samochodu i natrafil na pijanego kierowce wchodzacego w zakret po niewlasciwej stronie ulicy?
– Zauwazylas budke straznika i szlaban, jakas mile stad? – spytal Marino.
– Taak – przypomnialam sobie. – Przed nia znajdowal sie parking… to bylo, zanim skrecilismy w to osiedle. Mozliwe, ze zabojca tam wlasnie zostawil swoj samochod, a tutaj przyszedl pieszo.
– Ale parking jest zamykany o polnocy – mruknal Marino.
Zapalilam nastepnego papierosa i przypomnialam sobie, ze najwazniejsze w pracy detektywa jest to, by myslal jak przestepca, ktorego chce zlapac.
– Co ty bys zrobil na jego miejscu? – zapytalam.
– Na czyim miejscu?
– Mordercy. Co bys zrobil, gdybys to ty byl Dusicielem?
– Wszystko zalezy od tego, czy bylbym jakims popieprzonym artysta, jak Matt Petersen, czy zwyklym maniakiem, ktory uwielbia sledzic kobiety, a potem gwalcic je i dusic.
– To ostatnie – odrzeklam spokojnie. – Zalozmy, ze jestes zwyklym maniakiem.
Zastawil na mnie pulapke, ktora ominelam, i rozesmial sie niegrzecznie.
– Przeoczylas jeden szczegol, doktorku. Powinnas mnie spytac, czy robiloby to jakas roznice… Bo widzisz, nie robiloby zadnej. Wszystko jedno, czy jestem artysta, czy swirem, cala sprawe zalatwiam wlasciwie tak samo. Bez wzgledu na to, kim jestem i czym sie zajmuje na co dzien, skoro juz wyruszam na lowy, zachowuje sie tak, jak kazdy inny zboczeniec seksualny. Nawet gdybym w zyciu zawodowym byl lekarzem, prawnikiem czy wodzem indianskim.
– Mow dalej.
– Zaczyna sie od tego, ze ja zauwazam, mam z nia jakis kontakt. Moze dzwonie do drzwi jej domu, sprzedaje cos albo dostarczam kwiaty. Kiedy widze ja na progu, jakis glosik w mojej glowie mowi mi, ze to wlasnie ona. Moze pracuje na budowie gdzies w sasiedztwie i widze ja przechodzaca ulica tam i z powrotem. Interesuje sie nia; moze wlocze sie za nia z tydzien, by poznac jej zwyczaje… gdzie robi zakupy, o ktorej wraca z pracy, o ktorej idzie spac, sprawdzam, jakim jezdzi samochodem.
– Ale dlaczego wlasnie ona? – spytalam. – Ze wszystkich kobiet swiata, dlaczego wlasnie ta?
Zamyslil sie na chwile, po czym odparl:
– Bo cos w niej dziala na mnie jak plachta na byka.
– Jej wyglad?
Nadal to rozwazal.
– Moze, ale niekoniecznie. Moze jej zachowanie, to, ze jest pracujaca dziewczyna, robi kariere. Ma ladny domek, wiec pewnie jest dostatecznie madra, by na niego zarobic. Czasem tego typu babki sa strasznie zarozumiale. Moze nie spodobal mi sie sposob, w jaki mnie potraktowala… podkopala moje meskie ego? Powiedziala, ze nie jestem dla niej dostatecznie dobry albo cos w tym stylu.
– Wszystkie ofiary pracowaly zawodowo – powiedzialam, a po chwili zastanowienia dodalam: – Lecz wiekszosc samotnie mieszkajacych kobiet pracuje.
– Masz racje. A ja upewnie sie, ze ona mieszka sama… zalatwie ja tylko po to, by pokazac jej, kto tu jest gora. Nadchodzi weekend i czuje, ze mam ochote to zrobic. Wiec poznym wieczorem, moze nawet po polnocy, wsiadam do samochodu… znam juz jej dzielnice, dlatego wiem, dokad jechac. Caly plan mam w glowie. Zostawiam samochod na parkingu przed budka ze szlabanem, lecz to moze byc ryzykowne. Po polnocy parking jest zamkniety, wiec moj woz z pewnoscia zostalby zauwazony. Jednak po drugiej stronie ulicy znajduje sie stacja naprawcza i warsztat samochodowy. To raczej tam zostawie bryke. Dlaczego? Bo warsztat zamykaja o dziesiatej wieczorem, lecz nie ma nic dziwnego w tym, ze przed nim, na parkingu, czekaja jakies samochody. Nikt sie nad tym nie zastanowi, nawet gliniarze, ktorzy sa moja najwieksza zmora. Gdybym zostawil woz na pustym parkingu przed budka, a jakis glina by to przyuwazyl, z pewnoscia skontaktowalby sie z centrala, by sprawdzic, do kogo nalezy.
Marino opisal mi wszystko, krok po kroku, z mrozacymi krew szczegolami. Ubrany w ciemne spodnie i kurtke idzie przez osiedle, trzymajac sie z dala od latarni. Kryje sie w mroku. Kiedy dociera do domu ofiary, adrenalina zaczyna coraz szybciej pulsowac mu w zylach… widzi jej samochod na podjezdzie i wie, ze juz jest w domu. Wszystkie swiatla sa wylaczone, z wyjatkiem tego na ganku. A wiec zasnela.
Nie spieszac sie, trzyma sie na uboczu, oceniajac sytuacje. Rozglada sie, upewnia, ze nikt go nie widzi; potem obchodzi dom naokolo i czuje przyplyw pewnosci siebie. Od ulicy nikt go nie zauwazyl, a od tylu nastepne domy sa oddalone co najmniej o piecdziesiat jardow… swiatla sa w nich zgaszone, wszyscy spia. Noc jest ciemna.
Podchodzi do okien i od razu zauwaza to, ktore jest nie zamkniete; przecina siatke, podwaza nozem haczyk na framudze, potem w przeciagu kilku sekund odcina siatke od ram i kladzie na ziemi. Otwiera okno, wskakuje na parapet i po chwili jest w kuchni.
– Gdy jestem w srodku – kontynuowal Marino – przez kilka chwil stoje w bezruchu i nasluchuje; kiedy juz jestem usatysfakcjonowany, ruszam przed siebie i zaczynam szukac sypialni. Domek nie jest duzy. – Wzruszyl ramionami. – Znajduje ja bez trudu… slysze spiaca Brende. Teraz mam juz pewnie na twarzy kominiarke albo cos w tym stylu.
– Po co zadawac sobie trud? – spytalam. – Przeciez ona i tak nie pozyje dostatecznie dlugo, by cie zidentyfikowac.
– Wlosy. Hej, przeciez ja nie jestem glupi. Prawdopodobnie do poduszki czytam sobie podreczniki medycyny sadowej i znam na pamiec dziesiec kodow policyjnych. O nie, nikt mnie nie zidentyfikuje dzieki wlosom znalezionym na niej czy gdziekolwiek indziej.
– Jezeli jestes taki bystry – teraz to ja go podpuszczalam – to dlaczego nie martwisz sie DNA? Nie czytasz gazet?
– No, coz… nie zamierzam uzywac zadnego cholernego kondomu! A ty i tak nie wytypujesz mnie jako podejrzanego, bo jestem na to za sprytny. Jak nie ma podejrzanego, nie ma z czym porownywac… i twoje hokus- pokus nie jest warte funta klakow. Wlosy sa bardziej zdradliwe. Z drugiej strony rownie dobrze moge nie chciec, by wiedziala, czy mam jasne, czy ciemne wlosy albo czy, na przyklad, jestem rudy.
– A co z odciskami palcow?
Marino usmiechnal sie.
– Rekawiczki, skarbie. Takie same, jakich ty uzywasz przy autopsji moich ofiar.
– Matt Petersen nie nosil rekawiczek. Gdyby tak bylo, nie zostawilby odciskow na ciele swej zony.
– Jezeli to Matt jest naszym zabojca – odparl Marino spokojnie – to nie musialby sie martwic zostawianiem odciskow palcow we wlasnym domu. – Urwal. – Jezeli. Faktem jest, ze szukamy swira; Matt jest swirniety, ale nie on jeden na tym swiecie… wariatow mamy od metra. Faktem jest tez to, ze nie mam zielonego pojecia, kto zaciukal jego zone.
Zobaczylam twarz mego snu; biala plame bez zadnych konkretnych rysow. Slonce wpadalo do samochodu przez otwarte okna, lecz mnie ciagle bylo zimno.
– Reszta wyglada mniej wiecej tak, jak mozna to sobie wyobrazic – ciagnal Marino. – Nie zamierzam jej przestraszyc. Podchodze powoli do lozka i budze ja, przykladajac jej reke do ust, a noz do gardla. Nie mam przy sobie rewolweru, by nie kusic losu; gdyby zaczela sie ze mna szarpac, bron moglaby nagle wypalic, ranic mnie albo ja, zanim zdazylbym sie zabawic. Trzymanie sie planu jest dla mnie bardzo wazne; jezeli wszystko nie przebiega po mojej mysli, strasznie sie wkurzam. Poza tym nie stac mnie na takie ryzyko. Co by bylo, gdyby ktorys z sasiadow uslyszal wystrzal i zaalarmowal gliniarzy?
– Czy mowisz cos do niej? – zapytalam, odkaszlnawszy cicho.
– Mowie cicho, ze jezeli wrzasnie, zabije ja. Caly czas jej to powtarzam.
– Co jeszcze? Czy mowisz do niej cos oprocz tego?
– Pewnie nie.
Wrzucil bieg i zawrocil na waskiej ulicy; po raz ostatni spojrzalam na dom, gdzie wydarzylo sie to, co przed chwila opisal Marino. Widzialam to dokladnie tak, jak mi opowiedzial; wydawalo sie czyms wiecej niz spekulacjami detektywa – byla to nieomal relacja naocznego swiadka, bezduszna i pozbawiona emocji.
Zmienilam zdanie o Marino; nie byl glupi ani powolny. Przekonalam sie, ze to niezwykle wnikliwy policjant i chyba przez to jeszcze bardziej go nie lubilam.
Pojechalismy na wschod. Slonce zalamywalo sie w lisciach drzew, a popoludniowy ruch osiagnal szczyt. Na dlugie minuty ugrzezlismy w korku, stojac pomiedzy samochodami ludzi wracajacych z pracy. Spogladajac na ich twarze, czulam, ze nie naleze do ich swiata, ze obserwuje ich z boku. Mysleli o kolacjach, moze stekach, ktore