siebie tylko zdlawione pykniecie. Kula rozbila okno, trafila posterunkowego w bok glowy i przeszyla mozg. Martwy osunal sie na blotnista droge.

Jako drugi zginal funkcjonariusz od strony Neumanna, choc nie jego strzal go zabil. Neumann prawa reka wytracil policjantowi strzelbe. Catherine odwrocila sie i strzelila przez otwarte drzwi. Kula przeszyla na wylot glowe policjanta. Runal na droge.

Neumann wyskoczyl z samochodu i wyladowal na ziemi. Jeden z policjantow, ktorzy ochraniali tyl, wystrzelil. Kula swisnela Neumannowi nad glowa i roztrzaskala uchylona szybe. Neumann blyskawicznie raz za razem nacisnal spust. Pierwsza kula trafila funkcjonariusza w ramie, az zawirowal. Druga przeszyla mu serce.

Catherine wysiadla z samochodu i pistoletem, ktory trzymala w wyciagnietych rekach, mierzyla w mrok. Po drugiej stronie furgonetki Neumann robil to samo, lezac na brzuchu. Oboje tkwili bez ruchu, czekajac.

Czwarty policjant uznal, ze najlepiej ruszac po pomoc. Odwrocil sie i popedzil w noc. Zrobil kilka krokow i znalazl sie w zasiegu strzalu Neumanna. Ten ostroznie wycelowal i dwukrotnie pociagnal za spust. Tupot ucichl, strzelba zagrzechotala o pobocze i ostatni z czterech mezczyzn padl martwy na mokra szose.

Neumann sciagnal ciala i zlozyl je obok furgonetki. Catherine otworzyla drzwiczki z tylu. Jenny z szeroko otwartymi z przerazenia oczami oslonila glowe ramionami. Catherine uniosla mauzera i zdzielila nim dziewczyne. Nad okiem Jenny otworzyla sie gleboka rana.

– Jesli nie chcesz skonczyc jak tamci, nie probuj wiecej takich sztuczek – syknela agentka.

Neumann podniosl Jenny i polozyl ja na poboczu. Nastepnie wraz z Catherine wrzucil ciala policjantow na tyl samochodu. Na ten pomysl wpadl w ostatniej chwili: policjanci dotarli tu sluzbowa furgonetka; stala kilka metrow dalej, na poboczu drogi. Ukryje ciala i skradziony woz w drzewach i przesiada sie do policyjnej furgonetki. Moga uplynac dlugie godziny, zanim zjawi sie tu jakis inny policjant i zauwazy, ze tamci znikneli. O tej porze on i Catherine beda juz plyneli U- bootem do Niemiec.

Polozyl Jenny z tylu policyjnej furgonetki. Catherine wskoczyla na miejsce kierowcy i uruchomila silnik. Neumann wsiadl do samochodu z cialami. Zawrocil i skrecil, potem pomknal droga. Catherine za nim. Staral sie nie myslec o czterech trupach tuz za plecami.

Po dwoch minutach skrecil w boczny trakt. Dwiescie metrow dalej wylaczyl silnik. Wysiadl i wrocil do Catherine. Zanim do niej dotarl, zdazyla juz zawrocic i przesiasc sie na miejsce pasazera. Wdrapal sie do szoferki, zatrzasnal drzwi i odjechali.

Wrocili do miejsca wczesniejszej blokady i tak jak przedtem planowali, skrecili w boczna droge. Wedle mapy od trasy wzdluz wybrzeza dzielilo ich okolo pietnastu kilometrow, a potem ze trzydziesci do Cleethorpes. Neumann dodal gazu i zmusil furgonetke do ostrej jazdy. Po raz pierwszy od chwili, gdy zauwazyl w Londynie agentow MI- 5, dopuscil do siebie mysl, ze moze jednak uda im sie dotrzec na miejsce.

Alfred Vicary krazyl po baraku w bazie RAF- u na obrzezach Grimsby. Harry Dalton i Peter Jordan siedzieli przy biurku, palac. Nadinspektor przycupnal przy nich i ukladal wzory z zapalek.

– To mi sie nie podoba – odezwal sie Vicary. – Ktos juz powinien byl ich zauwazyc.

– Wszystkie glowne drogi sa zablokowane – powiedzial Harry. – Musieli sie przedrzec przez jakas blokade.

– A moze jednak tedy nie jada. Moze gdzies w swoim rozumowaniu popelnilem straszliwy blad. Moze ruszyli na poludnie od Hampton Sands. Moze ten sygnal do U- boota mial nas zmylic i wlasnie plyna promem do Irlandii.

– Jada tutaj.

– Moze gdzies sie przyczaili i przeczekuja. Moze zadekowali sie w kolejnej wioszczynie, czekaja, az wszystko sie rozejdzie po kosciach, i dopiero wtedy zdecyduja sie na ruch.

– Zawiadomili lodz podwodna. Musza jechac.

