Popedalowal jeszcze troche i wreszcie zauwazyl slady innych kol. Wygladaly inaczej. Im dalej jechal, tym stawaly sie wyrazniejsze. Niewatpliwie samochod nadjechal z innego kierunku.

Znalazl punkt, w ktorym slady sie zaczynaly i natknal sie na mala sciezke wsrod drzew. Oswietlil ja latarka i zauwazyl swieze odciski kol samochodu. Skierowal strumien swiatla w las, ale latarka byla za slaba i nie przeniknela ciemnosci. Przyjrzal sie drozce. Za bardzo rozjechana i blotnista, zeby sie tam zapuszczac na rowerze. Zsiadl, oparl rower o drzewo i ruszyl w glab drozki.

Po dwoch minutach natknal sie na furgonetke. Zawolal. Nikt nie odpowiedzial. Baczniej przyjrzal sie pojazdowi. To nie byl woz policyjny. Mial londynska rejestracje, poza tym nie ta marka. Sullivan pomalu zblizal sie do samochodu. Obszedl go od przodu, od strony pasazera i skierowal strumien swiatla do szoferki. Siedzenia byly puste. Oswietlil tyl.

I wtedy zobaczyl ciala.

Sullivan zostawil samochod w lesie i wrocil do Louth, pedalujac z calej sily. Dotarlszy na posterunek, szybko skontaktowal sie z nadinspektorem Lockwoodem w bazie RAF- u.

– Wszyscy czterej nie zyli – wydyszal. – Lezeli na tyle furgonetki, ale nie ich. Uciekinierzy najwyrazniej zabrali woz policyjny. Sadzac po sladach na drodze, wydaje mi sie, ze zawrocili do Louth.

– Gdzie sa teraz ciala? – spytal Lockwood.

– Zostawilem je w lesie.

– Wroc tam i czekaj, az nadejdzie pomoc.

– Tak jest, panie nadinspektorze. Lockwood odlozyl sluchawke.

– Czterech zabitych. O Boze!

– Przykro mi, nadinspektorze. Tyle jesli chodzi o moje teorie, jakoby sie przyczaili. Nie ulega watpliwosci, ze sa tutaj i ze moga posunac sie do wszystkiego, zeby uciec, skoro zabili z zimna krwia czterech ludzi.

– Mamy nowy problem. Jada wozem policyjnym. Rozeslanie wiadomosci do wszystkich policjantow, ktorzy blokuja drogi, troche potrwa. Tymczasem panscy szpiedzy niebezpiecznie zblizaja sie do wybrzeza. – Lockwood podszedl do mapy. – Louth jest tutaj, odrobine na poludnie od nas. Moga sobie wybrac kazda dowolna droge do morza.

– Niech pan przegrupuje swoich ludzi. Przerzuci wszystkich na odcinek miedzy Louth a nami.

– Owszem, ale to potrwa. A panska parka ma nad nami przewage.

– Jeszcze cos – rzucil Vicary. – Niech pan najdyskretniej, jak sie da, sprowadzi tutaj ciala tych policjantow. Kiedy to sie skonczy, mozliwe, ze trzeba bedzie wymyslic inny powod ich smierci.

– A co mam powiedziec ich rodzinom? – warknal Lockwood, wypadajac z baraku.

Vicary siegnal po sluchawke. Telefonistka polaczyla go z siedziba MI- 5 w Londynie. Odebrala pracownica. Vicary poprosil o polaczenie z Boothbym.

– Halo, sir Basilu. Obawiam sie, ze mamy tu naprawde powazny problem.

Silny wiatr przyniosl deszcz nad Cleethorpes. Neumann zwolnil i skrecil w uliczke zabudowana warsztatami i magazynami. Zatrzymal sie i zgasil silnik. Do switu pozostalo niewiele czasu. W slabym swietle widzial zarys niewielkiej przystani, przy ktorej na ciemnej wodzie kolysaly sie liczne kutry i statki. Dwukrotnie przejezdzali blokady, ale dzieki samochodowi, ktorym sie poruszali, przepuszczano ich, nie sprawdzajac.

Mieszkanie Jacka Kincaida mialo sie miescic nad pierwszym warsztatem. Drewniane schody, prowadzace do drzwi na pietrze, biegly na zewnatrz. Neumann wszedl na nie i wyciagnal mauzera, gdy zblizyl sie do wejscia. Zapukal cicho. Nikt nie odpowiedzial. Nacisnal klamke. Zamek ustapil. Uchylil drzwi i wszedl do srodka.

