marynarki i nosil szare garnitury, ktore kupil, zanim odziez, podobnie jak wszystko inne, zaczeto racjonowac. Od czasu do czasu wpadal na znajomego albo dawnego kolege z Uniwersytetu Londynskiego. Mimo nieustannych ostrzezen rzadu przed luznymi pogawedkami, zawsze dopytywali sie, co tak naprawde Vicary robi. Zwykle usmiechal sie wtedy slabo, wzruszal ramionami i udzielal dyzurnej odpowiedzi: pracuje w strasznie nudnym departamencie Ministerstwa Wojny.

Rzeczywiscie, bywalo nudno, ale rzadko. Churchill sie nie mylil: nadszedl czas, by przylaczyc sie do swiata zywych. Rozpoczynajac prace w MI- 5 w maju 1940 roku, Vicary na nowo sie narodzil. Rozkwital w atmosferze wywiadu wojennego. Wszystko mu odpowiadalo: dlugie godziny pracy, kryzysy, nawet obrzydliwa kawa w kantynie. Wrocil tez do palenia, ktore uroczyscie rzucil na ostatnim roku studiow w Cambridge. Przepadal za gra w teatrze rzeczywistosci. Powaznie sie zastanawial, czy umialby znowu znalezc zadowolenie w zaciszu biblioteki uniwersyteckiej.

Oczywiscie, dlugie godziny pracy i napiecie wywarly na nim swe pietno, ale nigdy przedtem nie czul sie rownie dobrze. Mogl dluzej pracowac i mniej spac. A kiedy kladl sie do lozka, natychmiast zapadal w sen. Podobnie jak wielu innych oficerow, czesto nocowal w biurze na polowym lozku, ktore, zlozone, trzymal przy biurku.

Jedyna cecha, ktora przezyla te katharsis Vicary'ego, bylo znecanie sie nad okularami – tak samo poplamionymi jak dawniej – ktore stanowily przedmiot zartow w departamencie. W chwilach rozterki profesor nadal obmacywal kieszenie w poszukiwaniu szkiel i wciskal je sobie na nos dla pociechy.

Wlasnie to zrobil teraz, kiedy nad drzwiami gabinetu Boothby'ego nagle zablyslo zielone swiatlo. Z ponura mina czlowieka, ktory wybiera sie na pogrzeb przyjaciela z dziecinstwa, nacisnal brzeczyk. Ten zahuczal cicho, debowe drzwi sie otworzyly i profesor wszedl do srodka.

Gabinet Boothby'ego byl przestronny i dlugi, na scianach wisialy dobre obrazy, w gazowym kominku plonal ogien, na podlodze lezal miesisty perski dywan, a z wysokich okien rozciagal sie imponujacy widok. Sir Basil Boothby kazal Vicary'emu odczekac obowiazkowe dziesiec minut, nim wreszcie pojawil sie w pokoju, wchodzac przez drzwi laczace jego gabinet z sekretariatem dyrektora generalnego.

General brygady, sir Basil Boothby, wygladal jak rasowy Anglik: wysoki, dobrze zbudowany. Swoboda, z jaka jego dlonie trzymaly szklaneczke, wyprostowane ramiona, uniesiona glowa, szczuple biodra, na ktorych spotykaly sie spodnie, kamizelka i marynarka, podkreslajac pelna gracji doskonalosc jego sylwetki – wszystko to przypominalo o predyspozycjach lekkoatletycznych i sukcesach sportowych w latach szkolnych. Cechowala go surowa uroda, ktora ogromnie sie podoba pewnej grupie mlodych kobiet. Gestym popielatoblond wlosom i krzaczastym brwiom zawdzieczal przydomek „szczoty z piatego pietra', jakim ochrzcili go dowcipnisie z wydzialu.

Oficjalnie niewiele wiedziano o losach Boothby'ego. Tylko to, ze cala swoja kariere zawodowa zwiazal z brytyjskim wywiadem i walka z organizacjami powstanczymi w Imperium. Vicary uwazal, ze plotki i pogloski otaczajace dana osobe czesciej wiecej o niej mowia niz zyciorys. A z plotek krazacych w departamencie na temat Boothby'ego mozna by spisac cala ksiege. Wiesc niosla, ze podczas pierwszej wojny swiatowej kierowal siatka szpiegowska, ktora przeniknela az do niemieckiego sztabu glownego. W Delhi osobiscie wykonal wyrok smierci na Hindusie oskarzonym o zabojstwo brytyjskiego obywatela. W Irlandii kolba pistoletu zatlukl na smierc czlowieka, ktory nie chcial zdradzic miejsca ukrycia broni. Doskonale opanowal sztuki walki i w wolnym czasie trenowal, by nie stracic formy. Byl obureczny, rownie dobrze pisal, palil, trzymal kieliszek i szklanke albo mogl skrecic ci kark tak prawa, jak i lewa reka. W tenisa gral tak swietnie, ze moglby zwyciezyc w turnieju wimbledonskim. Jego gre najczesciej okreslano mianem zwodniczej, a umiejetnosc zmiany reki w polowie meczu nadal wybijala przeciwnikow z uderzenia. Mnostwo czasu i spekulacji poswiecano jego zyciu seksualnemu; uwazano go za kobieciarza, ktory zaciagnal do lozka polowe maszynistek i dziewczat z archiwum, za homoseksualiste.

Zdaniem Vicary'ego sir Basil Boothby uosabial wszystko co zle w brytyjskim wywiadzie okresu miedzywojennego: dobrze urodzony Anglik, absolwent Eton i Oksfordu, ktory uwazal, ze tajemna sila ducha przypisana mu jest z urodzenia, dokladnie tak samo jak majatek rodowy czy liczaca sobie wiele stuleci rezydencja w Hampshire. Surowy, leniwy, ortodoksyjny, gliniarz w skorzanych polbutach i najlepszym garniturze. Nowi rekruci, wciagnieci do MI- 5 na poczatku wojny, intelektem znacznie gorowali nad Boothbym. W koncu stanowili najlepsza kadre uniwersytecka, byli najlepszymi prawnikami z najbardziej prestizowych londynskich kancelarii. Teraz Boothby znalazl sie w sytuacji nie do po zazdroszczenia – mial dowodzic mezczyznami inteligentniejszymi od siebie, a rownoczesnie sobie przypisywac wszelkie ich osiagniecia.

– Przepraszam, ze pana przetrzymalem, Alfredzie. Spotkanie w podziemnej kwaterze wojennej z Churchillem, Menziesem i Ismayem. Zdaje sie, ze zanosi sie na powazne klopoty. Ja pije brandy z soda. Co panu nalac?

– Whisky – odparl Vicary, obserwujac generala.

Choc Boothby byl jednym z najwyzej postawionych oficerow MI- 5, nadal nie mogl sie powstrzymac od dziecinnego przechwalania sie nazwiskami waznych person, z ktorymi na co dzien sie spotykal. Grupa mezczyzn, ktorzy sie zebrali w podziemnej fortecy premiera, stanowila elite angielskiej wspolnoty wywiadu czasu wojny: dyrektor generalny MI- 5, sir David Petrie; dyrektor generalny MI- 6, sir Stewart Menzies; dowodca sztabu Churchilla, general sir Hastings Ismay. Boothby nacisnal guzik na biurku i poprosil sekretarke, by przyniosla drinka dla Vicary'ego. Podszedl do okna, podniosl zaslone zaciemniajaca i wyjrzal.

– Oby tylko cholerna Luftwaffe dzis dala nam spokoj. W czterdziestym bylo inaczej: to bylo nowe, a na swoj sposob podniecajace. Chodzenie z kaskiem pod pacha na kolacje. Bieganina w poszukiwaniu schronu. Obserwowanie z dachow, gdzie wybuchl pozar. Nie sadze jednak, zeby Londyn wytrzymal kolejna zime nalotu za nalotem. Ludzie sa zbyt zmeczeni. Zmeczeni, glodni, zle ubrani, a do tego powyzej uszu maja drobnych upokorzen, ktore towarzysza wojnie. Nie wiem, ile jeszcze narod zniesie.

Sekretarka przyniosla Vicary'emu drinka na srebrnej tacy. Whisky stala na bialej papierowej serwetce. Boothby mial obsesje na punkcie krazkow, jakie zostawialy na meblach wilgotne szklanki. Teraz usiadl w fotelu obok Vicary'ego i zaplotl dlugie nogi, czubkiem wypolerowanego buta niczym lufa rewolweru szturchajac go w rzepke.

– Mam dla pana nowe zadanie, Alfredzie. Zeby pan jednak naprawde zrozumial jego znaczenie, postanowilismy nieco wyzej podniesc kurtyne i pokazac panu cos wiecej, niz widzial pan do tej pory. Rozumie pan, co mam na mysli?

– Chyba tak.

– Jest pan historykiem. Co pan wie o Sun Tzu?

– Chiny, czwarty wiek przed Chrystusem to naprawde nie moja specjalnosc, sir Basilu. Ale czytalem go.

– Wie pan, co Sun Tzu napisal o intrygach wojskowych?

– Twierdzil, ze cala wojna opiera sie na intrydze i oszustwie. Glosil, ze kazda bitwe wygrywa sie lub przegrywa jeszcze przed jej rozpoczeciem. Jego rada brzmiala prosto: atakuj wroga, kiedy nie jest gotow, i pojawiaj sie tam, gdzie sie ciebie nie spodziewa. Dodawal tez, ze bardzo wazne jest podkopac sie pod wroga, przekupic go, posiac ziarno niezgody miedzy przywodcami i tak zniszczyc go bez walki.

– Doskonale, Alfredzie – oswiadczyl Boothby, wyraznie pod wrazeniem. – Niestety, Hitlera nie zniszczymy bez walki. Aby jednak moc go pokonac w bitwie, musimy najpierw go oszukac. Musimy pojsc za roztropnymi wskazowkami Sun Tzu. Pojawic sie tam, gdzie sie nas nie spodziewa.

Wstal, podszedl do biurka i przyniosl metalowa skrzynke koloru polerowanego srebra, z przykutymi do raczki kajdankami.

– Od tej chwili stanie sie pan BIGOTEM, Alfredzie – oznajmil, otwierajac skrzynke.

– Przepraszam… kim?

– BIGOTEM. To supertajna komorka stworzona specjalnie do zajmowania sie inwazja. Nazwa wziela sie ze stempla, ktory umieszczalismy na dokumentach przewozonych przez brytyjskich oficerow do Gibraltaru, a dotyczacych inwazji na Afryke Polnocna. To Gib - do Gibraltaru. Po prostu odczytalismy to na wspak. To Gib zamienilo sie w BIGOT.

– Rozumiem – powiedzial Vicary.

Po czterech latach pracy w MI- 5 czesc kryptonimow i hasel nadal uwazal za idiotyczne.

– Teraz BIGOT to osoba, ktora zostala dopuszczona do najwiekszej tajemnicy operacji Overlord – czasu oraz miejsca inwazji we Francji. Z chwila gdy pozna pan sekret, staje sie pan BIGOTEM. Wszelkie dokumenty dotyczace inwazji nosza stempel

BIGOT.

Вы читаете Ostatni szpieg Hitlera
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату