Niemiec same dobre rzeczy. Bardziej od Zydow nienawidzil chyba tylko bolszewikow. Wszystko poszlo koncertowo. Nastepnego dnia osobiscie go wciagnalem. Najlatwiejszy polow w mojej karierze.

– Jakies szczegoly? Muller sie usmiechnal.

– Zajmuje sie inwestycjami bankowymi. Jest w Bluszczowej Lidze, ma dobre kontakty w srodowisku przemyslowym, przyjazni sie z polowa Waszyngtonu. Dostarczyl nam doskonalych informacji na temat produkcji zbrojeniowej.

Vogel skladal kartke i wsuwal ja z powrotem do kieszeni.

– Nazwisko?

– Daj spokoj, Kurt. To jeden z moich najlepszych agentow.

– Chce miec jego nazwisko.

– To miejsce to wylegarnia plotek, sam o tym wiesz. Powiedziec jednej osobie to jakby oglosic to wszystkim.

– Za godzine na moim biurku ma lezec jego teczka. – Glos Vogla nie podniosl sie ponad szept. – I wszystko, co masz o tym inzynierze.

– Informacje o Jordanie moge ci dac.

– Chce dostac je wszystkie. I nie cofne sie przed pojsciem do Canarisa.

– Och, na litosc boska, Kurt, chyba nie polecisz od razu do wujcia Wilusia?

Vogel wstal i zapial marynarke.

– Chce znac jego nazwisko i miec jego teczke. Odwrocil sie i ruszyl do drzwi.

– Kurt, wracaj! – zawolal za nim Muller. – Pogadajmy. O Chryste!

– Jesli chcesz pogadac, to czekam w gabinecie starego – oswiadczyl Vogel juz prawie z korytarza.

– No, dobra, wygrales. – Muller zanurzyl pulchne rece w szafce i gwaltownie czegos poszukiwal. – Masz te pieprzona teczke. Nie musisz znowu gnac do wujka Wilusia. Chryste Panie, czasem jestes gorszy od pieprzonych nazistow.

Vogel do poludnia czytal akta Petera Jordana. Potem z jednej z szafek wyjal dwie teczki, polozyl je na biurku i dokladnie przestudiowal.

W pierwszej znajdowaly sie dokumenty na temat pewnego Irlandczyka, ktory dosc krotko pracowal jako szpieg, ale zostal wycofany, gdyz nie dostarczal wartosciowych informacji. Vogel przejal jego dossier i umiescil go na liscie plac Lancucha V. Nie martwil sie zla opinia, jaka wystawiono w przeszlosci agentowi. Nie szukal szpiega. Ten Irlandczyk mial inne zalety, ktore Voglowi bardzo odpowiadaly. Byl mianowicie wlascicielem niewielkiego gospodarstwa w dosc odludnej czesci wybrzeza w okolicach Norfolk. Idealny punkt do przetrzymywania szpiega: stosunkowo blisko Londynu, bo tylko o trzy godziny jazdy pociagiem, a na tyle daleko, by nie roilo sie tam od wywiadowcow MI- 5.

Druga teczka zawierala dossier bylego spadochroniarza Wehrmachtu, ktoremu zabroniono skakac po tym, jak odniosl rane w glowe. Mezczyzna mial wszystkie te zalety, ktorych potrzebowal Vogel: doskonala znajomosc angielskiego, oko do szczegolow i chlodna inteligencje. Ulbricht znalazl go wsrod radiotelegrafistow Abwehry w polnocnej Francji. Vogel wciagnal go na liste plac Lancucha V i trzymal w gotowosci do innych, wyzszych celow.

Odlozyl teczki i nabazgral dwie notatki. Podal rodzaj szyfru, czestotliwosc, na ktorej nalezy je nadac, oraz procedure. Wreszcie podniosl wzrok i zawolal Ulbrichta.

– Tak jest, panie kapitanie – Ulbricht pojawil sie w gabinecie, glosno stukajac drewnianym kikutem.

Vogel zmierzyl go wzrokiem, zastanawiajac sie, czy ten czlowiek podola obowiazkom, ktore pociaga za soba wlasnie rozpoczeta operacja. Ulbricht mial dwadziescia siedem lat, ale wygladal na co najmniej czterdziesci. Krotko przystrzyzone wlosy przyproszyla siwizna. Glebokie bruzdy, ktore wyzlobilo cierpienie, biegly od kacika zdrowego oka. Drugie stracil w czasie wybuchu. Pusty oczodol zaslaniala czarna przepaska. Na szyi Ulbrichta wisial krzyz rycerski. Gorny guzik munduru zawsze nosil rozpiety, gdyz wykonanie najprostszych czynnosci sprawialo mu wiele trudu. Szybko sie meczyl i pocil. Choc tak dlugo pracowali razem, Vogel ani razu nie uslyszal z ust podwladnego skargi.

