I w tej samej chwili bezlitosnie wbila mu kolano w jadra.

Pope zwinal sie z bolu, chwytajac sie za bolace miejsce i probujac schwytac powietrze. Vivie wrzasnela.

Catherine blyskawicznie sie odwrocila i wycelowala lokciem w nos Pope'a. Uslyszala trzask pekajacej kosci. Pope runal na podloge, z nosa lala mu sie krew. Vivie kleczala na lozku, nie przestajac piszczec. W tym momencie nie stanowila dla Catherine zagrozenia.

Catherine odwrocila sie i blyskawicznie rzucila do drzwi. Pope, ciagle lezacy na podlodze, zamachnal sie noga.

Trafil ja w prawa kostke, tak ze sama sie podciela. Runela na podloge z takim impetem, ze dech jej zaparlo. Przez moment widziala gwiazdy i lzy naplynely jej do oczu. Bala sie, ze straci przytomnosc.

Dzwignela sie na rece i kolana i juz miala sie podniesc, kiedy Pope chwycil ja za kostke i zaczal wlec do siebie. Szybko przetoczyla sie na bok i obcasem uderzyla prosto w jego zlamany nos.

Pope zawyl rozpaczliwie, ale mocniej zacisnal reke na jej kostce.

Kopnela drugi raz, trzeci.

W koncu puscil.

Z trudem wstala, dobiegla do kanapy, gdzie Pope kazal jej zostawic torebke. Otworzyla ja i odsunela suwak bocznej kieszonki. Sztylet byl na miejscu. Ujela rekojesc i nacisnela dzwignie. Ostrze wyskoczylo na miejsce.

Pope juz byl na nogach, wyciagnal rece, po omacku probujac schwytac Catherine. Zawirowala i z calej sily zamierzyla sie sztyletem. Czubek rozdarl skore na prawym ramieniu Pope'a.

Lewa reka oslonil rane, wrzasnal z bolu, kiedy zaczela z niej tryskac krew. Abwehra nauczyla Catherine jeszcze jednego sposobu zabijania. Na sama mysl o tym az sie kurczyla. Ale teraz bedzie musiala sie nim posluzyc. Nie ma innego wyjscia.

Podeszla krok blizej, zamachnela sie i wbila sztylet Vernonowi Pope'owi prosto w oko.

Vivie lezala zwinieta w klebek w kacie i szlochala histerycznie. Catherine wziela ja pod reke, podciagnela i pchnela na sciane.

– Prosze… Nie rob mi krzywdy.

– Nie zrobie ci krzywdy.

– Nie rob mi krzywdy.

– Nie zrobie ci krzywdy.

– Obiecuje, ze nikomu nie powiem, nawet Robertowi. Przysiegam.

– Ani policji?

– Nie powiem policji.

– Dobrze. Wiedzialam, ze moge ci ufac.

Catherine gladzila ja po wlosach, twarzy. Vivie sie odprezala. Zwiotczala, i Catherine musiala ja przytrzymac, zeby nie upadla na podloge.

– Kim jestes? – spytala Vivie. – Jak moglas mu to zrobic? Catherine nie odpowiedziala. Glaskala Vivie po glowie, druga reka delikatnie szukajac miekkiego zaglebienia pod zebrami. Vivie szeroko otworzyla oczy, kiedy sztylet przebil jej serce. Z jej ust wyrwal sie okrzyk bolu, zmienil sie w cichy bulgot. Umarla szybko i cicho, niewidzacymi oczami wpatrujac sie w Catherine.

Catherine puscila cialo. Zsunelo sie po scianie, ten ruch wypchnal sztylet z serca. Catherine popatrzyla na trupy, krew.

Dobry Boze, co oni ze mnie zrobili?

A potem osunela sie na kleczki obok martwej Vivie i zwymiotowala.

Ze zdumiewajacym spokojem przygotowywala sie do wyjscia. W lazience oplukala krew z rak, twarzy i ostrza sztyletu. Nic nie mogla poradzic na plamy na swetrze – jedynie ukryc je pod skorzanym plaszczem. Przeszla przez sypialnie, omijajac cialo Vivie, potem do drugiego pokoju. Stanela przy oknie i wyjrzala na ulice. Pope chyba dotrzymal slowa. Przed magazynem nie bylo nikogo. Ale jutro z pewnoscia znajda cialo szefa, a wtedy rusza na poszukiwanie. Na razie jednak nic jej nie grozi. Wziela torebke i zabrala ze stolika sto funtow, ktore wreczyla Pope'owi. Winda zjechala na dol i wtopila sie w mrok nocy.

Rozdzial dziewiaty

Wschodni Londyn

W przeciwienstwie do wiekszosci przedstawicieli swej profesji inspektor Andrew Kidlington jak ognia unikal ogladania nieboszczykow. Dawno juz stracil zainteresowanie dla co bardziej obrzydliwych aspektow swego zawodu, zwlaszcza od kiedy zaczal nauczac w swej parafii jako swiecki kaznodzieja. Otoczyl sie grupa profesjonalistow i wolal im dawac wolna reke. Krazyly legendy o tym, jak to wiecej odkryje w sprawie morderstwa na podstawie dobrego raportu, niz wizyty w miejscu zbrodni i jak dba, by kazdy swistek papieru z wydzialu trafil na jego biurko. Nie co dzien zdarzalo sie jednak, by zadzgano nozem czlowieka pokroju Vernona Pope'a. To inspektor musial obejrzec osobiscie.

Umundurowany policjant, trzymajacy straz przed drzwiami magazynu, odsunal sie, robiac Kidlingtonowi przejscie.

– Winda jest na drugim koncu magazynu, panie inspektorze. Prosze pojechac na pierwsze pietro. Na podescie stoi nasz czlowiek. On wskaze panu droge.

Kidlington wolno wszedl do srodka. Byl wysokim, masywnym mezczyzna, z kreconymi szpakowatymi wlosami i mina czlowieka, ktory wlasnie ma przekazac zle wiesci. W rezultacie jego ludzie chodzili wokol niego na paluszkach.

Mlody sierzant nazwiskiem Meadows czekal na niego na podescie. Meadows byl zbyt ostentacyjny jak na gust inspektora i zanadto sie zadawal z kobietami. To jednak nie umniejszalo jego umiejetnosci dochodzeniowych i chlopak szykowal sie do awansu.

– Niezly tu balagan, panie inspektorze – powiedzial Meadows, wpuszczajac inspektora do pokoju.

Kidlington poczul w powietrzu won krwi. Vernon Pope lezal na orientalnym dywanie przy kanapie. Ciemna plama rozciagala sie poza szare przescieradlo, ktorym go przykryto. Inspektor trzydziesci lat przepracowal w stolecznej policji, ale w gardle wyrosla mu kula, gdy Meadows przyklakl przy ciele i odslonil nieboszczyka.

– Dobry Boze! – rzekl stlumionym glosem. Skrzywil sie i na chwile odwrocil, by odzyskac panowanie nad soba.

– Nigdy jeszcze nie widzialem czegos takiego – przytaknal Meadows.

Vernon Pope lezal w kaluzy czarnej, skrzeplej krwi, nagi, twarza do gory. Kidlington na pierwszy rzut oka dostrzegl, ze smiertelna rane zadano gangsterowi dopiero po gwaltownej walce. Duza, poszarpana rana rozcinala ramie. Nos byl solidnie zlamany. Krew z dziurek splynela do otwartych ust, jakby ulozonych do ostatniego krzyku. No i oko. Kidlington z trudem sie zmusil, by na nie spojrzec. Krew i plyn oczny splynely na policzek. Galka byla zniszczona, nie widzial zrenicy. Dopiero sekcja wykaze, jak gleboko siegnelo ostrze, ale to ten cios wygladal na smiertelny. Ktos wbil cos w oko Vernona Pope'a, siegajac az do mozgu.

– Przyblizona pora zgonu? – przerwal milczenie Kidlington.

– Ubiegla noc, moze wczesny wieczor.

– Narzedzie zbrodni?

– Trudno powiedziec. Z pewnoscia nie byl to zwyczajny noz… Niech pan spojrzy na rane na ramieniu. Brzegi sa poszarpane.

– Wniosek?

– Cos ostrego. Srubokret, moze szczypce do lodu. Kidlington rozejrzal sie po pokoju.

– Szczypce Pope'a nadal leza na wozku z trunkami. Raczej trzeba je wykluczyc, no, chyba ze morderca chodzi po miescie z wlasnymi. – Kidlington znowu skupil sie na nieboszczyku. – Moim zdaniem to sztylet. Sztyletem sie kluje, nie siecze. W ten sposob daloby sie wytlumaczyc poszarpana rane barku i czyste przebicie oka.

– Zgadza sie, panie inspektorze.

Kidlington dosc sie juz napatrzyl. Wstal i gestem nakazal Meadowsowi zakryc cialo.

– Kobieta?

Вы читаете Ostatni szpieg Hitlera
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату