaniom. DeBlass z pewnoscia jest czlowiekiem gwaltownym, ktory moglby dopuscic sie przemocy. Niemal z przykroscia pomyslala, ze brakuje mu opanowania i zdolnosci chlodnej kalkulacji, by zaplanowac szczegolowo trzy morderstwa.
Tak czy inaczej, czekaja ja ciezkie chwile, jesli polaczy nazwisko wsciekle prawicowego senatora z nazwiskami dwoch nowojorskich prostytutek.
Moze chroni swoja rodzine, zadumala sie, a moze oslania Simpsona, swego politycznego sprzymierzenca.
Bzdury. Moglby kryc Simpsona, gdyby szef policji byl zamieszany w zabojstwa Stan* i Castle, ale zaden czlowiek nie chroni zabojcy swej wnuczki.
Fatalnie, ze nie szuka dwoch mezczyzn, pomyslala, lecz bez wzgledu na konsekwencje rozpracuje Simpsona.
Musi byc obiektywna, upomniala sie w duchu. Istnieje duze prawdopodobienstwo, ze DeBlass nie wiedzial, iz jeden z jego najlepszych politycznych przyjaciol byl szantazowany przez jego jedyna wnuczke,
Musi sie tego dowiedziec.
Ale na razie musiala sprawdzic inny trop. Odszukala numer Charlesa Monroe'a i polaczyla sie z nim. Mial glos zachryply od snu, powieki mu ciazyly.
– Kazda chwile spedzasz w lozku, Charles?
– Gdy tylko moge, slodka pani porucznik. – Potarl twarz i usmiechnal sie do niej szeroko. – Tak wlasnie o tobie mysle.
– Wiec nie mysl. Pare pytan.
– Och, nie mozesz przyjechac i zadac mi ich osobiscie? Jestem cieplutki, nagi i zupelnie sam.
– Stary, nie wiesz, ze namawianie oficera policji do czynu lubieznego jest wykroczeniem?
– Powiedzialem ci – utrzymalibysmy to na plaszczyznie czysto prywatnej.
– Utrzymujemy to na plaszczyznie czysto zawodowej. Miales kolezanke, Georgie Castle. Znales ja?
Uwodzicielski usmiech zniknal z jego twarzy.
– Wlasciwie to tak. Niezbyt dobrze, ale poznalem ja na przyjeciu jakis rok temu. Byla nowa w tym biznesie. Zabawna, atrakcyjna. Bylismy ze soba w dobrych stosunkach.
– To znaczy?
– Przyjacielskich. Od czasu do czasu umawialismy sie na drinka. Kiedys, kiedy Sharon miala zbyt wielu chetnych, namowilem ja, by podeslala Georgie paru swoich klientow.
– Znaly sie? – Ewa skwapliwie podchwycila temat. – Sharon i Georgie?
– Nie sadze. O ile pamietam, Sharon skontaktowala sie z Georgie, spytala ja, czy jest zainteresowana paroma nowymi facetami. Georgie wyrazila zgode i na tym sie skonczylo. – Namyslal sie przez chwile. – Och, tak, Sharon cos wspominala, ze Georgie przyslala jej tuzin roz. Prawdziwych, jakby w podziekowaniu. Sharon miala bzika na punkcie staroswieckiej etykiety.
– Sama byla staroswiecka – powiedziala pod nosem Ewa.
– Kiedy uslyszalem, ze Georgie nie zyje, doznalem szoku. Powinienem byl ci o tym powiedziec. Smierc Sharon byla dla mnie wstrzasem, ale nie zaskoczeniem. Zyla na krawedzi. Lecz Georgie potrafila zachowac umiar, wiesz?
– Moze bede musiala zadac ci jeszcze pare pytan w tej sprawie, Charles. Badz do mojej dyspozycji.
– Dla ciebie…
– Przestan – rozkazala, zanim zaczal sie wdzieczyc. – Co wiesz o pamietnikach Sharon?
– Nigdy nie pozwolila mi zadnego przeczytac – odparl swobodnie. – Czesto droczylem sie z nia o to. Mam wrazenie, ze je prowadzila, od czasu gdy byla dzieckiem. Masz ktorys? Hej, jest w nim cos o mnie?
– Gdzie je trzymala?
– Chyba w swoim mieszkaniu. Gdziezby indziej? Oto jest pytanie, pomyslala.
– Gdyby wpadlo ci cos do glowy na temat Georgie albo pamietnikow, skontaktuj sie ze mna.
– We dnie czy w nocy, slodka pani porucznik. Mozesz na mnie liczyc.
– Dobrze. – Przerwala polaczenie i rozesmiala sie.
Slonce wlasnie zachodzilo, kiedy przybyla do domu Roarke'a. Nie sadzila, ze skonczyla juz prace. Caly dzien bila sie z myslami, czy prosic go o pewna przysluge. Postanowila to zrobic, potem odrzucila ten pomysl, i tak sie wahala, dopoki nie poczula do siebie obrzydzenia.
W koncu, po raz pierwszy od kilku miesiecy, opuscila siedzibe policji punktualnie z zakonczeniem swej zmiany. Przy tak niewielkich postepach w sledztwie chyba w ogole nie musiala tam bywac.
Przy szukaniu drugiej skrytki depozytowej Feeney zabrnal w slepa uliczke. Z widoczna niechecia przekazal jej liste gliniarzy, o ktora prosila. Ewa zamierzala przyjrzec sie kazdemu z nich – w swoim czasie i na swoj sposob.
Z pewnym zalem uswiadomila sobie, ze chce wykorzystac Roarke'a.
Summerset otworzyl drzwi; mial swoja zwykla mine wyrazajaca lekka pogarde.
– Przybyla pani przed czasem, pani porucznik.
– Jesli go nie ma, moge zaczekac.
– Jest w bibliotece.