- Jutro wieczorem pojedziesz do Hamburga. – Vogel wreczyl

Ulbrichtowi transkrypcje obu wiadomosci. – Stoj za radiooperatorem, kiedy bedzie je nadawal. Dopilnuj, zeby sie nie pomylil. Upewnij sie, czy odpowiedzi agentow zgadzaja sie z procedura. Gdyby cokolwiek nie pasowalo, masz mi o tym powiedziec. Zrozumiano?

– Tak jest, panie kapitanie.

– A przed wyjazdem odszukaj Horsta Neumanna.

– O ile mi wiadomo, jest w Berlinie.

– Gdzie sie zatrzymal?

– Nie jestem pewny – odparl Ulbricht. – Ale zdaje sie, ze to ma zwiazek z jakas kobieta.

– Jak zwykle. – Vogel podszedl do okna i wyjrzal na dwor. – Skontaktuj sie z ludzmi na farmie Dahlem. Powiedz, ze maja sie nas spodziewac dzis wieczorem. I jutro, po powrocie z Hamburga, przylacz sie do nas. Powiedz, ze spedzimy tam tydzien. Mamy mnostwo roboty. I niech przygotuja w stodole platforme do skokow. Nie pamietam juz, kiedy ostatni raz Neumann skakal z samolotu. Bedzie musial potrenowac.

– Tak jest, panie kapitanie.

Ulbricht wyszedl. Vogel zostal w gabinecie sam. Dlugo tkwil w oknie, jeszcze raz od poczatku przebiegajac w myslach cala operacje. Najpilniej strzezona tajemnica wojny, a on zamierza ja wykrasc przy wspoludziale kobiety, kaleki, zwolnionego ze sluzby spadochroniarza i amerykanskiego zdrajcy.

Ladnas ekipe zgromadzil, staruszku – pogratulowal sobie w duchu. Gdyby gra nie szla o jego wlasny tylek, moze by to go i rozsmieszylo. Tymczasem stal jak posag, patrzac na snieg, ktory padal cicho na Tiergarten, i zamartwiajac sie na smierc.

Rozdzial szosty

Londyn

Kontrwywiad i Sluzby Bezpieczenstwa Imperium – lepiej znane pod nazwa nadana jej wojskowej agencji jako MI- 5 – miescily sie w niewielkim, ciasnym budynku przy St James's Street pod numerem 58. Zadaniem MI- 5 byl kontrwywiad. W slowniku szpiegowskim kontrwywiad oznacza strzezenie swoich sekretow, a takze, w razie koniecznosci, chwytanie szpiegow. W ciagu czterdziestoletniego istnienia sluzby bezpieczenstwa ginely w cieniu swego bardziej imponujacego krewniaka, sluzb wywiadowczych, czyli MI- 6. Te wewnetrzne rozgrywki nie mialy dla profesora Alfreda Vicary'ego szczegolnego znaczenia. Wlasnie do MI- 5 wstapil w maju 1940 roku i tam wlasnie mozna go bylo znalezc pewnego ponurego deszczowego wieczoru, w piec dni po tajnej konferencji Hitlera w Ketrzynie.

Na ostatnim pietrze znajdowaly sie pokoje najwyzszych zwierzchnikow: gabinet dyrektora generalnego, jego sekretariat, pokoje zastepcow dyrektora oraz szefow poszczegolnych wydzialow. Tam tez rezydowal general brygady, sir Basil Boothby, skrywajacy sie za imponujacymi debowymi drzwiami. Nad drzwiami palily sie dwa swiatla: czerwone oznaczalo, ze w pokoju jest zbyt niebezpiecznie, by tam zagladac; zielone, ze mozna wejsc, ale na wlasne ryzyko. Vicary jak zwykle zawahal sie, nim nacisnal brzeczyk.

Otrzymal wezwanie o dziewiatej, kiedy zamykal swoje rzeczy w stalowoszarej szafce i porzadkowal nore, jak okreslal swoj malenki gabinet. Kiedy wraz z wybuchem wojny liczba pracownikow MI- 5 gwaltownie wzrosla, przestrzen stala sie luksusem. Vicary'emu przyznano cele bez okien wielkosci szafy na szczotki. Na podlodze lezala wytarta zielona wykladzina, prawie caly pokoik zajmowalo niewielkie biurko. Wspolpracownik Vicary'ego, byly policjant, niejaki Harry Dalton, wraz z innymi nizszymi urzednikami, mial wyznaczone miejsce na wspolnej sali. Panowal w niej taki halas i rozgardiasz, ze Vicary chodzil tam wylacznie, jesli musial.

Oficjalnie Vicary'emu przyznano w wywiadzie range majora, choc wojskowe tytuly w samym departamencie nie znaczyly wlasciwie nic. Wiekszosc pracownikow z rozpedu zwracala sie do niego „profesorze', a mundur mial na sobie tylko dwa razy. Ale sposob ubierania Vicary'ego ulegl zmianie. Zarzucil uniwersyteckie tweedowe

Вы читаете Ostatni szpieg Hitlera
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату