zaparkowanej furgonetce. Przynajmniej sie nie wtracali. Moze na razie wystarczala im obserwacja z daleka.
O tej porze nie jezdzilo juz wiele samochodow. Szybko zlapala taksowke na Brompton Road. Wsiadla i kazala sie zawiezc na dworzec Victoria. Obejrzawszy sie, dostrzegla za soba woz Pope'a i Dicky'ego.
Przy dworcu zaplacila taksowkarzowi i weszla na stacje, wtapiajac sie w tlum pasazerow, ktorzy wysiadali z nocnego pociagu do Londynu. Zerknela za siebie i katem oka zauwazyla Dicky'ego Dobbsa, jak wpada na peron i rozglada sie na wszystkie strony.
Wyszla innymi drzwiami i rozplynela sie w mroku.
Rozdzial czternasty
Jej dom w sekretnej wiosce Vogla ma kruche sciany, hulaja w nim przeciagi, nigdzie tak nie marzla jak tu. Na szczescie jest w nim kominek i po poludniu, kiedy uczy sie szyfrow i polaczen radiowych, przychodzi pracownik Abwehry, ktory uklada szczapy i swierkowe bale na noc. Teraz ogien sie wypalil, chlod wkrada sie do srodka, wiec ona wstaje i dorzuca do popiolu duze polano. Vogel lezy cicho na podlodze za nia. Jako kochanek zupelnie sie nie sprawdzil: nudny, egoistyczny, sklada sie wylacznie z lokci i kolan. A nawet kiedy probuje ja zaspokoic, okazuje sie niezreczny, twardy i zbyt soba zajety. Istny cud, ze w ogole udalo jej sie go uwiesc. Ma swoje powody. Jesli Vogel sie w niej zakocha albo popadnie w obsesje na jej punkcie, nie wysle jej do Anglii. Na razie jej metoda sie sprawdza. Przed chwila, poruszajac sie w niej, wyznal jej milosc. Teraz zas, lezac na dywanie, wpatrzony w sufit, najwyrazniej zaluje swoich slow.
– Czasem wolalbym, zebys nie jechala – powiada.
– Nie jechala gdzie?
– Do Anglii.
Podchodzi, kladzie sie obok niego na dywanie i caluje go. Z ust cuchnie mu papierosami, kawa i zepsutymi zebami.
– Biedny Vogel. Doszczetnie zlamalam ci serce, prawda?
– Tak, chyba tak. Czasem sie zastanawiam, czyby cie nie zabrac ze soba do Berlina. Moglbym ci kupic mieszkanie.
– Jakiz czarujacy pomysl – mowi, a rownoczesnie mysli, ze chyba wolalaby wpasc w rece MI- 5, niz spedzic wojne w charakterze metresy Kurta Vogla w jakiejs nedznej norze w Berlinie.
– Niestety, jestes zbyt cenna dla Niemiec, zeby cie zatrzymac w Berlinie. Musisz sie znalezc poza linia wroga, w Anglii. -
Zawiesza glos i zapala papierosa. – I pozostaje jeszcze cos. Zadaje sobie pytanie: czemu taka piekna kobieta mialaby sie zakochac w kims takim jak ja? Po czym sam udzielam sobie odpowiedzi. Sadzi, ze jesli ja pokocha, nie wysle jej do Anglii.
– Nie jestem na tyle sprytna ani podstepna, zeby na cos takiego wpasc.
– Oczywiscie, ze jestes. Dlatego cie wybralem. Narasta w niej zlosc.
– Ale przyjemnie spedzilem ten czas z toba. Emilio mowil, ze jestes swietna w lozku. Najlepsza dupa w calej mojej pieprzonej karierze – tak to ujal. Ale coz, Emilio bywa dosc wulgarny. Twierdzil, ze przewyzszasz nawet najdrozsze dziwki. Chcial cie zatrzymac w Hiszpanii jako metrese. Musialem mu zaplacic podwojna stawke. Ale wierz mi, okazalas sie warta tych pieniedzy.
Ona zrywa sie na nogi.
– Wynos sie stad, ale juz! Rano wyjezdzam! Mam dosc tego zadupia!
– O, tak, wyjezdzasz rano. Ale nie tam, gdzie sadzisz. Pozostaje tylko jeden problem. Twoi szkoleniowcy wspominali, ze nadal masz opory przed zabiciem nozem. Mowia, ze doskonale strzelasz – lepiej od chlopcow. Ale sztyletem jeszcze slabo sie poslugujesz.
Nie odpowiada, tylko mierzy wzrokiem mezczyzne rozciagnietego na dywanie.
– Cos ci zaproponuje. Jesli bedziesz musiala skorzystac ze sztyletu, pomysl o tym mezczyznie, ktory skrzywdzil cie w dziecinstwie.
Przerazona szeroko otwiera usta. Tylko jednej, jedynej osobie sie z tego zwierzyla. Marii. Ale Maria musiala powtorzyc ojcu, a on, lajdak, przekazal to Voglowi.
– Nie wiem, o czym mowisz – zaprzecza, ale bez przekonania.
– Oczywiscie, ze wiesz. Wlasnie dlatego stalas sie taka pozbawiona serca, pieprzona suka.
Reaguje instynktownie. Podchodzi blizej i wymierza mu zlosliwego kopniaka w brode. Vogel uderza glowa o podloge. Lezy bez ruchu, mozliwe ze stracil przytomnosc. Jej sztylet jest na podlodze, przy kominku – nauczono ja trzymac go przy sobie bez przerwy. Podnosi go, otwiera lsniace ostrze. W blasku ognia wydaje sie czerwone jak krew. Przysuwa sie do Vogla. Chce go zabic, zanurzyc sztylet w smiertelne miejsca, ktorych ja nauczono: serce, nerki, ucho lub oko. Ale Vogel juz sie podparl na lokciu, mierzy z pistoletu prosto w jej glowe.
– Doskonale – chwali. Krew splywa mu z wargi. – Sadze, ze juz jestes gotowa. Odloz sztylet i siadaj. Musimy porozmawiac. I bardzo prosze, ubierz sie. Dziwacznie wygladasz.
Wklada szlafrok i poprawia ogien, podczas gdy Vogel ubiera sie i opatruje skaleczenie.
– Jestes skonczonym draniem, Vogel. Musialabym postradac zmysly, zeby dla ciebie pracowac.
– Nawet nie probuj myslec, zeby sie teraz wycofac. Dostarczylbym gestapo bardzo przekonujacych dowodow, ze twoj ojciec zdradzil fuhrera. A jesli choc raz mi podpadniesz w czasie pobytu w Wielkiej Brytanii, dam cie Anglikom na srebrnej tacy. Sadzisz, ze tamten typek cie zranil? To sobie wyobraz, ze raz za razem bedzie cie gwalcic banda angielskich straznikow. Zapewniam cie, bylabys ich ulubiona wiezniarka. Pewnie by sobie nie zawracali glowy wieszaniem cie.
Nieruchomieje w mroku. Zastanawia sie, jak by mu rozbic czaszke zelaznym pogrzebaczem, ale Vogel nadal trzyma bron. Uswiadamia sobie, ze to on nia manipulowal. Sadzila, ze udalo jej sie go przechytrzyc, ze panuje nad sytuacja, a to Vogel wszystkim kierowal. Chcial zaszczepic w niej chec zabijania. I przyznaje, ze doskonale sie spisal.
– A przy okazji – odzywa sie znowu Vogel – kiedy dawalas mi sie jebac, usmiercilem cie. Anna Katerina von Steiner, lat dwadziescia siedem, zginela godzine temu w nieszczesliwym wypadku samochodowym na obrzezach Berlina. Straszna szkoda. Taki talent zmarnowany.
Vogel juz sie ubral, przyklada do wargi wilgotna szmatke. Zostaja na niej slady krwi.
– Rano, tak jak zaplanowalismy, jedziesz do Holandii. Zostajesz tam przez pol roku, mocno ustalasz swoja tozsamosc. Nastepnie ruszasz do Anglii. To twoje dokumenty na Holandie, pieniadze, bilet kolejowy. Mam w Amsterdamie ludzi, ktorzy sie z toba skontaktuja i cie poprowadza.
Zbliza sie i staje tuz przy niej.
– Anna zmarnowala sobie zycie. Ale Catherine Blake moze zdzialac cos naprawde wielkiego.
Slyszy zamykajace sie za nim drzwi, skrzypienie butow na sniegu. W gluchej ciszy rozlega sie jedynie trzask ognia i zawodzenie wiatru szarpiacego swierkami. Przez chwile stoi nieruchomo; potem zaczyna sie trzasc. Nogi sie pod nia uginaja. Pada na kolana przy ogniu i wybucha niepohamowanym placzem.
Kurt Vogel spal w gabinecie na polowym lozku, kiedy uslyszal jakis halas. Poderwal sie na nogi.
– Kto tam?
– To tylko ja, panie kapitanie.
– Werner, na milosc boska! Smiertelnie mnie przeraziles tym szuraniem drewnianej nogi. Myslalem, ze to Frankenstein chce mnie zamordowac.
– Przepraszam, panie kapitanie. Pomyslalem tylko, ze chcialby pan to od razu zobaczyc. – Ulbricht podal mu wydruk sygnalu. – Wlasnie przyszlo z Hamburga. Wiadomosc od Catherine Blake z Londynu.
Vogel przeczytal jednym tchem. Serce bilo mu jak mlotem.