Ogarnela ja obsesja uchronienia go przed Bog wie czym.
– Jesli do mnie dzwonila – wtracila Ewa – to moze ze mna porozmawia.
– tak. Tak, dobrze.
Poprowadzila ich przez hali do schludnego, zalanego sloncem saloniku. Catherine DeBlass siedziala na sofie, wtulona w ramiona brata. Ewa nie byla pewna, czy ja pocieszal, czy strofowal. Richard podniosl niespokojne oczy na Roarke'a.
– Dobrze, ze przyjechales. Mamy klopot, Roarke. – Jego glos zadrzal, niemal sie zalamal. – Mamy klopot.
Roarke przykucnal przed Catherine.
– Elizabeth, dlaczego nie kazesz podac kawy? – zapytal.
– Och, oczywiscie. Przepraszani.
– Catherine. – Jego glos byl lagodny, podobnie jak dotyk reki, ktora polozyl jej na ramieniu. Ale Catherine wzdrygnela sie i popatrzyla na niego oszalalym wzrokiem.
– Nie dotykaj mnie. Co… co ty tu robisz?
– Przyjechalem zobaczyc sie z Beth i Richardem. Przykro mi, ze czujesz sie niezbyt dobrze.
– Dobrze? – Wydala jakis dzwiek, ktory mogl byc stlumionym smiechem. – Nikt z nas juz nigdy nie bedzie czul sie dobrze. Jak bysmy mogli? Wszyscy jestesmy skazeni. Wszyscy ponosimy wine.
– Za co?
Potrzasnela glowa, wciskajac sie w rog kanapy.
– Nie moge z toba rozmawiac.
– Pani senator DeBlass. Jestem porucznik Dallas. Dzwonila pani do mnie nie tak dawno temu.
– Nie, nie, nie dzwonilam. – Przerazona Catherine objela sie mocno ramionami. – Nie dzwonilam. Nic nie powiedzialam.
Ody Richard pochylil sie, by jej dotknac, Ewa poslala mu ostrzegawcze spojrzenie. Celowo usiadla miedzy nimi i wziela zimna reke Catherine.
– Chciala pani, zebym jej pomogla. I pomoge pani.
– Nie moze pani. Nikt nie moze. Popelnilam blad, dzwoniac. Musimy zachowac to w rodzinie. Mam meza. Mam synka. – Lzy zaczely plynac z jej oczu. – Musze ich chronic. Musze wyjechac, daleko wyjechac, bym mogla ich chronic.
– My ich ochronimy – powiedziala cicho Ewa. – Ochronimy pania. Bylo za pozno, zeby ochronic Sharon. Nie moze pani winic sie za to.
– Moze nawet sie ucieszylam, poniewaz to nie bylam ja. To nie bylam ja.
– Pani DeBlass, moge pani pomoc. Moge ochronic pania i pani rodzine. Prosze mi powiedziec, kto pania zgwalcil?
Richard syknal zszokowany.
– Moj Boze, co pani mowi? Co… Ewa spiorunowala go wzrokiem.
– Prosze byc cicho. Tu juz nie ma tajemnic.
– Tajemnice – szepnela Catherine drzacymi wargami. – Musze to utrzymac w tajemnicy.
– Nie, nie musi pani. Takie tajemnice bola. Wzeraja sie w czlowieka. Wywoluja strach i poczucie winy. Ci, ktorzy chca, aby dochowac takiego sekretu, wlasnie to wykorzystuja – poczucie winy, strach, wstyd. Jedynym sposobem przezwyciezenia tego jest wyznanie prawdy. Prosze mi powiedziec, kto pania zgwalcil.
Catherine odetchnela gwaltownie. Popatrzyla przerazonym wzrokiem na brata. Ewa zwrocila ku sobie i przytrzymala jej twarz.
– Niech pani na mnie spojrzy. Tylko na mnie. I powie mi, kto pania zgwalcil. Kto zgwalcil Sharon?
– Moj ojciec. – Jek rozpaczy wyrwal sie jej z piersi. – Moj ojciec. Moj ojciec. Moj ojciec. – Schowala twarz w dloniach i zatkala.
– O Boze! – Stojaca w drugim koncu pokoju Elizabeth cofnela sie gwaltownie, wpadajac na sluzaca z taca. Porcelanowa zastawa roztrzaskala sie o podloge. Kawa wyciekla ciemna struzka na przepiekny dywan. – O moj Boze! Moje dziecko!
Richard zerwal sie z kanapy i podtrzymal zone, gdy sie zachwiala.
