– To znaczy dokladnie gdzie?
Summerset pozwolil sobie na lekkie fukniecie. Gdyby Roarke nie polecil mu, by przyprowadzil do niego te kobiete natychmiast po jej przyjsciu, wprowadzilby ja do jakiegos malego, zle oswietlonego pokoju. – Tedy prosze.
– Summerset, co cie wlasciwie tak we mnie drazni?
Sztywny, jakby kij polknal, poprowadzil ja po schodach na gore, a potem szerokim korytarzem.
– Nie mam pojecia, o co pani chodzi, pani porucznik. Biblioteka – oznajmil z szacunkiem i otworzyl przed nia drzwi.
Nigdy w zyciu nie widziala takiej ilosci ksiazek. Nigdy nie uwierzylaby, ze poza muzeum istnieja tak ogromne ksiegozbiory. Sciany byly zawieszone polkami, wiec w dwupoziomowym pokoju unosil sie zapach ksiazek.
Na nizszym poziomie stala skorzana kanapa, a na niej, z ksiazka w reku i kotem na kolanach, na wpol lezal Roarke.
– Ewo, wczesnie przyszlas. – Odlozyl ksiazke i wstal podnoszac kota.
– Jezus Maria, Roarke, skad to wszystko wziales?
– Ksiazki. – Obiegl wzrokiem pokoj. Ogien na kominku tanczyl zakreslajac kolorowe kregi. – To kolejne z moich zainteresowan. Nie lubisz czytac?
– Jasne, od czasu do czasu. Lecz dyskietki sa o wiele wygodniejsze.
– I dostarczaja o wiele mniej estetycznych doznan. – Podrapal kota po szyi, wywolujac jego zachwyt. – Chetnie ci pozycze jakas ksiazke.
– Raczej nie skorzystam.
– A co powiesz na drinka?
– Moge sie czegos napic.
Jego lacze zabrzeczalo.
– To telefon, na ktory czekalem. Moze przyniesiesz nam po kieliszku wina, ktore stoi otwarte na stole?
– Jasne. – Wziela od niego kota i poszla wywiazac sie z obietnicy. Korcilo ja, by podsluchac rozmowe, ale zmusila sie do pozostania w drugim koncu pokoju.
Dzieki temu miala okazje przyjrzec sie ksiazkom, lamiac sobie glowe nad tytulami. O niektorych slyszala. Nawet uczac sie w szkole panstwowej musiala przeczytac Steinbecka i Chaucera, Szekspira i Dickensa. Program obejmowal takze tworczosc Kinga i Grishama, Morrison i Grafton.
Lecz byly tam dziesiatki, moze setki nazwisk, o ktorych nigdy nie slyszala. Byla ciekawa czy ktokolwiek jest w stanie ogarnac tak wielka liczbe ksiazek, a tym bardziej je przeczytac.
– Przepraszam – powiedzial, kiedy zakonczyl rozmowe. – To nie moglo czekac.
– Nic nie szkodzi.
Wzial kieliszek wina, ktory mu nalala.
– Ten kot zaczyna przywiazywac sie do ciebie – powiedzial.
– Nie sadze, zeby byl komus szczegolnie wiemy – odparla, lecz musiala przyznac, ze lubila sposob, w jaki zwijal sie w klebek, gdy go glaskala. – Nie wiem, co mam z nim zrobic. Dzwonilam do corki Georgie, ale powiedziala mi, ze po prostu nie jest w stanie go zabrac. Moje namowy tylko doprowadzily ja do placzu.
– Mozesz go zatrzymac.
– Nie wiem. Zwierzetami domowymi trzeba sie zajmowac.
– Koty sa samowystarczalne. – Usiadl na sofie i poczekal, az przylaczy sie do niego. – Chcesz mi opowiedziec o swoim dniu?
– Nie byl bardzo udany. A twoj?
– Bardzo udany.
– Mnostwo ksiazek – powiedziala wiedzac, ze mowi to tylko po to, by zyskac na czasie.
– Mam do nich sentyment. Ledwo umialem przeczytac swoje imie, kiedy mialem szesc lat. Potem wpadl mi w rece zniszczony egzemplarz dziel Yeatsa. Dosc znanego irlandzkiego dramaturga i poety – wyjasnil widzac bezradne spojrzenie Ewy. – Strasznie chcialem poznac jego dziela, wiec sam nauczylem sie czytac.
– Nie chodziles do szkoly?