– Niczego nie musza. Niewykluczone, ze zauwazyli blokady i dodatkowe sily policyjne i postanowili poczekac. Pozniej skontaktuja sie z okretem i przy najblizszej okazji, jak juz sprawa przycichnie, sprobuja jeszcze raz.

– Zapominasz o jednym drobiazgu. Nie maja radia.

– To nam sie wydaje, ze nie maja. Ty zabrales im jedno, Thomasson znalazl zniszczony odbiornik w Hampton Sands. Ale nie wiemy, czy nie maja trzeciego.

– My nic pewnego nie wiemy, Alfredzie. Mozemy tylko spekulowac.

Vicary przemierzal pokoj i patrzac na telefon, myslal: Dzwon, do cholery, dzwon!

Zdesperowany, pragnac sie czegokolwiek dowiedziec, podniosl sluchawke i kazal sie polaczyc ze sluzba wykrywania jednostek podwodnych. Kiedy wreszcie zglosil sie Arthur Braithwaite, jego glos brzmial jak z tuby.

– Cos nowego? – spytal Vicary.

– Rozmawialem z Krolewska Marynarka Wojenna i okoliczna straza przybrzezna. Marynarka wysyla w morze pare korwet, jak my to nazywamy, numer siedemset czterdziesci piec i sto dwadziescia osiem. Za godzine rusza ze Spurn Head i natychmiast rozpoczna poszukiwania. Straz przybrzezna kontroluje sytuacje blizej brzegu. Jak tylko sie przejasni, RAF wysyla samoloty.

– To znaczy o ktorej?

– Kolo siodmej rano. Moze nieco pozniej, ze wzgledu na geste chmury.

– Moze byc juz za pozno.

– Wczesniejsze wyslanie nic nam nie da. Potrzebuja swiatla, zeby cokolwiek zobaczyc. W tej chwili byliby jak slepi. Ale mam jedna dobra wiadomosc. Tuz przed switem spodziewamy sie poprawy pogody. Zachmurzenie sie utrzyma, ale deszcz sie uspokoi i wiatr ucichnie. To ulatwi akcje poszukiwawcza.

– Bo ja wiem, czy to taka dobra wiadomosc. Liczylismy na to, ze sztorm zablokuje ich na wybrzezu. A przy lepszej pogodzie agentom i U- bootowi tez bedzie sie latwiej poruszac.

– Sluszna uwaga.

– Prosze poinstruowac marynarke i RAF, zeby prowadzili poszukiwania jak najdyskretniej. Wiem, ze moze przesadzam, ale postarajcie sie, zeby to wygladalo na rutynowa akcje. I niech wszyscy uwazaja, co mowia przez radio. Niemcy tez nas sluchaja. Przykro mi, ze nie moge wyrazac sie jasniej.

– Rozumiem. Przekaze im.

– Dziekuje.

– I prosze sprobowac sie odprezyc, majorze Vicary. Jesli panscy szpiedzy beda probowali dzisiaj sie dostac na te lodz, dopadniemy ich.

Posterunkowi Gardner i Sullivan jechali ramie w ramie na rowerach pustymi ulicami Louth. Garner rosly, otyly i w srednim wieku, Sullivan chudy, sprawny, niespelna dwudziestoletni. Nadinspektor Lockwoood kazal im jechac do blokady na poludniu miasta i zmienic dwoch kolegow.

– Dlaczego londynscy kryminalisci – wyrzekal Gardner – dziwnym trafem zawsze zjawiaja sie tu w srodku sztormu, mozesz mi powiedziec?

Sullivana rozsadzalo podniecenie. To byla jego pierwsza oblawa. Dzis takze po raz pierwszy otrzymal bron, trzydziestoletni karabin z magazynu broni wisial mu na ramieniu.

Po pieciu minutach dotarli na skrzyzowanie, gdzie mieli zmienic kolegow. Nie zastali nikogo. Gardner stanal, nie schodzac z roweru. Sullivan odlozyl rower, wyciagnal latarke i omiotl strumieniem swiatla teren. Najpierw zauwazyl slady kol, potem rozgniecione szklo.

– Tutaj! Szybko! – krzyknal.

Gardner zsiadl z roweru i podszedl do miejsca, w ktorym stal kolega.

– Chryste Panie!

– Spojrz na slady. Dwa samochody. Jeden ich, drugi nasz. Jak zawracali, ublocili kola na poboczu. Zostawili nam ladny trop.

– Tak. Ty sprawdz, dokad on prowadzi. Ja wracam na komende zawiadomic Lockwooda. I, na milosc boska, uwazaj na siebie.

Sullivan jechal droga, oswietlajac sobie trase latarka i obserwujac coraz mniej wyrazne slady. Okolo stu metrow od miejsca blokady trop sie urywal. Przejechal jeszcze kilkaset metrow, rozgladajac sie za policyjna furgonetka.

Вы читаете Ostatni szpieg Hitlera
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату