– Catherine, do licha! Obudz sie! Mamy problemy!
Rozdzial siedemnasty
Dochodzila trzecia nad ranem, kiedy lysander przedarl sie przez grube chmury i potoczyl po malym ladowisku bazy RAF pod Grimsby. Alfred Vicary nigdy przedtem nie latal i nie zamierzal rychlo powtarzac tego doswiadczenia. Zawierucha szarpala samolotem, a gdy wreszcie dotoczyli sie do malego baraku, Vicary ucieszyl sie jak jeszcze nigdy na widok zadnego miejsca.
Pilot wylaczyl silnik, jego towarzysz otworzyl drzwi. Vicary, Harry Dalton, Clive Roach i Peter Jordan szybko wyszli na zewnatrz. Czekalo na nich dwoch ludzi, mlody oficer RAF- u o szerokich barach i masywny mezczyzna w podniszczonym plaszczu.
Lotnik wyciagnal reke i przedstawil sobie towarzystwo:
– Dowodca eskadry, Edmund Hughes. To nadinspektor Roger Lockwood, szef policji hrabstwa Lincoln. Wejdzcie do baraku. Warunki sa tam prymitywne, ale przynajmniej nie zmokniecie. Przygotowalismy tam dla was prowizoryczny punkt dowodzenia.
Weszli do srodka.
– Podejrzewam, ze nawet sie nie umywa do waszych przyjemnych lokali w Londynie – powiedzial oficer RAF- u.
– Toby sie pan zdziwil – odparl Vicary.
Znajdowali sie w niewielkim pomieszczeniu z widokiem na lotnisko. Na scianie wisiala dokladna mapa hrabstwa Lincoln, naprzeciwko niej stalo biurko, a na nim kilka podniszczonych aparatow telefonicznych.
– Doskonale. To nam wystarczy – zapewnil Vicary.
– Dysponujemy radiem i dalekopisem – podjal Hughes. – Mozemy nawet zdobyc dla was herbate i kanapki z serem. Chyba wam sie przydadza, wygladacie na skonanych.
– Dziekuje. Mamy za soba ciezki dzien.
Hughes wyszedl, nadinspektor Lockwood wysunal sie naprzod.
– Na wszystkich glownych drogach stad do zatoki Wash ustawilismy naszych ludzi – oswiadczyl, grubym palcem stukajac w mape. – W najmniejszych wioskach mamy tylko posterunkowych na rowerach, wiec wiele nie zdzialaja, nawet jesli namierza te pare. Im blizej jednak wybrzeza, siec sie zaciska. Blokady tutaj, tutaj, tutaj i tutaj. Moi najlepsi funkcjonariusze, wozy patrolowe, furgonetki, bron.
– Doskonale. A co z samym wybrzezem?
– Na kazdej przystani i doku na Lincolnshire i Humber ustawilem patrole. Jesli tamci sprobuja ukrasc lodz, bede o tym wiedzial.
– A otwarte plaze?
– To juz inna sprawa. Nie dysponuje nieograniczonymi zasobami. Mnostwo doskonalych policjantow podkradlo mi wojsko, jak zreszta kazdemu. Znam te wody. Sam amatorsko plywam. Ale nie chcialbym dzisiejszej nocy wyplywac na morze w lodzi, ktora moze odbic od golej plazy.
– Pogoda moze sie okazac naszym najwiekszym sojusznikiem.
– Tak. I jeszcze jedno, majorze Vicary. Czy nadal mamy udawac, ze probujemy schwytac dwojke zwyklych rzezimieszkow?
– Owszem, nadinspektorze, jak najbardziej.
Skrzyzowanie A 16 i podporzadkowanej drogi znajdowalo sie na obrzezach miasta Louth. Neumann zamierzal tam wlasnie zjechac z A 16, skrecic w bok, a potem jeszcze wezsza droga skierowac sie na polnoc, do Cleethorpes. Pojawil sie jednak problem. Na skrzyzowaniu stala polowa policji z Louth. Neumann widzial co najmniej czterech policjantow. Kiedy podjechali, oswietlono latarkami samochod i kazano im sie zatrzymac.
Catherine juz sie ocknela.
– Co sie dzieje? – spytala.
– Obawiam sie, ze koniec wycieczki – odparl Neumann, hamujac. – Najwyrazniej na nas czekali. Nie uda sie ich zagadac.
Catherine siegnela po bron.
– A kto mowi o zagadywaniu?
Jeden z posterunkowych wysunal sie naprzod ze strzelba i zastukal w okno od strony Neumanna. Neumann odkrecil szybe.
– Dobry wieczor. Jakies problemy?
– Bylby pan laskaw wysiasc?
– Nie, nie bylbym laskaw. Jest pozno, jestem zmeczony, leje deszcz, a ja chce wreszcie dobrnac na miejsce.
– To znaczy gdzie?
– Do Kingston – odparl Neumann, choc widzial, ze policjant nie wierzy ani jednemu jego slowu.
Drugi funkcjonariusz wyrosl przy oknie od strony Catherine. Dwoch pozostalych zajelo stanowiska z tylu furgonetki.
Policjant otworzyl drzwiczki, wymierzyl ze strzelby prosto w twarz Niemca i powiedzial:
– Dobra. Raczki do gory, tak zebym je widzial, i wysiadka z samochodu. Grzeczniutko, powoli.
Jenny Colville siedziala z tylu zwiazana i zakneblowana. Nadgarstki ja bolaly. Tak samo kark i plecy. Od jak dawna siedzi na podlodze furgonetki? Od dwoch godzin? Trzech? Moze czterech? Kiedy samochod zwolnil, pozwolila sobie na przeblysk nadziei.
Moze to zaraz sie skonczy i wroce do Hampton Sands, a tam beda czekac Mary, Sean i tato i wszystko bedzie tak jak dawniej, zanim on sie zjawil, to zas okaze sie zlym snem i…
Przerwala ten ciag mysli. Lepiej byc realistka. Myslec o tym, co rzeczywiscie moze sie stac.
Obserwowala pare w szoferce. Dlugo cicho rozmawiali po niemiecku, wreszcie kobieta zasnela, a teraz Neumann szarpie ja i probuje obudzic. Na drodze przed samochodem dostrzegla swiatla, poruszajace sie smugi swiatla. Latarki.
Policjanci trzymaliby latarki w czasie blokady drog – pomyslala. Czy to mozliwe? Czy wiedzieli, ze tych dwoje to szpiedzy i ze ja porwali? Czy jej szukali?
Furgonetka sie zatrzymala. Jenny zauwazyla z przodu dwoch policjantow, poza tym uslyszala kroki przynajmniej dwoch, ktorzy staneli z tylu. Dobieglo ja stukanie do okna szoferki. Widziala, jak Neumann opuszcza szybe. W reku trzymal bron. Spojrzala na kobiete. Ona tez sciskala pistolet.
Jenny uslyszala odglos otwierania drzwi, glos policjanta, ktory kazal im wysiadac. Wiedziala, co teraz sie stanie. Zamiast wysiasc, zaczna strzelac. Policjanci zgina, a ona znowu zostanie z nimi sama.
Musiala ostrzec tych ludzi.
Ale jak?
Nie mogla sie odezwac, bo Neumann za mocno ja zakneblowal.
Pozostalo jej tylko jedno.
Podniosla nogi i z calej sily kopnela w bok samochodu.
Nawet jesli akcja Jenny nie przyniosla pozadanego skutku, to przynajmniej jednemu z policjantow – temu, ktory stal najblizej Catherine Blake – zapewnila laskawsza smierc. Kiedy odwrocil glowe w strone, skad dobiegl halas, Catherine podniosla mauzera i strzelila. Doskonaly tlumik tak przygluszyl huk wystrzalu, ze pistolet wydal z