– Zabije go za to! Zabije go! – krzyknal i wtulil twarz w jej wlosy.
– Beth! Och, Beth!
– Zrob dla nich wszystko, co w twojej mocy – szepnela Ewa do Roarke'a i przytulila do siebie Catherine.
– Myslalas, ze to Richard – rzekl polglosem Roarke.
– Tak. – Podniosla na niego oczy, przygasle i ponure. – Myslalam, ze to ojciec Sharon. Pewnie nie chcialam uwierzyc, ze tak ohydny proceder mozna uprawiac przez tyle lat. Roarke pochylil sie do przodu. Mial kamienna twarz.
– Tak czy inaczej, DeBlass juz jest martwy.
– Pomoz swoim przyjaciolom – spokojnie powiedziala Ewa.
18
Pozwolila Catherine sie wyplakac, choc dobrze wiedziala, ze lzy nie zmyja rany z jej duszy. Wiedziala takze, ze sama nie bylaby w stanie zapanowac nad sytuacja. To Roarke polecil sluzbie uprzatnac skorupy rozbitego serwisu, uspokajal przyjaciol, trzymal ich za rece, a kiedy uznal, ze nadszedl wlasciwy moment, lagodnie zaproponowal Elizabeth, by napila sie herbaty.
Elizabeth sama ja przyniosla i dokladnie zamknela drzwi do salonu, zanim podala szwagierce filizanke herbaty.
– Prosze, kochanie, napij sie troche.
– Przykro mi. – Catherine objela filizanke dlonmi, by je rozgrzac. – Przykro mi. Myslalam, ze to sie skonczylo. Musialam tak myslec. Inaczej nie moglabym zyc.
– Wszystko w porzadku. – Elizabeth, blada jak sciana, podeszla do meza.
– Pani DeBlass, musi mi pani o wszystkim opowiedziec. Pani senator DeBlass? – Ewa poczekala, az Catherine ponownie skupi na niej uwage. – Czy rozumie pani, ze przebieg tej rozmowy jest rejestrowany?
– On powstrzyma pania.
– Nie, nie powstrzyma. Zadzwonila pani do mnie, poniewaz wiedziala pani, ze to ja go powstrzymam.
– On boi sie pani – szepnela Catherine. – Boi sie pani. Wiem o tym. Boi sie kobiet. Dlatego je krzywdzi. Chyba musial cos zrobic mojej matce. Zniszczyl jej psychike. Ona wiedziala.
– Pani matka wiedziala, ze ojciec wykorzystuje pania seksualnie?
– Wiedziala. Udawala, ze nie, ale widzialam to w jej oczach. Nie chciala wiedziec – po prostu chciala, zebysmy nadal uchodzili za spokojna, idealna rodzine, zeby mogla wydawac swoje przyjecia i byc zona senatora. – Zaslonila reka oczy. – Kiedy w nocy przychodzil do mojego pokoju, nastepnego ranka widzialam to w jej twarzy. Lecz kiedy probowalam z nia rozmawiac, naklonic, by kazala mu z tym skonczyc, udawala, ze nie wie, o co mi chodzi. Powiedziala mi, zebym przestala fantazjowac. Zebym byla dobra i szanowala rodzine.
Znowu opuscila reke, wziela filizanke w obie dlonie, lecz nie wypila nawet lyka herbaty.
– Kiedy bylam mala, mialam siedem czy osiem lat, przychodzil do mnie w nocy i dotykal mnie. Powiedzial, ze wszystko jest w porzadku, bo on jest tatusiem, a ja bede udawala mamusie. Powiedzial, ze to zabawa, sekretna zabawa. Powiedzial, ze musze robic pewne rzeczy – dotykac go…
– Juz dobrze. – Ewa uspokoila Catherine, ktora zaczela gwaltownie drzec. – Nie musi pani mowic. Prosze powiedziec to, co pani moze.
– Musialas go sluchac. Musialas. On mial wladze w naszym domu. Richardzie?
– Tak. – Richard chwycil zone za reke i mocno scisnal. – Wiem.
– Nie moglam wam powiedziec, poniewaz sie wstydzilam i balam, a mama po prostu odwracala oczy, wiec myslalam, ze musze to robic. – Z trudem przelknela sline. – Z okazji moich dwunastych urodzin urzadzono przyjecie. Mnostwo przyjaciol, wielki tort i kucyki. Pamietasz kucyki, Richardzie?
– Pamietam. – Lzy splywaly mu po policzkach. – Pamietam.