– Dobra mysl, Alfredzie.
– Chcialbym zabrac ze soba paru ludzi: Roacha, Daltona, jesli da rade.
Boothby sie zawahal.
– Moim zdaniem powinien pan wziac jeszcze kogos.
– Kogo?
– Petera Jordana.
– Jordana!
– Spojrzmy na to od innej strony. Jesli Catherine Blake oszukala i wykorzystala Jordana, to czy nie chcialby tam jechac i widziec jej upadek? Ja z pewnoscia bym chcial. Na jego miejscu o niczym innym bym nie marzyl, jak zeby pozwolono mi pociagnac za spust. I Niemcy tez musza w to uwierzyc. Musimy zrobic, co w naszej mocy, zeby uwierzyli w autentycznosc ich przekazu o
Vicary pomyslal o pustej teczce w archiwum. Ponownie zadzwonil telefon.
– Vicary.
Zglosila sie jedna z telefonistek.
– Profesorze Vicary, dzwoni nadinspektor Perkin z policji w King's Lynn w Norfolk. Mowi, ze to pilne.
– Prosze laczyc.
Hampton Sands bylo zbyt mala, zbyt odludna i spokojna wioska, zeby ustanawiac tam odrebny posterunek. Posterunek byl w Brancaster wspolny dla Hampton Sands, Holme, Thornton, Titchwell. Kierowal nim konstabl Thomasson, weteran, ktory od ostatniej wojny pracowal w Norfolk. Thomasson mieszkal w budynku policji w Brancaster, a ze wzgledu na swoj zawod posiadal wlasny telefon.
Przed godzina telefon zadzwonil, budzac Thomassona, jego zone oraz setera Ragsa. Glos z drugiej strony nalezal do nadinspektora Perkina z King's Lynn. Nadinspektor poinformowal Thomassona o pilnym telefonie z Ministerstwa Wojny w Londynie: proszono oddzialy policyjne o poszukiwanie dwojki zbiegow podejrzanych o morderstwo.
W dwie minuty po rozmowie ze zwierzchnikiem Thomasson juz wynurzal sie z mieszkania w niebieskiej pelerynie przeciwdeszczowej i zjudwestce zawiazanej pod broda, dzierzac termos slodkiej herbaty, ktora pospiesznie przygotowala mu Judith. Wyprowadzil z szopy rower i ruszyl na patrol. Rags, ktory zawsze towarzyszyl mu w wyprawach, truchtal przy rowerze.
Thomasson mial piecdziesiatke z gora. Nigdy nie palil, rzadko pil, a po trzydziestu latach krazenia na rowerze po wybrzezu Norfolk byl sprawny i bardzo silny. Umiesnione nogi bez wysilku krecily pedalami i konstabl szybko objechal ciezkim stalowym rowerem uliczki Brancaster. Tak jak przypuszczal, panowal tam niezmacony spokoj. Mogl zapukac do paru drzwi, obudzic kilka osob, ale znal wszystkich mieszkancow i wiedzial, ze zaden z nich by nie ukrywal zbieglych mordercow. Skontrolowal ciche uliczki i ruszyl droga do nastepnej wioski, Hampton Sands.
Gospodarstwo Colville'a lezalo jakies pol kilometra za wioska. Wszyscy znali historie Martina Colville'a. Rzucila go zona, pil, i z tego, co zarobil z trudem sie utrzymywal. Thomasson wiedzial, ze Colville zbyt surowo traktuje swoja corke Jenny. Wiedzial tez, ze Jenny mnostwo czasu spedza na wydmach. Natknal sie na jej rzeczy, kiedy jeden z mieszkancow skarzyl sie na wloczegow mieszkajacych na plazy. Zatrzymal sie, poswiecil latarka w strone domostwa Colville'a. Dom tonal w mroku, z komina nie unosil sie dym.
Thomasson poprowadzil rower do drzwi i zastukal. Nikt nie odpowiedzial. Podejrzewajac, ze Colville zapil sie albo stracil przytomnosc, zapukal ponownie, juz mocniej. Cisza. Pchnal drzwi i zajrzal do srodka. W domu bylo ciemno. Zawolal Colville'a. Nie doczekawszy sie odpowiedzi, wyszedl i ruszyl w strone Hampton Sands.
W wiosce, podobnie jak wczesniej w Brancaster, panowal spokoj i ciemnosci. Thomasson przepedalowal przez ulice, minal pub, sklepik, kosciol. Przetoczyl sie po moscie. Sean i Mary Dogherty mieszkali z poltora kilometra dalej. Thomasson wiedzial, ze Jenny praktycznie sie do nich przeprowadzila. Bardzo prawdopodobne, ze u nich nocuje. Ale gdzie sie podzial Martin?
