mnie za to znienawidzic, ale przynajmniej bedziesz bezpieczny - jej glos zalamal sie nieznacznie, ale za wszelka cene starala sie, aby brzmial surowo i pewnie. - Nawet sobie nie wyobrazasz, jak wygladales, kiedy cie znalezlismy. Byles caly... - odetchnela, by sie uspokoic. - ...caly we krwi. Nie chce, by to sie kiedykolwiek powtorzylo. Nie przezylabym tego ponownie... - ukryla twarz w dloniach, a jej ramionami wstrzasnal szloch. - Nie wiesz, co wtedy przezylismy. Myslelismy, ze ty... ze juz po tobie.
Harry patrzyl na nia, oniemialy. Pojawil sie w nim zalazek wspolczucia, ale strach i gniew szybko sie z nim uporaly.
To niewazne, jak szlachetne pobudki nia kierowaly... Chciala pozbawic go tego, o co z taka zawzietoscia walczyl przez dlugi czas. Nie pozwoli na to! Nie pozwoli, zeby ktos stanal pomiedzy nim, a Snape'em!
Nie mial pojecia, co teraz powiedziec. Musi byc bardzo ostrozny. I delikatny. Wepchnal zlosc pod dywan i pozwolil, zeby zalazek wspolczucia nieco sie rozwinal.
- Dam sobie rade, Hermiono. Naprawde nie musisz sie o mnie martwic. - Zdawal sobie sprawe, ze to byly puste slowa. Tak swietnie
- Wydaje mi sie, ze Ron moze miec racje - powtorzyla, przecierajac oczy i probujac doprowadzic sie do porzadku. - Lepiej dmuchac na zimne. Nie pozwole, zeby Snape cos ci zrobil, Harry. Nawet, jezeli bedzie to oznaczalo koniec naszej przyjazni.
- Nie - z jego ust wydobyl sie jek. - Nie mozesz, Hermiono! Prosze cie. Nie mozesz tego zrobic. On mi nic nie zrobi.
Hermiona potrzasnela glowa i wstala. W ostatniej chwili zlapal zdrowa reka jej dlon. Spojrzal jej prosto w oczy.
- Hermiono, prosze... Moze... - jego umysl pracowal na najwyzszych obrotach. - ...moze najpierw go sprawdzimy? Bede ostrozny, obiecuje - widzial, jak jej oczy mruza sie nieznacznie. Udalo mu sie wybic malenka szczeline w jej murze. Teraz trzeba ja skutecznie, ale niezwykle ostroznie poszerzyc. - Przeciez da sie na pewno jakos sprawdzic, czy mozna mu ufac... W koncu... gdyby chcial mnie oddac w rece Voldemorta, mogl zrobic to juz dawno... - wygladala, jakby rozwazala te hipoteze. - Zaczekajmy jeszcze troche. Znajde sposob, zeby sie tego dowiedziec. Moge... - przez jego mysli przebieglo wspomnienie myslodsiewni nalezacej do Mistrza Eliksirow, do ktorej zajrzal w ubieglym roku. - Moze udaloby mi sie zajrzec do jego myslodsiewni?
Widzial, jak jej oczy rozszerzaja sie.
- Jestes pewien, ze udaloby ci sie to zrobic? - zapytala. Pokiwal glowa, chociaz wcale nie byl pewien. Wiecej - wiedzial, ze nie bedzie w stanie tego zrobic. Pamietal, co sie wydarzylo ostatnim razem. Nie chcial stracic tego wszystkiego, co udalo mu sie z takim wysilkiem wywalczyc.
Chcial po prostu byc ze Snape'em.
Dlaczego to bylo takie trudne? Dlaczego caly swiat zdawal sie sprzysiegnac przeciwko niemu?
Hermiona zastanawiala sie przez jakis czas, po czym powoli skinela glowa.
- Dobrze. Zaczekamy. Ale musisz to zrobic, Harry.
Ponownie pokiwal glowa. Czul, jak ogromny ciezar, przygniatajacy jego serce, pluca i zoladek, zanika. Ale wiedzial, ze to tylko na jakis czas. Pozniej bedzie musial cos wymyslic.
- Przepraszam, ze zaatakowalam cie tak od razu po tym, jak sie ocknales, ale musialam to zrobic. Gryzlo mnie to przez caly tydzien. Juz cie nie bede meczyc - usmiechnela sie blado.