– Nie z mojej winy. Widze po oczach, ze cos cie gnebi, Ewo – zauwazyl.
Wypuscila powietrze. Po co silic sie na szukanie tematow zastepczych, skoro Roarke i tak potrafi przejrzec ja na wylot.
– Mam problem. Chce sprawdzic Simpsona. Oczywiscie nie moge tego zrobic oficjalnymi kanalami ani skorzystac ze swego domowego czy biurowego komputera. Gdy tylko sprobuje dostac sie do danych szefa policji, zostane nakryta.
– I jestes ciekawa, czy mam pewny, nie zarejestrowany system. Oczywiscie, ze mam.
– Oczywiscie – mruknela. – Posiadanie nie zarejstrowanego systemu jest naruszeniem kodeksu czterysta piecdziesiat trzy B, paragraf trzydziesty piaty.
– Nie potrafie ci powiedziec, jak mnie to podnieca, gdy cytujesz kodeksy.
– To nie jest zabawne. A to, o co zamierzam cie prosic, jest nielegalne. Elektroniczne naruszenie prywatnosci urzednika panstwowego jest powaznym wykroczeniem.
– To powazna sprawa, Roarke. Zawsze postepowalam zgodnie z przepisami, a teraz cie prosze, zebys zlamal prawo.
Wstal, pociagajac ja za soba.
– Chwycil butelke z winem, ktora kolysala mu sie miedzy dwoma palcami, kiedy objal Ewe w talii. – Gralem wbrew prawu w kosci, kiedy mialem dziesiec lat – zaczal wyprowadzajac ja z pokoju.
– Spuscizna po moim drogim starym ojcu, ktoremu podcieto gardlo w dublinskim zaulku.
– Przykro mi.
– Nie bylismy ze soba zzyci. Byl skurwysynem, i nikt go nie kochal, a ja najmniej. Summerset, zjemy kolacje o siodmej trzydziesci – dodal Roarke zwracajac sie w strone schodow. – Ale nauczyl mnie
– przystawiajac mi piesc do nosa – grac w kosci, w karty, robic zaklady. Byl zlodziejem, kiepskim, sadzac po tym, jak skonczyl. Ja bylem lepszy. Kradlem, oszukiwalem, przez jakis czas uczylem sie sztuki przemytu. Wiec widzisz, ze nie zepsujesz mnie swoja skromna prosba.
Nie patrzyla na niego, gdy za pomoca dekodera otworzyl drzwi na drugim pietrze.
– Czy ty…
– Czy teraz kradne, oszukuje, szmugluje? – Odwrocil sie i dotknal reka jej twarzy. – Och, to by ci sie nie podobalo, prawda? Niemal chcialbym powiedziec “tak”, a potem rzucic to wszystko dla ciebie. Dawno temu nauczylem sie, ze ryzykowanie w granicach prawa jest o wiele bardziej ekscytujace. I zwyciestwo przynosi o wiele wieksza satysfakcje, gdy sie dziala na samej gorze.
Wycisnal pocalunek na jej czole, po czym wszedl do pokoju.
– Ale trzeba praktykowac, zeby nie wyjsc z wprawy.
16
W porownaniu z reszta domu ten pokoj urzadzony byl po spartansku i przeznaczony wylacznie do pracy. Nie bylo tu wyszukanych posagow ani kapiacych od ozdob kandelabrow. Szeroka konsola w ksztalcie litery U, na ktorej znajdowaly sie urzadzenia do komunikowania sie, wyszukiwania danych i przekazywania informacji, byla zupelnie czarna, usiana przyrzadami sterujacymi, poprzecinana szczelinami i ekranami.
Ewa slyszala, ze MCBPK ma najnowoczesniejszy system w kraju. Podejrzewala, ze urzadzenia Roarke'a w pelni mu dorownuja. Nie byla specjalistka od komputerow, ale wystarczylo jedno spojrzenie, by wiedziala, ze zgromadzony tu sprzet jest o wiele lepszy od tego, jakiego nowojorska policja i Wydzial Bezpieczenstwa uzywa – czy tez, na jaki moze sobie pozwolic – nawet w Sekcji Rozpoznania Elektronicznego.
Dluga sciane naprzeciw konsoli zajmowalo szesc duzych ekranow. Drugie pomocnicze stanowisko zawieralo male lsniace telelacze, drugi fax laserowy, urzadzenie odtwarzajace obraz z hologramu i kilka innych elementow komputerowych, ktorych nie rozpoznala.