chcialabym tu mieszkac – na sam widok dostawalam gesiej skorki.
Dom nalezacy do Cecile Tyler mial tylko dwa pietra i w porownaniu z reszta sasiedztwa byl wzglednie nowy; znajdowal sie dokladnie piec i osiem dziesiatych mili od mieszkania Patty Lewis. W promieniach slonca dachowki na stromym dachu lsnily niczym srebro; okiennice oraz drzwi zostaly niedawno oskrobane z farby i wlasnie czekaly na ponowne malowanie, ktore zafundowalaby im Cecile, gdyby tylko jeszcze zyla.
Morderca dostal sie do srodka przez okno w piwnicy w zachodnim skrzydle domu, znajdujace sie tuz za ogromnym drzewem. Klamka byla uszkodzona, nie mial wiec najmniejszych problemow.
Cecile byla samotna Murzynka, niedawno rozwiedziona; jej eksmaz mieszkal w Tidewater i byl dentysta. Pracowala jako recepcjonistka w agencji posrednictwa pracy i konczyla wieczorowy kurs w college’u, by zrobic dyplom z zarzadzania. Ostatni raz widziano ja zywa okolo dziesiatej wieczorem w piatek – jakies trzy godziny przed smiercia. Tego wieczora jadla z przyjaciolka kolacje w meksykanskiej restauracji, potem wrocila prosto do domu.
Jej cialo znaleziono nastepnego popoludnia, w sobote. Miala isc na zakupy z przyjaciolka; samochod Cecile nadal stal na podjezdzie, gdy wiec nie odpowiadala na telefony i pukanie do drzwi, zaniepokojona znajoma zajrzala przez okno w sypialni. Widok nagiego, zwiazanego ciala na rozkopanym lozku na dlugo zostanie w jej pamieci.
– Wiesz, Bobbi jest biala – mruknal Marino.
– Ta przyjaciolka Cecile? – Zapomnialam jej imie.
– Taak. Bobbi. Bogata suka, ktora znalazla cialo Cecile. Zawsze trzymaly sie razem. Bobbi jezdzi czerwonym porsche… to blondynka o fantastycznej figurze… pracuje jako fotomodelka. Caly czas przesiadywala u Cecile, czasem nie wychodzila az do rana. Jezeli chcesz znac moje zdanie, to byly na siebie napalone. Zupelnie nienormalne. Chodzi mi o to, ze to chyba jedyne wytlumaczenie. Obie byly sliczne, az palce lizac, i wydawaloby sie, ze mezczyzni powinni stale sie dokola nich krecic…
– Moze to jest wlasnie twoja odpowiedz – odrzeklam, rozzloszczona. – Moze to wlasnie laczy wszystkie zamordowane kobiety?
Marino usmiechnal sie oblesnie; znowu mnie podpuszczal.
– Chodzi mi o to – ciagnal – ze pewnie morderca jezdzil sobie po tej okolicy i pewnego wieczora zobaczyl Bobbi wysiadajaca z czerwonego porsche. Pomyslal, ze to jej chata… albo moze jechal za nia ktoregos razu, jak byla umowiona z Cecile.
– I zamordowal Cecile przez pomylke? Bo myslal, ze to Bobbi tu mieszka?
– Ja tylko rozwazam wszystkie aspekty sprawy. Jak juz powiedzialem, Bobbi jest biala; wszystkie pozostale ofiary takze.
Przez dlugie minuty siedzielismy w milczeniu, przygladajac sie domowi.
Pomieszanie rasowe takze i mnie nie dawalo spokoju. Trzy biale ofiary i jedna czarna. Dlaczego?
– Chcialbym przeanalizowac jeszcze jedna rzecz – dodal Marino. – Zastanawialem sie, czy morderca nie mial przypadkiem kilku kandydatek do kazdego zabojstwa… czy nie wybiera ich z jakiejs listy, ktora sobie wczesniej sporzadzil. Troche to dla mnie dziwne, ze za kazdym razem, gdy wyrusza na lowy, jego ofiara akurat tej nocy ma otwarte albo niedomkniete okno czy zepsuta klamke. Moim zdaniem albo te morderstwa sa inicjowane bez zadnych wstepnych przygotowan, facet jezdzi po okolicy i wypatruje samotnej kobiety, ktora ma otwarte okno, albo tez ma liste potencjalnych ofiar i moze sprawdza je po kolei, czekajac, ktorej sie noga powinie.
Nie bardzo mi sie to podobalo.
– Uwazam, ze on sledzil kazda z tych kobiet – odrzeklam. – Wybral je z tlumu i urzadzil polowanie. Uprzednio sprawdzil domy i albo nie zastal ich w srodku, albo zobaczyl otwarte okna. Mozliwe, ze morderca ma w zwyczaju odwiedzanie okolicy swej nastepnej ofiary… po prostu uderza, gdy ma po temu sposobnosc.
Marino wzruszyl ramionami i przez chwile rozwazal taka mozliwosc.
– Patty Lewis zostala zamordowana w kilka tygodni po Brendzie Steppe; poza tym na niedlugo przed smiercia wyjechala z miasta w odwiedziny do przyjaciolki. Mozliwe, ze probowal dobrac sie do niej juz wczesniej, ale nie zastal jej w domu. Taak, zapewne tak to wlasnie przebiegalo… Kto wie? Potem, trzy tygodnie pozniej, zalatwil Cecile Tyler… ale Lori Petersen dorwal dokladnie tydzien pozniej. Moze poszczescilo mu sie przy pierwszym podejsciu? Okno bylo otwarte, bo maz Lori zapomnial je zamknac. To oznacza, ze morderca mial kontakt z Lori kilka dni przed jej smiercia… i gdyby w tamten piatek jej okno bylo zamkniete, wrocilby za tydzien.
– Wszystkie morderstwa zdarzyly sie w weekendy – mruknelam. – To wydaje sie waznym szczegolem; za kazdym razem uderza poznym wieczorem w piatek albo wczesnie rano w sobote.
– Taak. – Marino skinal glowa. – Wszystko gra. Moim zdaniem jest tak dlatego, ze dran pracuje od poniedzialku do piatku… ma weekend, zeby ochlonac po tym, co zrobil. A moze podoba mu sie taki schemat z zupelnie innego powodu. Moze to jego gra z nami? Nadchodzi piatek, a on wie, ze ludzie tacy jak ty czy ja az skrecaja sie z niepokoju.
Zawahalam sie przed nastepnym pytaniem.
– Czy sadzisz, ze jego dzialanie ulega nasileniu? Ze morduje w coraz krotszych odstepach czasu, bo jest coraz bardziej zestresowany albo podniecony zainteresowaniem mediow?
Marino nie odpowiedzial od razu; kiedy sie wreszcie odezwal, byl smiertelnie powazny.
– Ten swir jest jak na haju, doktorku. To u niego juz nalog; zaczal i nie potrafi przestac.
– Chcesz powiedziec, ze zainteresowanie mediow nie ma tu nic do rzeczy?
– Nie – odparl. – Wcale tego nie twierdze. Jego schematem dzialania jest spokojne siedzenie na dupie i trzymanie geby na klodke; moze nie bylby taki spokojny, gdyby reporterzy tak mu tego nie ulatwiali. Te sensacyjne artykuly sa dla niego darem niebios. Nie musi nic robic, a i tak wszyscy o nim wiedza. Gdyby nikt o nim nie pisal, pewnie by sie wkurzyl i rozpoczal prawdziwa jatke. Po jakims czasie zaczalby przysylac nam lisciki albo dzwonic do burmistrza… zrobilby wszystko, by zyskac zainteresowanie mediow; a w naszym przypadku juz je ma.
Przez dlugi czas oboje milczelismy.
Potem Marino zaskoczyl mnie, pytajac:
– Czyzbys gadala z Fortosisem?
– Skad ci to przyszlo do glowy?
– Bo mowisz o eskalacji, o podnieceniu artykulami i tego typu gownie.
– Czy to wlasnie powiedzial ci Fortosis?
Marino zdjal okulary przeciwsloneczne i polozyl na desce rozdzielczej; gdy spojrzal na mnie chwile pozniej, zobaczylam w jego oczach gniew.
– Nie. Ale wlasnie to wycwierkal kilku osobom bliskim memu sercu. Po pierwsze Boltzowi, po drugie Tannerowi.
– Skad wiesz?
– Bo w departamencie mam tyle samo wtyczek, ile na ulicach. Doskonale wiem, co sie dzieje i kiedy sie skonczy… moze.
Siedzielismy w milczeniu. Slonce schowalo sie juz za dachy domow, a cienie zaczely wypelzac na trawniki i ulice. W pewien sposob Marino uchylil drzwi, ktore mogly zaprowadzic nas do wzajemnego zaufania. Wiedzial. Powiedzial mi wlasnie, ze wie o wszystkim. Zastanawialam sie, czy mam odwage otworzyc te drzwi szerzej.
– Boltz i Tanner sa bardzo zaniepokojeni tymi przeciekami do prasy – odezwalam sie ostroznie.
– Rownie dobrze mogliby dostac zawalu, bo zaczelo padac. Takie rzeczy sie zdarzaja. Zwlaszcza gdy „kochana Abby” mieszka w tym samym miescie.
Usmiechnelam sie ponuro; mial racje. Wystarczylo wyspowiadac sie „kochanej Abby”, a nastepnego dnia zobaczyloby sie swe sekrety na pierwszej stronie „Timesa”.
– Ona stanowi naprawde duzy problem – ciagnal Marino. – Ma jakies kontakty wewnatrz… goraca linie w samym sercu departamentu. Watpie, by szef mogl pierdnac tak, by ona sie o tym nie dowiedziala.
– Kto jest jej informatorem?
– Ujmijmy to tak: mam pewne podejrzenia, ale brak mi jeszcze dowodow. Okay?
– Wiesz, ze ktos wlamal sie do mojej komputerowej bazy danych? – spytalam spokojnym tonem, jakbysmy rozmawiali o pogodzie.
– Kiedy? – Spojrzal na mnie ostro.
– Nie mam pojecia, od jak dawna to sie zdarza, ale kilka dni temu odkrylam, ze ktos usilowal wyciagnac dane na temat sprawy Lori Petersen. Mielismy sporo szczescia, ze to w ogole wyszlo na jaw… moja analityczka myslala o czym innym i nie wylaczyla echa na serwerze. Dzieki temu komendy wpisane przez hakera nadal byly na monitorze, kiedy nastepnego dnia przyszla do pracy.