Ciezko sie tam jechalo, droga byla nierowna, wyboista. W mroku slyszal klapanie lap Ragsa i jego rytmiczny oddech. Wreszcie zamajaczylo przed nim gospodarstwo Doghertych. Skrecil na drozke dojazdowa, zatrzymal sie i omiotl latarka okolice.
Cos na lace przykulo jego uwage. Jeszcze raz skierowal tam strumien swiatla i – prosze – znowu to samo. Zanurzyl sie w wilgotna lake i siegnal po porzucony przedmiot. Byl to pusty kanister. Thomasson powachal – benzyna. Przechylil go do gory dnem. Ze srodka wyplynela struzka paliwa.
Rags pobiegl przed nim w strone domu Doghertych. Konstabl dojrzal na podworku rozsypujaca sie furgonetke Seana. Potem zauwazyl dwa rowery w trawie przy stodole. Podszedl do drzwi i zastukal: Tak samo jak u Colville'a, nikt nie odpowiedzial.
Nie zawracal sobie glowy powtornym stukaniem. To, co do tej pory zobaczyl, wystarczajaco go zaniepokoilo. Pchnal drzwi.
– Halo! – krzyknal.
Uslyszal dziwny dzwiek: stlumione stekanie. W smudze swiatla latarki ujrzal Mary Dogherty przywiazana do krzesla i zakneblowana.
Podbiegl do niej, pies ujadal jak wsciekly. Szybko rozwiazal knebel.
– Mary! Co, na milosc boska, tu sie stalo? Mary histerycznie chwytala powietrze.
– Sean… Martin… nie zyja… stodola… szpiedzy… lodz podwodna… Jenny!
– Vicary przy telefonie.
– Nadinspektor Perkin z policji w King's Lynn.
– Co macie?
– Dwa trupy, roztrzesiona kobiete i zaginiona dziewczyne.
– Boze! Zacznijcie od poczatku.
– Po panskim telefonie rozeslalem posterunkowych na patrole. Jeden z nich, Thomasson, obsluguje pare wiosek w polnocnej czesci wybrzeza Norfolk. Natknal sie na prawdziwe bagno.
– Mowcie dalej.
– Stalo sie to w wiosce Hampton Sands. Nie znajdzie jej pan, chyba ze na bardzo szczegolowej mapie. Ma pan? Trzeba znalezc Hunstanton, stamtad ciagnac palcem na wschod wzdluz wybrzeza, az sie trafi na Hampton Sands.
– Jest.
Wioska lezala prawie w tym samym punkcie, gdzie wedle zalozen Vicary'ego mogl sie znajdowac nadajnik.
– W stodole na farmie, tuz za Hampton Sands, Thomasson znalazl dwa ciala. Obie ofiary to tutejsi mieszkancy, Martin Colville i Sean Dogherty. Dogherty byl Irlandczykiem. Thomasson zastal jego zone w domu, zwiazana i zakneblowana. Uderzono ja czyms w glowe, a kiedy Thomasson ja znalazl, byla w stanie histerii. Jej opowiesc brzmiala zupelnie niewiarygodnie.
– Mnie nic nie zaskoczy, nadinspektorze. Prosze kontynuowac.
– Pani Dogherty twierdzi, ze jej maz od poczatku wojny wspolpracowal z Niemcami. Nigdy nie dzialal aktywnie w IRA, ale byl z nia zwiazany. Pani Dogherty zeznala tez, ze pare tygodni temu Niemcy zrzucili na plaze agenta nazwiskiem Horst Neumann i jej maz go do siebie przyjal. Agent zamieszkal u nich i regularnie podrozowal do Londynu.
– Co sie stalo dzisiejszej nocy?
– Nie wie dokladnie. Uslyszala strzaly, wybiegla do stodoly i znalazla ciala. Ten Neumann jej powiedzial, ze Colville ich przylapal i wtedy zaczela sie strzelanina.
– Czy z Neumannem byla kobieta?
– Tak.
– A co z ta zaginiona dziewczyna?
– To corka Colville'a, Jenny. Nie ma jej w domu, jej rower znaleziono u Doghertych. Thomasson przypuszcza, ze przyjechala za ojcem, byla swiadkiem strzelaniny albo tego, co sie wydarzylo potem, i uciekla. Mary obawia sie, ze Niemiec znalazl dziewczyne i zabral ze soba.
– Czy wie, dokad sie udali?