Natychmiast uderzyl go w nos smrod: gnijace smiecie, stechle papierosy, nie myte ciala, a nad tym wszystkim alkohol. Przekrecil kontakt, ale lampa nie zablysla. Wyjal z kieszeni latarke. W strumieniu swiatla zobaczyl sylwetke roslego mezczyzny spiacego na golym materacu. Przeszedl przez zasmiecony pokoj i szturchnal mezczyzne noga.

– Ty jestes Jack Kincaid?

– Ja, a bo co?

– Nazywam sie James Porter. Miales mnie przetransportowac swoim kutrem.

– A tak, tak.

Kincaid bezskutecznie probowal sie podniesc. Neumann blysnal mu latarka w twarz. Kincaid liczyl sobie co najmniej szescdziesiat lat, a na jego pobruzdzonym obliczu bylo widac slady picia.

– Troche zapilismy, co, Jack? – spytal Horst.

– Troszeczke.

– Ktory to twoj kuter?

– „Camilla'.

– A gdzie dokladnie jest przycumowany?

– Na koncu nabrzeza. Nie sposob nie zauwazyc. Kincaid znowu odplywal w niebyt.

– Nie pogniewasz sie, jesli go na troche pozycze, prawda, Jack? Kincaid nie odpowiedzial, tylko glosno zachrapal.

– Wielkie dzieki, Jack.

Neumann wyszedl i wsiadl do samochodu.

– Nasz kapitan nie jest w stanie nas odtransportowac. Zapity w trupa.

– Kuter?

– „Camilla'. Na koncu nabrzeza.

– Mamy tu jeszcze cos.

– Co?

– Zaraz sam sie przekonasz.

Neumann spojrzal na policjanta, ktory pojawil sie na horyzoncie.

– Widocznie obstawili cale wybrzeze – powiedzial.

– Wielka szkoda. Kolejna niepotrzebna ofiara.

– No to zalatwmy to. Dzisiejszej nocy zabilem wiecej ludzi niz w calej mojej karierze spadochroniarza.

– A jak myslisz, po co Vogel cie tu wyslal? Neumann nie odpowiedzial.

– Co robimy z Jenny?

– Zabieramy ja ze soba.

– Zostawmy ja tutaj. Na nic juz nam sie nie przyda.

– Nieprawda. Jesli ja znajda, za duzo im powie. Poza tym jak beda wiedziec, ze mamy na pokladzie zakladnika, dwa razy sie zastanowia, zanim zaczna strzelac.

– Jesli myslisz, ze nie beda do nas strzelac, bo mamy na pokladzie Brytyjke, to sie grubo mylisz. Gra idzie o zbyt wysoka stawke. Jak beda musieli, zabija nas wszystkich.

– To niech zabija. Zabieramy dziewczyne. Kiedy dotrzemy do lodzi, zostawimy ja na kutrze. Brytyjczycy ja uratuja i nic jej sie nie stanie.

Neumann zrozumial, ze traci czas, probujac przekonac Catherine, ktora obejrzala sie i odezwala po angielsku do Jenny:

– Zadnych bohaterskich wyczynow. Rusz sie, a strzele ci w twarz.

Neumann pokrecil glowa. Uruchomil silnik i ruszyl w strone nabrzeza.

Policjant patrolujacy port uslyszal warkot samochodu, zatrzymal sie i spojrzal w tamtym kierunku. W jego strone zmierzala policyjna furgonetka. Wydalo mu sie to dziwne, bo zmiennik mial przyjsc dopiero o osmej. Patrzyl, jak woz sie zatrzymuje i wysiada z niego dwoje ludzi. W ciemnosciach usilowal rozpoznac sylwetki, ale dopiero po chwili uswiadomil sobie, ze to nie policjanci. Kobieta i mezczyzna, bardzo prawdopodobne ze wlasnie ci uciekinierzy!

Serce mu stanelo w gardle. Byl uzbrojony jedynie w przedwojenny rewolwer, ktory czesto sie zacinal. Kobieta szla w jego kierunku. Szybko podniosla ramie, cos blysnelo prawie bezglosnie, tylko z gluchym pyknieciem. Funkcjonariusz poczul, jak kula uderza go w piers. Stracil rownowage.

Ostatnie, co zapamietal, to wyciagajace sie ku niemu brudne wody Humber.

Ian McMann byl rybakiem, ktory wierzyl, ze czysta celtycka krew, plynaca w jego zylach, daje mu sily, ktorych

Вы читаете Ostatni szpieg Hitlera
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату