– Mysl sobie, co chcesz.
Czekalam cierpliwie, az odlozy zapalniczke na miejsce; wygodne usadowienie sie za kierownica zajelo mu troche czasu.
– Moze cie zainteresuje fakt, ze zrobilismy wczoraj Petersenowi test na wykrywaczu klamstw i dran zdal na piatke – zaczal. – To daje do myslenia, ale jeszcze nie calkiem zwalnia go od podejrzen. Nie ma problemu z pomyslnym przejsciem testu na wykrywaczu klamstw, jezeli nalezy sie do milego grona psychopatow, ktorzy potrafia klamac rownie naturalnie, jak inni ludzie oddychac. Ten facet jest aktorem. Prawdopodobnie moglby powiedziec, ze jest Jezusem Chrystusem, a rece by mu sie nie spocily ani puls nie przyspieszyl.
– Byloby to wyjatkowo dziwne – odrzeklam. – Oszukanie wykrywacza klamstw jest bardzo trudne, a wlasciwie niemozliwe, bez wzgledu na to, kim sie jest.
– Ale juz sie zdarzaly takie wypadki. To jeden z powodow, dla ktorego wynikow testu nie dopuszczaja jako dowodu w sadzie.
– Masz racje; z drugiej strony wcale nie twierdze, ze wykrywacz klamstw jest stuprocentowo nieomylny.
– Chodzi mi o to – ciagnal Marino – ze nie mamy najmniejszej wymowki, by go aresztowac albo chociaz zabronic mu opuszczania miasta. Wiec kazalem go obserwowac… chce wiedziec, co robi po godzinach; na przyklad, dokad chodzi po nocach. Czy wsiada do samochodu i jezdzi po obcych dzielnicach? Czy podrywa obce kobiety?
– To Matt Petersen nie wrocil do Charlottes?
Marino strzepal popiol z papierosa przez okno.
– Jak na razie zostal w miescie; mowi, ze jest zbyt przybity, by wracac na uczelnie. Przeprowadzil sie do apartamentu na Freemont Avenue, bo podobno nie moze zmusic sie do wejscia do tamtego domu po tym wszystkim, co zobaczyl. Zastanawia sie nad sprzedaza posiadlosci… choc wcale nie brak mu pieniedzy. – Odwrocil sie do mnie i przez chwile bylam wytracona z rownowagi widokiem wlasnej twarzy odbitej w ciemnych szklach jego okularow. – Okazalo sie, ze jego zona ubezpieczyla sie na wcale niebagatelna sumke i po jej smierci Petersen wzbogacil sie o jakies dwiescie kawalkow. Cos mi sie zdaje, ze bedzie mogl pisac swoje sztuki teatralne i nie martwic sie o zarabianie na chleb.
Nic nie odpowiedzialam.
– I zdaje sie, ze bedziemy musieli przymknac oko na to, ze zostal oskarzony o gwalt zaraz po ukonczeniu szkoly sredniej.
– Sprawdziles to? – Wiedzialam, ze sprawdzil, bo inaczej wcale by o tym nie wspominal.
– Dowiedzialem sie, ze tamtego lata robil jakis letni kurs aktorstwa w Nowym Orleanie i zbyt powaznie potraktowal jedna ze swych wielbicielek. Rozmawialem z gliniarzem, ktory prowadzil sledztwo; wedle jego slow, Petersen gral glowna role w jakims przedstawieniu i jedna z wielbicielek jego talentu powaznie sie na niego napalila; przychodzila na przedstawienia co wieczor, przysylala mu lisciki, az wreszcie poszla do niego za kulisy i skonczyli, lazac od baru do baru w Dzielnicy Francuskiej. A potem, o czwartej rano, panna nagle dzwoni cala rozhisteryzowana na policje i twierdzi, ze zostala zgwalcona. Petersen wpadl po same uszy, bo jej PERK byl pozytywny, a pobrane plyny wskazywaly na nonsekretera, czyli na dwadziescia procent populacji, w tym niego.
– Czy sprawa trafila do sadu?
– Zostala odrzucona po wstepnym przesluchaniu. Petersen przyznal, ze odbyl stosunek z dziewczyna w jej mieszkaniu, lecz twierdzil, ze za jej zgoda. Pannica byla niezle posiniaczona, miala tez kilka siniakow na szyi, jednak nikt nie mogl udowodnic, jak swieze sa te obrazenia i czy to Petersen je spowodowal. Widzisz, na wstepnym przesluchaniu sedzia popatrzyl na przystojnego faceta, wzial pod uwage fakt, ze gra glowna role w przedstawieniu, oraz to, ze dziewczyna sama zainicjowala spotkanie. Nadal mial w garderobie lisciki, ktore mu przysylala, a z ktorych jasno wynikalo, ze napalala sie na niego. Wiec podczas wstepnego przesluchania byl bardzo przekonujacy i zeznal, ze dziewczyna byla juz posiniaczona, gdy rozebrala sie przed nim tamtego wieczora. Podobno powiedziala mu, ze kilka dni wczesniej miala utarczke z facetem, ktorego rzucila. Nikt nie zakwestionowal slow Petersena; a dziewczyna znana byla z tego, ze daje dupy wszystkim w miescie. Albo tez popelnila glupi blad…
– W tego typu sprawach – skomentowalam cicho – prawie nigdy nie mozna udowodnic winy oskarzonego.
– Coz, moze po prostu nigdy nie ma pewnosci, jak bylo naprawde. Poza tym – dodal – jakims dziwnym zbiegiem okolicznosc wczoraj zadzwonil do mnie Benton i powiedzial, ze wielki serwer w Quantico znalazl modus operandi pasujacy do dzialania naszego Dusiciela.
– Gdzie?
– W Waltham, w Massachusetts – odrzekl, znowu na mnie zerkajac. – Dwa lata temu, mniej wiecej w czasie gdy Matt Petersen byl na drugim roku na Harvardzie. Waltham lezy jakies dwadziescia mil na wschod od Harvardu. Podczas kwietnia i maja zginely dwie kobiety, zgwalcone i uduszone we wlasnych sypialniach. Obie mieszkaly samotnie w nieduzych kawalerkach na pierwszym pietrze i zostaly zwiazane kablami oraz paskami. Morderca dostal sie do srodka przez otwarte okna… oba morderstwa mialy miejsce podczas weekendu. To, co mamy tutaj, jest wierna kopia tamtych zbrodni.
– Czy zabojstwa ustaly po tym, jak Matt Petersen ukonczyl uczelnie i przeprowadzil sie tutaj?
– Nie do konca – odrzekl Marino. – Bylo jeszcze jedno zabojstwo, poznym latem tamtego roku, ktorego Petersen nie mogl popelnic, gdyz mieszkal juz w Richmond, a jego zona zaczela staz na VMC. Jednak w tej trzeciej sprawie bylo kilka drobnych roznic; ofiara byla nastoletnia dziewczyna, mieszkajaca ze swym chlopakiem jakies pietnascie mil od miejsca, gdzie zamordowano pierwsze dwie kobiety. Jej facet chwilowo wyjechal z miasta. Podejrzewano, ze to morderstwo bylo robota jakiegos nasladowcy, ktory wyczytal o pierwszych w gazetach i powtorzyl glowne motywy. Cialo znaleziono jakis tydzien po smierci ofiary, ale bylo juz tak rozlozone, ze przepadla jakakolwiek nadzieja na pobranie probek nasienia. Zabojcy nie zidentyfikowano.
– A co z morderca tamtych dwoch?
– Nonsekreter – powiedzial Marino, powoli cedzac sylaby; patrzyl prosto przed siebie.
Jechalismy w ciszy. Powtarzalam sobie, ze w Stanach Zjednoczonych mieszka wiele milionow mezczyzn, ktorzy sa nonsekreterami, a morderstwa na tle seksualnym zdarzaja sie prawie w kazdym wiekszym miescie; jednak podobienstwo bylo uderzajace.
Skrecilismy w waska, wysadzana drzewami ulice niedawno wybudowanego osiedla, gdzie przy drodze staly podobne do siebie, parterowe domy, sugerujace niski budzet wlascicieli i niewiele przestrzeni wewnatrz. Przy drogach dostrzeglam znaki z nazwami firm budowlanych pracujacych na tym terenie, a niektore domy znajdowaly sie jeszcze w fazie wykanczania. Na wiekszosci trawnikow trawa byla dopiero co posiana i jeszcze nie wyrosla pomiedzy swiezo posadzonymi krzewami i kwiatami.
Dwie przecznice dalej, po lewej stronie ulicy, stal nieduzy szary dom, gdzie dwa miesiace temu zamordowano Brende Steppe. Nikt go jeszcze nie wynajal ani nie kupil, gdyz ludzie jakos nie lubia mieszkac w miejscach, gdzie inni skonczyli gwaltowna smiercia. Po obu stronach domu, na trawniku, wbite byly w ziemie tabliczki z napisem „Na sprzedaz”.
Zaparkowalismy od frontu i siedzielismy w milczeniu; wzdluz ulicy stalo doslownie kilka lamp i pomyslalam, ze w nocy musi tu byc bardzo ciemno. Jezeli morderca zachowywal ostroznosc, a na dodatek mial na sobie ciemne ubranie, z latwoscia mogl sie wslizgnac do domu niezauwazony przez nikogo z sasiadow.
– Wszedl od tylu, przez okno w kuchni – odezwal sie Marino. – Ustalilismy, ze Brenda tamtego wieczora wrocila do domu okolo dziewiatej, wpol do dziesiatej. W salonie znalezlismy torbe z zakupami… na rachunku ze sklepu byl wybity czas zakupu – 20:55. Wrocila wiec do domu i zaczela przygotowywac pozny obiad. Tamtej nocy bylo bardzo cieplo i pewnie otworzyla okno, by przewietrzyc kuchnie; zwlaszcza ze smazyla wolowine z cebula.
Skinelam glowa, przypominajac sobie zawartosc jej zoladka.
– Smazone hamburgery i cebula zazwyczaj mocno dymia, a zapach raz-dwa roznosi sie po calym domu. W kazdym razie tak jest, ile razy moja zona je przygotowuje. W koszu na smieci pod zlewem znalezlismy opakowanie po wolowinie, pusty sloik po sosie do spaghetti i lupiny z cebuli. W zlewie moczyla sie patelnia. – Urwal, po czym dodal zamyslonym glosem: – Jakie to dziwne… kto wie, moze przez te potrawe na kolacje poniosla smierc. Gdyby zjadla kanapke z tunczykiem albo salatke z kurczaka, nie otworzylaby okna i morderca nie mialby jak wejsc do jej domu.
Roztrzasanie tego, „co by bylo, gdyby…”, to ulubiona rozrywka detektywow. Co by bylo, gdyby pewien facet nie postanowil kupic paczki papierosow w sklepie, na ktory napadlo dwoch uzbrojonych po zeby cpunow? Co by bylo, gdyby gospodyni nie wyszla na chwile z domu oproznic kubel na smieci w chwili, gdy ulica jechal zbiegly wiezien? Co by bylo, gdyby jakas dziewczyna nie poklocila sie ze swym chlopakiem, w efekcie czego on wskoczyl do