mroku.

Zabebnila w szybe, ale na prozno. Martin sie rozplynal w ciemnosciach.

Jenny miala na sobie tylko flanelowa koszule. Zdjela ja, wskoczyla w spodnie i sweter, potem zbiegla na dol. Kalosze staly przy drzwiach. Wkladajac je, zauwazyla, ze strzelba, ktora zwykle wisiala nad kominkiem, zniknela. Zajrzala do kuchni: szuflada, w ktorej trzymali naboje, byla otwarta. Szybko narzucila kurtke i wyszla na dwor.

Szukala po omacku, poki nie trafila na swoj rower oparty o sciane. Wyprowadzila go na sciezke, wskoczyla na siodelko i ruszyla sladem ojca w strone domu Doghertych, a w glowie kolatala jej jedna mysl: Prosze, Boze, daj mi go powstrzymac, nim ktos dzisiaj zginie.

Sean Dogherty otworzyl wrota stodoly i wprowadzil ich do srodka. Zdjal czapke, rozpial kurtke, po czym przyjrzal sie Neumannowi i kobiecie.

– Sean Dogherty, Catherine Blake. Sean kiedys wodzil sie z paczka o nazwie Irlandzka Armia Republikanska, ale wypozyczylismy go na czas wojny. Catherine tez pracuje dla Kurta Vogla. Mieszkala w Anglii, w glebokiej konspiracji, od trzydziestego osmego roku.

Catherine dziwnie sie czula, slyszac tak otwarta wypowiedz o swoim pochodzeniu i roli. Po latach skrywania tozsamosci, po tylu srodkach ostroznosci, po ciaglym niepokoju, nie miescilo jej sie w glowie, ze konspiracja wlasnie sie konczy.

Dogherty popatrzyl na Catherine, potem na Neumanna.

– BBC ciagle podaje komunikaty o strzelaninie w Earl's Court. Przypuszczam, ze to wasza robota?

Neumann potaknal.

– Ale to nie byli zwykli policjanci. Moim zdaniem MI- 5 i wydzial specjalny. Co mowia w radio?

– Zabiliscie dwoch i ranili trzech. Szukaja was w calym kraju, prosza spoleczenstwo o pomoc. W tej chwili prawdopodobnie polowa ludzi szuka was po krzakach. Cud, ze udalo sie wam dotrzec az tutaj.

– Omijalismy duze miasta. Jak widac, okazalo sie to skuteczne. Na drogach nie zauwazylismy policji.

– Coz, dlugo sie to nie utrzyma. Tego mozecie byc pewni. Neumann zerknal na zegarek. Pare minut po polnocy. Wzial od Seana latarnie i postawil ja na stole. Wyjal z szafki radio i wlaczyl je.

– Lodz podwodna patroluje Morze Polnocne. Jak otrzymaja nasz sygnal, przesunie sie dokladnie na dziesiec mil na wschod od Spurn Head i bedzie tam czekac do szostej rano. Jesli sie nie zjawimy, odplynie na morze i bedzie czekac do kolejnego sygnalu.

– A jak wlasciwie przemierzymy te dziesiec mil na wschod od Spurn Head? – odezwala sie Catherine.

Dogherty wysunal sie naprzod.

– Pomoze nam moj znajomy, Jack Kincaid. Ma niewielki kuter w porcie u ujscia Humber. – Wyciagnal przedwojenna, dokladna mape. – Kuter stoi tu. – Palcem dzgnal w mape. – W Cleethorpes. To jakies sto piecdziesiat kilometrow w gore. Czeka nas ciezka jazda, przy takiej pogodzie jak dzis, a do tego przy zaciemnieniu. Kincaid mieszka nad warsztatem na przystani. Spodziewa sie nas.

Neumann skinal glowa.

– Mamy szesc godzin, jesli zaraz wyruszymy. Powinnismy zdazyc. Nastepne spotkanie z lodzia podwodna bedzie za trzy dni. Nie usmiecha mi sie mysl o ukrywaniu sie tak dlugo, kiedy kazdy policjant w Anglii przetrzasa okolice, rozgladajac sie za nami. Moim zdaniem musimy uciekac zaraz.

Catherine przytaknela. Neumann nalozyl sluchawki i ustawil radio na odpowiednia czestotliwosc. Wystukal haslo i czekal na odpowiedz. Po paru sekundach radiotelegrafista z U- boota kazal mu kontynuowac. Neumann gleboko zaczerpnal tchu i starannie wystukal wiadomosc, po czym rozlaczyl sie i zgasil radio.

– Zostalo tylko jedno – odezwal sie do Dogherty'ego. – Jedziecie z nami?

– Rozmawialem z Mary. Zgadza sie ze mna. Ja jade z wami do Niemiec, potem Vogel i jego kumple pomoga mi sie dostac do Irlandii. Kiedy juz tam bede, Mary do mnie dolaczy. Mam tam przyjaciol i rodzine, zajma sie nami, poki sie nie osiedlimy. Poradzimy sobie.

– I jak Mary to znosi?

Twarz Dogherty'ego stwardniala, na jego czole pojawila sie gleboka zmarszczka. Neumann zdal sobie sprawe, ze Sean moze juz wiecej nie zobaczyc Mary. Wzial latarnie, polozyl reke na ramieniu Irlandczyka.

– Ruszajmy – powiedzial.

Martin Colville dostrzegl swiatlo w stodole u Dogherty'ego. Zsunal sie z siodelka, ciezko dyszac. Zostawil rower przy drodze, cicho przeszedl przez lake i kucnal przy scianie. Mimo szumu deszczu probowal zrozumiec, o czym tamci rozmawiaja.

Nie do wiary.

Sean Dogherty pracuje dla nazistow! Mezczyzna podajacy sie za Jamesa Portera to niemiecki szpieg! Siatka niemieckich szpiegow w samym srodku Hampton Sands!

Nastawial uszu, zeby lepiej slyszec. Zamierzaja jechac wybrzezem na polnoc, do hrabstwa Lincoln, a stamtad poplynac statkiem na morze, gdzie czeka na nich U- boot. Serce zaczelo mu sie tluc w piersi jak szalone. Zmusil sie do spokoju i jasnego myslenia.

Mogl zrobic dwie rzeczy: pojechac do wioski i zawiadomic policje albo wpasc do stodoly i osobiscie ich ujac. Kazde z tych rozwiazan mialo dobre i zle strony. Jesli ruszy po posilki, Dogherty i jego przyjaciele zapewne odjada. Na wybrzezu Norfolk bylo niewiele policji, na pewno za malo na zorganizowanie poscigu. Zaatakowac samemu? Maja nad nim liczebna przewage. Widzial, ze Sean sciska strzelbe, tamci pewnie tez sa uzbrojeni. Ale wykorzysta atut zaskoczenia.

Jeszcze z innego powodu bardziej mu odpowiadalo drugie rozwiazanie: z prawdziwa przyjemnoscia wyrowna porachunki z Niemcem ukrywajacym sie pod nazwiskiem James Porter. Colville wiedzial, ze musi dzialac, i to szybko. Otworzyl pudelko, wyjal dwa naboje i zaladowal je do lufy. Nigdy przedtem nie mierzyl do niczego grozniejszego niz kuropatwa czy bazant. Zastanawial sie, czy nie zabraknie mu odwagi, zeby strzelic do czlowieka.

Wstal i ruszyl do wejscia.

Jenny pedalowala, az nogi ja piekly. Minela wioske, potem kosciol, cmentarz i most. Wial wiatr, szumialo morze. Deszcz siekl ja po twarzy, wiatr omal jej nie przewrocil.

Zauwazyla rower ojca w trawie przy drodze i zatrzymala sie obok. Dlaczego go tu zostawil? Dlaczego nie podjechal do domu?

Wydawalo jej sie, ze zna odpowiedz. Probuje sie zakrasc, zeby nikt go nie zauwazyl.

W tej samej chwili ze stodoly Seana dobiegl huk wystrzalu. Jenny wrzasnela i zeskoczyla z roweru, upuszczajac go obok roweru ojca. Popedzila przez lake.

Prosze, Boze, oby tylko nie zginal. Oby tylko nie zginal.

Rozdzial dziesiaty

Scarborough, Anglia

Jakies sto piecdziesiat kilometrow od Hampton Court Charlotta Endicott wjechala rowerem na maly wyzwirowany placyk kolo stacji nasluchu w Scarborough. Podroz z jej kwatery w zatloczonym pensjonacie w miescie byla okropna. Bez przerwy musiala sie zmagac z wiatrem i deszczem. Przemoczona i przemarznieta zsiadla z roweru i postawila go obok wielu innych, tkwiacych w rzedzie.

Wiatr szalal, zawodzil wsrod trzech olbrzymich anten umieszczonych na klifach nad Morzem Polnocnym. Charlotta Endicott spojrzala na nie – wyraznie sie kolysaly – i przebiegla przez placyk. Dopadla baraku, otworzyla drzwi i schowala sie w srodku, zanim wiatr je za nia zatrzasnal.

Miala pare minut do rozpoczecia zmiany. Zdjela przemoczony plaszcz, rozwiazala zjudwestke i cisnela je na chwiejacy sie wieszak w kacie. W baraku panowal chlod, hulaly przeciagi, lecz zbudowano go nie dla wygody, lecz do pracy. Ale przynajmniej byla kantyna. Charlotta weszla tam, usiadla przy stoliku i zapalila papierosa. Paskudna

Вы читаете Ostatni szpieg Hitlera
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату